piątek, 24 maja 2013

Na łonie natury i instrukcja obsługi Dnia Matki


Wczoraj swoje 50 – te urodziny obchodził Emil ze Smalandii (org. Emil i Lönneberga) stworzony przez Astrid Lindgren. Emil – mały, kochany psotnik. W czasie moich trzykrotnych oczekiwań na dziecko, gdy myślałam, że może na świat przyjdzie chlopiec, to chcialam tylko takiego Emila. Syn sie nie pojawił, ale w zamian za to mam jedną Pippi (Fizię), Ronję i ciekawą mieszankę Lotty (Lotta z ulicy Awanturników) i  Lisy z Dzieci z Bullerbyn. Moje ulubione książki Astrid to Pippi i te przed chwilą wymienione Dzieci z Bullerbyn. Pippi podziwiałam, byłam i nadal pozostaję jej absolutną fanką. Jest ona dla mnie pierwszą małoletnią feministką – samodzielną, silną i odważną. A dzieci z Bullerbyn zachwycały mnie swoimi zabawami, pomyslami, przyjaźnią, serdecznością i życzliwością.  Zazdrościłam im ich życia w samym środku natury – lasów, łąk, strumienia, parowu, pagorków, jeziora i stogów siana. Z książki tej tchnie sielnkową, wiejską atmosferą i za to ją kocham.

A gdy już jesteśmy na łonie natury, to też wczoraj wychwyciłam w polskiej telewizji krótką relację o lekcjach prowadzonych w lesie. Nauczycielka miała nawet do dyspozycji tablicę ustawioną na leśnej polance. Pomysł wyśmienity, ale dosyć młoda nauczycielka – zgrabna laska zresztą kontrastowała z otoczeniem. Otóż wystąpiła na tej polanie w szpilkach, których obcasy wbijały się w trawę, w wąskiej minispódniczce i szytym do figury żakieciku stanowiącym komplet ze spódniczką. Ja byłam tak ubrana na moim ślubie cywilnym. A tu proszę elegancja – Francja w środku lasu. Rozbawił mnie ten widok, był troche taki surrealistyczny. A nauczycielka wyglądała na zdziwioną scenerią, w której nagle się znalazła, przecież ona wystroiła się jakby zaproszono ją na obiad do samego prezydenta do pałacu, a ni z tego, ni z owego wylądowała w środku lasu.
Pojutrze jest Dzień Matki. Załączam zatem  instrukcję świętowania Dnia Matki opublikowaną w 1921 roku:
1.      Wciągnięcie szwedzkiej flagi na przydomowy maszt.
2.      Rano pozdrowienie Matki piosenką wykonaną przez dzieci.
3.      Zaproszenie jej (matki) przed wstaniem na kawę i ciasto, ktore raczej powinno być upieczone przez dzieci. Zaszczycenie jej kwiatami i drobnym prezentem.
4.      Odpoczynek i wolność od wszelkich prac domowych zapewnić jej tak długo jak to jest tylko możliwe. Dzieci mają pomóc w domu na tyle, ile mogą, zamieść, przygotować posiłek i umyć naczynia.
5.      Podczas poobiedniej kawy lub po południu  przeprowadzić uroczystą ceremonię, w której weźmie udział ojciec. Przeczytać coś pięknego, i podziękowania plynące z serca ofiarować Matce, która jest siłą scalającą dom.
6.      Nieobecne dzieci pozdrawiają Matkę listownie lub telegramem.   
Ta instrukcja jest napisana trochę starodawnym szwedzkim. Chciałam w tłumaczeniu oddać to, ale nie jestem pewna, czy mi się udało. Może trochę?
   


Tak oto rozpoczęłam dzień! Śniadaniem prawie na trawie. Nadchodzi upał, a ja dzisiaj pracuję z domu.

czwartek, 23 maja 2013

Wróciłam!

Tra-ta-ta-tam! Jestem! Witam wszystkich z wyjątkiem spamów z Ameryki. Ciągle takowe dostaję i to właśnie z USA. Gdy posiadałam i ciągle posiadam blog na Onecie, to denerwujące były reklamy i to takie bardziej stręczycielskie, bo ciągle namawiano mnie w nich do nawiązania znajomości z płcią przeciwną w celu, hmm, wiadomo jakim - seksualnym. Mogłam nawet zainteresować się moją płcią - stręczycielom było wszystko jedno. Zatem założyłam bloga tutaj, na blogspocie, no i klops! Opływam w spamach z Ameryki. I to też jest wkurzające. Chyba nie ma stron bez skazy - jak nie reklamy, to spamy. Nie spamy jednak były powodem mojego przydługiego milczenia, tylko praca. Praca na trzy etaty, kolejność przypadkowa - jeden to stala praca, drugi to sprawy naukowe na uniwerku i trzeci to prowadzenie domu. I od razu mówię - tak żyć się nie da! Coś odbywa się ZAWSZE kosztem czegoś innego. W tym ostatnim okresie miałam zero życia socjalnego (czyt. towarzyskiego), chodziłam wiecznie zmęczona, normalnie niewyspana, bo każdej nocy szłam do łóżka około godziny pierwszej/drugiej w nocy! Czekałam tylko na moment, w ktorym albo dostanę zawału, albo wylewu. Teraz zakończyłam z jednym z etatów - z uniwerkiem. Koniec!
No i nareszcie lato eksplodowało. Jest cudownie, chce się żyć, piję kawe o porankach na zewnątrz, ptaki wrzeszczą, trawa pachnie, kot wyleguje się na tarasie, poranna gazetka. O! To się dopiero nazywa życie! Już prawie całą noc jest jasno i ja to lubię, po tej dlugiej, zimowej ciemnicy jest to naprawdę bonus za determinację w chęci przezycia. Jak dla mnie, może całą dobę być dzień. No, i proszę, znowu robi się późno. A ja tu chciałam słów parę na temat sierpniowego ślubu i wesela Pauliny. Ja byłam zajęta, ona też, bo wlasnie pisze ostatnie linijki swojej master (to więcej niż magister) pracy. Także przygotowania snulysmy tylko w głowie. Bardziej ja, bo Paulina jednak włączyła się praktycznie, ja tylko teoretycznie. Otóż dziecko zadzwoniło w różne miejsca z chcęcia zarezerwowania jakiegoś lokalu, czy sali, a tu wielka niespodzianka! Nie ma! wszystkie lokale i sale są już od dawna zarezerwowane. Czy jakaś moda na sluby nastała w Szwecji? To jest dopiero ciekawe zagadnienie. Zatem mam zupelnie inny pomysł na to, gdzie pomieścić 60 gości weselnych i w dodatku nakarmić ich..., ale o tym jutro. Dobranoc!  

niedziela, 19 maja 2013

Eurowizja

Właśnie przed chwilą festiwal wygrała dziewczyna z Danii. Sorry, ale nie wiem jak ma ona na imię. Piszę tego nujsa, bo wiem że w Polsce konkurs Eurowizji nie jest transmitowany. Dlaczego? Wiem za to, że większość z Was włóczy siè w tej chwili po muzeach, gdyż dzisiejsza noc w Polsce, to noc muzeów.



czwartek, 16 maja 2013