sobota, 14 marca 2015

Genderowski poker

Najszczęśliwsza jestem, gdy wstawiam sernik do pieca. Najpierw cały dzień myślę o nim, w końcu z ociąganiem zabieram się za robotę, ktora nagle szybko idzie i ciasto w końcu ląduje w piecu. Zacieram ręce z zadowolenia, a potem czekam godzinę na mój ulubiony deser. Napełnia mnie poczucie dobrze spełnionego słodkiego obowiązku. Po kuchni, a za chwilę po całym domu rozchodzi się zapach pieczonego ciasta. Pachnie wanilią, rodzynkami i po prostu sernikiem. nawet taki wygląd  kuchni

  nie przeraża mnie, bo wonność sernika rekompensuje wizualne niedoskonałości. Poza tym, uważam że taki wygląd kuchni jest tylko świadectwem, że u mnie w domu się jada, a przede wszystkim świadczy o tym, że dom jest zamieszkały. Tu dzieją się rzeczy. Jeśli ktoś chce mieć wszystko na wysoki połysk, to...powinnien zamieszkać w muzeum, chyba. Poza tym nigdy nie twierdziłam, że jestem doskonałą panią domu. Poczekam aż ktoś to posprząta, najlepiej jakiś domowy mężczyzna.
A teraz podsumuję miniony tydzień:
poniedzialek - praca od rana do wieczora
wtorek - patrz powyżej
środa - patrz powyżej
czwartek - patrz powyżej plus konferencja
Za to wczoraj dzień roznil sie od pozostalych czterech tym, że Paulina, Joanna i ja poszlyśmy na obiad do restauracji w mieście. Restauracją udaje włoską i nazywa się Invito, ja nazywam ją czasami Invitro, chyba przez to, że w tv jest tyle debat dotyczących invitro i chyba stąd mi się to bierze.
Wczesniej, przed obiadem miałyśmy zamiar iść na wykład w ramach trwającego w mieście festiwalu literatury, ktory odbywa się raz do roku zresztą. Oczywiście wstęp kosztuje, a potem z bogatej oferty można sobie wybierać,  kogo chce się zobaczyć, a nawet posłuchać. Przyjeżdżają i prezentują swoje mysli i refleksje ludzie na co dzień zajmujący się literaturą - nawet pisarze. W programie zatem wyczytałyśmy, że będzie odczyt o polskiej literaturze od roku 1989. Temat marzenie! Jeszcze w czwartek, późnym wieczorem usiłowałyśmy zarezerwować bilety na piątkowy festiwal, a tu wielka niespodzianka. Wszystkie bilety były wyprzedane. Szok, szok, szok. Nawet załamałam się na chwilę. Miałam za to czas, by sprawdzić w Internecie, co stracę. Prelegentka nazywa się Renata Ingbrant. Pochodzi z uniwersytetu w Sztokholmie, napisala pracę "Kobiecość i męskość w Polsce: dwa studia o gender, kulturze i polityce. No i wszystko stalo sie jasne, dlaczego zostala zaproszona jako gość. GENDER jest tym magicznym slowem, wytrychem, na ktorym dzisiaj mozna zbić niezły kapitał. Nie wiem, czy sama nie pożegluję w tym kierunku. Z Internetu dowiedziałam się, że w w 2010 roku zostalo jej przyznane 1485000 (jeden milion osiemdziesiąt pięć tysięcy) koron (w polskiej walucie będzie tego około połowa) na pracę naukową nad Bilder av manlighet och manlighetens förvandling i polsk prosa under perioden 1884 - 1939. Co w naszym języku oznacza - Wizerunek męskości i przeobrażenia męskości w okresie 1884 - 1939. Aż żałuję, że sama na to nie wpadłam! Ale właściwie pozostaje mi przedział czasowy od 1939 do dzisiaj (?). W tym roku pani Renata otrzymała stypendium Elsy Swenson - 25 000 koron przyznawane przez bibliotekę w Umeå. Poza tym w kręgu jej badań naukowych znajdują sie polskie poetki, między innymi Anna Świrszczyńska z prespektywy feministycznej.  Na zdjęciach wygląda ona bardzo sympatycznie - Renata, nie Elsa. Większość wykładów czy seminariów dotyczyła gender. Jest to w tej chwili najlepsza karta przetargowa na poziomie krajowym,wojewodzkim i lokalnym. Może warto nią zagrać? Przez ten gender już sama nie wiem, czy mam ugotowac jutro obiad, czy nie? Może jutro nie ugotuję, ale w poniedzialek, wtorek i przez resztę życia? kto to będzie za mnie robił? Może ten mój maczo mężczyzna? Juz kiedys pisalam czym ten facet by mnie karmił, ziemniakami z proszku, usmażoną na czarno kiełabasą i goframi! A co ja mam zrobic z moja kobiecościa? Chociaż Ronny i tak twierdzi, że jestem jak facet. Więc może ja wcale nie jestem kobieca i nic nie muszą zmieniać(?). Powiada się na mieście, że kobiety za mało zarabiaja, bo one nie potrafią postawić na swoim, tylko od razu dziekują za te kilka groszy podwyżki. A jak ja mam rozmawiac o podwyżce z szefem - kobietą? Nie moge jej nawet zarzucić, że jest mężczyzną i dlatego z góry traktuje mnie jako ofiare i kogoś na kim można zarobić i wykorzystać.
Nowicka jako kandydatka na prezydentkę glosila na swoim wiecu, że więcej kobiet w polityce, to lepsza opieka socjalna. Własnie ta opieka dowodzi, że nią zajmują sie kobiety, a nie mężczyźni, bo gdy rządzą mężczyźni, to i opieka jest do dupy. Ona powinna przeobrazac tych mężczyzn, by posiedli wrażliwość kobiet i odpowiedzialnie zaopiekowali się tymi slabymi w spoleczeństwie, a nie od razu udowadniać, że to tylko kobiety maja jakies pojęcie o opiece i dobre serce. To była właśnie próbka analizy z perspektywy gender. Kazać mężczyznom być jak kobiety. Przeczytałam również, że na filmy tez nalezy patrzeć z perspektywy feministycznej, a feminizm jest synonimiczny dla gender,a gender to rownież zagadnienie seksizmu. A więc ogladając jakikolwiek film należy zadać sobie 3 pytania z seksistowskiej perspektywy:

  1. Czy w filmie wystepują przynajmniej dwie kobiety mające imiona?
  2. Czy one z soba rozmawiają?
  3. Czy one rozmawiaja o czymś innym, czy tylko o mężczyznach?

I tymi pytaniami/ kryteriami rozstaję się z Wami.



Takie role odgrywają kobiety w amerykańskich filmach (z Polityki), a Polityka wzięła dane z Opus Data.
    PS. Paulina doniosła mi właśnie, że zorza pojawila się na niebie. Idę się pogapić na nią.

4 komentarze:

  1. A ja myślałam, że tylko w Polsce gender robi karierę . Podczytuję Cię od jakiegoś czasu i bardzo mi się podoba Twoje postrzeganie świata :-) Pozdrawiam Ela

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć Joasiu, u nas też była widoczna zorza nad zatoką ale wczoraj wieczorem, osobiście mnie tam nie było ale opowiadano mi.
    A jak upiekłaś sernik to byłaś "szczęśliwa jak psi ogon" Świrszczyńskiej :)) /mam ten tomik wierszy/,,
    i tyle mam do powiedzenia w sprawie gender w wykonaniu pani prelegentki, już się nawet gadać o tym nie chce, ale o sernikach zawsze, też piekłam w piątek. Upraszczam sobie życie i piekę bez spodu, za to z polewą i orzechami i kokosem, lubimy tak :)
    Pozdrawiam i ściskam Cię Ewelina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Ewelino :) przepraszam, ze z takim poślizgiem czasowym odpowiadam, w ciągu tygodnia nie mialam siły, by po pracy otworzyć komputer. Byłam tak zmęczona, ze do domu wracalam z myślą o łóżku. Ale jakoś dotrwałam do weendu i od razu nowe życie we mnie wstąpiło. Twój sernik wyglada mi na dużo smaczniejszy od tego mojego. Czekolada i orzechy to afrodyzjaki. Kokos też lubię. Nie wiem, może kiedyś zaryzykuję, by zrobić jakąś inną odmianę sernika od tej, ktorej jestem wierna. Zmartwiłabym się jednak, gdyby mi nie wyszedł, no bo w końcu trzeba włożyc w niego trochę pracy. Również przesyłam uściski i pozdrowienia :)

      Usuń