niedziela, 31 maja 2015

Dzień Matki

No, Dzień Matki mam zaliczony i odhaczony. Bo u nas w Szwecji Dzień Matki świętowano własnie dzisiaj. Rano moje dziewczyny zaprosily mnie do kuchni na śniadanie. O, takie właśnie:

Tort kanapkowy czy chlebowy własnoręcznie zrobiony przez moje córki, a ten słodki różowy w tle - kupiony. Moja Paulina dzielnie walczyła przy tym tortowym rękodziele, bo jak w poprzednim wpisie oznajmiłam, jest ona przy nadziei. Są to pierwsze tygodnie i w związku z tym Paulina prawie ciągle się źle czuje. Wszystko jej śmierdzi i przez to lata co chwilę do ubikacji z zatkanymi ręką ustami. No, tragedia po prostu. Także doceniam jej poświęcenie. Dzisiaj rano odkryłam na torcie zamrozone jajka, pomidory i ogorki, bo tort przenocował w lodowce Renee. Jens nastawil lodówkę na jakąś niską temperaturę i z lodówki zrobiła się zamrażarka. Tak młodzi radzą sobie w nowym domu. Panowie byli dzisiaj nie w formie. Ronny, bo relaksował się wczoraj na firmowej imprezie, Jens, ktory bral udział w rozgrywkach sportowych, ktore potem są zakrapiane. Wtedy to młodzi - dorośli mieszkańcy miasta zamieniają się w dzicz. Na osiedlu połozonym blisko uniwersytetu, gdzie oprocz normalnych rodzin mieszka też brać studencka, po rozgrywkach sportowych nastepuje "zabawa" w rzyganie, sikanie, a z okien mogą wylatywać telewizory lub inne przedmioty. Paulina i Mikael maja mieszkanie w takiej dzielnicy. Mikael odwiedzil szybko mieszkanie i oznajmil, że klatka schodowa,a konkretnie jedna ściana byla zarzygana, a ich parking zajęty przez obcy samochod. Bo tutaj wykupuje się miejsce parkingowe, za ktore co miesiąc przychodzi rachunek. Jensa przywiozla do domu Renee, o dziwo jakoś wczesnie, ale chłop nie mial siły dlugo urzędować, bo na pierwszą rozgrywkę pojechal do miasta dosyć wczesnie rano. Ronnego przetransportowala do domu Natta. Jedynie Mikael funkcjonował w tym męskim towrzystwie jako świeży powiew, bo nic wczoraj nie konsumował. Ale on i malo co konsumuje, bo od czasu do czasu przechodzi na jakies diety. Wtedy je jak wrobelek i nawet piwa nie wypije. Dba o formę i rzeźbę ciała. Poza tym ciągle trenuje.    
Po śniadaniu pojechalyśmy do Sävar, na coroczny jarmark. Gdy akurat wysiadałyśmy z samochodu, to z takiej objazdowej sceny śpiewano szwedzki hymn narodowy. Aż się zdziwiłam, że to jeszcze wolno śpiewać hymn narodowy w tym multinarodzie i nikt nie sprzeciwia się temu? Na tym jarmarku było to samo, co w zeszłym roku, nawet ta sama kobieta sprzedawala niemiecką salami, ktora dzisiaj wydaje mi się w smaku plastikowa. Kiedys ją kupowałam, więc te różne smaki znalam - od jakiegoś ostrego, poprzez czosnkowy, pieprzny i taka zwykłą. Zatrzymalysmy się na chwile przy stoisku z lapońskimi wyrobami i Paulina kupiła mi breloczek z rogu renifera z wizerunkiem bogini łucznictwa do klucza do samochodu.

   

Ten jarmark obleciałyśmy w tri - miga, zjadłyśmy po donacie i wróciłyśmy do domu.




sukienki (pewnie chińskie) dla małych księżniczek
 Spytałam Paulinę, czy chcialaby taką dla swojej córki. Pytanie bylo natury retorycznej. Na zdjęciu może tego nie widać, ale uwierzcie, to była tandeta pierwszej jakości.
W domu Paulina przygotowała strawę.
  Bardzo zdrowotną - kotlecik mielony z mięsa łosia, gotowane brokuły i kalafior. Bardzo smaczne i zdrowe!
Teraz leje deszcz, i to jak! Paulina pojechała do siebie do miasta, bo jutro rozpoczyna pracę i pierwszy raz w zyciu jest z tego powodu bardzo zmartwiona, bo normalnie się źle czuje i obawia się jak to w tej nowej pracy z tym samopoczuciem da sobie radę. Najważniejsze, że nie będzie pracować w jakiejś
garkuchni, bo już chyba po pięciu minutach takiej pracy zmuszona byłaby iść albo na zwolnienie, albo na bezplatny urlop lub po prostu zwolnić się.

PS. Slyszałam, że sam Kaczyński wpadł w osłupienie, gdy wybrano Dudę. On sam dawał mu 10% poparcia, na więcej nie liczył. Tyle dla niego znaczył jego własny kandydat! Dosyć nisko go szacował. Teraz sam się boi.

środa, 27 maja 2015

Oswajanie żalu i zmiana warty

Powoli oswajam swój żal po wyborach, bo w końcu Polska nie zginie, póki my żyjemy. Prawda? Zamykam temat prezydencki i "niech się dzieje wola nieba! Z nią się zawsze zgadzać trzeba", a zresztą matka prezydenta elekta sama powiedziała, że "Bóg wyznaczył nową misję Andrzejowi", a skoro sam Bóg i Najświętsza Panna Maria są zaangażowani w sprawy Polski, to znaczy że jesteśmy w dobrych rękach i nic złego nam się nie stanie.
Za dwa tygodnie nastąpi koniec roku szkolnego. Moja najmłodsza córka skończy szkołę średnią 9 czerwca. Wtedy zacznie pięciodniowe wakacje, a potem wakacyjną pracę. Pracować będzie przez całe wakacje czyli do 15 sierpnia. Nie pojedzie ze mną do Polski. Zresztą nikt z rodziny nie pojedzie ze mną. Wszystkie trzy będą w tym czasie pracowały. Renee chociaż kończy szkołę rolniczą, to w swoim wyuczonym zawodzie jako rolnik nie bedzie teraz pracować. Wakacyjną robotę znalazla w...słuzbie zdrowia. Będzie opiekowala się starymi ludźmi. Będzie podawać im tabletki, sprawdzać ich samopoczucie, pomagać im w ubieraniu,  może karmić, ale tego nie wiem. Chodzi po domu cala zestresowana, czy podoła. Dostała caly plik filmów instruktażowych i dokladny opis różnych czynności przy tych pacjentach czy raczej podopiecznych, ktorzy już nie radzą sobie sami. Postanowila pracować całe wakacje, by potem we wrzesniu czy kiedy tam wyjechac z Jensem gdzieś za granicę, no i przede wszystkim, by urządzić dom. Otóż w żółtym domu nastapiła zmiana warty. Natta zakończyła swój kilkuletni związek z Dennisem. Dennis i Natta mieszkali razem własnie w tym żółtym domu, ktory kiedyś należal do mojej teściowej, a teraz należy do nas. Dennis zabral wszystkie graty, ktore kupił i wyprowadził się. Natta również zwinęła się stamtąd. Stary dom z wyremontowaną łazienką (kafle i terakota z Polski) i piękną nową kuchnią stał wlaściwie pusty od dwóch miesięcy. No i teraz wprowadzili się do niego Renee i Jens. Renee właściwie ciągle mieszka u nas, a tylko nocuje w tym żóltym domu. Nie wiem nawet, czy udało się jej cos tam ugotować w tej nowej kuchni, bo jada u nas. Jens przyjeżdża do domu dosyc późno po pracy, a i tak najczęściej po obiedzie pomaga Mikaelowi przy przygotowaniu terenu pod budowę domu. Mikael kupił koparkę, ale jakoś nie ma zbyt wielkiej odwagi, by ją obslugiwać. Jens za to ją ma. Mikael tymczasem piłuje drzewa, a potem hebluje z nich deski. Renee, gdy wyprowadzała sie od nas etapami, to ciągle jęczała, że bedzie tęsknić za domem - odległość ok.200 metrów od mamy i taty. Zapytałam w końcu Jensa, kiedy tak naprawde mają zamiar zamieszkac w żółtym domu, bo juz w końcu nie wiem, czy oni się wyprowadzili czy nie. Jens powiedział, że Renee potrzebuje czasu, bo jest jej ciężko rozstać się z mamą. Coś takiego! Gdy Natta tam mieszkała z Dennisem i już wszystko chyliło się między nimi ku końcowi, to Renee tylko czekala i nogami przebierała, kiedy w końcu ten Dennis wyniesie się. Gdy się wyniósł, to Natta jeszcze przez miesiąc trzymala swoje rzeczy w pustawym domu, chociaż w ogóle w nim  nie mieszkała. Wściekla Renee wykrzykiwala jacy jesteśmy niesprawiedliwi, że tylko Natta wszystko dostaje i wszystko może, że w domu ciągle slychać Natta, Natta, Natta i o jej potrzebach! Natta jednak przebywa w mieście i tam pomieszkuje i tyle ją widać. Natomiast Renee chodziła po kuchni i głosno marzyła, jak urządzi swój nowy dom - oczywiście w stylu vintage. W końcu porozmawialam z Nattą i rozwiązalysmy sprawę mieszkaniową ugodowo. Ona zabierze, co tam ma z żółtego domu i wprowadzi się do domku, ktory zbudowal Ronny, a ktory znajduje się na naszej działce, a zostal zaanektowany przez Renee i Jensa. Domek jest drewniany, ma podłączony prąd i ciepło. Mozna w nim mieszkać w zimie, bo jest solidnie izolowany. Natta poszła na ten układ i w końcu nastąpiła zamiana. Natta wyprowadzila sie z żółtego domu, a Jens i Renee wyprowadzili się z domku.  No i teraz Renee złagodniała i zaczęła ociągać sie z tą przeprowadzką. Postawiła warunek, że najpierw musza mieć całe wyposażenie, by ona tam mogla zamieszkać. Jedyny nowy mebel jaki posiadają to kanapa i krzesła kuchenne i kudłaty dywan. Ze starej zabytkowej skrzyni zrobili stół. Oczywiście tę skrzynię zrewitalizowali i pomalowali. Stół kuchenny kupiony z ogłoszenia też przeszedł przemianę. Telewizor, mimo że nie zalicza się do mebli, bo nawet wazonika z kwiatkiem nie można na nim postawić, Renee miala już wcześniej, bo dostała go na któreś urodziny. Teraz zaczęła namiętnie latac po stronach internetowych, na ktorych sprzedają meble. Kupiła nawet szafę witrynową, w ktorej na razie stoi sześć kieliszków do wina.
Natomiast Paulina i Mikael oglądają strony z domami i zastanawiają się, którą firmę wybrać. Dom, oczywiście ma być piekny i tani. Niedługo chcą już ruszyć z budową, zwłaszcza, że...powiększy się im rodzina. Miejmy nadzieję.
 A ja wyglądam nie tyle urlopu, co słońca i ciepła, bo pogoda jest zupełnie do bani.
 

niedziela, 24 maja 2015

Ważny dzień

No i Dupa, to jest Duda! (przepraszam).


Uczcijmy to minutą ciszy...

Eurowizja 2015

No i właśnie dowiedzieliśmy się, że Szwecja wygrała konkurs Eurowizji. Sorry, ale ja zupełnie tego nie rozumiem, bo osobiście mi ta piosenka nie leży. Nie uwazam, żeby to był przebój na pierwsze miejsce. No, ale końcu cała Europa nie może się mylić, zatem mylę się ja. Nawet Polacy dali 12 punktów na tego heros. Poza rutynowym głosowaniem sąsiadow na sąsiadów, okazuje się, że Polska żadnych przychylnych sobie sąsiadów nie posiada. Ani Litwa, ani Białoruś, ani Czesi, ani Niemcy, ani nawet Szwedzi - nikt z nich nie podarował polskiej piosenkarce jakichś przyzwoitych punktów. Przyznaję też bez bicia, że ta polska ballada była wedlug mnie taka sobie, bez charakteru - miła, ale nie porywała. Na pocieszenie zostaje nam jednak świadomość, że w końcu jesteśmy w czymś lepsi od Niemców! I to jest ważne. Miejmy też nadzieję, że Putin nie zakręci gazu, bo Polina Gagarina przegrała, no i za długo przesiadywała z Conchitą. Na dole tabeli znaleźlismy się w doborowym towarzystwie - Wielka Brytania, Francja, Niemcy, Austria.  Nie będę się więcej rozpisywać, ale zaznaczam, że patriotycznie zagłosowałam na naszą polską reprezentantkę. Swój obowiązek, zresztą miły, spełniłam.
Panowie podsumowali, że bardziej uradowałoby ich pierwsze miejsce Szwecji w mistrzostwach świata w hokeja niż pierwsze miejsce w piosenkach. Renee z kolei oznajmiła, że to już się staje nudne, że ciągle tylko Szwecja i Szwecja - jakby nie było już innych państw - że przez to, ta cala Eurowizja staje się taka przewidywalna. A ja jedynie zastanawiam się jak to jest, że Polska nie jest w stanie wyslać jakiegoś megahitu. I ballad lepiej nie wystawiać na takie konkursy, bo te ballady wszystkie sa do siebie takie podobne, że po wysluchaniu kilku z nich, żadnej się nie pamięta.


środa, 20 maja 2015

Tu i teraz

Kolejny wiosenny dzień. Właśnie kupiłam sobie lunch, który zamierzam skonsumować w moim przytulnym samochodzie.

Oj, czego my tu nie mamy! Łosoś, raki, pyszne dressingi, baby mozarella i pieczone ziemniaczki. Jest milutko, cieplutko i radio gada o strajku pilotów i o tym, że 5% chłopców w wieku 10-17 wcina tabletki na ADHD, a wsród dziewczynek w tej samej kategorii wiekowej tabletki łyka tylko 2%. Nawet tu nie ma równouprawnienia! 
Mój samochód, to mój własny pokój. A w takich okolicznościach klimatycznych

jest po prostu niezastąpiony! A teraz koniec lunchu, jadę do pracy!

poniedziałek, 18 maja 2015

O wiośnie i debacie

Ciągle zimno! Umierać, a nie żyć!!! Uważam, że Komorowski rozłożył Dudę na łopatki. Uważam również, że obywatele powinni głosować, na zasadzie "jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma". Duda rozśmieszył mnie przewalutowaniem franka, wyższymi emeryturami i niższymi podatkami. Dlaczego od razu nie ogłosi, że Polska pod jego przywodztwem, stanie się rajem podatkowym? Przynajmniej wszystkie państwa prałyby swoje brudne pieniądze w Polsce, a to też chyba jest jakiś profit - interes? Poza tym, żałuję, że nie zablokowałam sobie mojego etatu w Polsce zanim się tu wyprowadziłam, bo teraz rozważałabym powrót. Naprawdę! Zwlaszcza teraz, gdy w Szwecji trwa dyskusja nad podniesieniem wieku emerytalnego - 70 lat!!! A w Polsce ma (jesli wygra Duda) być obniżony wiek emerytalny. Co ja takiego glupiego zrobilam w tym moim życiu? Nie wspomnę o podatkach. Bo ja tutaj placę 33% od moich zarobków. Przyzwyczailam się jednak do tego, że ja zawsze jestem w zlym miejscu i złym czasie. No i jeszcze ta "zielona" zima! Te wszystkie drzewa w bólu rodzą te swoje maciupeńkie listki. Muchy czy komara próżno szukać. Jest tak zimno, że nie w glowie im latanie. Jadąc samochodem gapię się na łyse brzozy, nieznacznie przprószone jasnozieloną mgiełką. Wyciągam pięść w ich kierunku i wrzeszczę - wyłaźcie wreszcie!- mając na myśli liście. Przykro mi, ale na dzisiaj nie mam nic do powiedzenia, bo jestem totalnie zdołowana grubymi swetrami i puchową kurtką. Idę spać!

piątek, 15 maja 2015

Kompromis i nowoczesna sztuka kubańska

W mediach aż wrze od kampanii. Wczoraj mialam wolne, dzisiaj też, no i do tego weekend, także posledzę tę kampanię z wielkim zainteresowaniem. Bo ja, prosze Państwa, interesuję się polityką i już. Poza tym pogoda - zimno, szaro, deszcz, i tylko plus 6 stopni - sprzyja, by czas poświęcić na kampanię i sprzątanie lodówki. Oto moja lodówka:



Otworzyłam ją dzisiaj rano, a w niej - trup! Coś martwego zawaniało tak intensywnie, że po błyskawicznym wyciągnięciu kartonu z mlekiem, czym prędzej zamknęłam drzwi od lodówki. Moja lodówka jest tak zagracona, że nic w niej nie mozna znaleźć. Każdy po kolei otwiera ją i gapi jak sroka w gnat, a bo to trzeba zlokalizowac masło, a może jakiś ser, a może szynkę czy co innego na chleb. Najzabawniejsze bylo to, że Mikael twierdził, że nic nie śmierdzi, ale Paulina, ja i Renee, że jednak coś przekroczyło swoją najlepszą datę do spożycia. Lodówka jest tak zapakowana, bo sporo ludzi u mnie pomieszkuje - Paulina z Mikaelem, Renee z Jensem i każde z nich coś kupuje do jedzenia wedle swojego uznania. Mój zięć kocha capiące sery, Renee różne jogurciki. Przyczyną wyziewów lodówkowych okazała się stara, niedomknięta śmietana. Śmierć smietanie!
Te wolne zimne dni nastrajaja mnie jednak wiosennie. Obeszłam szafy i znalazlam w jednej z nich sweterek z roku...hmmm 1998. Prawdziwy rarytas!

Jednak ze względu na wielką ilość dziur w tym sweterku muszę wkladac na wierzch puchówkę, gdy wychodze na zewnątrz. I tak oto wyglada ubraniowy kompromis między wiosną,a zimą w połowie maja!
Zapomnialam napisać, że całą środę spędzilam w muzeum w ramach pracy. Oczywiście praca w grupach - obowiązkowa, ale tym razem bylo twórczo i nieprawdopodobnie wesoło. Zostaliśmy oprowadzeni po wspólczesnej sztuce kubańskiej. Oto co zobaczylam:
Eduard Ponjuán González
Ge blod, 2012

E.P. González
Na plac. 2012

 Te dwa powyższe teksty to slogany pochodzące z plakatów z rewolucyjną propagandą. Tworcy takich plakatów mieli obowiązek uzywania najbardziej efektownych sposobow, by zaprezentować znaczenie słów. Gonzalez używa tych form z rewolucji i jednocześnie je parodiuje. Plaza - to nazwa placu w Hawanie.

a to już szwedzka sztuka kulinarna - mój lunch

a to majowa pogoda za oknami muzeum



"Obraz nieważny" 2012

Jorge Wellesley 2005
Verdad - prawda, mentira - kłamstwo

a oto nasze grupowe afisze. Ten mój, to ten z krzyczącymi słowami:
JA - TAK! i NEJ - NIE!
Ma symbolizować brak komunikacji między ludźmi na świecie, co jest powodem do kłótni, konfliktów i prowadzi w końcu do wojny. Mój pomysł, a wykonawstwo  moje i pewnego Rosjanina. 



poniedziałek, 11 maja 2015

Refleksje nad zupą ogórkową i "cookies"

Poniedziałek już za mną. Teraz tańczę wokół zupy ogórkowej, na ktorą dostałam zamówienie od Renee i Jensa. Ten tydzień jest lajtowy, bo jeszcze tylko dwa dni pracy przede mną, a potem WOLNE!!! Czwartek jest świąteczny. Święto jest natury kościelnej - Wniebowstąpienie, ktore tu w Szwecji zawsze jest w czwartek, chociaz jak przed chwilą sprawdziłam, tak naprawdę przypada na 17 maja. Wiosna zimna, drzewa w bólu rodzą listki, a wlaściwie pąki, bo do listków to im jeszcze daleko, a w Polsce już kasztany kwitną, och...jak ja już tęsknię. Zaczynam mieć odruchy jak pies Pawłowa. Maj, wiosna, trochę słońca i to od razu wywołuje u mnie tęsknotę i zniecierpliwienie. Tęsknotę za Gdańskiem, morzem, wrzaskiem mew, no i oczywiście rodziną. Moj wewnętrzny zegar już glośno tyka i odlicza czas do mojego wyjazdu do krainy po drugiej stronie Bałtyku.
A na razie czekając na lato kupilam sobie sukienkę do samej ziemi i trepy. Zaczynam powoli kompletować letnią garderobę, a w wyobraźni widze już siebie fruwającą nad Gdańskiem w gondoli diabelskiego koła.
A jesli chodzi o politykę to aż oczy przetarlam, gdy zobaczyłam, że Duda jest na prowadzeniu. Natomiast sukces Kukiza, przepraszam wszystkich tu zebranych, przeraża mnie. Właściwie nie tyle jego sukces, co on sam. Jest głośny, zbuntowany, oskarżający. I ten jego bunt, te wręcz rewolucyjne poglądy, ten jego zapał, ten protest, zacietrzewienie i bezkompromisowość są według mnie takie...komunistyczne (Polska dla obywateli!). Wszyscy rewolucjoniści - komuniści byli tacy gniewni, wściekli. Rewolucja Kukiza miejmy nadzieję będzie aksamitna, a nie krwawa. Jego świętym celem jest... "zmiana ustroju Państwa" (jego własne slowa, które napisał na fejsie). Na jaki? Lewica w Polsce jest w stanie agonalnym, na jesieni pewnie odda ostatnie tchnienie i co wtedy będzie? Nie wiem. Polska pochwali się różnymi odcieniami prawicy - od tej nacjonalistycznej poprzez konserwatywną do liberalnej lub postliberalnej, nie wspomnę o Narodowcach czy Nowej Prawicy, no i jeszcze marzenia o monarchii gdzieś tam na horyzoncie przebłyskują. Nie podobało mi się, że nikt ze sztabu pani Ogórek nie obdarował jej kwiatami. Weszła na scenę, podziękowała, oznajmila, że Polacy nie dorosli do tego, by prezydentem została kobieta, no i zeszła wdzięcznie. Szkoda mi jej.
Natomiast młodzież rzuciła się na moją zupę ogórkową, ja zresztą też zjadlam jej caly talerz z dolewką i na koniec załączam link do mojej ulubionej piosenki Kukiza:
               "Bo tutaj jest, jak jest po prostu"

A tu znaleziona w Internecie karta do głosowania:

Trzeba powiększyć, by odszyfrować komentarze. No, jeżeli elektorat tak głosuje, to nie dziwię się, że "tutaj jest jak jest, po prostu". To u gory to wcale nie bylo śmieszne, tylko żałosne.
Poza tym uwazam, ze to bardzo dobrze, że sa wybory. Mało tego - bardzo dobrze, że będzie druga tura, bo czas wyborow jest czasem, kiedy politycy nareszcie biora się za reformy, nawet te wymuszone. Prosze bardzo przyklad - Komorowski już dzisiaj zapowiedzial, że rozpisze referendum i to aż trzypunktowe! Gdyby nie wybory, to nie byloby nawet gadki o referendum. Także dobrze, że są i dobrze, że kandydaci czują się zagrożeni. Teraz nalezy kuć żelazo póki gorące! 

niedziela, 10 maja 2015

Wybory!!!

"Ranczo" obejrzałam, bułki cynamonowe wsadzilam do pieca, co oznacza, że za chwilę będą do spożycia i moją kuchnię razem z telewizorem zamienię na sztab wyborczy. Sama, niestety nie głosowałam, ale ciekawość mnie rozsadza, kto będzie prezydentem naszej ukochanej ojczyzny. Wyprosilam wszystkich z mojego centrum wyborczego, by mi tu nie łazili i gadali. Właściwe zrobiłam to już przed "Ranczo". Siedzą teraz u góry na piętrze, rżną w karty i rycza ze śmiechu. I pomyśleć, że chcieli grać tu, w kuchni. Przede wszystkim jestem ciekawa jak poszło kandydatowi "szczęść Boże", czyli panu Braunowi,a tak na marginesie to bardzo polskobrzmiące ma nazwisko. Interesuje mnie, co do powiedzenia ma Korwin - Mikke i co do zaspiewania - Kukiz. Chcę rownież obejrzeć nową kreację kandydatki Ogórek. Za cztery minuty podadzą pierwsze sondaże. O! Mater Dei musze wyciągnąć bułki z pieca, bo jeszcze przez te wybory spalę je na wegiel.
Calkiem mozliwe, że wrócę tu na stronę, by coś dopisać lub wkleić jakieś zdjęcie. Paczenara!
Wiecie co to znaczy? Pa - cze - nara, znaczy tyle, co Pa! Cześć, Na razie!
O, Matko już są wyniki!


 Doniesienie z ostatniej chwili!
W gabinecie prezydenta wisi taki oto obraz:
Julian Fałat, Powrót z polowania na niedźwiedzia.
Musicie przyznać, że wspaniały! Zimowa symfonia, aż słychać chrzęst śniegu i sapanie z wysiłku myśliwych niosacych na swoich barkach potężnego niedźwiedzia.

sobota, 9 maja 2015

Lepsze czasy i Dzień Zwycięstwa

W końcu nadeszły lepsze czasy. W przyrodzie. Noc zaczyna się po godzinie 22 - giej, Gałęzie drzew obsypane są pączkami, deszczyk czasem popada, słoneczko tez czasem nie tylko poświeci, ale też pogrzeje, ptaki śpiewają całą dobę, a nad głowani przelatują żurawie zaznaczając swoją obecność donośnym klangorem. Dzisiaj przez drogę przebiegł rudy lis z piękną, bujną kitą, a wczoraj kilkanaście metrów przed maskę mojego samochodu wyskoczył nagle na drogę młody zając i tak biegł przed siebie, a ja za nim jechałam i zastanawiałam się, kiedy wreszście wskoczy do lasu, bo ja spieszyłam się do pracy, a on zmusił mnie tym swoim kicaniem do jazdy spacerowej. Tyle wstępem.
Wczorajszej nocy ogladałam transmisję z Westerplatte z obchodów zakończenia II wojny światowej, ktore mi się bardzo podobały. Przemówienie Komorowskiego zrobiło na mnie duże wrażenie. Nareszcie Polska wyszła przed szereg, w ktorym raz na zawsze, zdawałoby się, została ustawiona po wojnie i przez komunistow i naszych kochanych aliantów, którzy zajęli się pisaniem historii umniejszających rolę Polski i Polaków w walce z faszyzmem. Efekty tego pomniejszania są wszystkim znane - Polacy to antysemici, obozy koncentracyjne są polskie, Monte Cassino to - Amerykanie i Anglicy, a enigmę złamał Brytyjczyk. O tym ostatnim usłyszałam ostatni raz w szwedzkim radiu na kanale P1 dwa dni temu. Słowa Komorowskiego: "nie dla wszystkich w Europie dzień zakończenia II wojny światowej oznaczał wymierny udział w zwycięstwie; nie dla wszystkich koniec wojny był początkiem ery wolności. - Dla wszystkich jednak wojna była ogromnym wstrząsem, dlatego Europa Zachodnia po dekadach umacniania narodowych egoizmów w stosunkach międzynarodowych zwróciła się w stronę tego, co narody europejskie łączy, a nie dzieli." W końcu trzeba było to powiedzieć! Bardzo dobrze. Może na uroczystości zabrakło VIP - ów z Europy zachodniej, ale słowo poszło w świat. Uważam, że Polacy powinni głosno i bez pardonu opowiadać o swoim wkładzie w wyzwolenie i ofiary jakie ponieśli, powinni publikować historię po angielsku, wydawać mnostwo książek we wszystkich mozliwych językach i robić mnostwo filmów wojennych. Koniec ze skromnością. Najbardziej cieszy mnie fakt, że Dzień Zwycięstwa będzie obchodzony zgodnie z czasem warszawskim czy berlińskim, a nie jak było do tej pory - moskiewskim. Przez te Sowiety nawet Dzień Zwycięstwa mieliśmy obchodzić 9 maja, tak jak sobie życzyła tego Moskwa, chociaż akt kapitulacji był podpisany 7 maja w Reims we Francji, co nie bardzo podobało się Stalinowi, bo zabrakło sowieckiego świadka przy podpisywaniu, więc dzień nazajutrz, niestety w nocy, podpisano akt kapitulacji drugi raz w obecności Sowietów, by mieli tę satysfakcję. No i tak się stało, że podczas podpisywania w Berlinie był 8 maja, a według czasu moskiewskiego był to już 9 maja. Nie rozumiem, dlaczego Sowieci trzymali się czasu moskiewskiego, kiedy akcja podpisywania działa się w Berlinie. A już zupełnie nie do pojęcia jest, dlaczego Polska była zmuszona trzymać się czasu moskiewskiego zamiast swojego własnego - warszawskiego?
Na Westerplatte oddano hołd wszystkim walczącym salwami z armat. Jutro muszę zapytać rodziców, czy słyszeli te wystrzały.
A jesli chodzi o wybory prezydenckie, to typuję, hmm...że prezydentem zostanie Bronisław Komorowski.
        

piątek, 1 maja 2015

Noc Walpurgii i tarta Västerbotten

Wczoraj ogniem wypędzaliśmy ze Szwecji czarownice, zle duchy, trolle i zimę. Czarownice ze swoim towarzystwem pewnie zniknęły, bądź utracily swoją moc, niestety zimno pozostało. Krotki spacer wymaga cieplej kurtki i rekawiczek. Już mozna zwariować. Wczoraj wieczorem pierwszy raz w życiu poszlam z Pauliną, Mikaelem i Jensem do wsi pogapić się na ognisko. Valborg czy noc Walpurgii świetowalismy zawsze u teściowej i wtedy rozpalalismy nasze własne, prywatne ognisko. Niestety, te czasy minęły bezpowrotnie, zostaly już tylko we wspomnieniach i na rodzinnych zdjęciach. W zeszlym roku paliliśmy ognisko na dzialce Pauliny, wtedy byli tu moi rodzice. Wczoraj nie robiliśmy własnego ogniska, było ponuro, deszcz padał, a Ronny pracował. o 20 - stej przeszliśmy się do wsi. Nawet dużo ludzi przybyło, bo jeden z wiejskich chlopakow kończyl 30 lat, więc Valborg połączył ze swoją imprezą urodzinową. Nasz Nemo wszystkich obszczekiwał, Tilda się trzęsła, ognisko płonęło, stalismy w półkolu razem z innymi. Paulina rozpoznała wśród urodzinowych gości ludzi, z którymi chodziła do szkoły podstawowej. Pamietała ich imiona i po kolei opisywała mi ich jacy to oni byli w podstawowce. - Ten tutaj to - i wskazała jakiegoś łebka - to William, w szkole był zwyklym mobbare i skurwielem - teraz stał, gapil sie w ognisko trzymając za rekę jakąś małą dziewczynkę - jego corkę. Wskazala innego i opisała go jako cichego i milego. Niedaleko nas z piwem w garści stal inny człowieczek z kolczykiem w uchu, ale nie takim zwykłym, tylko takim kółkiem metalowym rozciągającym koniuszek ucha w wielką dziurę, przez które może przejść wielbłąd. Osobnik ten należy do gatunku ludzi męczacych - wszytko wie najlepiej, jest zarozumialy, a ludzie robią wszystko, by nie znaleźć się w jego towrzystwie. Opisała w krótkich słowach jeszcze kilka osób, postaliśmy jeszcze chwilę. Jens stwierdzil, że jest zimno jak cholera i zawrociliśmy do domu. I tak wygladal nasz rodzinny Valborg. Renee bawila w mieście z kolezankami, najpierw zjadła w swoim babskim towarzystwie obiad w restauracji, potem poszly do jakigoś klubu nocnego, a o pierwszej w nocy Natta przywiozła ją do domu. Nad ranem pojawil się w domu Ronny.
Dzisiaj, z powodu nudnej pogody, nie demostrowaliśmy w pierwszomajowym pochodzie. Nawet nie wiem, czy taki w ogole się odbył, bo po pijackich orgiach związanych ze świętowaniem Valborg, to w tym ewentualnym przemarszu uczestniczą pewnie tylko abstynenci i matki karmiące.




   
Zamiast pochodu dziewczyny przygotowaly pyszny obiad pod tytułem Västerbottens (nasz region) tarta. Główny skladnik dania to nasz żółty ser lokalny Västerbotten. Starty na wióry, pomieszany ze śmietaną i pieczony, jak to tarta w piekarniku. Po wyciągnięciu wygladal jak mój sernik. Nawet Ronny dał się nabrać. Jest to jednak danie obiadowe, a nie deser, ktore w zasadzie też mozna nazwać sernikiem. Podaje się go z kawiorem, creme fraiche i generalnie jest bardzo smacznym daniem.


Gdy dziewczyny gotowały, to mężczyźni pracowali. 

Jens na traktorze

Mikael wśród korzeni
Tak teraz wygląda działka, na ktorej Paulina i Mikael postawią swój dom.