sobota, 14 lutego 2015

O pączkach, walentynkach i o madame Concombre (Ogórek)

Po chwilowej wiośnie wrociła na swoje stare miejsce biała i mroźna zima. Tylko minus 14 stopni. Wczoraj po południu, gdy jechałyśmy z Pauliną na pączkowy wieczór cała E4 była bez odrobiny lodu, śniegu i mokrych plam. E4 zdążyła wyschnąć w ciągu tygodnia i plusowych temperatur. Pierwszy raz od dosyć dawna rozpędziłam się i poderwałam do lotu 200 koni mechanicznych. Fajnie się jechało. Byłyśmy jedne z pierwszych, zaraz po nas dojechała reszta towarzystwa. Prace pod kierunkiem naszej super gospodyni - instruktorki przebiegały sprawnie. Ciasto pączkowe, potem napelnianie pączków dżemem, robienie kul, smażenie, lukrowanie było robione łańcuchowo i parami. Instruktorka rozwiązala doskonale problem logistyki w kuchni. Gdy jakaś para lepiła pączki, to pozostałe siedziały w salonie  przy suto zastawionym stole. Każda z pań przywiozła z sobą jakieś sałatki, chlebek, napitek, a my z Pauliną dołożyłyśmy się do wspólnej uczty dwiema  pizzami wegetariańskimi z mozzarellą i kurczakiem z grilla. Gospodyni oprócz swoich genialnych umiejętności pączkowych postawiła bardzo dobre wina czerwone na stole. Atmosfera wesoła, jedzonko dobre, a pączki - po prostu ósmy cud świata. Ja siedziałam głównie przy stole, a Paulina zajęła się pączkami. Moje półsurowe pączki zostały natomiast docenione przez moje kury. Oczywiście nie daję im części surowej, bo jeszcze im żołądki eksplodują albo posklejają.
 Reasumując - wieczór i część nocy minęła na wesoło. Poza jedną małą rysą. Nie znoszę rozmów o pracy w czasie wolnym od pracy. W pewnym momencie jednak rozmowa przy stole poszybowała w w tym kierunku i to na chwilę zmąciło moją radość istnienia. Chyba na jakiś czas wystarczy mi spotkań grupowych. Zresztą zamówiłam tyle książek, że kiedyś je też muszę i przede wszystkim chcę przeczytać. Na razie leżą w dalszym ciągu w kartonie, Bo teraz z kolei brakuje mi półek na ich ustawienie. Poczekam jednak aż Ikea przyjdzie do miasta. Nie mam już ochoty jeździć do Sundsvall po zakupy. Ikea buduje się u nas w Umeå, ale kiedy otworzy swoje podwoje, tego nie wiem. Może na jesieni, a może w grudniu. Roboty są w stanie zaawansowanym, budowa już dosyć daleko się posunęła, ale w dalszym ciągu jest to olbrzymi plac budowy. Karnawał chyli się już ku swojemu zmierzchowi, w przyszłym tygodniu z rozkoszą rozpocznę post zarówno ten żywieniowy jak i ten duchowy. Dzisiaj rano Ronny urządził mi śniadanie walentynkowe, o takie:

     
 a ja nic dla niego nie miałam i nie przygotowałam. Dałam mu całusa, więc to chyba powinno wystarczyć, co?
A tu na dole część naszych pączków:
nasze cudowne pączusie


romantyczna część stołu w salonie

Smak tych niebiańskich, doskonałych pączków obudził we mnie wspomnienia. Te pączki smakowały dokladnie tak samo jak te z cukierni we Wrzeszczu na rogu ulicy Wajdeloty. Wracając ze szkoły przechodziłam koło tej cukierni i zawsze kupowałam tam sobie pączka, ktory kosztował grosze i jeszcze byl ciepły.
A jutro będę piekła semle. U mnie, jak wiecie, dom jest wielokultorowy, a gwoli uściślenia, dwukulturowy. Pączki i faworki w polski tłusty czwartek, a szwedzkie semle w tłusty wtorek, ten przed środą popielcową. Także jutro zabieram się za zrobienie semli.

PS. Dzisiaj zaczęła się kampania ogórkowa. Wysłuchałam kandydatki na prezydenta madame Ogórek. Powiedziała coś w stylu, że nie chce, by społeczeństwo było kranem, przez ktory leci ciepła woda. Według mnie lepsza ciepła niż zimna. Ciekawa metafora. Próba interpretacji może podsunąć różne pomysły - może ona chce zamknąć dopływ zarówno tej ciepłej jak i tej zimnej wody? Jednym słowem chce zakręcić kurek, a to znaczy tylko jedno - zaciskanie pasa. Właśnie to ona proponuje Polakom. Sama chuda, więc mysli, dlaczego cały naród nie może być tak samo chudy. Aż sama klasnęłam z podziwu dla jej chęci rozmawiania przez telefon z Putinem, by naprawić, to co zepsute w przyjaźni między narodami. I tu jest jej wielka szansa. Wyobraźcie sobie, że rozkocha w sobie Putina! No i co? Czy ktoś taką mozliwość w ogóle wziął pod uwagę?  A zakochany Putin nie tylko cały Akerman ale i Moskwę położy jej pod nogi i doda: "chana krymskiego nie usłucham i sułtana nie usłucham, i mieczem ich będę wojował, i pomoc Rzeczypospolitej dam, i nową ordę w tych stronach założę, a nad nią ja będę chanem, a nade mną ty będziesz jedna, tobie jednej będę pokłony bił, twojej łaski i zmiłowania prosił!" I nagle Polska stanie się mocarstwem! I czyż nie o to chodzi?  Pani Walewska rzuciła czar na Napoleona i od razu powstało Księstwo Warszawskie! Sam Obama i ONZ zbaranieliby na taki rozwój sytuacji.  
I smutna wiadomość - dzisiaj zmarł Michele Ferrero - wynalazca nie tylko wybornych pralinek, ale wspaniałej nutelli! Mam nadzieję, że nie zabrał przepisu z sobą do grobu, bo byłaby to wielka szkoda szczególnie dla kobiet w lekkich stanach depresyjnych.

2 komentarze:

  1. ha mój tato tak samo z rozczuleniem wspomina pączki różane i amerykanki z Wrzeszcza, czyli coś magicznego musiało w nich być :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i było! Nie wiem czy ta cukiernia jeszcze istnieje. Sprawdzę podczas najbliższych wakacji. :)

      Usuń