czwartek, 17 maja 2012

Zamknąć szkoły!

Poniedziałek - pracowałam od rana do wieczora (zebranie), wtorek - od rana, też prawie do samego wieczora, a przynajmniej wieczorem w dodatku zimnym, wietrznym przy całych 7 stopniach, dotarłam do domu. Padłam na łóżko skonana, zasnęłam i obudziłam się o 22 - giej. Potem mordowałam się z zaśnięciem do godziny 3 rano. 4 godziny później bolesna pobudka. W kranie nie było wody. Na szczęście wiedziałam o tym, zatem zrobiłam jej zapas. Przypomniałam sobie o tym tuż po północy. Ronny powiedział mi, że odbędzie się jakis maly remont pompy we wsi i woda będzie wyłączona. Tę informację przekazał mi podczas naszego blixtspotkania. Na drodze - ja wracałam z pracy, a on własnie do swojej jechał. Nasza pogawędka została brutalnie przerwana, bo za mną pojawił się samochód. Typowe. A dzisiaj rano w drodze do pracy dobudziłam się. Jechałam zamyślona, obok siedziała Renee z zatkanymi uszami - słuchała muzyki, zauważyłam za siatką rozciągniętą między lasem a drogą szybkiego ruchu E4 cztery sarenki, zauważyłam jezioro, o którego istnieniu podczas zimy zapominam, bo wtedy wygląda jak pole przykryte śniegiem, słońce pięknie świeciło i nareszcie było bezwietrznie. Odkryłam, że świat, a przynajmniej okolica jest piękna. Co robi jednak słońce z człowiekiem. Nabrałam jakiejś werwy i rzuciłam się w wir pracy. A jutro bonus  - w kalendarzu czwartek jest na czerwono. Mamy wolne! Niech zyją wszystkie święta kościelne! Jutro jest Wniebowstąpienie! Europa ateizuje się, kościoły zamieniane są na mieszkania, hale dla skateów, knajpy i co tam jeszcze, no i teraz tylko brakuje, by wszystkie święta kościelne zamieniły się w dni robocze, czy o tym jakikolwiek ateista pomyślał? Rok bez świąt, czy ktoś sobie to wyobraża? W związku z tym, że czwartek jest wolny, więc piątek przy okazji też. Jednym słowem przede mną długi week-end! Nie będę leżała odłogiem, tylko poświęcę się pracy naukowej. Zostało mi trochę pisaniny. Zamierzam poświęcić na nią te drogocenne wolne dni. Ostatnio siedziałam i uczyłam się z Renee. Uczyłam się o I wojnie światowej. Szkoła ma tak nowoczesne metody nauczania, że aż się rzygać chce. Uwazam, że te wszystkie szkoły powinno się po prostu zamknąć. Ich nauczyciel podał uczniom całą masę linków, nawet do Wikipedii dotyczących tej nieszczęsnej wojny. Pół dnia straciłyśmy na latanie po internecie i czytanie tych mądrości, których część napisana została albo jakimś amatorskim językiem, takim bełkotem lub jakimś niepojętym, pokręconym. Taki typu "i oni napadli na nich", kto na kogo do jasnej cholery?  Wikipedia z kolei serwuje bardzo zaawansowane treści i odsyła do kolejnych linków, poza tym część tych mądrości nie jest autoryzowana, więc nie wiem, czy można polegać na tym jako wiarygodnym źródle, no i ostatnia chyba dosyć istotna sprawa, to taka ile detali uczeń szkoły podstawowej ma z tego umieć? Do diabła z tym internetem i z takim nauczaniem! Podręcznika żadnego nie dostali. Jak tak ma sie to odbywać, to po co w ogóle chodzić do szkoły? Każdy uczeń jest podłączony, niech zatem przysyłają im zadania do wykonania, uczniowie za pomocą internetu (wytnij, wklej) odrobią lekcje i wyślą do oceny. Wkurzona poszłam do biblioteki i pożyczyłam normalne książki nt I wojny. Na szczęście znalzłam trzy - na podstawowym poziomie, na poszerzonym i zaawansowanym. Dałam dziecku i nakazałam czytać. Sama jedną z nich (tę podstawową) przeczytałam w samochodzie podczas lunchu. Jestem w tej chwili nawet gotowa strzelić wykład na temat tej wojny, książka jest świetnie napisana, po kolei, a nie jakoś chaotycznie i nareszcie sama, ku mojej uciesze, rozróżniłam te wszystkie alianse, bo muszę przyznać, że ten rozdział historii potraktowałam bardzo olewacko, gdy sama chodziłam do szkoły. Odbiło się to jednak rykoszetem i wróciło do mnie - teraz dopiero po tylu latach od zakończenia szkoły odrobiłam lekcje z tego działu historii. A tak w ogóle, to szkoły to przeżytek, tak uważam. Mimo nowoczesnych magicznych tablic, komputerów, metod nauczania  same struktury szkolne od średnowiecza aż do dzisiaj nie zmieniły się mam tu na myśli system klasowo - lekcyjny i system oceniania wiedzy, który zresztą wymyślili jezuici. I to ma być ta nowoczesność?!?! Dziwi mnie to szczególnie tu w Szwecji, bo tutejsze społeczeństwo dotknięte jest religiofobią, a katolicyzm sieje postrach i kojarzy się ze wstecznym myśleniem, które nowoczesnemu Szwedowi w głowie się nie mieści. Dlaczego zatem korzystają z katolickich, jezuickich wzorców? Chociaz to też robią niedokładnie, bo tu w szkołach organizacyjnie panuje nieopisany chaos, daleko im do jezuickiego porządku. W zeszłym tygodniu poszłam do szkoły, prosto do nauczyciela, dokładnie 9 maja, by zapytać o materiał do tej wojny, a on oznajmił mi, że uczniowie wszystko mają w komputerze, podoczepiał wszystkie przydatne linki. Poprosiłam go jednak o kopię tych linków w wersji papierowej jak również o zakres materiału. Przy okazji zapytałam, kiedy zabiorą się za drugą wojnę, bo niedlugo jest juz koniec roku szkolnego i tak przy okazji tej drugiej wojny powiedzialam, że właśnie dzisiaj, tak się składa jest 67 rocznica jej zakończenia. Facet ściągnął brwi w głębokim zamyśleniu i powiedział: "całkiem możliwe". Parsknęłam śmiechem, według nauczyciela "całkiem możliwe", że wojna się zakończyła. No i potem taki gość zabiera się za ocenianie wiedzy uczniów i to w dodatku na jezuicki sposób. Każdy dzisiejszy uczeń zaopatrzony jest w komórkę i to taką z internetem, zatem po co czytać, czy chodzic do biblioteki, wystarczy wpisać w google i wszystko już będzie wiedział. Po co ma się tego uczyć, skoro całą wiedzę ma w kieszeni i to ze wszystkich możliwych przedmiotow. Sam nauczyciel jeszcze nie bardzo z II wojny był przygotowany. Nie miał akurat komórki pod reką. Zamknąć te budy, bo i tak nie ma z nich żadnego pożytku. W zeszłym roku w Szwecji szkoły średnie z pełnym świadectwem ukończyło tylko 31% uczniów. Niezły wynik, co? Acha, żeby była jasność - tu kończy się szkołę również z pałami na świadectwie. Klasy raczej nie powtarza się. Gdy komuś się jednak zamarzą jakieś studia w nieokreślonej przyszłości, to najpierw musi uzupełnić świadectwo uczęszczając na jakieś kursy. No i to by było na tyle. Pa!         

4 komentarze:

  1. Ja w kwestii szkoły Joanno też jestem starej daty. Mnie nie podobała się już wizja wprowadzenia gimnazjów. Ale w Szwecji to chyba wygląda jeszcze gorzej... Co do słońca zaś - ono faktycznie potrafi z człekiem zdziałać cuda. Życzę Ci go jak najwięcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu w Szwecji odnoszę jakieś dziwne wrażenie, że ta młodzież wychodząca z podstawowki jest jakaś niedouczona. Wiedza jest ta nieuporzadkowana, chaotyczna, jakoś kupy się nie trzyma. Na szwedzkim wystarczy przeczytać JEDNĄ ksiązkę na semestr, czy Ty sobie to wyobrazasz? Zatem jak nauczyciele realizują postulat rozmiłowania dzieci i mlodzieży w czytaniu książek? Nie wiem. Pogoda u mnie jesienna. 6 stopni, chwilami pada, słońce zapomnialo o istnieniu tego miejsca na ziemi. Ten maj jest pogodowo okropny!

      Usuń
  2. Wpadlam na nowa wersje utworu Pink Floyd "We don't need no education... We've got Iphones, Android smartphones... hey teachers leave us kids alone". Musze przyznac ze niezle PF przewidzieli przyszlosc. Tylko czekam na ten dzien jak ta cala technologia przestanie dzialac, to my ludzie jako gatunek juz chyba napewno wyginimey..bo zeby cos zbudowac, naprawic, ugotowac, jak z tym wszystkim mamy sobie poradzic bez wiedzy w kieszeni.. Albo zamknac szkoly albo powypierniczac te wszystkie komputery z klasy.. chyba wystarczy ze sa w domu..

    OdpowiedzUsuń
  3. Oto moja mądra córka, moja duma! Tę piosenkę PF trzeba koniecznie wylansować i zaspiewać na koniec roku szkolnego. Młodzież i tak najwęcej czasu spędza na fejsie i to jest wymarzona platforma, by piosenkę z nowym tekstem puścić w obieg. W końcu niech będzie jakis pożytek z tego fejsa. Buźka:))))

    OdpowiedzUsuń