piątek, 1 czerwca 2012

Przyjemnie znośna lekkość bytu

Zakończyłam pewien etap studiów. Pierwszy raz od dłuższego czasu nie czułam żadnej presji, którą w tej chwili mogę porównać do PMSu. Mogę stwierdzić, że ostatni kwartał w moim życiu, to taki konstant trwający PMS. Oczywiście ujawniający się w domu, bo w pracy przecież muszę być profesjonalna i muszę umieć trzymać na wodzy wszystkie emocje. Chociaż wczoraj te emocje dały jednak znać o sobie na uczelni, a nie w domu, to chyba tak dla odmiany. Ostatnio napisałam o takim jednym nudziarzu i mądrali i ponuraku z mojej klasy. Ten dziad ma na imię Per. No i ten Per przyszpilił się jakoś do mnie. Po wakacjach będziemy wszyscy zajmowali się pracą, hmmm, naukową. Nasz nauczyciel zadał nam na wakacje pracę domową - wymyśleć i zaplanować sobie obszar tematyczny tych prac naukowych. Zapytał nawet, czy ktoś z nas wie może, czym chciałby się zająć. Oczywiście ja zgłosiłam się i powiedziałam, że chciałabym zrobić studia porównawcze dotyczące zagadnienia zrównoważonego rozwoju, a porównywać chcę metody stosowane w Polsce i w Szwecji. Och, nauczyciel aż zatarł ręce z uciechy i pochwalił, że temat jest wyśmienity. Na przerwie podszedł do mnie Per i zaczął pytać o ten rozwój zrównoważony w Polsce, dziwiąc się, że takie pojęcie w Polsce istnieje jako "państwie bloku wschodniego", spojrzałam na niego i powiedziałam: "Gratuluję wiedzy z historii Polski, ale chyba musisz tę wiedzę sobie uaktualnić, bo wiesz, blok wschodni nie isnieje już od ponad dwudziestu lat, zatem ja nie widzę żadnego sensu twojej gadaniny, co ma rozwój zrównoważony do bloku wschodniego?" Pojechałam trochę ostro, bo chciałam go spławić. I poszłam do bufetu kupić sobie kawę. Poszybowałam w stronę stolika, gdzie siedzieli inni, tacy z poczuciem humoru z mojej grupy. Za kilkanaście sekund ten cholerny Per przysiadł się obok mnie ze swoją kawą. Janne - kolega, ale z jajem, że tak powiem, zapytał mnie nagle, czy oddałam raport A (ja oddałam tylko raport B i C - pisemnie), otworzyłam oczy ze zdziwienia, tak szeroko, że aż chyba wyszły poza oprawki moich okularów i z opanowanym przerażeniem zapytałam - "przecież A nie mieliśmy oddawać na piśmie, a może ja coś przegapiłam?". Janne zaśmiał się i powiedział, a że tak tylko sobie zażartował. Durny Per natomiast bez cienia jakiegokolwiek uczucia na facjacie, czy to radości, czy złości, czy wszystko jedno czego, wyjaśnił Janne, że ja jestem z Polski i "być może Polacy nie posiadają takiej zdolności do ironii i sarkazmu jak Szwedzi". W tym momencie Janne zareagował - "to ty nie znasz chyba Joanny, bo ona już dobrze wie, co to jest ironia i sarkazm", a ja zwróciłam się do Pera takimi oto słowami: "Słuchaj chłopie, ty masz chyba jakiś problem ze mną. No to wal prosto o co ci leci, bo ja nie wiem, czy ty mnie pouczasz, czy chcesz nawiązać jakąś rozmowę, czy może chcesz mnie poinformować o sprawach, o których wydaje ci się, że nie mam bladego pojęcia, jak na przyklad o istnieniu bloku wschodniego". Per zaniemówił, a ja dopiłam kawę i dorzuciłam: "nie przejmuj się, to był tylko drobny przykład polskiego sarkazmu" - i poszłam sobie. Odchodząc słyszałam śmiech Janne. Tym samym chciałam jedynie powiedzieć, że zrzuciłam z siebie jarzmo studiów i poczułam się wyzwolona! Byłam spokojna i taka jakaś lekka i bez tego PMSa, że aż zdziwiłam się, że taki stan lekkości w ogóle istnieje. Czegoś jakby brakowało i nie wiadomo co z tym zrobić. Dziwne.

2 komentarze:

  1. Mistrzyni ciętych ripost! Zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! świetnie sobie poradziłaś z nabzdyczonym ignorantem.
    Znam to uczucie zrzucenia ciężaru z pleców, od wczorajszego wieczoru też mi towarzyszy. Co tu robić, co tu robić :)))) ???
    Kinga

    OdpowiedzUsuń