środa, 6 lipca 2016

Domowe wakacje

IBelgia odpadła, Islandia też odpadła i teraz nie wiem, ktorej druzynie mam kibicować. Już chyba żadnej. Jestem znudzona - wiecznie tylko Niemcy czy Francja wygrywają. Walia to nie kraj, tylko jakiś region Wielkiej Brytanii, coś jak Śląsk. Śląskowi bym kibicowała, ale Walii? Niech dzisiaj wygra Portugalia. Euro 2016 już się dla mnie skończyło. Finał nie będzie żadną niespodzianką - albo Niemcy, albo Francja. Nie bawi mnie coś co jest przwidywalne.
Urlop mija mi głownie na gotowaniu. Takie przynajmniej odnoszę wrażenie. Ciągle siedze w kuchni i mieszam w garnkach. Ze zmywarki wyciągam umyte naczynia i od razu wstawiam do niej brudne. Nie mam pojęcia skąd się biorą te brudne sterty naczyń. Ale cieszę sie, że siedze w domu, bo teraz czuję, że go tak naprawdę mam. Gdy pracuję, to dom wlaściwie jest tylko sypialnią, którą trzeba od czasu do czasu ogarnąć. Rano wyjazd do roboty, a wieczorami, po powrocie z pracy, nie mogę się nacieszyć domem z powodu zmęczenia. Zatem teraz mieszkam w swoim domu tak na serio. No i stwierdzam, że prowadzenie domu przypomina zarządzanie małą firmą rodzinną. Planowanie obiadów, zakupy, wydatki, nawet te na przyjemności typu Amaretto czy jakieś wino, pranie, segregowanie śmieci, liczenie jajek (tych od moich kur), dokarmianie kur, spacery, babciowanie, sprzątanie i nagle robi się biala noc i wtedy dopiero zasiadam z książką. Moje dwie rabaty, tak zwane kwiatowe, to moja osobista porażka. Co roku kupuję sadzonki, wywalam kupę kasy, żeby było kolorowo, pachnąco i kwietnie, a gdy wracam z Polski to wszystko tonie w chwastach. Teraz na rabacie rosną poziomki, stara piwonia, ktora rosnie każdego roku sama, a reszta jest nie do odróznienia przeze mnie. Nie wiem, co jest chwastem, a co byliną. Koniec. W tym roku głośno oznajmiłam rodzinie, że nie znam sie, nie wiem jak się co nazywa, wszystko rośnie bez planu. Jest zielono i wystarczy. A te poziomki przynajmniej maja małe, białe kwiatki. U mnie to nawet zwykla marchewka ma problemy z rozwojem. Pogoda jest do chrzanu. Dzisiaj było szaro, buro, wiało i wyglądało na to, że lunie deszcz. Temperatura zwalała z nóg - całe 15 stopni! I to ma być LIPIEC?!!
Na szczęście w szwedzkiej tv nadaja teraz kolejną, najświeższą serię Morderstw w Midsomer. Żyję nieco w zwolnionym tempie. Wstaję bez budzika, włóczę się w szlafroku po domu z kawą lub siadam na tarasie, czytam prasę, no a potem zaczynam zarządzanie firmą. Kilka dni temu pojechalam z Renee, Pauliną i ich niemowalakami do Ikei. Pojechałyśmy z powodu ulewy. Zjadłyśmy obiad, weszłyśmy do działu dziecięcego, zrobiłysmy małe zakupy i wróciłyśmy zadowolone do domu. Ja, szefowa wyjechalam, więc w domu nie bylo obiadu. Zresztą Jens, Mikael też zostali bez obiadu. Paulina zadzwonila do swojego męża, by wybral sobie jakąs pizzę. Po chwili oddzwonili i dostalysmy zamowienie na trzy pizze. Chcę zaznaczyć, że pizza została zamowiona z najlepszej pizzeri w mieście. Najlepszej, bo prowadzonej przez prawdziwego Włocha. Gdy Paulina zadzwoniła z zamowieniem, dowiedziala się, że pizza będzie gotowa za godzinę. Zrobilysmy wtedy zakupy w markecie spożywczym. Okolo godziny 18 - stej zadzwonil Ronny i pytal, kiedy pizza wraz ze mną wroci do domu. A ja mu na to, że wlasnie po nią jedziemy. W męża jakby diabel wstąpił, bo ryknął - Dopiero teraz jedziecie?!!! - To możesz kurom dac tę pizzę, bo jestem tak głodny, że teraz zjem byle co! Jakies kanapki! Do domu wrocilyśmy około 19 - stej. My zadowolone, a faceci z nosami na kwintę, bo umierali z głodu. Na pizzę rzucili się bez sztućców. A my patrzylyśmy jak je wchłaniają.
A teraz Portugalia strzeliła drugą bramkę Walii. Teraz musze zrobic z Renee interes - ja ugotuję jutro obiad, a ona niech posprząta. Jak ja nienawidzę sprzątania. Wolę gotować!
To nie kto inny, tylko nasz Holger! Włosy mu trochę urosły :)



piątek, 1 lipca 2016

Pomeczowe i urlopowe refleksje

I dobrze, że przygoda z Euro 2016 skończyła się dla naszej drużyny! Emocje wywołane podczas wczorajszego meczu o mało nie doprowadziły mnie do zawału. Serce waliło mi jak dzwon milion uderzeń na sekundę, tak jak bym to ja stała tam w bramce i broniła tych karniaków. Kolejne rozgrywki okazałyby się gwoździem do mojej trumny. Te mecze nie są na moje nerwy. Nalałam sobie wina, by delektować się jednoczesnie i meczem i winem, ale z tych emocji, to tego wina nawet nie tknęłam!  Bardzo się cieszę, że polska drużyna tak wysoko zaszła i to dzięki Kubie Blaszczykowskiemu. Gdyby nie on, to nie byłoby tych karnych z Portugalią. Portugalia mialaby innego przeciwnika. Polska drużyna spisała się znakomicie. Wcale nie jestem zawiedziona. Fajne chłopaki, a Fabiański jest super ładny. Bardzo mi się podoba.
Siedzieliśmy wszyscy zgromadzeni przed telewizorem, nawet maluchy były z nami, bo akurat im sie nie chciało spać. 
Teraz będe kibicować drużynie Islandii, a wieczorem Belgii.
Dzisiaj mija drugi tydzien mojego urlopu i bilans jest trochę żenujący:
  •  wetknęłam kilka kwiatków w grządkę, 
  • zrobiłam jedno pranie
  • dwa pokoje w dalszym ciągu czekają na odgruzowanie
  • co drugi dzień jeżdżę po zakupy do pobliskiego sklepu
  • zero wizyt w mieście
  • ciągle coś gotuję
  • czasami babciuję
  • raz pojechałam z Pauliną i Holgerem nad okoliczne jezioro
  • gadam z psami
  • przeganiam koty sąsiada
  • chwilami siedzę na tarasie 
  • karmię kury
  • aktualnie czytam powieść Papugi z placu d´Arezzo Erica-Emmanuela Schmitta.  Czyli mentalnie przeniosłam się do Brukseli. Powieść pochłonęła mnie całkowicie. Sprawdzilam w googlach i to prawda - w Brukseli na tym placu mieszkaja papugi, mają swoje gniazda. Bohaterami powieści są mieszkańcy kamienic usytuowanych własnie przy tym placu. Razem i z osobna tworzą niesamowitą menażerię ludzką - tak samo kolorową jak papugi. 
Sorry, ale teraz wybieram się z Renée, z Théą i psami na spacer.