W tym tygodniu dominujące miejsce zajęła przerażajaca i porażająca wiadomość o katastrofie samolotu pasażerskiego w Alpach. A po kolejnych doniesieniach z mediów dotyczących przyczyn tej katastrofy robiło i w dalszym ciągu robi mi się wręcz slabo. 149 osob powierzyło swoje życie w ręce zdawaloby się odpowiedzialnego człowieka. A ten odpowiedzialny człowiek postanowił odebrac wszystkim życie. Nie ogarniam tego, przeraża mnie to. Samobójca - morderca splugawił zawód pilota, zawód, który jest społecznie nobilitowany. Nie mieści mi się to głowie. Czy leci z nami normalny pilot? Chyba już tylko tak można strawestować tytuł amerykańskiego filmu.
I tak od czwartku pobolewa mnie glowa. Sama nie wiem, czy to z powodu tej katastrofy czy z powodu tego zimowego przedwiośnia. Jak mówi stare polskie porzekadło "W marcu jak w zupie, chlupie i wyziewy trupie". Tu naprawdę zalatuje takimi zatęchłymi wyziewami. Gdy śnieg topnieje i ziemia powoli i z mozołem rozmraża się, to wydaje takie odory. Wiosna śmierdzi, a nasz sasiad w dodatku ma uszkodzone szambo, a konkretnie ma pęknięty cementowy zbiornik, obok ktorego trzeba przechodzić na bezdechu. Ten smród przy jego domu tylko kumuluje się, że chwilami obawiam się czy nie eksploduje.
Święta się zbliżaja, zatem w związku z tym bylam wczoraj u fryzjera, by dokonac jakiejs wiosennej odnowy w swoim wyglądzie. Obciełam wlosy na boba i rodzina tym razem zauwazyła, a Ronny wręcz popadl w zachwyt. Chyba taki trochę przesadzony, bo tym razem nie chciał mi sie narazić. Poza tym nic nowego i wesołego w moim życiu się nie zdarzyło. Pospolitość skrzeczy i wyziera z każdego kąta. W dalszym ciągu chodze jak w półśnie. Nie mam siły z nikim się spotykać. Nie mam sily być miła i usmiechnięta. Bycie miłym dla całego świata bywa naprawde męczące, zwłaszcza, że sama wkroczyłam w fazę zamyślenia i tęsknego smutku. Jeszcze tylko kilka dni i będziemy świętować. Kocham święta. Dzięki nim na pewno wskoczę w moją normalną skórę. Zjedzie się rodzina Ronnego - jego brat przyleci z Ameryki i jego siostra przyjedzie z miasta niespodziewanej i gwałtownej śmierci czyli z Göteborga.
Dzisiaj odbył się wernisaż w Muzeum Historii Kobiet w Umeå. Z premedytacją odpuściłam sobie tę przyjemność, bo tematem wystawy była transperspektywa w historii kobiet. Chodzi o transpłciowość.
W naszej wczorajszej piątkowej gazecie znalazł się opis tego, co na wystawie będzie można obejrzeć. Na tej zielonej tablicy ogloszeń jest napisane, "Det finns fler än två könsidentiteter" - "Istnieje więcej niż dwie tożsamości płciowych" i na dowod tego za tablicą znajduje się wystawka zdjęć "Brunetki i blondynki" przedstawiająca portrety kobiet, ktore mialy to nieszczęście urodzić się w męskim ciele. Są to po prostu zdjęcia transwestytów. Napisałam do tego muzeum kobiet, by zmienili nazwe na Gender Trybunę, bo obecna nazwa Muzeum Historii Kobiet nie jest relewantna do treści wystaw. Odpisali mi nawet, że chętnie ze mna porozmawiają o moich oczekiwaniach odnośnie następnych wystaw. Pomyślę nad tym, czy warto z nimi w ogóle dyskutować, bo z sektą trudno się gada. A teraz dobranoc, bo noc i tak będzie krotsza o jedna godzinę.
Joanno z okazji zbliżających się Świat Wielkanocnych życzę miłości, która jest ważniejsza od wszelkich dóbr, zdrowia, które pozwala przetrwać najgorsze. Pracy, która pomaga żyć. Uśmiechów bliskich i nieznajomych, które pozwalają lżej oddychać i szczęścia, które niejednokrotnie ocala nam życie. Wesołego Alleluja. Jola z Mazowsza
OdpowiedzUsuńDroga Jolu! Dziekuję za piękne, mądre i wzruszajace życzenia! Rozgrzały mnie bardzo mocno. Takie życzenia krzepią :) Tobie Jolu życzę tego samego - wspaniałej Wielkanocy! Ściskam :)
Usuń