czwartek, 5 marca 2015

O życiu w świecie fikcji, wizycie i rozwiązaniu pewnej zagadki

Środek tygodnia! Urlop powoli mi się kurczy. Piszę teraz do Was o pólnocy. Księżyc podgląda mnie i patrzy, co ja takiego wypisuję. Naprawdę! Świeci prosto w okno, przy którym w tej chwili siedzę.
W poniedziałek i wtorek zapomniałam o całym świecie, bo siedzialam czy leżalam  pogrążona w lekturze. Dzięki książkom w ogóle nie  odczuwam żadnej potrzeby podróżowania czy spotykania się z ludźmi. Paulina zrobiła zakupy, bo ja nawet nosa za drzwi nie wychiliłam. Jednak takie długodystansowe czytanie doprowadziło mnie do lekkiego zawrotu glowy i wczorajszym wieczorem wyszłam na spacer z psem do skrzynki pocztowej i z powrotem. Nie chodzi się fajnie, bo jest ślisko - błotnisto, a ja nawet nie mam kaloszy. Te baranie buty mają gladkie podeszwy, więc nie chodzę, tylko drepczę jak starowinka. Moglabym kupić kolce na podeszwy, ktore zaklada się na buty, ale według mnie jest to element postarzający, bo tylko babcie chodzące po mieście mają takie najeżone buty. Te kolce pod butami w jednych warunkach mogą okazać się blogoslawieństwem, ale w innych, na przyklad muzealnych, przekleństwem. W naszym nowym miejskim muzeum personel zaczął narzekć, że nowe podłogi z pięknego drewna mają dziury od tych kolców. Zatem muzeum uprasza o zdejmowanie kolców, albo w ogóle butów. Nie wiem, czy filcowe kapcie rozwiążą problem. No, ale to nie jest moje zmartwienie.
Od niedzieli do wczoraj znajdowałam się w powieściowym świecie. Nie wiem nawet, czy w realu zaczęła się nowa wojna lub skończyla jakaś stara. Dzisiaj jednak zajechala do mnie w drodze z miasta do swojego domu moja przyjaciółka. Zjadlysmy obiad, a ja już takiej wprawy nabrałam w pieczeniu sernika, że  dzisiaj rano upiekłam znowu, zatem na deser po obiedzie raczyłysmy się świeżutkim serniczkiem z rodzynkami. W naszch rozmowach powrocił temat polityki, ale ku mojemu zdziweniu ona do tego stopnia nie śledzi tej polskiej polityki, że nie wiedziała, że obie nasze przesliczne panie - Ogórek i Grodzka startują w biegu do fotela prezydenckiego. A już zupelnie zdębiałam, gdy moja przyjaciólka nie miala pojęcia o tym, że pani Grodzka we wczesniejszym życiu była mężczyzną. Myślałam, że cały świat o tym wie. Czas upłynął nam mile i przeraźliwie szybko. Tuż przed jej wyjazdem do domu wkroczyła cała moja ferajna - Paulina, Mikael i Jens. Zaczęło się ponowne gotowanie i wcinanie. Ja jednak dałam sobie z tym spokój i poszłam do moich kur. Zapomnialam napisac, że zanim przyjechala moja koleżanka, to ja wybralam się do sklepu. Wjechalam do pustej i szarej gminy, po drodze minęłam się z radiowozem policyjnym. Za chwilę w lusterku zobaczylam, że policja zawrociła i dogoniła mnie. Jakis czas jechali za mną, ale ja już wiedzialam, że za chwilę zostanę zatrzymana. Włączyli syreny, światła, czulam się jak terrorystka. Zjechalam na pobocze i zatrzymalam samochod. Zgasilam nawet motor, bo w tym terenie stoi znak, że motor w samochodzie może być na chodzie tylko minutę. Policjantka i policjant wyglądali jak z filmu o Pippi. On byl strasznie dlugi i chudy, a ona strasznie krotka i troche okrągła. Kazali mi dmuchać, a potem studiowali moje prawo jazdy. Spytalam o co wlaściwie chodzi, bo to już kolejny raz coś takiego mi się przydarza. Czy im sie mój samochod nie podoba? W mieście to nawet cywilny, policyjny samochód jeździł za mną, a potem kazał mi się zatrzymywać. Zagadka rozwiązała się w końcu. Oni jadą za kimś wklepują numer rejestracyjny do swojego komputera i wychodza im wszystkie dane dotyczące auta i jego wlaściciela. Gdy upewnili się, że ja to ja, czyli wlaścicielka mojego auta, to ich komputer oznajmił im, że ja nie mam prawa jazdy! A to tylko dlatego, bo nie jestem odnotowana w szwedzkiej bazie! To dopiero dziurawy system! Taka idealna jest ta Szwecja, szczególnie w tych wszystkich sprawach komputerowych, a tu okazuje się, że właścicielka volvo v 70 nie ma prawa jazdy. No i tu ich zaskoczylam, bo ja mam prawo jazdy, ale polskie! I wtedy oni powiedzieli, że to wlasnie dlatego jestem tak ni stąd, ni zowąd zatrzymywana. Oświadczyłam im, że może kiedyś zmienię na szwedzkie, ale na razie nie mam na to czasu. Wracając ze sklepu znowu ich spotkalam, ale tylko pomachaliśmy do siebie.

2 komentarze:

  1. Wiesz co, ja mialam ostatnio podobny incydent. Mnie zatrzymali , ale chcieli tez zatrzymac moje praco jazdy , samochod i kazac mi wraca na piechote. Na nic sie nie zdawaly moje tlumaczenia , ze wcale nie musze wymieniac polskiego prawa jazdy na norweskie- Wymiana zdan trwala i trwala, w koncu zgodzili sie zadzwonic do kogos bardziej kompetentnego i dopiero jemu uwierzyli. Podeszli do mnie i nawet przeprosili. Matko, ale sie spocilam, bo do domu mialam jeszcze10 km i sama mysl powrotu na piechote wmurowala mnie doslownie. Ale na szczescie skonczylo sie dobrze. Biedni norwescy policjanci, musili mi przyznacracje i jeszcze przeprosic :-). Pozdrawiam Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Aniu, w Unii nie trzeba zmieniac prawa jazdy. Mimo, że Norwegia do Unii nie nalezy, to te przepisy pewnie i ja dotycza. Ja zostalam zatrzymana kilka razy, ale nigdy nie kazali mi zostawic auta i oddac im kluczyków, ale mogli wczesniej mnie poinformować, dlaczego wlasciwie jestem zatrzymywana. Zrobili za to ci wczorajsi policjanci, ktorym nudziło sie i po pustej dziurze kręcili sie w kółko. Jak mnie zatrzymano raz, a potem drugi w niedlugim czasie, to ja w domu oznajmilam, że wkrotce popadnę w obsesję lub nabawię się manii przesladowczej, bo normalnie nie wiem dlaczego się tak na mnie uwzięli i jeżdżą za mną. Nie rozumiem jedynie, dlaczego nie moga zrobic wpisu w tym durnym komputerze, że ja posiadam nie-szwedzkie prawo jazdy. Czy to tak trudno? Oni od razu tez mieliby tę informację przed oczami i nie wygłupialiby sie z tym dmuchaniem i takim podejrzanym zatrzymywaniem. Pozdrawiam serdecznie i słonecznie, bou mnie slońce dzisiaj zawitało i od razu zachciało mi się żyć!!! Caluski!

      Usuń