czwartek, 17 stycznia 2013

Ależ wkoło jest wesoło...

Kochani u mnie jest minus 30 stopni! Bardzo egzotycznie. Jutro nie wychodzę z domu. Mowy nawet nie ma. A w radiu dzisiaj powiedzieli, że ocieplenie klimatu jest faktem, temperatura podwyższa się konsekwentnie cały czas. To skoro jest w tej chwili jest  minus 30 dzięki globalnemu ociepleniu, to ile by było, gdyby ono nie istniało? Może minus 40? Minus 30 zupełnie wystarczy, twarz robi się sztywna już po kilku minutach przebywania na tym zdrowym powietrzu. No, bo chyba w takich temperaturach powietrze musi być zdrowe? Żadnych wirusów czy bakterii. Całkowita sterylność. Ludzie zaciskają zęby, ale widać, że chodzą napięci. W pracy podczas przerwy na kawę i ciastko powiedziałam głośno: "co za cholerne mrozy!", a kolezanka zapytala, uważam że złośliwie - "jak dlugo mieszkasz w Szwecji?" - "22 lata, a co?"- odpowiedziałam i zapytalam. "Bo po tylu latach powinnaś się przyzwyczaić, a nie narzekać". No, wiecie co!? Ona twierdziła, że ja narzekam. To nie bylo żadne narzekanie, tylko mocna krytyka zimna. "Tak? Ja narzekam? A ty zapewne wpadasz w zachwyt, gdy jest tak zimno. Pewnie rano, gdy spojrzałas na termometr, to z radością wykrzyknęłaś jak to jest cudownie. Po prostu żyć się chce! Pogoda jest wyśmienita!" - o! Tak jej właśnie powiedziałam. Każdy kto tylko wchodził prosto z zewnątrz, to wysapywał: "Boże! Ależ zimnica!". Co z taką trzaskającą pogodą można zrobić? Jak wykorzystać jej urokliwe walory, w tym właśnie kierunku potoczyła się dyskusja. Stwierdziłam, że wszyscy powinniśmy wleźć do sauny, a potem na golasa wytarzać się w śniegu, chociaż nie. Śnieg przy tych mrozach zamienił sie w beton, no ale zawsze można sobie pobiegać. Wyobraźnia wszystkich zaczęła pracować, a ja dodalam tylko, że gdybyśmy tak byli wszyscy na golasa, to calkiem być może, że jeden drugiego by nie rozpoznał i dziwił się, kto to jest. Kumpel westchnął i orzekł, że to jednak wielkie szczęście, że mamy na sobie ubrania. Też tak myślę, gdy na niego patrzę.Jakby tego mrozu było mało, to w dodatku padłam ofiarą policyjnej obławy. Jechałam sobie wolno (30), zgodnie z przepisami. W lusterku zobaczyłam, że za mną jedzie policyjny wóz, no i nic. Ten odcinek jest dosyć długi, zatem spokojnie sobie "spacerowałam" samochodem. Nagle! Ten policyjny samochód za mną włączył sygnał i zaczął mrugać światłami. Zjechałam trochę, to znaczy, tyle ile się dało, by go przepuścić, ale ten jechal dalej za mną i świecił mi światłami. Nigdy mi się coś takiego nie przytafiło, więc nie bardzo wiedzialam o co im chodzi. Myslałam, że może coś mi odpadło z samochodu, czy co. W końcu zjechalam na pobocze. Oni za mną. Otworzyłam okno i czekałam, co się stanie dalej, a w głowie robiłam błyskawicznie rachunek sumienia, czy ja przypadkiem czegoś niewłaściwego nie zrobiłam. Z szybkiego przeglądu stwierdziłam, że nic nie mogą mi zarzucić. Podeszła do mnie policjantka i powiedziała "Hej! Kontrola trzeźwości i prawo jazdy proszę". Okej, dmuchnęłam i niestety nic nie wykazało, prawo jazdy wzięła i pognala do swojego samochodu, w ktorym siedział jej kolega po fachu. W tylnym lusterku widziałam jak wklepują moje dane w komputer. Oni wysiedli i ja też. Zapytalam czy mogę już jechać, a oni, że za chwilę, bo muszą sprawdzić samochód. Pomyslałam o tym moim jednym przednim kole z wygolonymi kolcami i już zaczęłam zastanawiać się, ile mnie będzie kosztować mandat. A oni w ogóle kół nie oglądali, tylko patrzyli na tablice i zapytali mnie, czy to mój samochód. Przytaknęłam, a oni znowu wklepali jakies dane w komputer. Pokiwali głowami, oddali mi prawo jazdy i tak się skończył ich pościg za mną. Dzisiaj wieczorem na 19.00 mialam bilet na koncert do opery. Orkiestra symfoniczna miała grac polskie kawałki Kilara i Lutosławskiego. W ostatniej chwili przed wyjściem z domu, stalam już nawet okutana przy drzwiach, porozmawialam z Pauliną, by kogoś zaprosiła na ten mój bilet, bo mój system nerwowy już powoli nie wytrzymuje tej zimnicy, by znowu wsiąść do auta w taki mróz i wlec się do miasta. Było to ponad moje siły. 

5 komentarzy:

  1. W wyniku wybuchu wulkanu Krakatau w roku 1883 (jednego z największych znanych ludzkości) na zewnątrz wydostało się 18 km³ różnego paskudztwa, chmura pyłów powodowała zaćmienia Słońca na całym świecie przez rok, do atmosfery przedostało się więcej dwutlenku węgla niż z powodu całej działalności przemysłowej człowieka - ale jego poziom dość szybko wrócił do normy, żadne zabójcze „globalne ocieplenie” nie nastąpiło ;) Dalej, od roku 2007 aktywność słoneczna jest bardzo mała, co powoduje zmiany w jonosferze Ziemi, które z kolei przekładają się na zmiany w klimacie, planetarny indeks magnetyczny Ap spadł do nienotowanych dotąd wartości (por.np.: http://www.swpc.noaa.gov/SolarCycle/). Pozdrawiam serdecznie z wyspy, która bierze kolejny oddech po zimowym paraliżu, czekając na następne, już zapowiedziane.
    ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga N:) będąc dzieckiem widzialam film o tym wulkanie Krakatau na wyspie Jawa. Czywiście amerykański i pamiętam, że zrobil na mnie wielkie wrażenie. Od razu po filmie zlokalizowalam go na mapie. Dzialaność przemyslowa czlowieka w latach 1800-setnych byla raczej znikoma, nie sądzisz? Widzialas co się dzieje w Pekinie dzisiaj? Oni tam już mają stałą "mgłę" niedlugo nie będzie można zwiedzać czy oglądać cudow architektury, bo nic nie będzie i tak widać. A ja Ty sobie radzisz z zimą na swojej wyspie? Ściskam:)))

      Usuń
    2. Sądzę, Joasiu - w porównaniu z Chinami naszych czasów na pewno :) Ty to wszystko wiesz, nie wątpię, pozwól mi jednak dopowiedzieć myśl: Przypadający na XIX wiek okres „rewolucji przemysłowej” wiązał się z tym, że zaczęto bez ograniczeń eksploatować zasoby przyrody i powodować m.in. niekontrolowaną emisję dwutlenku węgla, domniemanego głównego sprawcy dziury ozonowej. Tyle że najważniejszymi czynnikami cieplarnianymi są para wodna i metan. Nawet gdy wiek później, na przełomie lat 1952 i 1953, w samym tylko Londynie z powodu wiszącego w powietrzu smogu zmarło 4.000 osób, o ocieplaniu klimatu nie trąbiono. A gdy już zaczęto, jakoś przemilcza się np. to, że udział przereklamowanego CO2 w atmosferze wynosi zaledwie 0,0385% czy że satelity meteorologiczne NOAA okazały się mieć uszkodzone czujniki, wobec czego rozbieżność między temperaturą rzeczywistą a podawaną sięgnęła wartości 300 stopni. Mądrzejsi ode mnie zwracają uwagę na fakt, że jak nasz świat stary, tak zawsze występowały i będą występować tu ocieplenia i ochłodzenia klimatu - w sposób naturalny. Współczesne zanieczyszcenie atmosfery i środowiska w ogóle jest faktem niepodważalnym, rzecz jasna, jednak różnorodne analizy porównawcze wskazują na to, że jak już, to prędzej zastanie nas globalne ochłodzenie, na co już wiele przykładów na Ziemi. Także na Honsiu, gdzie takie warunki pogodowe, jakie mamy tej zimy, dotąd kojarzone były raczej z Hokkaido, wyspie-matce znanego Sapporo, największego japońskiego ośrodka sportów zimowych. Dziękuję, skończyłam :) Pa!

      Usuń
  2. I nie poszłaś do opery? No, nie żartuj!
    ***
    Za wolno jechałaś. Policjanci myśleli,że jesteś w stanie mocno wskazującym. Mnie tez tak dwa lata temu zatrzymali. Cha cha cha!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie poszłam. Powiem więcej - odczułam wielką ulgę, gdy Paulina znalazła od razu kogoś na moje miejsce, by bilet się nie zmarnował. Nie wiem, byłam jakoś dziwnie przemarźnięta, wykończona tym mrozem wrociłam po pracy po siedemnastej i sama myśl, że miałabym znowu wsiąść do auta i jechać w te mrozy do miasta po prostu przerażała mnie. A po operze jeszcze w dodatku czekałby mnie powrot do domu.
    A co do policji. To ile mialam jechać, gdy tam było ograniczenie do 30? Faktem jest, że jakieś 20 metrów przed pasami zwolniłam do 20, bo wlasnie jakiś przechodzień szedl po tych pasach. Wiesz co, wydaje mi się, że policjantom nudziło się. Spokój, nic sie nie dzieje, więc postanowili zabawić się, a nuż trafią na nietrzeźwego kierowcę lub na jakichś prochach. W każdym razie manadatu nie dostalam, bo nie było za co:)Przeczytalam Twoje dwa ostatnie wpisy, bardzo dobre! Ściskam

    OdpowiedzUsuń