niedziela, 23 listopada 2014

Wielki wernisaż w Umeå

W piątek nastąpiło otwarcie nowej biblioteki, hotelu ,kina, restauracji, piekarni i muzeum historii kobiet w Umeå.  Kultura została zgromadzona pod jednym dachem. Nowy gmach stoi nad samą rzeką i jest bardzo imponujący. Imponuje wielkością i nowoczesnością. Architektoniczne cacko - nowoczesne, przestrzenne nazywa się Väven czyli tkalnia. Na oficjalnym otwarciu w piątek nie byłam. Za to wczoraj pojechałam, by pozwiedzać sobie spokojnie nowe lokale, ale też by wejść do tego nowego muzeum historii kobiet. Ludzi było mnóstwo. Paulina, Renee i ja zaczęłysmy wędrówkę od hotelu. Stora Hotellet - Wielki Hotel mieści sie w starym budynku, w ktorym poprzednio były sklepy i biura. Wnetrze budynku przerobiono totalnie. Do hotelu wchodzi się z samego rogu ulicy. Wnętrze jest ciemne, utrzymane w stylu marynistycznym, ale klimat jest secesyjny.  Na parterze znajduje się restauracja, a na piętrze pokoje hotelowe. Drzwi do pokojów obite sa trójwymiarową okleiną. Wyglądaja jak wielkie pocztówki trójwymiarowe i to mi się akurat średnio podoba. Takie kiczowate nieco.Paulina zauważyła, że cięzko będzie w klamkę trafić zbliżając się w stanie upojenia do tych drzwi. Wlepię tu zdjęcia z internetu, bo moje wyszly jakieś dziadowskie:

lobby 

restauracja

hotel (stary budynek) i tkalnia kultury (biały wysoki budynek)
drzwi z trójwymiarową okleiną
A tu kolej na moje zdjęcia:
w hotelowej toalecie

Paulina i Renee
W olbrzymiej i nowoczesnej bibliotece rozmieszczonej na czterech piętrach pokręcilysmy się między półkami i tłumem zwiedzających. Co chwilę witalysmy się z kimś znajomym. My jednak ustawilysmy się w kolejce do muzeum historii kobiet. Ciekawość mnie zżerała. Paulina była tam juz w piątek i powiedziała mi, że nic mi nie będzie opowiadac. Mam tam wejść i ocenić sama. Do sali wpuszczano po 10 osob. Paulina nie wchodzila z nami. Weszlysmy z Renee do pokoju zamienionego w las. Na drzewach wisialy ekrany, z ktorych poprzebierane w maski indywiduua przemawiały do nas. To były wyklady z...gender. Dowiedzialam się, że (cytaty) "biologia nie jest obiektywną nauką", "co to jest płeć? Chromosomy XX i XY nie sa gwarancją, na posiadanie kobiecego lub męskiego ciała", "pojęcie, że istnieją tylko dwa rodzaje płci, pochodzi z XIX wieku. Wtedy mężczyźni zaczęli definiować kobietę jako tę drugą płeć". Kolejne mądrości to: "Płeć, okreslenie płci i zmiana płci są zmienne". Zostają też przwołane słowa greckiego lekarza Galenosa (130-200 n.e), ktory twierdził, że kobieta i mężczyzna, to jedno i to samo (jedna pleć) bo, gdy kobieta wywinie na zewnątrz swoje organy płciowe, to będzie wyglądać jak mężczyzna, a gdy mężczyzna zawinie do wewnątrz swoje organy plciowe, to będzie jak kobieta. Zatem my kobiety jesteśmy odwróconym do wewnątrz wariantem mężczyzny. I przez to słabsze i gorsze od niego". Nie bylo powiedziane, co my kobiety mamy zrobić z biustem, bo przepraszam, ale jak go zwinąć do wewnątrz? Zapewne gender naukowcy to wiedzą. Ciekawa jestem rownież czy ta kobieta z odwiniętymi na zewnątrz  narządami i udająca mężczyznę  jest w stanie zapłodnić inną kobietę. Z historycznego punktu widzenia przelecieli przez historię kobiet od 1600 do 1800 lat jako tej ucisnionej, zniewolonej, podporządkowanej. Z taka historia nie będe dyskutowac, bo z faktami się nie dyskutuje. Sama mam w domu "Kronikę kobiet", więc z tej książki dowiedzialam się wielu rzeczy. Poza tym wydawalo mi sie, że ta historia należy do tzw. wiedzy ogólnej, bo i o tej historii uczylam się w szkole i na studiach. Dzisiaj jednak kobieta, przynajmniej Europejka swój los trzyma w SWOICH rękach. Może wybierac różne zawody, dokonywać wyborów, stawiać na dom lub karierę, może studiowac, co jej się tylko podoba, może podróżować, może powiedzieć "nie", Moim zdaniem kobieta dzisiaj może wszystko. Ale nie wedlug genderystów i feministek, ktore swoje pomysly czerpia od genderystów. One wmawiaja kobietom rolę ofiary i istnieje przy tym ryzyko, że chwiejna istota uwierzy tym debilom. Z ostatniego ekranu, usytuowanego tuz przy wyjściu z tego koszmarnego lasu, lecialy najgorsze wyzwiska jakimi mężczyźni obrzucają kobiety. Niech Wam fantazja podpowie jakie. To się nie nadaje do cytowania. Moja Renee zareagowała ostro, zaraz po wyjściu z tej sali. Powiedziała, że nigdy żaden chłopak jej tak nie wyzywał, ale wie, ze to dziewczyny wyzywają od najgorszych inne dziewczyny. W drugiej sali znajdowala się cała druzyna "babć moherowych" - takie bylo moje pierwsze skojarzenie, bardzo polskie, bo tylko w Polsce sa "mohery". Natomiast tu chodziło o to, że starsze kobiety tworzą jedną masę - wyglądają tak samo, nikt ich nie rozróżnia, są anonimowe, wcisnięte do kąta, niezauważalne, nikt nigdy o nie nie pyta, nikt sie nimi nie interesuje, sa bezbarwne, nikogo nie obchodza, są niewidzialne. Ale ja stanęłam na ich czele i postanowilam wyprowadzić je z cienia:

prowadze moją drużynę do zwycięstwa!

A potem zeszłyśmy do kawiarni na kawę i ciasteczka. Ucieszylam się, że to muzeum kobiet nie dostało jednak za duzo metrow kwadratowych powierzchni. Nie będa mieli przez to za przestrzeni do eksponowania herezji i szerzenia jakiejś demagogii. I pomysleć, że jest pelno tych tzw. naukowców gender, którzy za gloszenie takich głupot dostaja kasę. Na tym można zarabiać! To się w pale nie mieści! Gender jest taką sama nauką jak kiedyś quasi nauka - eugenika. Dostojna, powazna i przede wszystkim posiadająca naukowy autorytet. Ta madra nauka miała nawet swoj osobny instytut nazwany instytutem rasowym w Uppsali, a ktory został zlikwidowany w latach 50 - siątych. Eugenika zajmowala sie udowadnianiem wyższości jednej rasy (ludzkiej, nie zwirzęcej) - aryjskiej nad pozostałymi - prymitywnymi, na przyklad Lapończycy byli uznani za podrasę. I żeby przypadkiem się ta podrasa nie rozmnażała, to przymusowo sterylizowano tych podludzi.
oto male dziełko sztuki - moja latte
Paulina trzyma katalog z tego genderowskiego pokazu
"Korzenie. Zagmatwana historia"




moje dziewczyny  na dziedzińcu nowej tkalni kultury

czwartek, 20 listopada 2014

Różnorodność

Dziwne wybory samorządowe przeprowadzono w Polsce. Elektroniczne liczydło przestało działać, serwery zaatakowali hakerzy, obywatele oddali mnostwo niewaznych głosów ku wielkiemu przerażeniu niektorych polityków, ktorzy twierdzą, że nastapiło sfalszowanie wyników. A może Polacy zademonstrowali swoje niezadowolenie oddając nieważne głosy? Czy taka mozliwość nie istnieje? Aż tak cięzko pojąć, że tak duzo ludzi może pokazało środkowy palec politykom i dała im nokaut? Zastanawia mnie rownież jak w ogóle może kandydować facet z Olsztyna, ktory oskarżony jest o gwałt? Mało tego, ze kandyduje. Dostaje nawet poparcie od duzej części obywateli. Inny pijak - wójt czy burmistrz, ktory po rozbiciu samochodu chował się po krzakach przed policją został ponownie wybrany przez miłosników alkoholu. Maleńczuk spiewa o "Tęczowej swastyce", a potem tłumaczy się po róznych kanałach, co takiego miał na mysli.


 Na fejsie powstała strona
 która pod nazwą "Światecznych zakupów nie robię w Empiku" nawołuje do bojkotu tej sieci, bo "W bożonarodzeniowej kampanii Empiku zatrudniono satanistę - p. Darskiego oraz p. Czubaszek, która o aborcji swoich dzieci mówi "cudownie, że to zrobiłam". Strona ma już ponad 28 tysięcy zwolenników, czyli Empik stracił w okresie przedświatecznym 28 tysięcy potencjalnych klientów. W Słupsku startujący na stanowisko prezydenta miasta Biedroń nie dostanie poparcia od tamtejszego środowiska LGTB. Powód? Biedroń dyskryminuje wierzące osoby homoseksualne.
"Chcemy prezydenta Słupska, który będzie tolerancyjny względem osób homoseksualnych i nie będzie dyskryminował części osób homoseksualnych dlatego, że wierzą one w Boga. Naszym zdaniem Prezydent Zbigniew Konwiński zagwarantuje Nam równe traktowanie" - tak podaje Forum LGBT w Słupsku.
 Ostatni njus z Newsweeka - o nawracaniu Polaków na islam przez niemickich islamistów chyba bardziej rozśmieszył Polaków, ktorzy na forum zapewniali, że predzej islamiści nauczą sie w Polsce chlać wodkę, a sztab moherowy jest tak silny, że nigdy nie dopuści do islamizacji kraju. Poza tym wyglada na to, ze islamiści nie maja zielonego pojęcia na jaki kraj się porywaja ze swoja misją religijną, bo nie wiedzą o istnieniu kiboli i narodowców, z ktorymi nie warto zadzierać. Młode Polki natomiast stanowczo i dosadnie wyrażały swoje zdanie o noszeniu chusty na głowie i zawijaniu całego ciała oraz o zakazie prowadzenia samochodu. Wyobrażacie sobie Natalię Siwiec w hidżabie czy nikabie? 
I co ja na to wszystko? Otóż stwierdzam, że polskie społeczeństwo jest bardzo różnorodne. Róznorodne w sposób spontaniczny i przede wszystkim szczery. Podoba mi się to, że można wyrażać swoje za i swoje przeciw i nikt nikomu głowy za to nie urwie, co najwyżej usłyszy, że jest głupi, ale z tego powodu jeszcze się nie umiera.  Każdy ma swój system wartości, który twardo wyraża i którego broni, jeśli zajdzie taka potrzeba. Natomiast w Szwecji różnorodność stała się nakazem politycznym. Oto parę przykladów z dnia codziennego.  Państwowa firma Sveaskog zajmująca się lasami w Szwecji, a w której pracuje moja Paulina, tworzy za ciężkie pieniądze stronę internetową dotyczacą gender. Strona ta chce udowodnić, że praca dla firmy nie jest typowo męska i dązy do tego, by w firmie zapanowała równość płciowa. Chociaż wśród zatrudnionych pracowników wiekszość stanowią mężczyźni. Na dowód tego, że idea równości jest nie tylko pustym hasłem - Paulina i kilka innych kobiet, w tym szefowa działu dostały wypowiedzenie w ramach redukcji etatów z powodu braku pieniędzy. Natomiast kasa na bzdurną stronę genderową, która w dodatku kłamie o panującej równości w pracy, oczywiście znalazła się. Nie wolno krytycznie wyrażać się o imgrantach spod znaku półksięzyca, których jest bardzo duzo, bo od razu dostanie się stempel islamofoba czy rasisty lub obydwa naraz. Do tych stempli  zalegalizowane prawo mają jedynie zwolennicy partii Sverige Demokraterna  - wrogo nastawionej do cudzoziemców. 
W radiu usłyszalam, że muzea w Szwecji zostały skrytykowane za brak róznorodności, że sa skostniale i zalecono pracownikom muzeów weryfikację swoich zbiorów muzealnych, bo teraz muszą stawiać na różnorodność. (Kto tam będzie oglądał obrazy uznanych mistrzów, po co one?  Do magazynów wstawić Renuary czy inne, które nic nowego nie wnoszą! - to mój komentarz, oczywiście ironiczny) W trakcie tej audycji pomyslałam, że skoro Szwecja jest wielokulturowa, to rzeczywiście powinni otworzyć sale wystawowe dla afrykańskiej, azjatyckiej itd. sztuki. W programie brał udział przedstawiciel LGBT i potwierdzil, że w muzeach jest za mało sztuki LGBT i tej pod haslem gender. Nic o żadnych cudzoziemcach nie wspomniał. I tak ta róznorodność wygląda. A on sie pomylił, bo sztuki gender jest bardzo duzo. W dniu inagurującym Umeå 2014 jako stolicę kultury europejskiej mieszkańcy miasta mogli podziwiać waginę namalowaną na lodowym bloku przez artystkę Carolinę Falkholt
 Inna szwedzka artystka lesbijka Elisabeth Ohlson Wallin kłoci sie i dyskutuje z Biblią i prezentuje swoje wizje stworzenia człowieka i po swojemu interpetuje przypowieści biblijne.
Tak widzi ostatnią wieczerzę:
   Geje, lesbijki i transy


A tu widzimy Adamów i Ewy w raju, a na drzewie siedzi wąż (transa)
Wallin chciała ofiarowac ten obraz kościołowi, który mógłby ozdabiać ołtarz, przy którym przysięgałby sobie miłość i wierność pary homoseksualne, ale kościół tego daru nie przyjął. Mimo, że homoseksualiści mogą brać ślub kościelny. Co za homofobiczny kościół! Zauważcie, że na obrazie brakuje trzeciej pary - pary heteroseksualnej. No i gdzie ta równość, o ktorą w swojej twórczości walczy Wallin?
Przecież w Szwecji trzeba kochać inność, cudzoziemców i nienawidzić mężczyzn (uwaga, nie stosować złej kolejności uczuć!) lub przynajmniej dobrze udawać, by przypadkiem nie narazić sie na ostracyzm czy inne nieprzyjemności. Potworne jest jednak, że muzea dostały odgórny nakaz jaką sztukę mają prezentowac ludziom. Skąd my znamy tę przymusową ideologizację sztuki? Czyżby tęsknota za komunizmem?  Pa!

niedziela, 16 listopada 2014

Andrzejki, smakołyki i bycie sobą

Siedzę w cieplutkim domku w otoczeniu smakołyków made in poland, ktore przyjechaly do mnie z kraju nad Wisłą w piątek wieczorem. Rodzice zaopatrzyli mnie / nas na długie jesienne szarugi i ciemnice w delicje, krówki, michałki chałwę królewską, polską kiełbasę i mnóstwo innego smacznego dobrodziejstwa, które jest dla mnie liną życia i życiodajnym paliwem, by bezdepresyjnie przejść przez jesień.
to tylko część zawartości paczki
 W przyszlym togodniu dotrze do mnie kolejna paczka. Po odebraniu paczki i dużego obrazu olejnego (pamiątki po mojej ukochanej babci) na parkingu w piątkowy wieczor pojechalam do miasta na spotkanie z rodaczkami na lanie wosku i ozdabianie świec. Jednym slowem zrobilysmy sobie wieczor andrzejkowy. Wosk rozlałam tak, że wyglądem przypominał poszarpaną wątrobę. Cień tej wątroby tworzyl różne abstrakcyjne figury, w ktorych kolezanki dopatrywaly się wszystkiego mozliwego, Ja natomiast ujrzal cień bazyliszka. No i jak mam to rozumieć? Oprocz tego w kuchni w kilku naczyniach i na wszystkich palnikach topił się róznokolorowy wosk, ktorym dziecwzyny ozdabialy swoje biale świece. Ja tam żadnych świec nie ozdabialam, ale Paulina ozdobiła swoje. Poza tym jedna z koleżanke przyniosla welnę czesankową i zademonstrowala nam jak się robi z tej welny korale. Pauline tak to zainteresowało, że nastepnego dnia pojechala do sklepu typu hobby i kupiła kilka motków wełny oraz zapinki i wczoraj wieczorem tu u mnie w kuchni robila piekne zielone kulki.





wszystkie te świece byly pierwotnie białe, a teraz sa kolorowe. Ta gruba biała świeca na drugim planie jest dziełem Pauliny.
Wczoraj o poranku Ronny poleciał do Göteborga kupić...samochód. Ale tym razem taki do jeżdżenia nim od razu. Jego aktualny samochod jest na wykończeniu i nadszedl czas, by go zmienić. Także teraz mamy dwa takie same samochody - on ma wisniowy metalic, a ja czarny. Jest jeszcze inna delikatna różnica. Mój ma 200 koni, a jego 150 czy 160. Ha, ha. Mój jest turbo, a jego nie. On ma za to flexi paliwo, a ja tylko mam na benzynę. Zapytal mnie czy mam ochote na zamianę. Nie wiem, nie wiem, pomyślę jeszcze. Zostałam wczoraj rano sama w domu. Ronny zwinął sie bardzo wcześnie, szwagier odwiózl go na lotnisko, a ja urządzilam sobie śniadanie w łóżku. Zanim jednak to zrobiłam, to szybciutko przygotowalam strawę dla moich kur - ziarna kukurydzy pomieszane z ciastkami, makaronem i pokruszonym chlebem, wsiadlam w szlafroku do samochodu i pojechałam do kur. Dałam im śniadanie, podsypalam owsem i dodatkowo kupioną karmą dla kur i w te pędy pognalam do domu, do mojego łóżka. Obłożyłam się ciastkami, pod ręką miałam kawę, zbudowałam w łóżku mur z poduszek i oddałam się lekturze czasopism, ktore też znalazly się w paczce. Wstałam, gdy Paulina zawiadomiła mnie, że wkrotce do mnie przyjedzie. Przyjechala przed 14 - stą i wtedy ja zwlokłam się i ubrałam w normalne ciuchy. Pogadalysmy sobie na skajpie z moimi rodzicami. Paulina robiła te swoje welniane korale, ja jadlam ciastka i rozmawialysmy o gender. Przeczytalam artykuł przyniesiony przez Paulinę o tym jak to studenci - przedstawiciele płci męskiej studiujący na naszym uniwerku kierunki nauczycielskie malują sobie paznokcie, by "łamać heteronormy" nazywając to "byciem sobą". Zapytany student z pomalowanymi paznokciami stwierdził, że "nauczyciel jest przykładem dla uczniów, więc on pokaże uczniom, że bycie sobą jest jak najbardziej okej". Tego w tej chwili uczą się przyszli nauczyciele. Coraz lepiej zapowiada sie ta przyszla kadra nauczycielska. Ja jedynie ciesze się, że juz moje dzieci zakończyły edukację w tych szkolach. Renee co prawda zostal jeszcze tylko jeden semestr, a potem niech idzie na uniwerek i mam nadzieję, że będzie łamać normy. Będę jej w tym kibicować.  Ronny wrocił do domu dzisiaj przed 10-tą rano. I wlasnie słysze, że własnie wstał. Ciekawe, co on będzie robił w nocy?  A ja idę wziąć prysznic, by jutro pachnąca i odmłodzona olejkiem arganowym popędzić do roboty.      

niedziela, 9 listopada 2014

Skutki złego odżywiania się

I tak weekend chyli się ku końcowi. Nie jest to radosny moment. Niestety. Ale muszę przyznać, że weekend był wspaniały i smaczny! Wczoraj na przyklad Jens grillował kotlety schabowe. Fantastico! Jedlismy je z pieczonymi w piekarniku ziemniakami. Paulina z kolei podała pieczony w tymianku udziec łosia. Dzisiaj dziewczyny świętowały Dzień Ojca, no i ja załapalam sie na smakołyki - tort kanapkowy (chlebowy), tort marcepanowy. Pogoda za oknem byla i jest taka, że nic tylko siąść i jeść. Jest lekka odwiż i ten śnieg, co ostanio napadał, zamienia się w błoto i kałuże. Moglam sie rowniez wyspać do woli, bo Paulina rano wychodzila z psami
Mamy taki komfort, że możemy chodzić na zewnatrz w szlafrokach i tak nas nikt nie widzi. A psy gdzies biegają.

 W tygodniu jednak doznalam lekkiego wstrząsu. Otóż ja, ktora dba o zdrowie rodziny gotując im eko potrawy, piekąc im serniki dowiedziałam się, że kochana rodzinka - Ronny, Natta i Renée podjadają sobie w ...hamburgerowniach w mieście!!! I to w czasie, gdy ja stoję przy kuchence i mieszam zupę. Wyszlo to na jaw zupelnie przypadkowo, gdy Ronny zadzwonil do mnie z pracy i zapytal, czy komorka Renee działa. "A skąd ja mam wiedziec czy działa!" i dodalam "a dlaczego ma nie dzialać?"
"Bo spotkalem Renee w mieście i..."
 Zniecierpliwiona przerwałam mu, "Gdzie w mieście?"
 "We Frasses" (szwedzki odpowiednik MacDonaldsa). Głodny byłem, nie zdążylem zjeść tego, co jest w domu, więc pojechałem z Nattą do Frassesa".
"Tak...iiii???", zapytałam groźnie. "
"No i tam spotkalismy Jensa i Renee, a Renee szukała swojej komórki. Mówiła, że po prostu zniknęła albo ktoś ją ukradł. Bo oni już zjedli i szykowali się do wyjścia. Jens wrzucił do kontenera resztki z tac i szukali tej komorki", wyjaśniał mi Ronny.
"I co? Znalazła się?", zapytalam.
"Tak, bo zapytalem Renee czy ta komórka przypadkiem nie lażala na tacy pod sterta serwetek, ale ona nie wiedziala, więc poprosiłem personel, by otworzyli kontener i wyciągneli ten worek, by Renee i Jens mogli go przeszukać", relacjonował Ronny "Grzebali potem obydwoje w resztkach żarcia i w końcu znaleźli tego iPhona."
"Więc wlaściwie to dobrze, że byłeś głodny, bo jej nigdy by do głowy nie wpadło, żeby szukać w odpadach swojego telefonu", oznajmiłam zupełnie zrezygnowana i już nie wiedziałam czy mam sie wkurzać na to, że nagle cała rodzina, poza mna i Pauliną, spotyka się w hamburgerowni czy dlatego, że ta Renee jest taka czasami zupełnie bezmyślna.
"Oczywiście, ze nie", potwierdził Ronny. "Gdy powiedzialem im, że może przez pomyłkę któreś z nich wyrzuciło telefon z zawartością tacy, to ona zaprzeczyła i powiedziala, że po prostu ktos jej ukradł i tyle."
"I bardzo dobrze, że tak się stało!", dodalam. "To nauczka, że jecie poza domem!" i na koniec dorzucilam "Jecie i tyjecie!!!", krzyknęłam w komórkę czcionką o rozmiarze 31.
"Ale dlaczego pytasz mnie teraz czy ta komorka działa?", zapytalam
"No, bo wiesz, w tym worze jest wszystko, wylane napoje, sosy, dressingi, sałaty itd, więc może ten jej telefon utopił sie w jakims sosie i przestał działać", wyjaśnił.
Na drugi dzień Ronny mial coś jakby na ksztal wyrzutow sumienia i zaczął się tlumaczyć z pobytu w hamburgerowni, wyjasniając, że on bardzo, ale to bardzo rzadko chodzi tam, tak raz na półtora miesiąca, bo on nic nie poradzi na to, że on tak lubi te hamburgery. A komorka Renee działa.
Frasses w Umeå  (zdjęcie internetu)


      A teraz odpowiem na pytania zadane mi przez koleżanke blogową - Czarnego Kota
1. Kawa, czy herbata?
x razy dziennie kawa, 1 raz dziennie herbata.
2. Musisz coś szybko zjeść w czasie wyjazdu, co wybierasz?
ciastka
3. Jeśli myślisz o domu, to jaki zapach przywodzi Ci ta myśl?
majeranek, wanilia, kawa, bułki drożowe
4. Co wywołało u Ciebie uśmiech w dniu wczorajszym?
film na fb, w ktorym dziewczyna o rozmiarze 38 wciąga na siebie dżnisy w rozmiarze 34
5. Morze, czy góry?
przede wszystkim morze, ale gory też
6. Spacer, czy przejażdżka rowerem?
raz to, raz to
7.Podróż na wypoczynek trasą szybkiego ruchu, czy wolniejszymi drogami w terenie zabudowanym?
zalezy, gdzie ten wypoczynek i ile czasu mam w tym miejscu wypoczynku przebywać - jesli tylko tydzien, to szybka trasa
8. Gdybyś miała wydać milion złotych w pół godziny, to co byś zakupiła?
samochod typu camper, ktory po wakacjach bym sprzedała
9. Krzyżówka, czy artykuł?
I jedno i drugie
10. Rosół czy pomidorowa?
we wtorki pomidorówka, a w czwartki rosól :)
11. Czy Twój zawód wykonywany zgodny jest z tym o którym marzyłaś, gdy miałaś 15 lat?
absolutnie nie.

czwartek, 6 listopada 2014

Dzisiaj o poranku

Szok, przerażenie, protest, rozpacz to tylko nieliczne uczucia, które zakotłowały się we mnie na widok termometru. I co z tego, że zapowiedziano słoneczną pogodę na dzisiaj?! Gdzieś mam takie słońce! No i fajnie zaczął się ten czwartek! Jasna cholera by to wzięła! Cały ten świat i taką pogodę! Nawet moje kury protestują! Ociągają się ze znoszeniem jajek. W kurniku znajduję zwykle jedno jajko! Do czego to podobne? Z tego wszystkiego zjadłam włoskie śniadanie - całe na słodko! 

środa, 5 listopada 2014

Zapach szczęścia


W takich oto okolicznościach przyrody udalam się dzisiaj rano do pracy. Ronny, gdy zwlókł się do domu po nocnej pracy, to zamiast iść spać, poszedl do garażu zmienić moje koła zimowe bez kolców na koła zimowe z kolcami. Wczoraj padał deszczowy snieg, przy plusowych stopniach zamienial się w wodę, ale w końcu zaczęło tak potężnie sypać, ze ogloszono nawet jakieś pogodowe ostrzeżenie stopnia drugiego. W nocy, co prawda przestało padać, ale za to temperatura spadla do minus 10 stopni. Ślizgawka zapewniona. Także dzisiaj przeszlam chrzest bojowy, koniec letniej jazdy, czas przestawić się na jazdę zimową, co oznacza wolniej i z wieksza ostrożnością, a dla mnie oznacza to, że muszę teraz wyjeżdżać do pracy może nawet kwadrans wcześniej.
I pomysleć, że jeszcze kilka dni temu była taka pogoda:



Nie wiem, która jest lepsza.
Wczoraj wieczorem, nie wiem, co mnie napadlo, ale upieklam karkowkę i usmazyłam mnostwo kotletów mielonych. Ugotowalam również ziemniaki, by byly już gotowe na dzsisjeszy obiad. Gdy chcialam również wstawić zupę, to Renee przed pójściem spać zapytala mnie, dlaczego ja gotuję po nocy. Zamarzyło mi się posiadanie małej, ale wlasnej restauracji czy kawiarni. Po tylu latach tłuczenia się po kuchni odkryłam, że gotowanie jest fajne, a jak przy tym ładnie i ponętnie pachnie w domu. Pachnie szczęściem. Jutro upiekę sernik. Przed chwilą zadzwonilam do mojej kolezanki Chorwatki, a tak żeby pogadać o niczym. Nie miala jednak zbyt wiele czasu na pogawędki, bo byla w trakcie robienia ciasta. Zapytalam ją, a jakie ciasto robi, a ona zaczęła głosno myśleć jak po szwedzku jest "mak", a ja jej odpowiedzialam, że nie musi się głowić, bo po polsku to jest to samo słowo. Jak to dobrze znać język słowiański. Kolezanka miala chęć po prostu na makowiec! Nie mialam pojęcia o tym, że Chorwaci też rozmiłowani są w makowcach. Myslalam, ze tylko Polacy posiadaja patent na makowiec. Nawet z takiej krótkiej i lakonicznej rozmowy telefonicznej w zasadzie o niczym można się czegoś dowiedzieć o świecie.
A wracając do szczęścia, to może warto zastanowić się nad jego zapachem. Wedlug mnie szczęście pachnie kawą, sernikiem, nalesnikami z twarogiem, wanilią, majerankiem, cynamonem, szarlotką.
Za kilka dni zastanowię się jaki smak ma szczęscie.

A na koniec wiersz Tuwima, Zapach szczęścia

Wtedy paloną kawą pachniało w kredensie
A zimne, świeże mleko, jak lody, wanilią.
Kiedy się, mrużąc oczy, orzeszynę trzęsie,
Po gałęziach w olśnieniu pędzi liści milion.

Żywiołem zachłyśnięty, zziajany w rozpędzie,
Ileś pokrzyw posiekał, ile traw stratował!
A kijem obtłukując szyszki i żołędzie
Ileżeś mil po drzewach małpio przecwałował!
I wszystko to w ognistej pamięci dziś błyska.
Ciska się małe, szybkie, gorąco, daleko...
I szczęście pachnie kawą. I chłoniesz je z bliska.
A chłód w pokoju sączy waniliowe mleko.  

Ten przesliczny wiersz powstal w 1923 roku. Ja urodziłam się znacznie później, ale jest to w zasadzie wspomnienie mojego dzieciństwa.

poniedziałek, 3 listopada 2014

Kilka słów o życiu i śmierci

Wszystkich Świętych i Zaduszki minęły mi na zadumie i tęsknocie.  Na cmentarzu byliśmy dwa razy - w sobotę wieczorem i w niedzielę w ciągu dnia pojechaliśmy na cmentarz do moich teściów, dziadków Ronnego i jego przyjaciela. Było mroźno, śnieg nawet sypał, po którym już na szczęście nie zostało ani śladu. Za moimi dziadkami tęsknię cały czas i często o nich myślę, ale teraz w święta prawie czułam ich obecność w moim domu i bardzo dobrze mi z tym było. Czwartek i piątek spędziłam w domu, bo miałam dwudniowy urlop. Oprócz obiadów nie robiłam nic konkretnego. Żyłam w spowolnionym tempie i doszlam do wniosku, że powolny tryb życia satysfakcjonuje mnie bardziej niż ten szybki i wariacki, ktory funduję sobie na co dzień  Chodziłam od okna do okna, bawiłam się z psami, zagadywałam do kota, karmiłam kury i cieszylam się tym, że nareszcie moge posiedzieć w domu. Nie poświęcilam tych dwóch wolnych dni na sprzątanie czy pranie. Poświęciłam je na nic - nie - robienie! Nie miałam z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. Udało mi się przełamać rutynę. W piątek wskoczyłam jedynie na chwilę do fryzjera. Pojechałam w ciemno, bez żadnego dzwonienia i umawiania się na jakąś godzinę. Pozwolono mi usiąść i czekać na moją kolej. Na ścięcie czekało więcej mężczyzn niż kobiet. Faceci, prawie wszyscy w tym samy wieku, czyli tuż przedemerytalnym lub emerytalnym, nie wymagali skomplikowanych fryzur, w ich upiększaniu w ruch szły golarki, a nie nożyczki. Jakiś staly klient przywital się ze "swoją" fryzjerką, przypomniał jej, że to ona ostatnio go przyjmowała, ona zapewnila, że oczywiście pamięta go. Zapytała co u niego slychać, a on odpowiedzial, że raczej nic dobrego. Fryzjerka zapytała, co takiego się stało. On, jakby czekał na te pytanie, bo zaczął opowiadać o śmierci swojej żony Anity, ktora zmarła na raka. Mowil o tym jak czuje się samotny, mimo że córki codziennie do niego przychodza, a on od pogrzebu, ktory odbył sie w sierpniu ciągle zapraszany jest przez wszystkich - córki i znajomych na obiady. Stwierdzil, że "nigdy w życiu nie bylem tak często zapraszny na obiady jak teraz po pogrzebie żony", aż w końcu zaczął odmawiac, bo oznajmił, że teraz musi sam nauczyć się dbać o siebie i gotować sobie obiady. W lustrze widziałam jego twarz, była smutna, ale ciepła i wzbudzająca sympatię. Zrobiło mi się go żal. Nazajutrz na pewno wybierał się na cmentarz do żony. To pewnie dla niej siedział teraz u fryzjera. A ja się zastanawiam czy ludzie dzisiaj umierają już tylko na raka? Czy to w telewizji, czy w życiu codziennym ciągle się słyszy o czyjejś smierci, ktorej przyczyną był rak. Czy ludzie już na nic innego nie umierają, poza rakiem, ebolą i wypadkami samochodowymi?