środa, 26 lutego 2014

Znowu urodziny!

Wczoraj miałam urodziny. Znowu! Rano obudziły mnie gromkie śpiewy typu "Sto lat!", ale w wersji szwedzkiej. Lezałam w łóżku, wybudzona otworzyłam oczy i zobaczyłam tacę. Na tacy znajdowała się kawa i kolorowe kanapki. Ronny i Paulina wręczyli mi prezenty. Dostałam bilety i książkę. W naszej rodzinie dawanie biletów jako prezentów jest bardzo popularne. Tym razem jednak nie były to bilety ani do kina, ani do opery, ani do teatru. Tym razem dostałam bilety do największego muzeum na świecie, czyli do...Rzymu!!! Lecę tam w niedzielę. Oczywiście nie jadę tam sama. W podróży będzie towarzyszyć mi ...Paulina. Także to jest następna niespodzianka - Ronny zostaje na gospodarstwie, a mnie wysyła w świat. Pewnie zadziałał w myśl swojego własnego porzekadła, że podróż z małżonkiem jest podwójnie droga i tylko w połowie zabawna. Może ma rację. Do biletów dołączona była książka - przewodnik po Rzymie, czyli 10 absolutnych "koniecznie zwiedzić" miejsc. Zatem podczas lunchów  w pracy - wczoraj i dzisiaj siedziałam i czytałam, co zobaczyć i gdzie koniecznie pójść. Ronny zapewniał mnie, że będziemy mieszkać w pieknym hotelu, w ktorym nawet nie bede musiała ścielić swojego łóżka rano. Na to Renee szybko odpowiedziała: "phi, mama i tak nigdy w domu nie ścieli łóżka, więc nie jest to żadna nowość dla niej". Nie jest to cała prawda, bo jednak czasami ścielę.
W paczce, ktorą dostałam ostatnio od rodziców, znalazłam rownież fajną kartkę urodzinową dla mnie. Kartka jest prawie magiczna, bo te cyfry oznaczające wiek można samemu ustawiać. Nie za bardzo podoba mi się ten aktualny metrykalny wiek, więc ustawiłam sobie trochę inny:

Mój młodszy i jedyny brat trochę zdziwił się, że taki akurat wiek sobie wybrałam, bo stwierdził, że nagle zrobiłam się młodsza od niego. Rodzice natomiast napisali mi oprócz życzeń list, którym muszę sie pochwalić, bo wprawili mnie nim w zdumienie i spowodowali, że po prostu zaniemówiłam. Nie miałam pojęcia, że jestem tak postrzegana przez moich rodziców. Ja już mamę uprzedziłam, że go tu wkleję na bloga.
Dzięki temu listowi poznałam swój własny profil.    

niedziela, 23 lutego 2014

Przegląd kończącego się za chwilę tygodnia

Mam za soba intensywny tydzień i tak samo intensywny weeked. Przedwczoraj Renee skończyła 18 lat. Moje wszystkie córki są już dorosłe. Dzień przed urodzinami w czwartek byłam w szkole Renee na wywiadowce i dowiedzialam się, że to był ostatni raz dla mnie jako rodzica, by rozmawiac z wychowawcą na temat postepow w nauce mojej corki. Fajnie co? Od piątku jej wyniki objęte są tajemnicą państwową i to tylko moja corka może wyrazić zgodę, bym mogla czegokolwiek dowiedzieć się o jej osiagnięciach naukowych. Koniec i basta! W związku z jej nagłą dorosłością zniknęły z mojego internetowego banku jej dwa konta, do których miałam dostęp. Teraz już tego dostępu nie mam. Jest juz taka dorosla, a to jednak ja ją żywię, daję dach nad głową i ogólnie utrzymuję. Tydzień byl do tego stopnia intensywny, że z Ronnym widzieliśmy się tylko w drzwiach - ja wychodzilam do pracy, a on wracał ze swojej. Gdy ja wracalam do domu, to było juz tak późno, że nawet go nie spotykałam w drzwiach, bo on już zdążył pojechać do swojej roboty. Jedyny środek komunikacji między nami to telefon. Tylko komu to się chce gadać po nocach, po całym dniu pracy. Zasypiałam przed telewizorem albo z książką w ręku. No, ale przynajmniej wiadomo dlaczego Szwecja jest takim zamożnym krajem - bo to JA pracuję całymi dniami na ten dobrobyt. Każdego ranka, kiedy wyruszałam z domu to w dodatku musialam jechać bardzo ostroznie, bo ta jazda to było istne safari. Po drodze włóczyły sie stada reniferów. Nawet trzy z nich widzialam przejechane. No ja sie za bardzo zderzyc nie chce z takim zwierzęciem, bo w końcu mam całkiem nowy samochod. Nie wiem, czy wspominalam, ale nowe auto sprawiłam sobie tuż przed wakacajmi letnimi. Rozstałam sie z moim żółtym volvo i zastapilam je czarnym volvo - większym i silniejszym - 200 koni. Wracając do urodzin - to były smaczne, bo Paulina przyszla do swojej siostry z czekoladowym tortem. Po prostu przepysznym, ktory zresztą bardzo dobrze komponowal sie z szampanem na cześć mojej 18 - letniej corki. Przed godziną 22-gą Paulina zawiozla Renee, Jensa i Nathalie do...klubu nocnego, a potem o godzinie drugiej w nocy pojechała po nich, by przytransportowac do domu. Również w piątek dotarła do nas paczka z Polski od moich rodzicow. Wszystko w niej było - wszystko dla ciała i wszystko dla duszy. Czyli taka smaczno - intelektualna. A teraz to wlasciwie już chcę leciec do łóżka na randkę z moją nową książką - Pawła Huelle Śpiewaj ogrody, bo przeniose sie w niej do Gdańska. Chcialam dodac rowniez, że szkoda że Olimpiada się skończyła. Jakoś tak pusto w telewizorze będzie bez tych igrzysk. O godzinie 13.00 panowie - Ronny, Mikael i Jens zajeli sofy w pokoju i oglądali hokej Szwecja - Kanada. My, dziewczyny dalysmy sobie spokój z ogladaniem tego. Zresztą co chwilę z pokoju wylatywaly okrzyki typu "satan", "jävlar", "helvetet!" - nie sa to komplementy, tylko przekleństwa, ktore własciwie informowały nas o sytuacji Trzech Koron, czyli druzyny szwedzkiej. Rodzinnie oglądalismy zakończenie, ktore bardzo mi sie podobało - szczególnie ten Chagall. Dobra, to by było na tyle. Ide do ksiązki. Na zakończenie załączam przegląd tygodnia w obrazach:





ten czekoladowy tort z truskawkami jest milion razy smaczniejszy od tego zielonego z różą
moja dorosła 18-sta

Renée i Mikael

siostry + Paulina i Renée

niedziela, 16 lutego 2014

Złota sobota!

Północ minęła, a my ciągle w euforii. Ludzie kochani, przeciez z tego szczęścia to można prawie zwariować! Po drugim złotym medalu wyskakanym przez Stocha znalazłam sie w stanie nirvany i to bez potrzeby zażywania jakichś extra środków. A było to tak. Po południu połozyłam sie w sypialni na chwilę, bo lubię sobie poleżeć. Nawet przysnęłam. Ze snu wyrwało mnie gromkie "Sto lat, sto lat!", najpierw myślałam, że to na moją cześć, ale przypomniałam sobie od razu, że urodziny będę obchodzić za jakieś dwa tygodnie, zatem dla kogo śpiewano tak gromko? Zerwałam się z łóżka i pognałam do kuchni. W moim telewizorze (ktory jest ciągle włączony) przeczytałam na grubym żółtym pasku, że Zbigniew Brodka wygrał złoty medal. Od razu chwyciłam za telefon i zadzwoniłam do Pauliny, by przekazać jej tę radosną nowinę. Kilka godzin później drugi złoty medal! Nie wiem jakich słów użyć poza tym, że jest to po prostu n i e s a m o w i t e! Rano oczywiście obejrzałam sztafetę. No, cóż szkoda, że Justyna nie mogła sama przebiec tej całej trasy, bo z całą pewnością by wygrała. Szwecji należało się złoto, bo Kalla była już tak zdeterminowana, że za samą chęć walki powinna dostać ten medal. Najważniejsze, że Norwegia, i to piszę z całą stanowczością, dostała po d...pie. Że w końcu utarto im nosa i ściągnięto z piedestału te zarozumiałe astmatyczki. A to był dopiero początek dnia! Później, jak wszyscy wiecie, było już tylko lepiej i lepiej. Powtarzam: coś niesamowitego!!! Cudowny dzień. Razem z Pauliną oglądałyśmy w kuchni skoki narciarskie, a w tym samym czasie część męska towarzystwa siedziała  w pokoju i gapiła się na hokej Szwecja - Łotwa (5:3). Panowie jednak zameldowali się w kuchni, by zobaczyć Stocha w locie po złoto. Karnawałowa sobota, wymarzony dzień na imprezowanie, zwłaszcza, że okazja sama się znalazła - dwa złote medale i Norweżki poza podium. Paulina zrobiła obiad typu italiano, Mikael zapalił cygaro, Ronny raczył się piwem, (zreszta Mikael też), Renee wypiła pół szklaneczki czerwonego wina, a ja upiekłam semle i do północy graliśmy w grę taką z tysiącem pytań z różnych dziedzin. Czy ktos wie, kiedy i o której odbędzie się dekoracja medalowa, bo chcę uslyszeć Mazurek Dąbrowskiego? A teraz idę śnić o kolejnych medalach dla Polski. Kocham Soczi!!!              

piątek, 14 lutego 2014

Kochajmy się!

A teraz baczność!!! I nie ma żadnego "spocznij", dopóki nie okażesz bliźniemu swemu miłości. Nie bardzo odnajduję się w tym dniu, bo nie wiem, czy to jest dzień ogolnoświatowej miłości, czy tylko zakochanych. Zakochana to ja bylam bardzo dawno temu. Zakochanie bowiem, to stan euforyczny, szybkie bicie serca, tęsknota za tym ukochanym, rozkojarzenie rozmarzenie, różowe okulary, rozświergotanie, brak apetytu i krytycznego spojrzenia na rzeczywistość itd. Można na pewno jeszcze wiele oznak chorobowych miłości wymienić. U mnie te wyżej wymienione symptomy juz nie występują. Nie po dwudziestu kilku latach małżeństwa. Zadzwonilam do Pauliny z pytaniem jak to tam u niej te Walentynki przebiegają, ale dostalam odpowiedź, że Walentynki są u nich codziennie. Dzisiaj akurat sobie odpuszczają. Rano mąż wybudził mnie z kawą i ciastkiem - semlą. Po takim słodko - śmietanowym "śniadanku" jedynie brzuch mnie rozbolał. No, ale liczy się ten gest. A niech mu tam!

Jesli nie jestesmy już zakochani, to przynajmniej kochajmy się!

czwartek, 13 lutego 2014

Złota Kowalczyk ozłociła mój dzień!

To był dzień! O godzinie 11-stej ktoś w pracy włączył telewizor. Wszyscy pracowali, ale z jednym okiem skierowanym na ekran. W szwedzkim otoczeniu byłam jedyną Polką. Co chwilę ktoś z pokoju z telewizorem wpadał do pokoju, w którym ja siedziałam i zdawał mi raport z biegów narciarek, a właściwie jednej z nich - Justyny Kowalczyk. "Kowalczyk ma najlepszy czas ze wszystkich!", a ja pytałam: "Po ilu kilometrach?" "Po dwóch" - dostałam odpowiedź. Po paru minutach historia powtarzała się. Kilka minut przed metą przeszlam do pokoju z telewizorem, by na własne oczy zobaczyć fantastyczny bieg Justyny do złotego medalu. Wyściskałam całe towarzystwo i pogratulowałam im srebrnego medalu. Oni cieszyli się, że Björgen znalazła się poza podium i zapewniali, że gdy zawsze jest rywalizacja między Bjoergen i Kowalczyk, to oni trzymaja kciuki za Kowalczyk, bo nic nie daje takiej radości jak porażka Norweżek. A ja myślałam, że istnieje jakaś solidarność między skandynawskimi kibicami. Nie jestem wredna, ale muszę przyznać, że z przyjemnością patrzyłam na wykończoną biegiem Bjoergen i jej koleżanki. Uklad Polska - złoto, Szwecja - srebro odpowiada mi. Ale nie na odwrót. Życzę Szwedom złota, ale tylko wtedy, gdy Polacy nie są ich przeciwnikami. Moje polskie serce bije tylko i wyłącznie dla polskich sportowców. Po transmisji zaczęłam od razu dostawać smsy od moich córek, że Kowalczyk wygrała czyli one też, jak się okazało, były na bieżąco z najnowszymi njusami. To jest jednak niesamowite jak sukces rodaczki może człowiekowi poprawić humor. Z radością mozna popatrzeć za okno, a potem udać się w chlapowatą bialo - szaro - burą zimę z uśmiechem na ustach i oznajmić, że dzień jest po prostu piękny. Justyna jest niesamowita. Uwielbiam silne kobiety!    

niedziela, 9 lutego 2014

Nareszcie, nareszcie złoto olimpijskie!

Chyba oszaleję z radości! Oczywiście z powodu złotego medalu złotego Kamila Stocha! Po południu tak rozmyślałam sobie, że to już drugi dzień zawodów, a medali jakoś niet. No i to proszę państwa, taka oto niespodzianka na zakończenie dnia! Od razu humor poszybował mi w górę, mimo że jutro jest poniedziałek. Inauguracja otwarcia igrzysk bardzo mi się podobała. Rosjanie postawili na tak zwaną kulturę wysoką. Na igrzyskach w Anglii oglądalismy historię kultury angielskiej - w ktorej miejsce znalazła historia muzyki od Beatlesów poprzez pop, a u Rosjan klasyka - balet, opera, muzyka poważna, Malewicz, Kandinsky, Chagall. Jednym słowem bardzo, bardzo przyjemne widowisko. No i ten złoty medal dzisiaj. Po prostu SUPER. Gdzieś przeczytałam czy usłyszałam oburzone komentarze dotyczące sierpa i młota, że tam się pojawiły. A jak miały się nie pojawić, skoro one rządziły Związkiem Radzieckim od 1917 roku aż do pierestrojki? Chyba nikt nie liczył na to, że Rosjanie pokażą gułagi, mordy, strzelanie w tył głowy, akcje KGB. Anglicy w swoim show nie pisnęli ani słówkiem o niewolnictwie i swoich koloniach, dzięki którym ich państwo jest taaaaaaakie bogate.
Większym zmartwieniem jest teraz złamana stopa Kowalczyk. No i co teraz będzie? Cholera znowu ta Björgen? Średnio mi się to podoba. A na zakończenie dodam jedynie:

mądrości z facebooka
     

piątek, 7 lutego 2014

Pizza, drinki i Soczi!!!





"Att få utöva idrott är en mänsklig rättighet. Alla människor ska ha möjlighet att utöva idrott, utan någon form av diskriminering och i den olympiska andan, som förutsätter ömsesidig förståelse, vänskap, solidaritet och rättvist spel." - Översatt av Google från den olympiska chartern

„Uprawianie sportu jest prawem człowieka. Każdy musi mieć możliwość uprawiania sportu bez jakiejkolwiek dyskryminacji i w zgodzie z duchem olimpijskim, czyli w atmosferze wzajemnego zrozumienia, przyjaźni, solidarności i zasad fair play” – przetłumaczone przez Google na podstawieKarta Olimpijska

Tak dzisiaj świetują światowe google rozpoczęcie igrzysk w Soczi. Oczywiście te tęczowe kolory to znak protestu przeciwko dyskryminacji  LGBT w Rosji. W rosyjskim ustawodawstwie istnieje zapis gloszący, że propaganda homoseksualizmu wśród nieletnich jest karana grzywną. Zatem biedni rosyjscy uczniowie nie dowiedzą się w szkołach, że homoseksualizm, biseksualizm i transgenderyzm / transseksualizm jest czymś absolutnie normalnym i swoją tożsamość seksualną będą musieli odkryć na własną rękę. Prawda?
Ja osobiście zaczynam się zastanawiać czy ta olimpiada to nie jest przypadkiem homolimpics, poniewaz w mediach szwedzkich (w radiu, bo tv to oglądam polską) trwają niekończące się dyskusje na temat czy w Soczi odbędzie się tęczowy protest, czy można sobie pomalować paznokcie na tęczowo, czy sportowcy mogą wywiesić za oknem swojego pokoju tęczowe flagi, czy można nosić tęczowe kolory. Tego typu dyskusje dominują w powszechnym ględzeniu na temat rozpoczynających się za chwilę igrzysk. W związku z tym ja uważam, że ten fragment z Karty Olimpiskiej należałoby zmienić nieco w treści.
Oto moja propozycja zmian:

Uprawianie seksu jest prawem człowieka. Każdy musi mieć możliwość uprawiania seksu bez jakiejkolwiek dyskryminacji i w zgodzie z duchem olimpijskim, czyli w atmosferze wzajemnego zrozumienia, przyjaźni, solidarności i zasad fair play”

Ciekawa jestem, kto zbojkotuje mistrzostwa świata w piłce nożnej w Katarze w 2022. A ja czekam teraz w towarzystwie Pauliny, pizzy i drinka  na wspaniałe widowisko z Soczi. Mam nadzieję, że nie zawiodę się. 
    

wtorek, 4 lutego 2014

W sprawie olimpijskiego kibla

Kochani, nie tylko w Soczi, w Europejskiej Stolicy Kultury Umeå 2014 też można spotkać takie wynalazki jak genderowa ubikacja. Oto doczepiam link do wpisu na moim poprzednim blogu. Kliknijcie, a sami przekonacie się. Voila! 
Dobranoc

niedziela, 2 lutego 2014

Grand Opening Umeå 2014 Europejską Stolicą Kultury

Tak, jak zapowiadałam wcześniej na blogu, bylam przedwczoraj i wczoraj na imprezie/imprezach w różnych punktach miasta z powodu oficjalnego i uroczystego otwarcia Umeå jako Europejskiej Stolicy Kultury 2014. W muzeach odbywały się wernisaże, autobusy lokalne woziły ludzi za darmo, śnieg sypał, a centrum miasta rozświetlone było laserami, rozbrzmiewało muzyką (i to bardzo dobrą?) tu i ówdzie stały rozstawione namioty Lapończyków, w ktorych mozna bylo coś przekąsić, poglaskać renifery i spotkać nastepczynię tronu Viktorię. Centrum zamieniło się w wioskę lapońską. Lapończycy chodzili w swoich przepięknych i bardzo ciepłych strojach folklorystycznych, ktorych im bardzo zazdrościłam, zwłaszcza butów ze skory reniferów, bo ja marzłam w nogi jak cholera. Ręce i nogi marzły, w resztę ciała było mi ciepło. A oto sesja zdjęciowa, przez którą prawie odmroziłam sobie ręce, bo w rękawiczkach nie dało się fotografować.
natura zaklęta w bryle lodu, takie ozdoby znajdują się przy wejściu do muzeum

te bryły lodu mają zamienić się w rzeźby wykonane przez przypadkowych ludzi.
Jest to performance studentów ASP z Warszawy. Tak wyglądały w piątek wieczorem.

lapońska knajpka  - wejście

wewnątrz, flaga Samów/Lapończykow

renifery przed restauracją

wewnątrz restauracji

a tu w innym namiocie

rzeźby lodowe




można było nawet posiedziec sobie na plazowych leżakach


leżaki znajdowały się w pobliżu lodowego baru pod parasolem

A powyżej kilka zdjęć z wielkiego show, ktory odbywał sie na środku zamarzniętej rzeki Umeälven. Show pod tytułem Płonący Śnieg. Na zdjęciu widać też Renee, a za nią most, na ktorym początkowo stałysmy, ale że mało było widać i słychać z tego mostu, to zeszłyśmy na rzekę. Punkt widokowy miałyśmy dosyć kiepski - stałysmy na rzece i to z boku, ale były takie tłumy, że nawet nie probowałysmy ustawić sie frontem do sceny. A na scenie rządzili Lapończycy. Śpiewali, tańczyli, renifery spacerowały po lodzie. Było kolorowo, magicznie i naprawdę bardzo ciekawie. Bałam sie jedynie, żeby ten lód się nie załamał. 
A tu proszę ktoś wrzucił klipy na youtube załączam



Po pokazach poszliśmy na włóczęgę po tym magicznym mieście. Stanęlismy nawet przy barze lodowym, by wypić własną herbatę z termosu.
I tu zdarzyła się przesmieszna sytuacja. Ludzie podchodzili do baru i pytali czy mozna kupic jakieś drinki lub coś ciepłego do zjedzenia. Powiedziałam, że wszystko już jest sprzedane i zaśmiałam się. A taki jeden facet oparł sie o bar i ze zdziwieniem pytał: "Naprawdę? wszystko już sprzedane!?". "Naprawdę" - odpowiedziałam, a on nas pochwalił, za wytrzymałość, uważał, że to mocne z naszej strony stać tak cały dzień na mrozie. Widzicie, zebraliśmy nawet pochwały po prostu za nic. 
Dzisiaj w prasie i na forach Szwedzi zabrali głos w sprawie wczorajszego show. I tu muszę przyznać się i przeprosić polską nację, którą zawsze uważałam za malkontentów i narzekaczy, Szwedzi w narzekaniu przebili Polaków. To jest zupełnie coś nowego dla mnie. Najbardziej ich drażniło, że miastem zawładnęli Lapończycy, a sam show pokazał z każdej strony kulturę lapońską. W komentarzach i wszelkich wypowiedziach odczuwa się źle ukrywany rasizm. Przecież w czasach istnienia instytutu biologii rasowej na uniwersytecie w Upsali, to własnie Lapończycy byli mierzeni, fotografowani,a potem gnębieni jako jakaś głupawa podrasa. Instytut nie istnieje, ale w kręgosłupach Szwedów do dzisiaj siedzi niechęć do Samówi, co wyraźnie dało się odczuć. Z drugiej strony, to ja nie bardzo wiem jaką kulturą mogłaby zabłysnąć Stolica Kultury, bo tą  czysto szwedzką jakoś trudno znaleźć. Chyba, że działania ekstremalnych feministek sa czymś tak spektakularnym, że tylko z tego powodu Umeå mogłoby stać się Stolicą Kultury. Przyznaję, że oprócz feministek powstaje tu strasznie dużo grup rockowych, popowych i in. i wszystkie są od razu znane na świecie. Tylko trudno sobie wyobrazić, że na scenie stoi taka grupa hardcorowa i gapi się na nia ponad 50 tysięcy ludzi nie wyłączając przy tym dzieci. Poza tym takie koncerty odbywają się wszędzie na świecie. Ale nie wszędzie na świecie znajdują się Lapończycy ze swoim dziedzictwem kulturowym, z ktorego mogą być rzeczywiście bardzo dumni. Władze miasta myślały, myślały ponad dwa lata albo i więcej i doszły do wniosku, że to chyba jednak Samowie mogą zaprezentować swoją kulturę. Dzisiaj jednak usłyszeli jak dużo mieszkańców miasta ma im to za złe. A ja nie.