sobota, 7 marca 2015

Dzień Kobiet przed Dniem Kobiet

Dzisiaj miałam swój Dzień Kobiet. Poza chodzeniem z kąta w kąt, spaniem w środku dnia, popatrywaniem jednym okiem w tv, nie zrobiłam właściwie nic. Pogoda była koszmarna - strasznie wiało i siekło śniegodeszczem. Teraz zrobilam krotką przerwę od błąkania się po Paryżu, by zrobić sobie coś do picia. Przede mna stoi butelka z winem, więc nie musze nawet robić nic do picia, tylko nalać sobie tego świętego napoju, by podnieść poziom nastroju. I jak tu nie wierzyć w magię? Paryż to powieść, ktora do mnie ostatnio  przyszła z Merlina. Jest grubsza od Ksiąg Jakubowych. Księgi mają 907 stron, a Paryż 943. Jednak językowo są słabsze od Ksiąg Jakubowych. Różnica jest taka, jaka jest między kryształem a szkłem. Literacki język Tokarczuk, to wirtuozeria. Paryż napisał Anglik Edward Rutherfurd. Ciekawe, dlaczego tak dużo Anglików pisze o Paryżu, bądź Francji w ogóle. Akcja Paryża zaczyna się w 1875 i jest spotkaniem postaci historycznych z fikcyjnymi. Momentami wydaje się nieco podręcznikowa. Co do języka, to w końcu czytam ją po polsku, ale powieść została przetłumaczona z angielskiego. Zatem może niższy kaliber Paryża wynika z tłumaczenia? Chociaż nie sadzę i nie wierzę w to. Ten Anglik gorzej pisze od naszej rodzimej , kochanej Tokarczuk. Autorem i kompozytorem dzisiejszego obiadu był Jens. Pokusił się na grillowanie. Dodatkowe brawa za to, że chciało mu się stać na dworzu podczas takiej beznadziejnej, ołowianej pogody. Wczoraj wieczorem pokroil mięso i zamoczyl w marynacie, dzisiaj, upiekl w piekarniku ziemniaki z ziołami. Nadzwyczajne i pyszne jedzenie wyszło z grilla i z piekarnika.
Jens z polędwicą wołową.

ziemniaki z dodatkami

gotowe do spożycia

pyszne, pieczone ziemniaki
   Jutro, natomiast zobaczymy, kto poda mi obiad. Może mój mąż? No, bo kto inny? Tylko on mi pozostaje, wolę nie liczyć na cudzych mężów. Kto jak kto, ale pogoda ma mnie tu nie zwieść, widziałam prognoze na jutro i będzie słońce i plus 10 stopni!!! Czy Wy to sobie wyobrażacie? Tu na pólnocy, o tej porze roku! To jest po prostu niewarygodne. A jednak to prawda z tym globalnym ociepleniem. Chociaż muszę uczciwie przyznać, że segregowanie śmieci zupełnie i po prostu mnie znudziło. Segreguję, ale robię to bez przekonania. Nie zadaje sobie juz jednak trudu, by opakowania po szamponach płukać czy jakieś inne opakowania rozkladac na czynniki pierwsze, bo korek trzeba wrzucić w e dziure, a resztę kartonu w inną. Koniec, uważam, że tym powinny się zająć fabryki, ktore produkuja takie opakowania. Niech wymyślą jednolite, a nie łączą kartonu z plastikiem. Kupując jakiś produkt w opakowaniu,  spada mi od razu na głowę rozbicie tego opakowania na atomy. Mam tego dosyć.  

2 komentarze:

  1. Cześć Joasiu, nie powiem , masz szczęście do mężów i narzeczonych swoich córek i niech tak będzie zawsze :) mnie tam nikt nie gotuje ani nie podaje, mój mąż konsekwentnie od lat nie uznaje tego święta i w sumie już przywykłam. Pogoda u nas piękna, w pełni wiosenna i to mi w zupełności rekompensuje brak wymuszonych życzeń i kwiatów od mojej brzydszej połowy. Pozdrawiam serdecznie i ściskam Ewelina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Ewelinko :) bardzo by się mój mąż i ci mężo - narzeczeni moich córek ucieszyli, gdyby mogli taka pochwałę od Ciebie przeczytać. Porozjeżdżali się do domow, więc pochwala poczeka. Poza tym nie daj się zwieść tym, że u mnie jest tak codziennie albo prawie codziennie. To ja raczej stoje przy garach i gotuję, więc takie sympatyczne przerwy w gotowaniu chcę zaakcentować tu na blogu. Dzisiaj zjedliśmy wczorajszy obiad, bo z tego grilla zostało dosyć dużo mięsa. każdy sobie sam na własną rękę podgrzał swój obiad w mikro, więc dzisiaj byla samoobsluga w "barze". U mnie też była przepiekna pogoda, wypilam nawet kawe na tarasie. Chodzić to się jednak nie dało, bo droga jest zamieniona w lodowisko (dosłownie!). Oj, bo zapomnialbym! Kwiatów tez nie dostałam, ani nawet kawy do łóżka. Pozdrawiam i ściskam :)

      Usuń