czwartek, 30 stycznia 2014

Gender

Muszę przyznać, że nic mnie tak ostatnio nie bawi jak gender w polskim wydaniu. Własnie w tv uslyszalam, że nawet odbywają się głosowania w tej sprawie i w takich Łapach na przykład zagłosowano, że w mieście nie będzie gender. Czyli panowie musza schowac glęboko w szafie swoje kiecki, peruki i buty na wysokich obcasach. Stringi i biustonosze jednak mogą nosić, bo pod spodniami i koszulą czy kombinezonem roboczym i tak nie widać. Panie natomiast moga z czystym sumieniem gotować zupę swoim podopiecznym w domu - swojej dziatwie i mężulkowi i nie czuć się przez to wykorzystywane i wstawione w ramy kuchni, bo to przywilej, a nie kara boska. Madame Kempa w roli dziarskiej wojowniczki bardzo dba o higienę duszy i ciała zwłaszcza chłopców., bo raczej nie ma problemow z noszeniem spodni przez dziewczynki, ale problem sie zaczyna, kiedy chłopcy nakladaja na siebie spódniczki czy sukienki. A wyobraźcie sobie, że taki bardzo męski mój mąż ciągle nie zauważa różnicy między spodnica, a sukienką. Gdy chodze w sukience, to mowi: "ładną spodnicę masz na sobie, kiedy ją kupilaś, bo nigdy wczesniej jej nie widziałem".  Jemu przydałoby się trochę tego gender, bo facet musi zrozumieć, że z moimi zarobionymi przeze mnie pięniędzmi mogę robić, co chcę. Gdy wypowiadam to słowo, to on pyta, co to takiego jest, więc zmieniam na szwedzkie - genus (w zeszłym roku pisalam o tym na blogu), ale genus też mu nie przemawia do wyobraźni. Mój mąż jest jednym słowem niereformowalny. Gender w Polsce jest na etapie raczkowania, w Szwecji jest zadomowiony od poczatku jego istnienia tego pojęcia czyli od lat 1980 - tych. Geneza gender czy genus bierze swój początek w egzystencjalizmie, a jego kamieniem węgielnym była książka Simone de Beauvoir "Druga płeć" wydana w 1949 roku. Ciekawa lektura i bardzo ważna dla całej filozofii feministycznej. To ona (Simone) powiedziała słynne zdanie: "Nie rodzimy się kobietami - stajemy się nimi", no właśnie! No, a gender usiłuje znaleźć odpowiedź czy stajemy się nimi dzieki biologii czy dzięki normom społecznym, ktorych tworcami byli mężczyźni. Zresztą dzisiejszy gender zajmuje się tez facetami - jakie zachowania wynikaja z ich biologii, a ktore z norm spoleczno - kulturowych. Czy poobiedne leżenie faceta  na sofie, to biologia czy aspekt kulturowy? Chciaż muszę pochwalić się, że po przeprowadzeniu blitzkrieg i kulturkampf udało mi się zlikwidować tę kulturę czy biologię u mojego męża. Gdy ja uwijałam się po kuchni i przy kuchni, to jego wylegiwanie się w tym czasie działało na mnie jak płachta na byka. Ktoregoś dnia zamiast stanąć przy garnkach ja również siadłam na sofie, nogi połozyłam na stole i zaczęłam gapić się w tv. Ronny zapytał wtedy: "a obiadu to dzisiaj nie będzie?", a ja krotko odpowiedziałam: "nie" i dodałam, że ja nie jestem glodna, a gdy on jest głodny, to chyba wie, gdzie stoi lodówka i w którą stronę przekręca się gałki w kuchence elektrycznej. Z moim mężem nie można zagłębiać się w jakieś filozoficzne meandry, bo on tam zadnego filozofowania nie uznaje, z nim trzeba obrazowo, zwięźle i konkretnie.   Ja wiem jedno, że ŻADEN facet na tej ziemi nie będzie mi wskazywał mojego miejsca w szeregu czy mówił, co mam lub nie mam robić. Jestem gotowa do dyskusji, czasami nawet skłonna do kompromisu, ale rozkazów, poleceń, żadań czy spełniania oczekiwań nie wykonuję. Taka jestem. Kazda jednak teoria, choćby była jak najszlachetniejsza w swoich założeniach może ulec wypaczeniu. Wszystko zalezy od tego jakiej maści szaleńcy zaczną się nią interesować, zmieniać, ulepszać, poprawiać albo tylko interpretować. Moje obecne miasto Umeå, stolica europejskiej kultury zresztą, jest wylęgarnią różnych ekstremalnych odłamów czy to weganów (dawno temu), feministek czy
genderystów. Nie wiem, dlaczego tak jest. Czy to z powodu zimnicy i ciemnicy, czy dlatego że jest to miasto uniwersyteckie. Może nawet powstała jakaś praca naukowa na ten temat, ale nie dotarłam jeszcze do niej, zatem pytanie pozostawiam otwarte. Niektorzy mężczyźni w Umeå wyrażają swoją krytykę na łamach internetu o miejscowych feministkach, których "nie nalezy mylić z kobietami", jak to piszą, a których celem jest  przedstawienie mężczyzn jako gwałcicieli, bandytów, sadystów. Ktoś inny pisze, że te skrajne feministki to "bezpłciowe hermafrodyty".W Umeå stworzyły one Centrum przeciwko męskiej przemocy, ktore krzewi rownież równość płci. Przyklad tej rowności możecie zobaczyć na tym oto klipie:
Komentarze pod tym filmem są niewybredne, głównie pisane przez mężczyzn. No, to tyle na dzisiaj. Pa!

wtorek, 28 stycznia 2014

Party zamiast hamaka

Niestety, w moim przypadku to "you" to właśnie "me" czyli ja.


No, cóż! Trzeba cieszyć się tą zimą, bo co innego mi pozostaje? Do skrzynki pocztowej wrzucono nam zaproszenie (z mapą i programem imprez) na huczną i uroczystą ceremonię inauguracji roku kultury w Umeå - europejskiej stolicy kultury. Od piątku do niedzieli będzie trwała wielka impreza. Mam nadzieję, że mróz nie da za bardzo w kość. W sobotę od 17.00 do 18.00 nastąpi oficjalne otwarcie pod tytulem Burning Snow, Płonący śnieg! To muszę po prostu zobaczyć. Oprócz tego płonącego sniegu będzie dużo wystaw, gry świateł, konkursów, przedstawień teatralnych i widowisk tanecznych. Także zamiast bujania się na tym hamaku na powyższym zdjęciu będę brała udział w trzydniowym party. Trzeba pomysleć o jakichś przyzwoitych ciuchach, by nie zamarznąć na śmierć.  

niedziela, 26 stycznia 2014

O pieczeniu chleba i wychowywaniu dzieci

Zacznę od tego, że u mnie jest cieplej niż w Polsce. W tej chwili za oknem jest tylko minus 7 stopni i to już tak od kilku dni i nocy. Piątkowy wieczor spędziłam w gronie polskich koleżanek u jednej z nich w domu. Piekłysmy chleb na zakwasie. Delektowałysmy się salatkami i świeżo upieczonym chlebem rozkosznym pod każdym względem. Wspólne pieczenie może być bardzo wesołe. Tyle co sie nasmialam w ten jeden jedyny piątkowy wieczor, to suma moich wszystkich smiechow w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Nie uciekałysmy tez od powazniejszych tematów. Sporo miejsca zajęła nam dyskusja na temat wychowywania dzieci. Dyskusja wzięła swój początek w przeczytanym przez nas wszystkie artykule opublikowanym w szwedzkiej gazecie. Artykuł jest napisany przez szwedzkiego lekarza psychiatrę i pisarza Davida Eberharda, ktory odwaznie pisze, że te beznadziejne wyniki PISA szkola zawdzięcza totalnemu brakowi wychowania dzieci. Wychowania dzieci i młodzieży bez autorytetów i bez stawiania żadnych granic. Bo wychowywanie to wyraźne ustalanie granic, tak twierdzi autor. Dodaje przy tym, że w Szwecji jest zabronione mowienie, że dzieci potrzebują granic i reguł. Takie myslenie i postepowanie doprowadziło do tego, że to nie rodzice, tylko dzieci sterują wszystkim. Jedzenie jest dopasowane do dzieci, tak samo urlop, wybor ubrania i programu telewizyjnego, który rodzina chce obejrzeć. Dzieci po prostu mają władzę. Poniżej przytaczam fragmenty z artykułu:
"man som förälder ska känna sig bekväm med att sätta upp tydliga gränser
och att successivt lära barnen vad som krävs av dem i vuxenvärlden. Som man gör i alla
andra länder sedan urminnes tider. Men vi lever inte i ett normalt land. Vi lever, enligt
World Values Survey, i världens mest annorlunda land. Ett land där man helt enkelt inte får
lov att vara en auktoritet."
"Rodzic powinnien czuć wygodę w stawianiu wyraźnych granic i sukcesywnym uczeniu dzieci tego, czego będzie sie od nich żadać w świecie dorosłych. Tak jak to się robi w innych krajach od dawien dawna. My jednak nie zyjemy w normalnym kraju. My żyjemy, według World Values Survey,  w najdziwniejszym (innym) kraju świata. W kraju, w którym po prostu nie ma pozowlenia na bycie autorytetem".
"Följaktligen är det enda vi toppar i Pisa (precis som i tidigare undersökningar de senaste decennierna) att våra barn har mest för sen ankomst, skolkar mest samt saboterar mest på lektioner och skolan."
"Zatem jedyne, w czym znajdujemy się na szczycie w PISA (tak samo jak we wczesniejszych badaniach podczas ostatnich dziesięcioleci) to to, że nasze dzieci najwięcej spóźniają się do szkoły, najwięcej wagarują i  najwięcej sabotują na lekcjach i w szkole."

"Frågan är inte längre hur man uppfostrar. Vi uppfostrar nämligen inte alls."
"Pytanie nie dotyczy już jak wychowywać. My w ogóle nie wychowujemy".
Dla osób czytających po szwedzku cały artykuł znajduje się tutaj 
Gdy sama czytalam ten artykuł, to chwilami wybuchalam śmiechem. Bo dzisiaj ten gość napisał to, co ja zobaczyłam i doszłam do takich samych wniosków ponad 20 lat temu. Nie tylko ja. Wszyscy cudzoziemcy, ale to dosłownie wszyscy, bez względu na kraj, z którego przyjechali widzą dokładnie to samo. Ja sama to przerabiałam na łonie mojej własnej rodziny.  Szkola uczyla moje dzieci niechlujstwa i nieobowiązkowości. Nigdy nie miały żadnych lekcji do odrobienia, a gdy miały jednak coś tam dokończyć, to nie było to ważne na kiedy i w jakim stanie. Kartki z jakimiś ćwiczeniami wyglądały jak wyciągnięte z kosza na śmieci, ja nigdy nie orientowalam się w ich lekcjach, gdyż podręczniki zostawały zawsze w szkole, jedynie przynosiły do domu  pogniecione świstki papieru. Chociaz jak tak pomyślę, to jednak uczą tu czegoś dzieci - zdejmowania buciorów po przekroczeniu progu szkoły. Ale juz nie uczą wycierania butów o wycieraczki przy drzwiach, to jest bardzo ciekawe. Czasami stoi jakiś wykidajło przy tych drzwiach i krzyczy do dziecka czy dorosłego(sic!) "ściągać buty!!!" i wyobraźcie sobie, że to działa, a dzieciarnia i rodzice posłusznie ściągają buty przy wejściu do szatni. Tylko ja tego nie robiłam, bo nie chciałam po kałużach czy piachu/błocie stąpać w samych skarpetach. Oczywiście te obuwnicze restrykcje dotyczą tylko najmłodszych, bo już na oddziałach klas 7-9 i szkół ponadpodstawowych mozna włazić w buciorach i chodzić w nich po całej szkole. Pewnie dlatego, że młodzieży już nikt nie ma odwagi upomnieć. Bo tu się nie  upomina dzieci i młodzieży. W tym artykule też jest o tym upominaniu. Mojej znajomej małe dziecko odgraża się, gdy ta mu coś każe zrobić, że poskarży na nią w szkole. Tak oto wychowuje szkoła, uczy donoszenia na własnych rodziców! Ja jestem szczęsliwa, że wszystkie moje corki sa juz pełnoletnie i że nic już nie muszę. Renee skończy 18 lat za miesiąc. Obydwie jesteśmy z tego bardzo zadowolone. A ja czytam sobie Andrzeja Frycza Modrzewskiego "Jakie staranie ma być około dobrego ćwiczenia dziatek i młodzieńców" rodział z "O poprawie Rzeczypospolitej" księgi pierwsze "O obyczajach". Warto poczytać. Wyśmienitą lekturą jest też część "O wychowaniu dzieci" Jędrzeja Kitowicza w jego dziele "Opis obyczajów za panowania Augusta III", polecam jedno i drugie, bo tam mozna znaleźć kilka dobrych porad, które sa bardzo naturalne i ponadczasowe. Kitowicz we wstępie do czytelnika pisze: "Ci, co przed nami żyli stem lat prędzej, jak czytamy z dziejów dawnych, w cale byli odmiennych od naszych obyczajów. Sama nawet postać dawnych Polaków odmienna dużo była od dzisiejszych, co się dosyć doskonale ukazuje w portretach i posągach staroświeckich. Ci, co po nas nastąpią za lat sto Polacy, pewnie się od nas dzisiaj żyjących tak będą różnili, jak się my różniemy od dawniejszych. Niechże potomność, dla której to piszę, przegląda się w dawniejszych i nowszych obyczajach, z dobrych niechaj wzór bierze, złych niechaj się wystrzega." No, właśnie!  Przed chwilą przygotowałam sobie kanapkę z upieczonego przez Paulinę chleba,  z masłem, pomidorem i szczypiorkem. Szczypiorek kupilam wczoraj, a dopiero dzisiaj przeczytalam, że przyjechał z Kenii i trzeba go umyć! To o tym myciu przeczytalam po zjedzeniu go! Czy ja może umrę teraz od tego?! Wielką radość sprawiła mi Paulina. Otóż przyniosła do domu dyplom ukończenia studiów! Teraz moja córka ma tytuł MASTER (biolog - ekolog)!   

wtorek, 21 stycznia 2014

O pogromie Szwedów i o polskich filmach.

 Teraz oglądam pogrom Szwedów. Jens zdenerwowal się wyczynami szwedzkiej drużyny i wyszedł z pokoju. Dodatowo zdołowała go Renee, która otwarcie kibicowała Polakom. A bramkarz Wyszomirski zostal już obwołany ministrem obrony narodowej. Piękny mecz, wspaniałe widowisko! K A P I T A L N Y!!!  la, la biało-czerwoni! Szwedzcy internauci są w szoku. Na forum mozna wyczytać komentarze typu "Szwedzi zostali zgwałceni przez gang kafelkarzy i malarzy pokojowych". Cięzko im przełknąć taką porażkę, zwlaszcza, gdy się jest absolutnie przekonanym o swojej wielkości. A manię wielkości, to Szwedzi mają. O innych narodowościach nie piszę, bo nie znam. Kochani, moge spokojnie iść spać, ale zanim to zrobię, to pomarudzę trochę! Zimno i ślisko. Na szczęście prawie połowa tygodnia za nami. Mróz przypomniał sobie o tym zakątku świata i nie daje teraz za wygraną. Najchętniej siedzialabym w domu.W miniony weekend było jeszcze gorzej, to znaczy jeszcze zimniej (w dzień minus 18, a w nocy minus 25).  Mrozy doprowadzily do tego, że weekend przesiedzialam w kuchni. Dziewczynom nie straszny był mróz, więc jeździły sobie skuterem, ja nie dałam się namowic na takie przyjemności.  Zapewniłam sobie inne atrakcje - obejrzałam film "Pokłosie", a potem razem z Pauliną "Różę" Smarzowskiego. "Pokłosie" znałam wcześniej tylko z recenzji i burzliwych debat na temat zdrady, kłamstwa, pomówienia Polaków o ich niecne czyny itd. Film, bo jakżeby inaczej, podzielił naród. Wygląda na to, że Polaków jest bardzo łatwo podzielić. A co ja sądzę? Nie wiem, po prostu nie wiem, co mam sądzić. Najpierw trzeba wziąć pod uwagę, że jest to film fabularny, który niekoniecznie musi opowiadać prawdę. Fikcja w kręceniu filmów fabularnych jest jak najbardziej dozwolona. A może ta opowieść filmowa bazuje na faktach udokumentowanych historycznie? Nie wiem. W szkole nie uczono nas całej historii. Uczono nas, że Polacy byli albo męscy, odważni, a kraj potężny, albo byliśmy ofiarami wiecznie ciemiężonymi bez wlasnego państwa. I na tym koniec. Szkoła zaoferowała jeden model patrzenia na nas samych i oceniania siebie samych poprzez pryzmat paradygmatu romantycznego. Nauczyła nas, ze jestesmy mesjanistycznymi ofiarami. Co stanowi jednoczesnie powod do dumy, ale slowo "ofiara" kojarzy się raczej żałośnie, z cierpieniem i umęczeniem. Nie uczono mnie o Katyniu, nie uczono, że 17 września 1939 roku Sowieci napadli na Polskę, nie uczono mnie że zaraz po wojnie istniało jakieś UB, ktore na sposob sowiecki, gestapowski, a może polski rozprawiało się z wrogiem klasowym czy żołnierzami AK. Nie uczono mojego pokolenia o żołnierzach wyklętych. Takie pojęcie w ogóle nawet nie obiło mi się o uszy, nie uczono nas o Wołyniu, nie uczono o świństwach, ba zbrodniach dokonanych przez Polaków na Żydach, jesli takowe w ogóle miały miejsce. Zatem skąd mam wiedzieć, czy ten film opowiada prawdę? Jeśli opowiada nieprawdę o Polakach, tych w czasie wojny, to daje mozliwość zadania sobie pytań czy właśnie takie postępowanie i zachowanie Polaków byłoby możliwe. W ogóle można postawić pytanie czy Polacy są zdolni do popełnienia zbrodni z powodu zazdrości, nienawiści, chciwości i zachłanności. Przyznaję się, że nie umiem na to pytanie jednoznacznie odpowiedzieć. A Wy umiecie? W każdym razie daje wiele do myślenia i sądzę, że właśnie o myślenie chodziło w tym filmie. Może warto zastanowić się nad tym jakimi ludźmi jesteśmy, po prostu zastanowić się nad sobą. Ale, żeby nazywać zdrajcami Macieja Stuhra, Pasikowskiego i Czopa i odsądzać ich od czci i wiary dlatego, że Pasikowski nakręcił taki "antypolski" film, a ci dwaj pozostali zagrali w nim, to chyba wielka przesada.
Kolejny film "Róża" dobiła i mnie i Paulinę, ktora wręcz rozpłakala się po tym filmie. Jest to film o gwałceniu kobiet i przez Niemcow i przez czerwonoarmistów. Obrazu tego dopełniają Polacy - ubecy, którzy torturują Polaka, powstańca warszawskiego. Jednym słowem ten krajobraz tuż po wojnie przedstawiony został jako kupa gnoju, na szczycie którego wyrosła piękna róża - czysta i prawdziwa miłość dwojga ludzi. Paulina jest za wrażliwa na takie filmy. Zapytała mnie, dlaczego kręci się takie potworne filmy. Oznajmiła, że już nic więcej stworzonego przez Smarzowskiego nie obejrzy. Zaraz po filmie w polskiej tv rozpętala się dyskusja dotycząca pomnika "Czterech śpiących" w Warszawie. Jak zwykle Polacy są podzieleni - jedni chcą, by pomnik ustawić ku chwale radzieckiego żołnierza, a inni nie chcą. Paulina wykrzyknęła, że NIE ustawiać, bo to byli przede wszystkim gwałciciele, a nie wyzwoliciele. Koniec. Kropka.       

środa, 15 stycznia 2014

W bibliotece

Dzisiejszy lunch spędziłam w bibliotece. Postanowilam dać strawę mojej duszy, a nie ciału. W bibliotece rozwieszono  na tablicach serię zdjęć obrazujących historię życia niejakiej Sigrit urodzonej w 1906 roku, mieszkanki Umeå, która ze zwykłej służacej, ktora zostala w wieku 16 lat awansowala do stanowiska szefowej jakiejś restauracji. Sigrit zmarla 1984 roku. Jedno z wywieszonych zdjęć przykuło moją uwagę:
 


Kartka jest zaopatrzona rokiem 1937. Sigrit dzielnie wspina sie po szczelach kariery w świecie barów rozsianych po calym mieście, należących do sieci Konsum. Zostaje ich przełożoną. Drugi akapit informuje nas, że "Andra världskriget pågår" czyli druga wojna światowa trwa i  restauracje mają wydzielane towary na kartki m.in. na mięso i tłuszcz, ale Sigrit wspaniale sobie radzi. Przywołałam personel biblioteki i zapytałam, kto jest tworcą tej wystawki, czy może oni sami? W odpowiedzi uslyszałam, że to jakaś bibliotekarka o imieniu Monica pracująca w innej bibliotece. I od razu padło pytanie z ich strony: "Prawda, że jest to interesująca wystawa?". "Prawda" odpowiedziałam i dodałam: "szkoda jedynie, że podaje nieprawdę". "Tak? A w którym miejscu?" "Ano w tym" i wskazalam kartkę z rokiem 1937. "W jaki sposób druga wojna światowa może trwać, skoro ona sie nawet jeszcze nie zaczęła?" - zapytałam. Kobieta wczytala sie w tekst. "No, tak!" wykrzyknęła "To błąd! Przeciez wojna zaczęła się..." tu na chwile popadla w zadumę i pytająco dokończyła: "W 38 czy w 39?" Parsknęłam śmiechem. "Druga wojna światowa zaczęła się 1 wrzesnia 1939 roku. I to w dodatku w moim rodzinnym mieście Gdańsku" poinformowalam zyczliwie. Kobieta zaczęła się tłumaczyć, że wywiesili to, ale jeszcze nie zdążyli przeczytać, że ja jestem pierwszą osobą, ktora zwróciła uwagę na ten błąd, że za chwilę zadzwonią do Moniki, by wyprodukowała nową kartkę z nową datą. "Jeśli wy tu wywieszacie takie fałszywe informacje, to nie dziwią mnie beznadziejne wyniki uczniów w PISA" oznajmiłam i dorzuciłam jeszcze, że za tydzień tu wrócę i wtedy chcę zobaczyć poprawioną informację. Wyraziłam również zdziwienie, że w takim miejscu jak biblioteka wywiesza się coś, czego nawet personel nie czyta i poradziłam im, by w rozmowie z ową Moniką - bibliotekarką poradzili jej, by poczytała kilka książek, najlepiej takich o drugiej wojnie światowej. Potem wróciłam na swoje miejsce i obserwowałam jak cały personel biblioteczny (kilka osób) zebrał się pod tą nieszczęsną tablicą na naradę wojenną. No, zobaczymy za tydzień!          

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Owsiak, WOŚP versus debile

W tym roku odbędą się wybory w Polsce i uważam, że czas najwyższy! Mam, tym samym nadzieję, że po atakach przeprowadzonych na Owsiaka i WOŚP, wielu wyborców skreśliło ze swojej listy debili z PiSu. W sumie dobrze, że tak sie stało, bo jesli ktoś sie jeszcze wahał, to po wystąpieniach niektorych Pisowych kretynów, chyba już wie na pewno na kogo nie oddać swoje głosu. Posłanka profesor Pawłowicz, to tylko jedna z tych kreatur, które potrafia wszystko obsrać i obrzygać. Co ta kobieta zrobila dla innych, a konkretnie dla chorych i słabych? To mistrzyni paszkwilu. Poza swoją niewybredną retoryką z pogranicza makabreski, ktora "śmieszy, tumani, przestrasza" nie kojarzy sie z niczym innym, tylko wulgarną, agresywną potworą. Przypuszczam, że nawet Kaczyński sie jej boi. Także mili wyborcy, nie dajcie się omamić hasłami wyborczymi ani tymi z prawa, ani tymi z lewa. Tylko na kogo głosować? Nie mogę ochłonąć z powodu tego chamstwa wśród tych durnych posłów (osłów), nawet ta ostra zima (ciągle minus15) nie wkurzyła mnie tak mocno. Powtarzam, dobrze się stało, że te ludzkie trash (śmieci) obnażyli swoją zawistną i chamską stroną. Ich dni są policzone! I to mają być politycy? PiS, jak widzę pilotuje to, co ludzie lubią, a ludzie lubią na przyklad wspomagać WOŚP i zamiast przyłączyć się do akcji i pochwalić organizatora, to robią coś tak głupiego, że aż się wierzyć nie chc. Czy oni rzeczywiście nie zdają sobie sprawy, że te tłumy  - ich ewentualny elektorat, mogą już spisać na straty? Jaki normalny polityk, ktory walczy o przetrwanie i miejsce w sejmie będzie pluć na to, co większość społeczeństwa lubi? Po prostu idiota. A teraz muszę, mimo późnej pory zrobic obiad na jutro, bo pracuję do samego wieczora i doglądnąć kapiącą rurę pod zlewem w kuchni, bo pękła. Jutro przyjdzie hydraulik. A tak w ogóle, to w rurze zrobila sie maluteńka dziurka w sobotę w samym środku rodzinnego szczęścia. Zaklejanie jej taśmą na niewiele się zdało. 

sobota, 11 stycznia 2014

Gdy ciemności zniknęły...

Taki oto świat wynurzył się z ciemności
Młodzież wydała okrzyk radości, a Paulina szybko wskoczyła w ciuchy i zabrała się za odśnieżanie. Zaliczyła nawet pierwszy upadek, bo pośliznęła się na lodzie, który znajduje się pod śniegiem. A temperatura za oknem melduje tylko minus 15 stopni.
Niestety nasza psiunka Tilda w ogóle nie podzieliła tej radości. Ubrana w kubraczek z werwą wybiegła z domu, a nagle po kilku minutach z taką samą werwą wbiegła do domu i ukryła się pod sofą.

piątek, 10 stycznia 2014

Element baśniowy

Wieczór, winko, Michałki, młodzież w pokoju rżnie w karty. Pogoda zmieniła o 180 stopni. Po szarej, ale jednak "jesiennej" panującej jeszcze do wczoraj zimie z dodatnimi tempraturami, dzisiaj posypało śniegiem, powiało polarnym wiatrem i w ciągu dnia było całe minus 11 stopni, a w tej chwili jest minus 15. A liczyłam na to, że zima wybrała sobie Amerykę i tam juz zostanie. Nic z tego! Gdy tankowałam samochód, to zmarzłam jak cholera, mocowałam się z pompą, ktora po zatankowaniu ugrzęzła w otworze wlewowym, w końcu z wielką siłą wyszarpnęłam ją, a potem miałam problemy z nałożeniem zakrętki na ten otwór. Łapy mi zgrabiały, wiatr przenicował na wylot moje ciało, rzucilam się na fotel w aucie, nastawilam temperaturę na ogrzewanie tropikalne, ogrzewanie fotela tez podkecilam na maxa i zaczęłam się grzać.Ten, co prawda krotki tydzień pracy, zmęczył mnie, bo chyba odzwyczaiłam się od pracy i cieszę się, że nareszcie siedzę w przytulnym domku, piję winko, wcinam polską kiełbasę i Delicje, popatruję jednym okiem w telewizor i czuję się szczęśliwa! Szczęsliwa, że nie muszę nigdzie jechać czy wychodzić. Pachnie kielbasą, ktora jest wędzona i pyszna. A w kombinacji z winem jest po prostu baśniowa! Chociaż Himmilsbach zaleca inny trunek:

 

wtorek, 7 stycznia 2014

Zasiłek na dzieci w Szwecji czyli barnbidrag

Tak slucham i czytam na internecie komentarze dotyczące wypowiedzi Camerona na temat zasiłkow dla dzieci mieszkających poza GB, a których rodzice, bądź jedno z rodziców pracuje w Anglii. Facet może cofnąć zasiłki dla dzieci imigrantów, ale tylko pod warunkiem, że cała Unia zmieni przepisy lub że Anglia wystąpi z Unii. Na forach internetowych głosy naszych rodaków dzielą się tak pół na pół. Jedna połowa przyznaje rację Cameronowi, a druga nie przyznaje mu tej racji. Ci, co przyznaja rację nie znaja przepisów unijnych. A te przepisy w tym wlasnie przypadku, to przecież dobra rzecz. Jak jest ta wspólna Europa to niech odczują to obywatele Unii, ze istnieje jakaś wspólnota, ktora zresztą działa.

Vem får barnbidrag? Kto może dostać zasiłek?

Barn som bor i Sverige har rätt till barnbidrag. Det betalas ut från och med månaden efter barnets födelse, eller senare till exempel om barnet flyttar till Sverige. Barnbidraget är skattefritt och betalas ut till och med det kvartal då barnet fyller 16 år. Du får det senast den 20:e varje månad.
Föräldrar som har gemensam rättslig vårdnad om sitt barn kan välja vem som ska få barnbidraget. Om ni inte väljer betalas pengarna ut till mamman. Är bägge föräldrarna av samma kön betalas det ut till den äldsta av föräldrarna.
Om ni som är föräldrar inte bor ihop, men har barnet hos er ungefär halva tiden var kan ni dela på barnbidraget. Ni måste ha gemensam rättslig vårdnad om barnet och vara överens om att ni ska dela på bidraget. Delat barnbidrag är 525 kronor per månad och barn.

Dzieci, które mieszkają w Szwecji maja prawo do zasiłku. Wypłaca się go miesiąc po urodzeniu dziecka lub później, gdy na przykład dziecko przeprowadzi się do Szwecji. Zasiłek jest wolny od podatku i wypłaca się go do końca kwartału, w ktorym dziecko kończy 16 lat. Zasiłek dostaje się 20 - tego każdego miesiąca. Rodzice, ktorzy obydwoje mają prawo do opieki nad dzieckiem decydują,  które z rodziców ma otrzymywać zasiłek na konto. Jesli wybor nie nastapi, to wybiera się automatycznie matke dziecka. Jesli rodzice są tej samej płci, to zasiłek wypłaca się starszemu z rodzicow.
Jesli rodzice nie mieszkaja razem, ale dziecko przebywa u rodzicow po połowie czasu, to rodzice moga podzielić zasiłek. Tacy rodzice musza jednak miec obydwoje prawo do opieki nad dzieckiem i muszą być zgodni, co do podzialu na połowę zasiłku. Podzielony zasilek wynosi 525 koron (na dzisiaj to: 247,42 PLN) na dziecko na miesiąc.


Hur mycket får man i bidrag? Ile wynosi zasiłek?

Barnbidraget är 1 050 kronor per barn (494,84 PLN/dziecko/miesiąc). Hur stort  blir beror på hur många barnbidrag du får. Gdy ma się więcej dzieci, to przysluguje dodatek do zasiłku, trzecia rubryka (flerbarnstillägg) i ten jest rózny w zalezności od ilości posiadanych dzieci.

Totalt antal
barn*
(liczba dzieci)
Barnbidrag
kronor
(zasiłek w koronach)
Flerbarnstillägg
kronor
(dodatek dla dzieci w koronach)
Summa
kronor
(razem w koronach)
1
1.050
-
1.050
2
2.100
150
2.250
3
3.150
604
3.754
4
4.200
1.614
5.814
5
5.250
2.864
8.114
6
6.300
4.114
10.414

Tak wygląda zasiłek na dzieci w Szwecji. Po ukończeniu 16 roku zasilek ten zmienia nazwę, ale nie wysokość. Wtedy dziecko idzie do średniej szkoły i dostaje tzw. zasilek szkolny i tez on przychodzi na konto ktoregos z rodziców. Szkołę średnia kończy sie zazwyczaj w wieku 19 lat, zatem, gdy dziecko skończy 18 lat, to ten zasilek już przychodzi na konto dziecka. Warunek - dziecko musi chodzic do szkoły  nie wagarować! Szkoła zdaje raporty z obecności uczniow na lekcjach. Ten warunek dotyczy wszystkich klas szkoły średniej, nie tylko 18-latków.
No i teraz zajrzalam w przepisy, ktore mowią o zasiłku dla dzieci mieszkających w krajach Unii. I rzeczywiście, gdy jeden rodzic pracuje w Szwecji, a dzieci mieszkają  np. w Polsce, to przysługuje temu dziecku szwedzki zasiłek.
Föräldrar som arbetar eller bor och arbetar i olika länder inom EU kan ha rätt till förmåner från båda länderna. Rodzice, ktorzy pracują lub mieszkają i pracują w różnych krajach UE mają prawo do zasiłków z dwóch krajów.
Od siebie dodam, że ten zasilek przysługuje wszystkim dzieciom, bez względu na dochody (lub ich brak) rodziców.
Teraz tylko pozostaje sprawa zasiłków w Polsce, ktore powinny być takie jak w Szwecji.

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Pożegnanie z urlopem

Koniec urlopu! Jutro jadę do pracy. Pracy sie nie boję, obawiam sie jedynie jak ja poradze sobie jutro rano ze wstaniem z łóżka. Szaruga jesienno - słotno/śnieżna za oknem taka, że najchętniej zostałoby sie w pierzynach z dobrą książką i kawusią. Zwłaszcza, że dzisiaj przyjechała do mnie paczka z Polski.
 
Właściwie najmądrzej by było wziąć jeszcze tydzień urlopu, żeby w spokoju i z rozkoszą zjeść i przeczytać wszystko. Przed chwilą nawet się trochę wkurzyłam. Jakąś godzinę temu Paulina i Renee pojechały do miasta, a ja dopiero teraz zauważyłam, że na komodzie leżą dwa portfele - jeden Renee i drugi Pauliny. Renee zostaje w jutro w mieście i pewnie będzie spać do południa, bo szkoły rozpoczynaja sie w środę, ale Paulina ma w tym swoim protfelu kartę na pociąg, ktorym jutro rano jedzie do pracy. Oczywiście samochodem też mogłaby jechać, ale w portfelu znajduje się prawo jazdy, ale to tez można przeżyć, bo policja ma i tak wszystkich w swoim rejestrze w komputerze, z którym się nie rozstaje, ale jeszcze trzeba zatankować, a karta tez lezy w tym portfelu. I ja, mimo, że zaczynam pracę o 8.30, to  MUSZĘ wstać dużo wcześniej i po ciemku, w błocie pośniegowym, który teraz właśnie pada taki gęsty wymieszany z deszczem, jechać na dworzec kolejowy, by wręczyć córce ten jej cholerny portfel. Zwariować można z tą młodzieżą!  A w ogóle to dlaczego te portfele leżą na komodzie, a nie w ich torebkach!? Dlaczego one wyjmują je w domu? Muszę oduczyć ich tego nawyku! No, i jak tu się nie zdenerwować? Pierwszy dzień do pracy i muszę opuścić łóżko dużo wcześniej niż to planowałam. Nie mówiąc o tym, że reszta tego wieczoru upływa mi w minorowym nastroju. Nie wiem tylko czy z powodu portfela, czy z powodu końca urlopu. Idę się czymś i jakos pocieszyć.     


sobota, 4 stycznia 2014

Kawa i Drugie śniadanie mistrzów

Oglądam wlasnie "Drugie sniadanie mistrzów", w ktorym zebrani goście opowiadają o zapamietanych przez nich wydarzeniach roku 2013. Między innymi Materna wspomniał coś o kulturze i papieżu Franciszku, a innych nie sluchalam z uwagą. W mojej pamięci zapadło jedno słowo obecne w mediach przez prawie 365 dni w roku, a jest nim gender. O, no i właśnie mistrzowie poruszyli ten temat dosłownie przed sekundą. Problem z gender jest taki, że wiele osob tak naprawdę nie wie, co to slowo w ogóle oznacza. Wydaje mi się, że wszelkie dyskusje na ten temat powinny być poprzedzone minikursem w gazetach, radiu i tv. No i tak własnie zmieniając temat gender na gadanie o pijanych kierowcach profesor Bralczyk zauważył, że raczej żaden z panow przy stole u Mellera nie prowadzi samochodu. Coś takiego! I właśnie można na takie oświadczenie popatrzeć z gender perspektywy. Kiedyś, to wląsnie mężczyźni siedzieli za kierownicą i samochod był jakby atrybutem męskości. Materna, Bralczyk, Mleczko i Ogórek zrezygnowali z tego atrybutu. Jedynie Mleczko oznajmił, ze po piątym jego wypadku, to rodzina odebrała mu prawo jazdy. Aż dziwne, pięć wypadków, aż chciałoby się krzyknąć tak po męsku, że prowadził jak baba. To dobrze, że już nie jeździ. A teraz wystarczy już tylko czekać, kiedy ci panowie nałożą sukienki.
Na noworocznym koncercie we Wrocławiu wystapił ten oto śpiewak (zdjęcie z komentarzem z Onetu):
 "Ray Wilson (Wrocław)
Były wokalista Genesis postanowił trochę postraszyć przeciwników "gender".
A ja teraz, zupelnie po męsku siądę na sofie i poczytam gazetę!

środa, 1 stycznia 2014

Sylwester na wsi.

Szczęśliwego Nowego Roku!
Gott Nytt År!
Na fejsie moja lubiana przeze mnie strona Bar Mleczny opublikowała takie oto zyczenia, ktorymi chcę podzielić się z Wami:
365 szczęśliwych dni ,
52 cudownych weekendów,
12 wspaniałych miesięcy,
4 kolorowych pór roku,
spełnienia marzeń
w Nowym Roku! 

 




 
Tak oto powitaliśmy Nowy Rok 2014! Tymi oto petardami ożywiliśmy audiowizualnie czarną noc w naszej wsi. Tylko my strzelalismy i cieszyliśmy się jak wariaci, że stare odchodzi, a nowe przychodzi. Widać we wsi nikt nie podzielał naszej wystrzałowej radości albo wszyscy gdzieś wyjechali. My może byliśmy jedynymi, którzy w naszej wsi Sylwestra spędzali w domu? Kto wie? Rakiet mieliśmy sporo, bo mąż mojej kolezanki uwielbia strzelać, więc sporo amunicji przywiózł z sobą. Było nas pięcioro przy biesiadnym stole. Moja kolezanka, jej mąż, ich nastoletnia córka i my. Mąż mojej kolezanki to jest nie kto inny, tylko ten kucharz i restaurator doskonały, ktory przygotowywał obiad weselny dla mojej Pauliny. Ja zatem stanęłam przed wyzwaniem - popisania sie moimi umiejętnościami kulinarnymi. No i na obiad przygotowalam polędwicę wieprzową w sosie z kurek z grzybami, cebula i czerwona papryką, do tego zapiekana ziemniaczana i sałatka. Kochani, od kucharza - mistrza uslyszalam, że jestem profsjonalistką! Ronny od razu zapytal go, czy ten nie chce mnie może zatrudnic u siebie, na co znajomy odpowiedzial bez żadnego wahania, że tak, z przyjemnością. Może powinnam sie przebranżowić. Pomyślę o tym. Po obiedzie panowie rozsiedli się w salonie i gadali, a ja z przyjaciólką zaanektowalysmy kuchnie. Oglądałyśmy oferty polskiej telewizji, skakalysmy z kanału na kanał, dyskutowałyśmy witanie Nowego Roku w Honkongu i Dubaju. Ten Dubaj w ogóle mi nie zaimponował. Kiczowate miasto, kiczowaty hotel w stylu wieży Babel, kobiety w tych swoich chustach na głowach i mężczyźni bez chust gapiący się w niebo i pstrykający zdjęcia tej plującej fajerwerkami wieży Babel. Ten hotel był budowany krwią, potem i wyzyskiem taniej siły roboczej, ktorzy nawet nie zawsze dostawali za swoją pracę beznadziejne wynagrodzenie.
Mała Wieża Babel  (Pieter Bruegel)



Wieża Babel (Pieter Bruegel)



wieża Babel w Dubaju

 
 
 Ta budowa plus inne z tymi sztucznymi wyspami, sztucznymi "Alpami" (mam na mysli tu zjazdy narciarskie) przypominało budowę Pałacu Zimowego - zimowej rezydencji carów Rosji w Petersburgu. Robotnicy zatrudnieni przy budowie tego palacu pracowali na tych samych warunkach, co ci dzisiejsi w Dubaju. Dla mnie ten Dubaj to synonim wyzysku i kiczu, no i przede wszystkim miejsce, w którym kobiety nie mają żadnych praw. .  Oj, przepraszam mają, na przyklad takie, że w urzędach czy bankach moga korzystać z dodatkowych okienek przeznaczonych tylko dla kobiet. Ja raczej to nazywam apartheidem i mam gdzieś taki "przywilej". Żony podlegają woli męża. To się po prostu wierzyć nie chce, że jeszcze dzisiaj tak traktuje się kobiety na jednej i tej samej planecie zwanej Ziemią. Zadałam sobie nawet trudu, by poczytać trochę o tych Emiratach na tej stronie. Jesli nie chce Wam się tego czytac, to zerknijcie chociaz na fragment z tej strony:
"Zony w Emiratach podlegaja woli meza. Potomstwo w wypadku rozwodu takze zostaje z mezczyzna (w wiekszosci wypadkow - wplyw na to moze miec wiek dziecka). Wielokrotnie w mailach czytelniczki tej strony pytaja sie czy bedac zona Araba (lokala badz ekspatriaty) beda musialy nosic czador, abaje, czy bedzie im wolno samym wychodzic na zewnatrz, prowadzic samochod, spotykac sie ze znajomymi itp itd. Te wszystkie pytania powinny byc skierowane do malzonka, poniewaz to on okresla zakres wolnosci, czyli to co zonie wolno a czego nie wolno, tak wiec w zasadzie generalnie wszystko zalezy od meza." Gdy to czytam, to mam wrazenie, ze to kolejna powieść Tolkiena lub Lema, w każdym razie tych pisarzy, ktorzy kreują fikcyjny świat fantasy. Nie wyobrazam sobie, ze pytam mojego męża czy mogę wziąć moj samochód i pojechac nim na zakupy czy do pracy. To jest jakis koszmar. W takiej sytuacji zostalabym dozywotnią singielką. 
Jedno wiem, że właśnie z takich powodów, które mnie i tak nie dotyczą, nigdy nie pojadę do takich krajów, nawet na jeden dzień na znak protestu i zeby nie nabijać kasy jakimś facetom, ktorzy dyktują warunki być, albo nie być dla kobiet. Może tam być nie wiem jak bogato i kiczowato, moja noga tam nie postanie. Moja przyjaciólka opowiedziala mi, że właśnie przerwała czytanie ksiązki pt. "Maximum City:Bombaj", bo opisy zawarte w niej są tak potworne i tragiczne, że jej system nerwowy nie jest w stanie tego przetrawić. Do Indii też nie chcę jechać. Nie chce jechac do żadnych krajów, w ktorych panuje ucisk, niesprawiedliwość spoleczna, a kobieta jest nikim. Takie oto dyskusje prowadziłysmy w noworoczna noc racząc sie likierem Country Lane.   
        Moje dzieci, bawiły się w swoich gronach. Paulina i Mikael u siebie w domu w mieście. Umeå przygotowało istny show fajerwerków, bo to nie tylko Nowy Rok był przyczyną do radochy, ale dokladnie z wybiciem północy Umeå zaczęło być europejską stolicą kultury. Renée pojechala pociągiem już w poniedziałek wieczorem do Lycksele. Miejscowość ok. 140 km od Umeå. Jej ukochany Jens bawił tam już od soboty ze swoimi kumplami - jeździli na skuterach śnieżnych i szykowali sie na przyjęcie dziewcząt. No i Renee z trzema kolezankami dojechala tam w poniedziałek wieczorem. Natta pojechała wczoraj przed południem tez na północ w góry, ale znaczniej dalej, bo az ponad 300 km od domu. Powiedziała, ze wyjeżdża poza zasięg. Komorki tam nie działają, więc będzie odcięta od świata. No i rzeczywiście o północy nie moglismy się z nią skontaktować. Jednak zanim dojechala do miejsca przeznaczenia, to kilka kilometrow przed tym miejscem zadzwonila, że generator w jej samochodzie wysiadł, ale że Dennis już jedzie z pomocą.  On wyjechał tam kilka dni przed sylwestrem.  Tam przynajmniej mają duzo sniegu, bo aż pól metra, a dla Dennisa to raj, bo własnie kupił sobie skuter śnieżny, taki co ma 380 koni mechanicznych, no i te konie muszą przecież gdzieś pogalopować. U nas śniegu jest tyle, co kot napłakał, czyli jakis centymetr. Zapomniałam zapytać Renee o ilości śniegu w Lycksele, bo ona też miała jeździć na skuterze.
No, za chwilę odgrzeję moj profesjonalny obiad wczorajszy i zjemy nasz pierwszy w tym roku posiłek. Na razie!
Nie składałam żadnych postanowień noworocznych, bo nie chcę obciążać sobie sumienia. Także z czystym sumieniem mogłam dzisiaj w południe wstać z łóżka.