poniedziałek, 24 października 2016

Melancholia


A. D. Melancholia
Powiem tak - sytuacja w Polsce wpędza mnie w melancholię, ktora z kolei jest przyczyną mojego milczenia. A jeszcze dzisiaj ten Patriota Roku piejący peany na cześć Rydzyka tylko pogłębił tę melancholię. To co jeszcze mogło mnie śmieszyć parę miesięcy temu, tak teraz autentycznie mnie przeraża. Nie wiem jaka ekipa przejmie władzę po tej obecnej (o ile w ogóle przejmie, bo PiS w swoim szale przeprowadzania "reform" może też zreformuje demokrację i stworzy państwo jednopartyjne), ale cięzko jej będzie odbudować dobre imię Polski za granicą. I to ja Wam mówię, ja mieszkająca za tą granicą. Jeśli Macierewicz jest patriotą, to ja zdecydowanie nie jestem patriotką, bo mój patriotyzm jest daleki od tego, ktory reprezentuje minister obrony. No i ten pan prezydent Polski błogosławiący zateizowanych Węgrów i wykrzykujący, że Zachód nie będzie uczył naszych państw jak walczyć o wolność. A dlaczego Zachód miałby uczyć nas walki o wolność, przecież Polska i Węgry to wolne kraje. Chyba. Chyba, że już nie. Pis przejął Polskę jako wolny kraj, ale jakim go zostawi? Na razie zmienia ustrój. Ten, kto tego nie dostrzega jest po prostu ślepy. Niestety, ale obecni rządzący wywołują u mnie torsje. Według mnie są anty Polakami i dzialają na szkodę państwa. Tylko skurwiel Polak nie poprze drugiego Polaka na tak zaszczytne stanowisko, ktore w tej chwili zajmuje Tusk. Ten caly minister i prezes tej nacjonalistycznej partii to takie dwa Don Quijoty - wszedzie widza wrogów, widza wiatraki i myślą, że to jakies olbrzymy (czyt. Rosja) na nich naciera. Jednak Don Quijote jest mimo swojego szaleństwa sympatyczny, a ci dwaj są odrażający. Ciągle tylko "wrogowie", "my ich pokonamy", "prawda zwycieży", "jestesmy blisko zwycięstwa", co to jest za retoryka? To jest rozpaczliwe błaganie o wojnę. Pan Bóg najwyraźniej chce ukarać nam najjaśniejszą Rzeczpospolitą. A tak na marginesie - kto oczami wyobraźni zobaczył Macierewicza z przekrzywionym garnkiem na głowie siedzącego na wychudzonym koniu? Nasz polski Don Quijote, zaczytany w klasykach takich jak Sienkiewicz. Don Quijote też dużo czytał - rycerskie romanse, od ktorych popadl w obłęd. Szkoda gadać. Nasz rząd taki zaczytany w historii Polski nie jest nawet w stanie wpaść na jakieś nowatorskie rozwiązania, tylko sięga do historii i jedyne czego brakuje, to wojny. Może być nawet domowa. Teraz jedynie z ciekawością wyglądam nowych podręczników do szkoły. Interesują mnie te do historii, Wosu i języka polskiego. Chociaż może zadania z matmy też mogą mieć interesującą treść. Na przykład taką: utrzymanie jednego uchodźcy w Polsce kosztuje rocznie pół miliona złotych. Zbudowanie niedużego bloku mieszkalnego kosztuje 4 miliony złotych. Ile takich bloków można zbudowac dla patriotycznych polskich rodzin, za sumę utrzymania 254 tysięcy uchodźców?
Moje życie na co dzień upływa w zastraszająco szybkim tempie. Tempo zwalnia nieco, gdy przekraczam próg domu. Uwielbiam być w domu. Kocham mój dom, moje wnuki - Holgusia i Theę, moje dzieci, kocham rozgardiasz, rozmowy z córkami, przekomarzanie, mojego pieska Nemo, moje kury i las, w którym mieszkam. Napisalam pieska, bo muszę z żalem zawiadomić, że mój arystokratyczny York - Tilda zmarła 13 listopada. Okazało się, że jest potwornie chora. Nam jest smutno i pusto bez niej, a Nemo ciągle na nią czeka. Leży w holu, by mieć oko na wszystkie drzwi, bo kto wie - może Tilda wejdzie którymiś z nich.
Jesień przestała być złota i jest teraz szara. Drzewa już prawie wyłysiały, gdzieś tam na północy Szwecji posypało śniegiem. A jedyne czego mi brakuje do szczęścia, to zmiany rządu w Polsce.
Théa

Tilda
  
   
Holguś

wtorek, 4 października 2016

O konfiturach i zabawie kobiet

Dzisiaj w Szwecji jest dzień bułki cynamonowej. Właśnie przed chwilą Renée wyciągnęła z pieca te, ktore przed chwilą upiekła. W domu bosko pachnie, lekki mrozik za oknem muska trawnik, pieski bawią się. Wrzesień spędziłam na przetwórstwie. Najpierw nazbierałam cztery wiadra borówek, a potem na raty przebierałam je, gotowałam i pakowałam do słoików. Naprodukowałam konfitur chyba na dwa lata. 2 października zakręcilam ostatni słoik. Praca z borówkami od ich poczęcia, tzn. zbierania do ich ostatecznej przemiany w konfitury miała działanie terapeutyczne i bardziej efektywne niż yoga. Sezon na borówki się skończył, nadchodzi zima i muszę znaleźć sobie inne jakieś uzdrawiające zajęcie. Przebieranie borówek jest zajęciem nudnym, ale czyszcząc je z listków, patyków, igieł sosnowych jednocześnie czyścilam swoje myśli. A myśli różne przychodzą do głowy, gdy źle się dzieje w Polsce. A dzieje się źle. Kiedyś wpadl mi w ręce taki oto tekst:
Oavsett vad en man ger en kvinna så kommer 
hon att ge dig någonting bättre. Ger du henne en spermie ger hon dig 
ett barn. Ger du henne ett recept ger hon dig ett mål mat. Ger du 
henne ett hus ger hon dig ett hem. Ger du henne ett leende ger hon 
dig sitt hjärta. Hon multiplicerar och förstorar allt oavsett vad du 
ger. Så.......... om du ger henne någon skit så kan du 
förvänta dig ett helvete tillbaka...
Bez względu na to, co mężczyzna daje kobiecie, to ona da mu coś lepszego. Dasz jej nasienie, to dostaniesz dziecko. Dasz jej przepis, to dostaniesz obiad. Dasz jej dom, to ona stworzy ci ognisko domowe. Dasz jej uśmiech, ona da ci swoje serce. Ona mnoży i powiększa wszystko bez względu na to, co dostanie. Więc jeśli dasz jej jakieś gówno, to oczekuj prawdziwego piekła.
Waszczykowski i jego pobratymcy powinni sobie te ostatnie zdanie naprawdę wziąć głęboko do serca. "Niech się kobiety pobawią" oby te jego słowa nie zamieniły się w ciało.
Poniedziałek 3 października był tylko przedsionkiem do tego piekła. Jeszcze trochę i rzeczywiście ten niechlubny rząd w Polsce zlikwidują kobiety. Waszczykowski nazwał protest happeningem, czymś marginalnym i niepoważnym. I kto to gada? Ten który co miesiąc bierze udział w happeningach pod jednym tytułem lamętnice - miesięcznice. Jednocześnie i płakać i smiać mi się chce, gdy jakiś Waszczykowski, Terlikowski czy inne dziady siedzą na różnych kanałach telewizyjnych i radiowych i ględzą o prawach moralnych. Niech oni spojrzą najpierw w lustro i zapytają siebie, kto im dał monopol na prawdy moralne. Czy etyka, to polityka? Może lepiej trzymajmy się myśli "niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie". A gdy już jestem przy Kancie, to zacytuję jego inną myśl, taką bardzo na czasie: "Rewolucja francuska była tak decydującym wydarzeniem w historii emncypacji ludzkości, że należałoby ją co jakiś czas powtarzać".
A ja zastanawiam się czy znajdzie się ktoś, kto dowiedzie, że nad głową arcybiskupa Hosera nie unosi się milion szatanów? Akurat tego, ktory chciałby przesiać życie kobiet przez teologiczne sito.