czwartek, 8 października 2015

Ostrożność nie zawadzi

Przeziębiona, czy nie pojechalam dzisiaj rano do roboty. Wyjechalam ekstra wcześnie, bo w nocy popadał deszczyk przy minusowej temperaturze. Tylko minus 3, ale to oznacza, że asfalt w dalszym ciągu jest czarny, ale pieknie pokryty przezroczystym lodem, niewidocznym dla oka, ale odczuwalnym przy hamowaniu lub chodzeniu. Do miasta szczęśliwie dojechałam na moich letnich kołach. Nawet nie wiem, czy było ślisko, bo w zasadzie nie hamowałam, he, he, he. E4 jest prosta, więc jechalam przepisowo 110 km/h. W mieście natomiast zwolniłam i bez zatrzymywania się wjechałam na parking. Parking jest trochę zmniejszony ze względu na jakąś budowę. Rozglądałam się za jakimś wolnym miejscem i o, własnie takie minęłam. Zatrzymałam sie, wrzuciłam wsteczny i cofnęłam. Naglę poczułam jedno wielkie bummm! Oprzytomniałam i pomyslałam - co za cholera, na co ja najechałam?! Spojrzałam w lusterko. Nie wiem skąd, nie wiem kiedy, stanął za mną samochód. Ja go nie widziałam, chociaż rutynowo zawsze gapię się w lusterko zanim zacznę cofać. Właścicielką okazała się moja koleżanka z pracy. Obydwie wysiadłyśmy z naszych samochodów, by pooglądać szkody, ktore wyrządziłam. Mojemu samochodowi kompletnie nic sie nie stało, ale mój hak zdeformował jej tablicę rejestracyjną. Kolezanka zadowolona nie była, bo jak się okazało dzisiaj pojawil się jej anons o sprzedaży tego samochodu, więc auto ma być bez skazy. Oczywiście powiedzialam jej, że opłacę jej nową tablicę, jesli tego krzywego fragmentu nie da się jakoś wyprostować. Ciekawe tylko czy ktoś w ogóle kupi ten jej samochód, bo to jest akurat ten zniesławiony volkswagen, w dodatku w tej wersji, co to niby zamiast spalin wypuszcza z siebie świeże powietrze. Zapytalam dlaczego chce sprzedać, przeciez na pewno dostanie jakieś odszkodowanie za to, że została oszukana kupując auto z oprogramowaniem umozliwiającym manipulowanie emisji wydzielanych spalin.
tak wyglada ta tablica! 
   Mój hak wycelował w sam środek flagi Unii Europejskiej. Na szczęście na haku mam gumową osłonę, ktora na pewno zamortyzowala walnięcie. Jedyne, czego nie rozumiem, to wielki huk, gdy w nią trafiłam. Zanim wysiadlam z samochodu, to w głowie robilam szybki bilans strat, bo myslałam, że rozwaliłam jej przynajmniej połowę karoserii. Sama zastanawiam się, dlaczego nie slyszalam sensorow, ktore wyczuwaja za wysokie źdźbło trawy i ostrzegają mnie pipczeniem. Faktem jest, że mialam włączone radio, w ktorym dyskutowano o pisarzach czekajacych w kolejce do odebrania Nagrody Nobla. Oczywiście rano, byly to tylko spekulacje, kto może dostac te nagrodę w tym roku. No i co tu duzo gadać - po prostu zasłuchałam się. Jakie to szczęście, że w domu mam polską soplicę orzechową! Ta moja koleżanka jest jej wielbicielką. Rozsmakowala się w niej podczas pobytu w moim kraju, czyli w Polsce. Jesli nie uda jej sie sprzedac auta, to przynajmniej pocieszy się trochę orzechówką. A ja teraz idę do łóżka.

2 komentarze:

  1. Joasiu , dobrze, że nie stało się nic gorszego i kosztowniejszego :)
    Co do tej soplicy orzechowej, czy to ta sama koleżanka, która po podróży po Polsce była zachwycona naszym papieżem, Wadowicami i właśnie orzechówką i prosiła o zakup każdej ilości gdy tam będziesz? Jeżeli tak, to smakoszka i wie co dobre :)) Ewelina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewelino, ja też ciesze sie, że tak naprawde nic sie nie stało. Zgadłas, to wlasnie ta kolezanka. Mam nadzieje, że jej sympatia do Polaków nie ulegnie zmianie. Dzwonilam do niej, by spytac jak tam prostowanie tablicy idzie i czy już doszła do siebie. Soplice muszę teraz wozić z sobą i czekac, kiedy znowu natkne sie na tę moją koleżankę. Mam nadzieje, że nie w takich samych okolicznościach jak ostatnio. ;) Pozdrawiam :))))

      Usuń