piątek, 26 kwietnia 2013

Historia modnej ciżemki


Mogę z całą pewnością stwierdzić, że wiosna do nas wkroczyła. Oto przykłady:
grad


krokusy tak po prostu na trawniku


woda w rowach
To tyle na temat wiosny, a teraz czas na wesołą historię jednego buta. Wczoraj Paulina wrociła z Gdańska. Dobrze i smacznie jej tam było. Pobyt bardzo dobrze wpłynął na jej samopoczucie, do tego stopnia, że nawet sprostała życzeniom Renee, która zapragnęła mieć legginsy i buty z Galerii Bałtyckiej, a konkretnie ze sklepu New Yorker. U nas w Umeå tego sklepu jeszcze nie ma. Dzień przed wyjazdem z Polski Paulina poświęcila na zakupy. Trochę zamówień miała. Ja zamówiłam m.in. książki i budynie waniliowe do wypieku moich serników. Dziecko spisało sie na medal, zamowienia zrealizowała i wczoraj wieczorem, po wieczornym zebraniu w pracy, pozbieralam Renee z miasta i zajechałyśmy do Pauliny, by przywitać ją i odebrać rzeczy przywiezione. Renee nie byla taka pewna, że dostanie, to co sobie zażyczyła, ponieważ o swoich życzeniach powiadomiła Paulinę w trakcie jej pobytu w Gdańsku. No i nastąpiła wielka chwila... Paulina podała siatkę Renee, która od razu zanurzyła w jej wnętrzu rękę i wyciągnęła but. Krzyknęła z radości, siadla na sofie i zaczęła przymierzać. Wstała, przeszła sie trochę w tym jednym bucie i powiedziała: "Perfekt!". Rzuciła się Paulinie na szyję. Sięgnęła po drugi, przyjrzała mu się uważnie i zdumiona powiedziała: "Paulina, to są dwa lewe buty! A gdzie jest prawy?". Paulina wykrzyknęła: "Co takiego? Dwa l e w e BUTY?!?!". Zaczęłyśmy te buty oglądać i przecierać oczy. Nastąpiła cisza i intensywne myslenie, co teraz z tym problemem zrobić? Z Renee radosne powietrze zeszło jak z przebitego balona. Paulina wygrzebała z portfela paragon i dała mi go. Właściwie zaniemówiłyśmy, wzięłam moje rzeczy, Renee zabrała te swoje dwa lewe buty i leginsy i pojechałyśmy do domu. W trakcie jazdy Renee milczała, zastanawiając się zapewne jak można kupić lewą parę butów i jak to jest, że nikt tego nie zauważył. Ani moja mama, ani Paulina, ani kasjerka! Ja natomiast ocknęłam się z osłupienia i zaśmiałam się. Stalam się nawet dowcipna - poradziłam  Renee, by spojrzała na swoje łaciate legginsy, bo te może akurat mają tylko jedną nogawkę. Żart nie spotkał się z jej uznaniem. Wpadłam do domu, znalazłam numer telefonu New Yorkera do Gdańska, było kilka minut przed 21-wszą i zadzwoniłam. Opisałam sytuację, w jakiej znalazły się buty i zapytałam sprzedawczynię, jak zamierzają ten problem rozwiązać. Z paragonu odczytalam numer produktu, pani znalazła prawego buta i poleciła mi przysłać jeden lewy but razem z paragonem do...mojej rodziny w Polsce. Rodzina jest mile widziana z tym butem do New Yorkera w jakimkolwiek butiku na terenie Polski i dostaną w zamian prawy but. No, a potem ta rodzina wyśle mi go do Szwecji. W każdym razie w Bałtyckiej czeka prawy but. Dzisiaj jednak Paulina zadzwoniła do New Yorkera znajdującego się w Sundsvall. I wiecie co, oprocz tego, że historia wywołała śmiech, to powiedzieli, że nie ma problemu, mamy przysłać do nich te dwa lewe buty, paragon zakupu i kwit opłaty za przesyłkę, bo to wina New Yorkera, że sprzedał dwa lewe buty, a oni przyślą kompletną parę i zwrot kosztów przesyłki. No i co Wy na to?
Ja z kolei jestem w pełni zadowolona z moich zamówień. Dostalam, to co chciałam, no i teraz czytam i objadam się oto tymi delikatesami, ktore widac na zdjęciu poniżej.     

dwa lewe buty i smakołyki z Polski




ofiara naszej kocicy
Ten ptaszek na zdjęciu to lavskrikan (Perisoreus infaustus), a po polsku sójka syberyjska, ktora jest objęta ochroną gatunkową ścisłą! I nasza kocica taką wlasnie sójkę zamordowała i z triumfem złożyła jej zwłoki przy samych drzwach wejściowych do domu. Sama siedziała przy nim, jakby się jeszcze chciała pochwalić tym, co zrobiła. Okropne! Wychodząc wczoraj z domu do pracy o mało nie rozdeptalam dodatkowo tego martwego ptaszka. Miał przecudne upierzenie - pomarańczowo - szare. Poza tym jest duzo większa od zwyklego wróbla. Wzięłam ptaka na łopatę i wyrzuciłam do lasu. Cały czas zachodzę w głowę jak nasza Mirra poradziła sobie z takim dosyć dużym ptakiem. A teraz czas na pierniczki alepjskie i książkę. Dobranoc!



niedziela, 21 kwietnia 2013

Byle do maja

Przed chwilą podpisałam, coś tam wpisałam i wysłałam internetowo deklarację (PIT) i od razu poczulam się lepiej. Te deklaracje, to jak jakaś straszna praca domowa, której nie ma się absolutnie ochoty zrobić. Wiosna daje znać o sobie, las powoli robi się rozśpiewany świergotem ptactwa, kogut sąsiadów przebywa na zewnątrz, bo od czasu do czasu slychać jego zachrypnięte ku-ku-ry-ku, śniegi cofają się czy inaczej mówiąc topnieją. Powoli wszystko łącznie ze mną budzi się do życia. Z tej okazji kupiłam sobie lakier do paznokci koloru śliwkowego. Jest naprawdę sliczny na moich paznokciach. Ostatnie dni spędzilam w mojej prywatnej bibliotece gapiąc się na tytuły książek, ktore stoją na półkach. Studiowalam je, przeglądałam i nie wiedzialam na ktorą się zdecydować, ponieważ prawie wszystkie już przeczytałam. Nie sięgnęłam jednak po żadną nowość, tylko wybrałam powieść, ktorą czytalam całe lata świetlne temu, a mianowicie Wilki Hansa Helmuta Kirsta. Cały week-end poświęcilam tej książce i stwierdziłam, że wolę czytać dwa razy coś, co jest wyśmienite niż poświęcać czas na czytanie tzw. nowości, niejednokronie okrzyczanych bestsellerami, ktore zazwyczaj okazują się być beznadziejnymi czytadłami. Także z Materną (gł. bohater Wilków) spędziłam przyjemny czas. A teraz piszę do mojej corki: Paulinko, masz przeczytać tę książkę, bo jest d o s k o n a ł a! Z niej dowiesz się nieco o Mazurach przed wojną, ktore wtedy nazywaly się Prusy Wschodnie. Sorry, musialam to napisać, bo u mnie chyba coś z pamięcią się robi, i zapewne zapomniałabym powiedzieć to córce, gdy ją spotkam. Poza tym nic ciekawego się nie dzieje. Czas wali do przodu, ja czekam na maj, bo wtedy po śniegu nie zostanie ani śladu, oglądam Ranczo jedyny serial, ktory dostarcza mi prawdziwej rozrywki. Jestem absolutną fanką tego serialu. Oglądam nawet powtórki. Poza tym mam w domu trzy serie tego serialu. Muszę uzupełnić mój zbiór serią 4, 5 i 6 - stą. Polska polityka mnie śmieszy, tumani, przestrasza. Za najciekawsze wydarzeni polityczne uznaję paznokcie  pani europosłanki Senyszyn. Każdy jej paznokieć jest pomalowany w innym kolorze. Zafascynowalo mnie to, bo kolory były takie same jak w jej wielgachnych koralach. Nie mam takich korali jakie ma Senyszyn, ale paznokcie też sobie pomaluję na trzy różne kolory. Jeden już mam, ten wyżej wymieniony śliwkowy. Jeszcze muszę dobrać jakies dwa inne, ktore pieknie połączą się z tym fioletowym. Jutro postanawiam zainagurować sezon sukienkowy. Znalazłam w szafie taką jedną granatową lejbę w drobne bardzo kolorowe kwiatki i właśnie tę zamierzam wdziać na siebie do roboty. A teraz z harcerskim pozdrowieniem "Czuwaj" żegnam się z Wami:)))  

niedziela, 14 kwietnia 2013

Garażowa impreza

Wczoraj o mało nie pękłam ze śmiechu! Świętowaliśmy hucznie i z pompą urodziny szwagra Ronnego. Oczywiście impreza odbyła się w gigantycznym, ale ładnie udekorowanym garażu jubilata. Oprócz smakowitego obiadu były też śpiewy i zabawy. Jedną z nich był test wiedzy o jubilacie - Rogerze. Brnęlismy w  brei - błoto z topniejącym śniegiem - po kolana od drzewa do drzewa, na ktorych wisiały kartki z pytaniami i odpowiedziami do wyboru. Trochę oszukiwałam, bo na pytanie kiedy Roger obchodzi imieniny i w odpowiedzi figurowały trzy różne daty, to wyjęłam komórkę i sprawdzilam na googlach. To samo zrobiłam z pytaniem - co oznacza imię Roger. Teraz już wiem, że oznacza strzałę i honor. I to była odpowiedź A! Na wszystkie pytania, a było ich osiem odpowiedziała poprawnie matka Rogera, na drugim miejsu znalazłam się ja, mialam 6 poprawnych odpowiedzi, Ronny tylko 4, a sam Roger chyba 5, czyli że ja więcej o nim wiem, niż on sam o sobie. Nie wspomnę o jego bardzo dorosłych dzieciach i żonie. Następna zabawa to krzesła i bieganie wokół nich czyli klasyka. Kto nie zdążył usiąść, bo nie znalazł pustego, to odpadał z gry. Gonitwa była zażarta. Alina - żona Andreasa pchala przed sobą Ronnego, by ten biegł szybciej. Dzieci uwielbiają tę zabawę, okazało się, że dorośli również. Ja odpadłam tak w połowie gry. Kolejnym punktem rozrywki okazało się śpiewanie. Chłopaki podłączyli do telewizora grę Sing star, dwa mikrofony, tekst leciał na ekranie, no i każdy próbowal swoich talentów. Oczywiście mlodzieży szło najlepiej. Paulina śpiewala razem z Nattą i okazalo się, że Natta wygrała. Śpiewał również jubilat. ABBA śpiewała sobie, a on sobie. On właściwie nie śpiewał, tylko wył. Co chwilę na ekranie ukazywal się napis "beznadziejnie". Jens patrzyl w ekran i zauważyl, że niebieski mikrofon zawsze wygrywa. Stwierdzil zatem, że ten czerwony jest jakiś oszukany. A przed garażem stała olbrzymia balia wypelniona po brzegi wodą, ktorą podgrzewalo się drewnem. Cudo popularne w Szwecji. Ogień wesoło trzaskał, woda parowała i tylko nikt nie wiedział, do jakiej temperatury trzeba tę wodę grzać. Wszyscy zaczęli wyskakiwac z ciuchów i włazić do balii. Okazało się, że woda o temp. 42 stopnie byla za gorąca. Jens wyskoczył z balii i zaczął łopatą rozbijać śnieg i wielkie kawały wrzucac do gorącej wody. Ja się nie kąpalam, a cała reszta po wyjściu z kąpieli była czerwona jak raki.  

odświętny garaż


Paulina, Jens i Renee na swoich miejscach


przystawka - koktajl z raków


danie główne - pieczona polędwica w sosie, zapiekane ziemniaki i sałatka


Diana w kąpieli czyli Paulina w balii


konkurs Eurowizji


Alina kontra Renee


niedzielne opalanie


jeszcze trochę śniegu mamy



obiadek zrobiony przez Renee i Jensa
polędwica z grilla, pieczone ziemniaki z tymiankiem, tzatziki i sałatka

środa, 10 kwietnia 2013

Bez tytułu

Od jakiegoś czasu nie pisałam, bo:
  • miałam trochę zmartwień
  • nie chciało mi się
  • miałam inne zajęcia
  • zima mi dokuczyła
  • wolałam gotować
  • poczytać
  • poreflektować
  • pomarzyć
Teraz podzielę tematycznie ostatnie wydarzenia.
  • Dom
mimo, że zima nie odpuszcza, na trawniku mam istne gory lodowe typu Himalaje, a dzisiaj jeszcze nawalilo dodatkowe 20 centymetrów tych bialych ochłapów z nieba, to u mnie w domu temperatura taka jak w Tajlandii - plus 27 stopni w cieniu. W styczniu, lutym normalnie w chalupie było zimno. Paliliśmy w kotlowni, a temperatura ledwo osiągała 20 stopni, a rano mogło być w domu 15 stopni. W garażu w najzimniejszych momentach termometr wskazywal na 1 stopnień. Coś przestało dzialać, podloga tylko w niektorych miejscach była średnio ciepła, musieliśmy dogrzewać dom dmuchawą co pięknie odbiło sie na rachunku za elektrykę. "Koniec! Tak nie może dlużej trwać" - zgodnie orzeklismy Ronny i ja. Koniec z paleniem w piecu, koniec z rąbaniem drzew, koniec z ukladaniem drewna i suszeniem go. Po ekonomicznych łamigłówkach doszliśmy do wniosku, że zamontujemy ogrzewanie z dna ziemi. Przyszli specjaliści i piec już jest wywalony, kotlownia pomalowana na biało i w domu panuje upał. Najpierw odłączyli całą instalację, przedmuchali rury w podłodze (ogrzewanie), no i zamontowali tymczasowo elektryczne ogrzewanie. Dobrze, że tymczasowe, bo gdyby to było stałe, to musialabym wziąć pożyczkę z banku, by zaplacić za prąd. Za to w domu mamy teraz tropiki. Każdy, kto do nas przychodzi, to po chwili zaczyna rozbierać się i wzdychać: "ależ u was gorąco!". Podloga wręcz parzy jak piasek na plaży w Sopocie w lipcu. Przez te upały w domu źle sypiam po nocach, a w dzień ciężko w nim wysiedzieć i co i raz wychodze na taras wychlodzić sie trochę. Oczywiście uregulowaliśmy już to dozowanie ciepła i teraz mamy w kuchni 25 stopni, a w sypialni długo mamy otwarte okno przed snem. Mimo, że w nocy jest ostatnio tak minus 8-10 stopni. Zapomniałam przestawić kwiaty na parapecie, no i jeden mi zamarzł! Biedak doznał szoku - z plus 27 na minus 10, a pozostale popadły w depresję. Od piątku zaczęły się wiercenia, by dotrzeć do tego ciepla zamkniętego w skale. Od hałasu można było postradac zmysły. Ronny spal ze stoperami w uszach. Jutro na szczęście jadę do pracy, więc nie będę musiala słuchać tego wiercenia. A nie myślcie sobie, ale wwiercają się na głębokość 220 metrów. Kto wie, może ropa wytryśnie. Jutro w każdym razie roboty z wierceniem będą skończone.





  • Kultura
Przeczyałam powieść Sekielskiego Sejf. Chociaż jest ona z gatunku thriller polityczny, za którym nie przepadam, to akurat Sejf wessał mnie do ostatniej strony. Po przeczytaniu całości przestałam wierzyć wszystkim rządom świata i tym reżimowym i tym demokratycznym. Obejrzał TVP Kultura operę Pucciniego Cyganeria. Tak, tak, tą samą, którą widziałam w prawdziwej operze w Umeå. Ta w telewizorze rozgrywała się współcześnie. Tłumaczenie polskie porównywalne z tłumaczeniem szwedzkim. Wniosek - tekst libretta jest chwilami tak mądry jak teksty dzisiejszych przebojów w stylu pop.
A teraz widzę, że zrobiło się nieprzyzwoicie późno, a ja przecież rano wstaję do roboty.



poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Wielkanoc w fotografii

Nie chce mi się pisać, bo jestem za bardzo najedzona. Niech zdjęcia zrobią to za mnie.

świąteczne klimaty w domu


nasz kościól katolicki i koszyczki czekające na poświęcenie


świąteczny obiad prosto z grilla


a po obiedzie jazda do lasu...


na deser


Mikael szykuje się do rozpalenia ogniska


Renee postanowiła opalić się


czekoladowe ciasto z bitą śmietaną i kawa


Natta chroni oczy przed dymem (żółte gogle)


Mikael i Paulina


Nata