sobota, 21 lutego 2015

O Renee, skarpetach i glutenie.

Takim oto śniadaniem rozpoczęliśmy sobotę!



Świątecznie, bo moja mała Renusia ma dzisiaj urodziny! Moja najmłodsza córuś skończyla w nocy o godzinie 00.30 19 lat!
Aura za oknem biało - słoneczna. Młodzież planuje kulig na skuterach - taki multikulti wariant polskiej sanny i grill. Sanna, to drugie imię Renée, ktore figuruje jako imię w szwedzkim kalendarzu, ale dając jej to imię kierowalam się polskim znaczeniem tego słowa oznaczającym przejażdżkę saniami czy drogę usłaną śniegiem. W końcu jest zimową dziewczynką. Także moja ukochana nosi imiona Sanna Renée. 
A wczoraj, hmm, cóż, zwlokłam się do domu pod wieczór po całodniowej konferencji. Przyjechała do nas też Paulina ze swoim wikingiem i z Tilda, ktora ostatnio pomieszkiwała u nich, z powodu swoich kobiecych okresowych przypadłości. Niestety te okresowe przypadlości jeszcze się nie skończyły i nasz biedny Nemo szaleje z namiętności. Odseparowaliśmy psy i cierpiący Nemo stoi, leży i zawodzi pod drzwiami, za ktorymi znajduje się Tilda. Wracając jednak do konferencji to przed lunchem sluchalismy róznych mądrych ludzi głoszących wesołą nowinę, a po lunchu odbyły się warsztaty, ktore tu nazywają po angielsku - workshop. Zdziwiłam się, gdy wśród sluchaczy zobaczylam koleżanki, ktore już rok temu przeszły na emeryturę. Czy emerytura jest tak tragicznym momentem w życiu człowieka? Niebywałe! Mojej mamy emerytki nikt nigdy na świecie nie zaciągnąłby na jakąs konferencję zorganizowaną przez jej byłą pracę. Parę słow chce też poświęcić lunchowi. Lunch odbywał sie w jadlodajni wybudowanej w zeszlym roku. I chyba przez to, że w dalszym ciągu jest taka świeża i nowa, to wszystkim nam - około 300 osób kazano...ściągnąć buty. Ja zalapalam się na niebieskie foliowe ochraniacze, ktore naciągnęłam na moje obcasy. Patrzylam na te dorosle towarzystwo, studiowalam ich skarpety we wszystkie mozliwe wzory i kolory - przedstawiało się to zabawnie i co i raz parskałam śmiechem. 
Przyjaźni mięzyludzkiej zagrażają rozmowy o polityce, pieniądzach lub glutenie. No, tak własnie glutenie. Przedwczoraj wyslalam na fejsie artykuł, w ktorym powiadomiono, że naukowiec, ktory swoimi badaniami zapoczątkowal modę na dietę bezglutenową, po przeprowadzeniu nowych badań wycofuje się ze swoich odkryć. Jak na zamowienie w polskiej tv wysłuchałam rozmowy ekspertów na temat "szkodliwości" tego glutenu. Szczególnie szkodliwa według nich jest książka jakiegoś amerykańskiego uczonego. O! Własnie ta tu na obrazku:
Bez żadnych skrupułów i zahamowań zmiażdżyli tę książkę określając jej treści jako bardzo złe, absurdalne i szkodliwe dla ludzkości. Na fejsie opatrzyłam info o glutenie komentarzem "Wczoraj szkodliwe, a dzisiaj już nie", no i moje koleżanki zasypaly mnie komentarzami, bo wśrod nich są takie, które stosują dietę bezglutenową. I tym sposobem znalazlam sie w samym środku jakiejś glutenowej dyskusji, zupełnie bezsensownej. Ja tak całkiem do niedawna nawet nie wiedziałam, co to jest ten gluten, bo u nas jak rodzina dluga i szeroka nikt nie miał z nim problemów. Ja w zasadzie napisalam na fb o tym jak jesteśmy ogłupiani przez wylewajaca się rzekę informacji zupełnie spolaryzowanych, jak jedni naukowcy wypluwają z siebie różne wnioski, a za chwilę, albo sami je obalają, albo robią to inni naukowcy. Ja jako osoba wcinająca z ogromnym apetytem bułki, rogale i ciasta i nie mająca konfliktu z glutenem omijam szerokim łukiem naukowe nowinki zarówno te chwalące gluten jak i te potepiające. Nie obchodzi mnie to, co nie musi obchodzić z jakichś tam powodów czy to zdrowotnych czy jakich innych. Nie lubię dowiadywać się w połowie mojego przeżytego życia, że przez tę pierwszą połowę codziennie zatruwałam się wszechobecnym glutenem. Prędzej umrę ze stresu wywołanym takimi informacjami niż zdążę się naprawdę zatruć tą rakotwórczą żywnością. 
Mam jedynie nadzieje, że ten cholerny gluten nie zepsuł moich relacji z bliskimi koleżankami. I jest to jedyny w tej chwili negatywny aspekt glutenu, który w tej chwili zauważam. Gluten źle wpływa na koleżeństwo. A teraz wybieram się na kulig! 

PS. Właśnie przed chwilą na fejsie inna moja koleżanka podesłała artykuł na temat: Imbir lekarski - 5 powodów, dla ktorych powinniśmy jeść go codziennie. No jak myślicie, dlaczego? Już się boję, co nowego i wręcz odrotnego przeczytam jutro na temat imbiru. Polacy przynajmniej mają w Polsce piwo imbirowe. Jedno takie piwo dziennie i stajemy się nieśmiertelni!       

6 komentarzy:

  1. Masz zupełną rację! Kompletnie nie rozumiem dlaczego miałyby eliminować z diety gluten osoby, które go tolerują. Nie dajmy się ogłupiać! A z naukowymi doniesieniami tak jest jak mówisz, najpierw przeginają w jedną, a potem w druga stronę. Najzdrowsza jest RÓWNOWAGA.
    Serdecznie pozdrawiam i ściskam, a dla córki gorące życzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą :) balans, harmonia, rownowaga i ten wiecznie poszukiwany złoty środek i czlowiek będzie i zdrowy i zadowolony :)
      Pozdrawiam zimowo - slonecznie :)

      Usuń
  2. Joasiu, równocześnie z tym czytam Twój stary blog, jestem teraz w czasie wiosny 2011 kiedy działy się różne denerwujace Ciebie wydarzenia z Twoją Renee w roli głównej :)) a tutaj czytam o dorosłej i wydaje się bardzo zmienionej dziewczynie. To pocieszające, że nasze dzieciaki wyrastają z fumów, fochów i waporów :))
    Jakiś czas temu mój kuzyn będący w bardzo średnim wieku, ktory obsesyjnie dba o zdrowie i wyłapuje wszelkie nowinki pseudomedyczne służące uniknięciu chorób lub po prostu długiemu życiu zalecił mi dodawanie kurkumy do wszystkich potraw, które zjadam włącznie z kanapkami . Spróbowałam... i odechciało mi się kiedy poczułam ten ziemisty smak i na dodatek zafarbowałam nieodwracalnie bluzkę. Podobno Azjaci sa zdrowi i długowieczni bo to przyprawa jadana przez nich stale. To już wolę imbirową herbatę , przynajmniej mi smakuje. Korespondencji Dąbrowskich nie ma w empiku ani w merlinie gdzie ją zdobyłaś Joasiu, bardzo mnie zafrapowała. Ściskam wiosennie Ewelina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewelino, tak jest - Renee wyrosla, zmienila sie, ale jeszcze czasami odzywa sie w niej ta jej dzieciuchowata przekora. Niezbyt często, na szczęście. jeśli chodzi o sprzatanie, to na tym polu nic się nie zmieniło. O kurkumie też slyszalam za pośrednictwem Gessler. Nawet czasami, jesli nie zapomnę, to dosypuję jej sobie szczyptę do czegos, co akurat spozywam czy piję. Łatwo jednak zapomnieć o niej, poniewaz nigdy przedtem nie wchodziła do mojego jadłospisu. Herbatę imbirową odkryła przede mną Paulina. Jest smaczna i taka stawiająca na nogi. A co do ksiązki, to kupilam ją w Merlinie. W Empiku nie mieli. Przed chwilą weszlam na Merlin, by przesłać Ci link do niej, ale pojawila się informacja, że książka jest niedostępna. Może załapalam się na ostatni egzemplarz ;)
      Ściskam słonecznie, ale jednak w dalszym ciągu zimowo. :)

      Usuń
    2. Facet w Empiku slrawdził dla mnie w sieci dostępność Korespondencji D. i okazało się, że nie ma jej w żadnej księgarni internetowej . Może Twój egzemplarz jest oatatni wogóle :)) w końcu wydanie z 2005. Farciara jesteś )** Ewelina

      Usuń
    3. To prawie tak, jak wygrać dobry los na loterii. Widać książka czekała na mnie. I kto by to pomyślał?

      Usuń