niedziela, 26 stycznia 2014

O pieczeniu chleba i wychowywaniu dzieci

Zacznę od tego, że u mnie jest cieplej niż w Polsce. W tej chwili za oknem jest tylko minus 7 stopni i to już tak od kilku dni i nocy. Piątkowy wieczor spędziłam w gronie polskich koleżanek u jednej z nich w domu. Piekłysmy chleb na zakwasie. Delektowałysmy się salatkami i świeżo upieczonym chlebem rozkosznym pod każdym względem. Wspólne pieczenie może być bardzo wesołe. Tyle co sie nasmialam w ten jeden jedyny piątkowy wieczor, to suma moich wszystkich smiechow w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Nie uciekałysmy tez od powazniejszych tematów. Sporo miejsca zajęła nam dyskusja na temat wychowywania dzieci. Dyskusja wzięła swój początek w przeczytanym przez nas wszystkie artykule opublikowanym w szwedzkiej gazecie. Artykuł jest napisany przez szwedzkiego lekarza psychiatrę i pisarza Davida Eberharda, ktory odwaznie pisze, że te beznadziejne wyniki PISA szkola zawdzięcza totalnemu brakowi wychowania dzieci. Wychowania dzieci i młodzieży bez autorytetów i bez stawiania żadnych granic. Bo wychowywanie to wyraźne ustalanie granic, tak twierdzi autor. Dodaje przy tym, że w Szwecji jest zabronione mowienie, że dzieci potrzebują granic i reguł. Takie myslenie i postepowanie doprowadziło do tego, że to nie rodzice, tylko dzieci sterują wszystkim. Jedzenie jest dopasowane do dzieci, tak samo urlop, wybor ubrania i programu telewizyjnego, który rodzina chce obejrzeć. Dzieci po prostu mają władzę. Poniżej przytaczam fragmenty z artykułu:
"man som förälder ska känna sig bekväm med att sätta upp tydliga gränser
och att successivt lära barnen vad som krävs av dem i vuxenvärlden. Som man gör i alla
andra länder sedan urminnes tider. Men vi lever inte i ett normalt land. Vi lever, enligt
World Values Survey, i världens mest annorlunda land. Ett land där man helt enkelt inte får
lov att vara en auktoritet."
"Rodzic powinnien czuć wygodę w stawianiu wyraźnych granic i sukcesywnym uczeniu dzieci tego, czego będzie sie od nich żadać w świecie dorosłych. Tak jak to się robi w innych krajach od dawien dawna. My jednak nie zyjemy w normalnym kraju. My żyjemy, według World Values Survey,  w najdziwniejszym (innym) kraju świata. W kraju, w którym po prostu nie ma pozowlenia na bycie autorytetem".
"Följaktligen är det enda vi toppar i Pisa (precis som i tidigare undersökningar de senaste decennierna) att våra barn har mest för sen ankomst, skolkar mest samt saboterar mest på lektioner och skolan."
"Zatem jedyne, w czym znajdujemy się na szczycie w PISA (tak samo jak we wczesniejszych badaniach podczas ostatnich dziesięcioleci) to to, że nasze dzieci najwięcej spóźniają się do szkoły, najwięcej wagarują i  najwięcej sabotują na lekcjach i w szkole."

"Frågan är inte längre hur man uppfostrar. Vi uppfostrar nämligen inte alls."
"Pytanie nie dotyczy już jak wychowywać. My w ogóle nie wychowujemy".
Dla osób czytających po szwedzku cały artykuł znajduje się tutaj 
Gdy sama czytalam ten artykuł, to chwilami wybuchalam śmiechem. Bo dzisiaj ten gość napisał to, co ja zobaczyłam i doszłam do takich samych wniosków ponad 20 lat temu. Nie tylko ja. Wszyscy cudzoziemcy, ale to dosłownie wszyscy, bez względu na kraj, z którego przyjechali widzą dokładnie to samo. Ja sama to przerabiałam na łonie mojej własnej rodziny.  Szkola uczyla moje dzieci niechlujstwa i nieobowiązkowości. Nigdy nie miały żadnych lekcji do odrobienia, a gdy miały jednak coś tam dokończyć, to nie było to ważne na kiedy i w jakim stanie. Kartki z jakimiś ćwiczeniami wyglądały jak wyciągnięte z kosza na śmieci, ja nigdy nie orientowalam się w ich lekcjach, gdyż podręczniki zostawały zawsze w szkole, jedynie przynosiły do domu  pogniecione świstki papieru. Chociaz jak tak pomyślę, to jednak uczą tu czegoś dzieci - zdejmowania buciorów po przekroczeniu progu szkoły. Ale juz nie uczą wycierania butów o wycieraczki przy drzwiach, to jest bardzo ciekawe. Czasami stoi jakiś wykidajło przy tych drzwiach i krzyczy do dziecka czy dorosłego(sic!) "ściągać buty!!!" i wyobraźcie sobie, że to działa, a dzieciarnia i rodzice posłusznie ściągają buty przy wejściu do szatni. Tylko ja tego nie robiłam, bo nie chciałam po kałużach czy piachu/błocie stąpać w samych skarpetach. Oczywiście te obuwnicze restrykcje dotyczą tylko najmłodszych, bo już na oddziałach klas 7-9 i szkół ponadpodstawowych mozna włazić w buciorach i chodzić w nich po całej szkole. Pewnie dlatego, że młodzieży już nikt nie ma odwagi upomnieć. Bo tu się nie  upomina dzieci i młodzieży. W tym artykule też jest o tym upominaniu. Mojej znajomej małe dziecko odgraża się, gdy ta mu coś każe zrobić, że poskarży na nią w szkole. Tak oto wychowuje szkoła, uczy donoszenia na własnych rodziców! Ja jestem szczęsliwa, że wszystkie moje corki sa juz pełnoletnie i że nic już nie muszę. Renee skończy 18 lat za miesiąc. Obydwie jesteśmy z tego bardzo zadowolone. A ja czytam sobie Andrzeja Frycza Modrzewskiego "Jakie staranie ma być około dobrego ćwiczenia dziatek i młodzieńców" rodział z "O poprawie Rzeczypospolitej" księgi pierwsze "O obyczajach". Warto poczytać. Wyśmienitą lekturą jest też część "O wychowaniu dzieci" Jędrzeja Kitowicza w jego dziele "Opis obyczajów za panowania Augusta III", polecam jedno i drugie, bo tam mozna znaleźć kilka dobrych porad, które sa bardzo naturalne i ponadczasowe. Kitowicz we wstępie do czytelnika pisze: "Ci, co przed nami żyli stem lat prędzej, jak czytamy z dziejów dawnych, w cale byli odmiennych od naszych obyczajów. Sama nawet postać dawnych Polaków odmienna dużo była od dzisiejszych, co się dosyć doskonale ukazuje w portretach i posągach staroświeckich. Ci, co po nas nastąpią za lat sto Polacy, pewnie się od nas dzisiaj żyjących tak będą różnili, jak się my różniemy od dawniejszych. Niechże potomność, dla której to piszę, przegląda się w dawniejszych i nowszych obyczajach, z dobrych niechaj wzór bierze, złych niechaj się wystrzega." No, właśnie!  Przed chwilą przygotowałam sobie kanapkę z upieczonego przez Paulinę chleba,  z masłem, pomidorem i szczypiorkem. Szczypiorek kupilam wczoraj, a dopiero dzisiaj przeczytalam, że przyjechał z Kenii i trzeba go umyć! To o tym myciu przeczytalam po zjedzeniu go! Czy ja może umrę teraz od tego?! Wielką radość sprawiła mi Paulina. Otóż przyniosła do domu dyplom ukończenia studiów! Teraz moja córka ma tytuł MASTER (biolog - ekolog)!   

6 komentarzy:

  1. Gratulacje dla Pauliny!
    A propos Kitowicza: wiele lat temu powstał w krakowskim Teatrze Stu spektakl oparty na jego "Opisie obyczajów". Ja to później widziałam (z wielką przyjemnością) parę razy w telewizji, bo spektakl ten nagrano. Baaaardzo polecam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wyobraź sobie, że widziałam ten spektakl w TVP Kultura i tez mi się bardzo podobał.:)

      Usuń
  2. Co kraj , to obyczaj. Ciekawa jestem jak takowe wychowanie sprawdza się już w dorosłym życiu. Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesli chodzi o szwedzkie standardy i skale oczekiwań społeczeństwa, to widac sprawdza się to. Jedyne, co mozna zaobserwować u takich dwudziesto-, trzydziestolatkow, to "imponująca" czy raczej przerażającą niedojrzałość. Od dzieciństwa wpajano im, że są indywidualistami, zatem bardzo konsekwentnie są sukpieni na sobie. Pewnie dobrze im z tym. Pozdrawiam:))

      Usuń
  3. Hej Joanno! Poruszyłaś temat rzekę i to rwącą. Wiem, że świat balansuje raz przykręcając śrubę a innym razem poluzowując systemy wychowawcze. Mój znajomy mówił: im bardziej kochasz dzieci, tym więcej musisz od nich wymagać, bo przygotujesz ich w ten sposób do życia. Myślę też, że w krajach o bardzo wysokiej stopie życia jest trudniej przykręcać tę śrubę. Jednak na pewnym poziomie życia dobre maniery zawsze się przydadzą - tego jestem pewna. A co do szczypiorku - posadź cebulę w ładnej doniczce na oknie, będzie lepszy szczypior niż ten kenijski i zaraz zapachnie wiosną. Serdeczności. Nana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Nano, ano poruszyłam. Mimo, ze mieszkam tu od ponad dwudziestu lat, to nie dalam sie zaczarować czy oczarować tym systemem wychowawczo - edukacyjnym istniejącym w Szwecji. Po prostu nie mogę. Młodzież jakos ma żadnych hamulcow w wyrażaniu swoich "światopoglądow", niestety nie są nauczeni, że czegos po prostu nie wypada powiedzieć, no ale wychowanie bez autorytetow zwalnia od bycia ostrożnym w wypowiadaniu swoich mysli. Nie znaja pojęcia "wstydu", bo takie uczucie zostało wyeliminowane z ich zycia. Brakuje im oglady towarzyskiej, a brak wiedzy takiej elementarnej, podstawowej, ogólnej jest powalający. Ale to już zapewne zasługa tej "wspanialej" szkoły. Dobra, posadze tę cebulę. Ściskam:)

      Usuń