niedziela, 22 lutego 2015

Co zostało z tamtych marzeń?

Dziwna była ta niedziela. Słońce świeciło, zaliczyłam dwa spacery, śnieg pod butami chrzęścił, z daleka i bliska dochodził warkot skuterów. Każdy w zasadzie robił, co chciał. Chłopy udały się do lasu, ja poczytałam, wstawilam obiad, poprzeciągalam się, nigdzie mi się nie spieszyło i mimo tych przytulnych i miłych momentów czulam się i w dalszym ciągu czuję się jakaś rozbita, niepewna, tęskniąca za czymś. Moi rodzice pojechali do wód, czyli sanatorium na południu Polski. Zadzwonili do mnie po południu z...Pragi. Chodzili sobie po moście Karola, praskiej starówce aż zacumowali w jakiejś knajpce na obiad. Siedząc nad kuflami piwa i jakimś smażonym serkiem czekali na ciepłe danie. I wpadli na pomysl, by zadzwonić do mnie. Zazdroszczę im, że sa na emeryturze, że jeżdżą sobie to tu, to tam, a ja w tej chwili jestem pewna, że nie dożyję do emerytury. Czuję się przybita, "jestem może bledsza, trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca". Nie wiem, co mi dolega. A jeszcze dzisiaj wysłuchałam kazania na Polonii, w którym ksiądz wygłosił krotkie, ale bardzo treściwe przesłanie o życiu. Życiu, które jest podróżą. Nic nowego, wszyscy to wiemy, ale nagle poprosił, byśmy zastanowili się czy nam się drogi w dążeniu do celu nie poplątały, czy przypadkiem nie straciliśmy celu z celownika, czy w zwykłym codziennym życiu wypełnionym w większości problemami nie zapomnieliśmy dokąd zmierzamy. Wyjście z trudnych sytuacji życiowych nazwał wyjściem z Egiptu i dalszą podróż wędrówką do Ziemi Obiecanej. Zapadlo mi to kazanie w umysł i serce. Zaczęłam stawiać sobie te pytania i zauważyłam, że mam problemy ze znalezieniem odpowiedzi na nie. Może to mnie tak dziwnie nastraja? Chociaż czy nie może być tak, że celem jest sama podróż, droga? Patrzę na te moje życie i widze, że niewiele jest w nim z moich młodzieńczych marzeń o życiu doroslym. W zasadzie nic nie jest takie. Wszystko miało być inaczej. Może poza jedną rzeczą. Jako nastolatka obwieściłam moim koleżankom podczas naszych wieczorów panieńskich, że gdy będę dorosła, to kupię sobie volvo. Wtedy nawet nie bardzo wiedzialam jak takie volvo wygląda, ale nazwa mi sie podobala. No i kupilam sobie. Marzyło mi się wtedy dwoje dzieci - dziewczynka i chłopiec. dzieczynka miała miec na imię Linda, a chłopiec...Napoleon. Mam trzy dziewczyny, żadna nie jest Lindą, a chłopiec nie pojawił się chyba ze względu na imię, ktore chciałam mu nadać. Plany na życie często zmieniałam, więc już nawet nie wiem, jakie miałam. Chciałam być podróżnikiem - archeologiem, takim w stylu Indiana Jones, zakonnicą, policjantką, mikrobiologiem, aktorką, historykiem sztuki, detektywem, reporterką, piosenkarką estradową, akrobatką cyrkową i chciałam tańczyć w teatrze rewiowym Folies Bergére w Paryżu

    lub chociaż pracować w barze Folies Bergere jak ta pani tu powyżej na obrazie Maneta

Żadne z tych powyższych marzeń nie spełniło się. Poza jednym marzeniem nie znalazłam się nawet w pobliżu do ich spełnienia. Wylądowałam na uniwerku w Gdańsku z nadzieją, że jeszcze zdążę zrealizować któreś z powyższych marzeń, bo przecież miałam być wiecznie młoda i mieć całe życie przed sobą. A potem przeprowadziłam się do kraju, o którym nigdy nie marzyłam. Studia na wydziale historii sztuki w tym nowym kraju miały zbliżyć mnie do wymarzonego zawodu. Historykiem sztuki zostałam, ale nigdy w tym zawodzie nie pracowałam. I już pracować nie będę, chyba że jako muzealny obiekt. Czyli marzenie osiagniete tylko w połowie. Za to teraz  mam służbowy nakaz być gender entuzjastką, nie wolno nic i nikogo krytykować, bo zostanie mi wytknięta jakaś fobia. Mam kury, jeżdżę na skuterze, chociaż nie cierpię tego typu rozrywki, bo te skutery śmierdzą spalinami i przeraźliwie hałasują. Muszę znosić ciemności i pół roku trwającą zimę. Wmawiam sobie, że lubię tę porę roku, najgorzej jednak wychodzi mi to w kwietniu, kiedy mnie już prawie szlag trafia na widok śniegu. Mogłabym tak dłużej wymieniać. Podsumowując moje życie nie ma nic wspólnego z moimi marzeniami o nim. Wszystko jest jakby na odwrót. I teraz zadaję sobie pytanie czy to los tak chciał, czy może to mnie zabrakło determinacji w realizacji marzeń i planów. Najłatwiej zwalić na los.

A na zakończenie wczorajsze fotki urodzinowe śniadanie



Urodzinowy kulig i kiełbaski na patyku



to jest zamarznięta rzeka, jakby sie kto pytał.
     I żeby nie zwariować, to: "Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krotkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz a także, jesli to możliwe, powiedzieć parę rozsądnych słów." - Johann Wolfgang von Goethe.

I niech "Ida" dostanie tego Oscara, bo to zdecydowanie poprawi mój nastrój! 

12 komentarzy:

  1. No i dostala!!! Ja tak bardzo trzymalam kciuki, ze przez pare tygodni nic nie robilam;-))
    Milego tygodnia w lepszym nastroju:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na tę wiadomość dzisiaj rano aż z radościa wyskoczyłam z łóżka. Komorka leżała na szafce tuż przy łóżku i gdy tylko otworzylam oczy, to weszłam na onet, by sparwdzić, czy dostaliśmy tę nagrodę. Pierwszy raz od dawna dziarsko opuściłam piernaty. Ściskam z radością :)

      Usuń
  2. Hej Joanno! Wszedzie dobrze, gdzie nas nie ma;) Dla osoby z zewnatrz masz bardzo ciekawe zycie.. no i jezdzisz na skuterze!!!!!!!
    Tak jak wspomniala Ina- jest Oscar!
    Pozdrawiam
    Lola
    ps Ale z Napoleonem, to pojechalas;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oscar przywrócił mi chwilową radość życia. jadąc na skuterze do tego uroczego miejsca żałowalam, że nie pojechalam samochodem, bo okazało się, że ktoś odśnieżył drogę. Po tym skuterze już po powrocie do domu, to tylko głowa mnie rozbolała. A, co Napoleon Ci się nie podoba? ;) Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Joasiu może na Ciebie tak działa pogoda. Taka ponura aura potrafi dokopać największym skowronkom. Uśmiechnij się dziewczyno- huuura dostaliśmy Oskara!!! Gdzieś usłyszałam że takie rozdanie jest polityczne ale mam to w nosie ten film zasługiwał na nagrodę ;}.
    Joaśko chyba mało komu udaje się żyć wg planu z młodości. Taka niewiadoma daje troszkę smaczku codzienności i omija nas rutyniarstwo :}}. Dużo buziaków urodzinowych dla Twojej ślicznej dorosłej już kobietki ;}. Mocno ściskam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, Droga Zolicho, ja nie wiem, co na mnie tak działa. Nazwalabym to raczej przemijaniem. Nagle czas zaczął się dla mnie liczyć. A co do Idy, to uważam ten film za genialny i po prostu piękny, ujmujący i wchodzący pod skórę. Bardzo się cieszę, że dostal tego Oscara. A rutyna, chyba jest nie do uniknięcia. Każdy dzień to rutyna z tym swoim wstawaniem rano, jazda do roboty, wracaniem do domu, robieniem obiadu i takie tam. Dzięki za podtrzymanie na duchu. Doceniam i ściskam :)))

      Usuń
  4. Tej długiej zimy nie zazdroszczę. Ona jest naprawdę fajna i dobra, ale na grudzień, styczeń i lutry. Wcześniej i później już wnerwia...

    Moje plany i marzenia też nie są spełnione, ale przyjęłam to, co mam na klatę i większość polubiłam. Ciągle też mam nadzieję, że nie skończę na tym, co mam... Ale czy robię coś w tym kierunku? Ot, dobre pytanie.

    Ida Oskara ma i wielka chwała za to! Całkiem niedawno ją oglądałam na dvd. Muszę chyba obejrzeć ponownie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pelni rozumiem, że nie zazdrościsz mi tej zimy. Ja tez nie zazdroszczę jej sobie. A co do marzeń. to ja, gdybym miala nawet taka mozliwość dzisiaj, wykreslilabym z tej mojej listy wiele z nich jako passé. Mam natomiast nowe. Pracuję nad nimi i kto wie, może dobiję z nimi do jakiegoś portu. Wtedy powiadomię na blogu. A za Oscara dla Idy bardzo dziekuję. Cudowny film! Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  5. Joasiu, przecież wiesz, że to my dokonujemy wyborów i podejmujemy decyzje, które w tym momencie wydają się nam trafione a nawet spełnieniem marzeń. A potem trzeba kontynuować szare życie kiedy fascynacja przeminie , bo zostały obowiązki i odpowiedzialność :) Tobie brakuje ekscytacji , jak kazdej kobiecie po latach życia w utartych i nudnych schematach, sama nazywasz to kieratem :) W sumie możesz teraz realizować pewne swoje dotąd niespełnione marzenia jak np.podróże, dzieci odchowane nie musisz im matkować, finanse mają się nieżle, jak mi się wydaje :) , może skup się bardziej na tym czego Ty jeszcze pragniesz od życia, jestem pewna, ze wyobrażnia Cię nie zawiedzie. Zyczę Ci tego szczerze. Ściskam mocno Ewelina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jeszcze, niektóre wiersze Pawlikowskiej są niezłe na "deprechę"
      ale ona była wiecznie albo zakochana albo nieszczęśliwie zakochana , a co Ty byś wolała ? :) , poczucie humoru widzę Cię nie opuszcza i niech tak zostanie, szczególnie na własny temat )** Ewelina

      Usuń
    2. Cześć Ewelino! Dzieki za słowa wsparcia :) wiele rzeczy chcialbym jeszcze zrealizować. Mam nawet pewne projekty, ale wśrod nich nie ma nawet mowy o jakichś zakochaniach się nieważne szczęsliwie czy nieszczęśliwie. Juz sie nazakochiwalam w zyciu i stwierdzam, że zakochiwanie się zżera cale mnostwo energii, ktorą można ulokowac w zupełnie coś innego, na przykład w realizację jakichs swoich marzeń. Dzisiaj humor zdecydowanie mi się poprawil po rozdaniu Oscarów. Uważam, że wlasciwy film (nieanglojęzyczny) dostal tę nagrode. Czytalam, że Rosja jest zawiedziona pisząc, że ich "Lewiatan" jest niestety niekoszerny (stąd ta porazka). Ha, ha, ha . Ściskam :)

      Usuń
  6. Życie samo pisze scenariusze :)
    Ale i tak wnioskuję, że jesteś w swoim życiu szczęśliwa prawda?
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń