środa, 1 stycznia 2014

Sylwester na wsi.

Szczęśliwego Nowego Roku!
Gott Nytt År!
Na fejsie moja lubiana przeze mnie strona Bar Mleczny opublikowała takie oto zyczenia, ktorymi chcę podzielić się z Wami:
365 szczęśliwych dni ,
52 cudownych weekendów,
12 wspaniałych miesięcy,
4 kolorowych pór roku,
spełnienia marzeń
w Nowym Roku! 

 




 
Tak oto powitaliśmy Nowy Rok 2014! Tymi oto petardami ożywiliśmy audiowizualnie czarną noc w naszej wsi. Tylko my strzelalismy i cieszyliśmy się jak wariaci, że stare odchodzi, a nowe przychodzi. Widać we wsi nikt nie podzielał naszej wystrzałowej radości albo wszyscy gdzieś wyjechali. My może byliśmy jedynymi, którzy w naszej wsi Sylwestra spędzali w domu? Kto wie? Rakiet mieliśmy sporo, bo mąż mojej kolezanki uwielbia strzelać, więc sporo amunicji przywiózł z sobą. Było nas pięcioro przy biesiadnym stole. Moja kolezanka, jej mąż, ich nastoletnia córka i my. Mąż mojej kolezanki to jest nie kto inny, tylko ten kucharz i restaurator doskonały, ktory przygotowywał obiad weselny dla mojej Pauliny. Ja zatem stanęłam przed wyzwaniem - popisania sie moimi umiejętnościami kulinarnymi. No i na obiad przygotowalam polędwicę wieprzową w sosie z kurek z grzybami, cebula i czerwona papryką, do tego zapiekana ziemniaczana i sałatka. Kochani, od kucharza - mistrza uslyszalam, że jestem profsjonalistką! Ronny od razu zapytal go, czy ten nie chce mnie może zatrudnic u siebie, na co znajomy odpowiedzial bez żadnego wahania, że tak, z przyjemnością. Może powinnam sie przebranżowić. Pomyślę o tym. Po obiedzie panowie rozsiedli się w salonie i gadali, a ja z przyjaciólką zaanektowalysmy kuchnie. Oglądałyśmy oferty polskiej telewizji, skakalysmy z kanału na kanał, dyskutowałyśmy witanie Nowego Roku w Honkongu i Dubaju. Ten Dubaj w ogóle mi nie zaimponował. Kiczowate miasto, kiczowaty hotel w stylu wieży Babel, kobiety w tych swoich chustach na głowach i mężczyźni bez chust gapiący się w niebo i pstrykający zdjęcia tej plującej fajerwerkami wieży Babel. Ten hotel był budowany krwią, potem i wyzyskiem taniej siły roboczej, ktorzy nawet nie zawsze dostawali za swoją pracę beznadziejne wynagrodzenie.
Mała Wieża Babel  (Pieter Bruegel)



Wieża Babel (Pieter Bruegel)



wieża Babel w Dubaju

 
 
 Ta budowa plus inne z tymi sztucznymi wyspami, sztucznymi "Alpami" (mam na mysli tu zjazdy narciarskie) przypominało budowę Pałacu Zimowego - zimowej rezydencji carów Rosji w Petersburgu. Robotnicy zatrudnieni przy budowie tego palacu pracowali na tych samych warunkach, co ci dzisiejsi w Dubaju. Dla mnie ten Dubaj to synonim wyzysku i kiczu, no i przede wszystkim miejsce, w którym kobiety nie mają żadnych praw. .  Oj, przepraszam mają, na przyklad takie, że w urzędach czy bankach moga korzystać z dodatkowych okienek przeznaczonych tylko dla kobiet. Ja raczej to nazywam apartheidem i mam gdzieś taki "przywilej". Żony podlegają woli męża. To się po prostu wierzyć nie chce, że jeszcze dzisiaj tak traktuje się kobiety na jednej i tej samej planecie zwanej Ziemią. Zadałam sobie nawet trudu, by poczytać trochę o tych Emiratach na tej stronie. Jesli nie chce Wam się tego czytac, to zerknijcie chociaz na fragment z tej strony:
"Zony w Emiratach podlegaja woli meza. Potomstwo w wypadku rozwodu takze zostaje z mezczyzna (w wiekszosci wypadkow - wplyw na to moze miec wiek dziecka). Wielokrotnie w mailach czytelniczki tej strony pytaja sie czy bedac zona Araba (lokala badz ekspatriaty) beda musialy nosic czador, abaje, czy bedzie im wolno samym wychodzic na zewnatrz, prowadzic samochod, spotykac sie ze znajomymi itp itd. Te wszystkie pytania powinny byc skierowane do malzonka, poniewaz to on okresla zakres wolnosci, czyli to co zonie wolno a czego nie wolno, tak wiec w zasadzie generalnie wszystko zalezy od meza." Gdy to czytam, to mam wrazenie, ze to kolejna powieść Tolkiena lub Lema, w każdym razie tych pisarzy, ktorzy kreują fikcyjny świat fantasy. Nie wyobrazam sobie, ze pytam mojego męża czy mogę wziąć moj samochód i pojechac nim na zakupy czy do pracy. To jest jakis koszmar. W takiej sytuacji zostalabym dozywotnią singielką. 
Jedno wiem, że właśnie z takich powodów, które mnie i tak nie dotyczą, nigdy nie pojadę do takich krajów, nawet na jeden dzień na znak protestu i zeby nie nabijać kasy jakimś facetom, ktorzy dyktują warunki być, albo nie być dla kobiet. Może tam być nie wiem jak bogato i kiczowato, moja noga tam nie postanie. Moja przyjaciólka opowiedziala mi, że właśnie przerwała czytanie ksiązki pt. "Maximum City:Bombaj", bo opisy zawarte w niej są tak potworne i tragiczne, że jej system nerwowy nie jest w stanie tego przetrawić. Do Indii też nie chcę jechać. Nie chce jechac do żadnych krajów, w ktorych panuje ucisk, niesprawiedliwość spoleczna, a kobieta jest nikim. Takie oto dyskusje prowadziłysmy w noworoczna noc racząc sie likierem Country Lane.   
        Moje dzieci, bawiły się w swoich gronach. Paulina i Mikael u siebie w domu w mieście. Umeå przygotowało istny show fajerwerków, bo to nie tylko Nowy Rok był przyczyną do radochy, ale dokladnie z wybiciem północy Umeå zaczęło być europejską stolicą kultury. Renée pojechala pociągiem już w poniedziałek wieczorem do Lycksele. Miejscowość ok. 140 km od Umeå. Jej ukochany Jens bawił tam już od soboty ze swoimi kumplami - jeździli na skuterach śnieżnych i szykowali sie na przyjęcie dziewcząt. No i Renee z trzema kolezankami dojechala tam w poniedziałek wieczorem. Natta pojechała wczoraj przed południem tez na północ w góry, ale znaczniej dalej, bo az ponad 300 km od domu. Powiedziała, ze wyjeżdża poza zasięg. Komorki tam nie działają, więc będzie odcięta od świata. No i rzeczywiście o północy nie moglismy się z nią skontaktować. Jednak zanim dojechala do miejsca przeznaczenia, to kilka kilometrow przed tym miejscem zadzwonila, że generator w jej samochodzie wysiadł, ale że Dennis już jedzie z pomocą.  On wyjechał tam kilka dni przed sylwestrem.  Tam przynajmniej mają duzo sniegu, bo aż pól metra, a dla Dennisa to raj, bo własnie kupił sobie skuter śnieżny, taki co ma 380 koni mechanicznych, no i te konie muszą przecież gdzieś pogalopować. U nas śniegu jest tyle, co kot napłakał, czyli jakis centymetr. Zapomniałam zapytać Renee o ilości śniegu w Lycksele, bo ona też miała jeździć na skuterze.
No, za chwilę odgrzeję moj profesjonalny obiad wczorajszy i zjemy nasz pierwszy w tym roku posiłek. Na razie!
Nie składałam żadnych postanowień noworocznych, bo nie chcę obciążać sobie sumienia. Także z czystym sumieniem mogłam dzisiaj w południe wstać z łóżka.     


6 komentarzy:

  1. Joasiu wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!!! Ja także wstałam z czystym sumieniem po południu po udanej domówce sylwestrowej (również na swojej wsi) w gronie najbliższych:-))), było to 4 godziny temu. Żadnych postanowień noworocznych nie podjęłam, bo mam już kilka stałych od lat
    Późnym popołudniem godziny spacer z ukochanym, a teraz siłą się powstrzymuję od drzemki, po takim dotlenieniu:-) i tylko troszkę mi tak smutno, że właściwie 1-wszy już mi zleciał.
    Całkowicie się z Tobą zgadzam, co do poglądów na temat Emiratów i całej tej "kultury". Nie mogę się nadziwić kobietą, które godzą się tam żyć z własnej woli.
    przesyłam moc pozdrowień noworocznych:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochany Czarny Kotku, dziekuję za wspaniale życzenia! Tobie życzę, by to jedno najwazniejsze skończyło się dla Ciebie szczęsliwym i szybkim powiekszeniem rodziny. Trzymaj się ciepło, dbaj o siebie i dzidziusia, dogadzaj sobie i jemu/jej. Jeśli chodzi o postanowienia noworoczne, to już samo slowo "postanowienia" wywołuje u mnie stres. A ja obiecałam sobie nie stresować się - o prosze i już wymyśliłam sobie postanowienie;) Ja też nie mogę nadziwić się kobietom, ktore dobrowolnie oddają swoją wolność, ale współczuję kobietom tam urodzonym i Bogu dziekuję, że nie jestem jedna z nich. Uściski przesyłam!:))))))

      Usuń
  2. Tym żonom w Emiratach najwyraźniej jest dobrze, bo nie próbują nic zmieniać. Tak zostały wychowane. Nam, Europejkom wydaje się to nie do pomyślenia.
    Dziękuję Joasiu za piękne życzenia ślę je Tobie wzajemnie. Szczęśliwego Nowego Roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga DD! Dziękuję bardzo:) a te żony, pasowałoby bardziej - tak zostały wytresowane, wytresowane do bycia posłusznymi. Nie wiem, czy są aż tak szczęśliwe.Ściskam:)))

      Usuń
  3. Joasiu - od bardzo, bardzo dawna podczytuję Twój blog z wielką przyjemnością. Piszesz pięknie po polsku i tak kolorowo, że zaczynam dzień od wiadomości od Ciebie. Moja bardzo bliska koleżanka z ławki szkolnej wyjechała dawno temu do Haessleholm, dlatego interesuję się Szwecją. Życzę Ci wielu szczęśliwych dni w tym interesującym kraju. W Gdańsku nadal bez śniegu. Pozdrawiam. Nana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Nano! Jaki piekny wpis dostałam od Ciebie! Bardzo dziekuję! Teraz Umeå to europejska stolica kultury, mam nadzieje, że ta okoliczność podrzuci mi trochę tematów do pisania na blogu;) To miasto, to nie jet Paryż, Rzym czy jakaś inna metropolia z mnostwem zabytków na każdym kroku. Umea z powodu braku takowych musi postawic na nowoczesność. Design i sztuka nowoczesna, sama jestem ciekawa. Mam nadzieje jedynie, że nie będzie to nowoczesność w stylu "kopulacja" artysty z przybitym do krzyża Jezusem jak to miało miejsce całkiem niedawno w Polsce;) ani, że to nie będzie też coś w rodzaju piss - art czyli publicznego sikania, co z kolei miało miejsce tu w Umea kilka lat temu. Napisałam o tym wydarzeniu na moim pierwszym blogu. Podaję link
      http://kaffe-latte.blog.onet.pl/2009/06/page/2/
      Pozdrawiam serdecznie! I Ty w dodatku jestes z Gdańska! To cudownie!

      Usuń