poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Jävlar!

Jävlar!!! Kto zamówił taką cholerną pogodę? A już tak dobrze zapowiadało się, śnieg się kurczył, słońce świeciło nawet grzało, a powietrze zalatywało wiosną. No i to wszystko diabli wzięli. Śniegu dzisiaj nawaliło tyle, że Ronny wsiadł na traktor i zaczął odśnieżać. Jeszcze wczoraj było w marcu jak w garncu, a od dzisiaj stara śpiewka typu kwiecień - plecień wciąż przeplata trochę zimy, trochę lata. W końcu ten marzec i kwiecień, to w rezultacie jedno i to samo. Już nie wiem, czym i jak uprzyjemniać sobie życie. Poza tym czuję coś jakby opuściło mnie szczęście do ludzi. Dzisiaj aż dwa razy czułam brak przyjemności podczas konwersacji. Nieczęsto natykam się na rodaków. A gdy się natknę, to dosyć przyjemnie czas płynie na kawiarnianych rozmówkach. Dzisiaj miałam nieszczęsne szczęście brać udział w dwu natarczywych rozmowach. Pierwsza odbyła się w mieście podczas spożywania kawy i ciasteczek. No i nie daj Boże zacząć rozmawiać z kimś kto wie wszystko, ba, nie tylko, że wszystko, ale również najlepiej. Właściwie to nie jest rozmowa, tylko atak byka, który tylko naciera i podchodzi ofiarę z każdej strony, by tylko znaleźć okazję, żeby wbić ją na swoje rogi i przyszpilić do ściany. Byk poza tym podnieca się z każdym następnym wypowiedzianym przez siebie zdaniem, para z nozdrzy bucha, a byk nakręca się jeszcze bardziej i żąda posłuchu. Cóż było robić? Słuchać się nie dało, gadać już od dawna odechciało, zatem wstałam od stołu i przypomniałam jedynie, że mialo być miło, a tak jakoś agresywnie się zrobiło. Temat rozmowy spłyciłam i obróciłam w żart, oczywiście trochę ironiczny, no ale taka już jestem. Druga niby-rozmowa to telefoniczna z koleżanką. Ona też wszystko wie i ma zdanie, bardzo długie zresztą i dosyć nużące i jakieś takie natrętne i imperatywne. Telefon zaczął pipczeć, co oznaczało, że znajduje się w stanie agonalnym, jeszcze tylko kilka słów koleżanki i rozmowa urwała się w połowie jej słowa, bo  nareszcie wyzionął ducha. Nie wiem, co ludziom dolega. Może ta zimowa wiosna? Na mnie tak jednak te humory klimatyczne nie działają, bym z zacietrzewieniem przypierała ludzi do muru i zmuszała ich do słuchania mnie, bo JA mam rację. Przede wszystkim, to ja mam w nosie, by komukolwiek udawadniać moją rację. Lubię wymieniać się ideami, refleksjami, spostrzeżeniami, bez narzucania swojego zdania, jako jedynej prawdy objawionej. Cieszę się, że mieszkam w lesie i nie muszę ludzi oglądać, ani ich słuchać. Dosyć mam pojedynków na słowa i licytacji przypominających jakością "dyskusje" na forach internetowych. Niech inni mają rację, a ja chcę mieć święty spokój.

PS. W TV usłyszałam, że tortury - słowo wiejące grozą zastąpiono wyrażeniem wręcz pieszczotliwym  - wzmocnione przesłuchanie.      

12 komentarzy:

  1. Współczuje takich rozmówców. Zgadzam się z tobą ,to straszni ludzie . Najlepiej omijać ich szerokich łukiem. Życzę Ci aby na święta ubyło śniegu i nie padało więcej. Pewnie to niemożliwe ponieważ zapowiadano w święta jakiś deszczo-śnieg na południu Polski, a taka pogoda wędruję z waszej strony. Ps. wzmocnione przesłuchanie - nie słyszałam, za to jak brzmi. Tylko torturowanym "wsio rybka". pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj w pracy wszyscy lekko zdekowani tą wczorajszą pogodą. Rano minus 10, potem stopniowo robiło się cieplej, cieplej i około 9 było już plus 3 i słońce. Niebo błękitne, słońce świeci i ... śnieżyca. Ten śnieg już jest tak bezczelny, że sypie nawet, gdy niebo jest bezchmurne. Ręce opadają. Dziękuję za życzenia:) do świąt jakoś się dotelepię. Sobotę i niedzielę świąteczną spędzę w domu, a na świąteczny poniedziałek znalazłam inny sposób na zimę. Ale o tym napiszę wkrotce;)Pozdrawiam:)))))

      Usuń
  2. Niektorzy ludzie tylko czyhają, zeby tak znaleźć kogos i wylać całą żółć, jaką mają w sobie.Ja staram sie z takimi nawet nie nawiazywac kontaktu wzrokowego, a gdy przypadkiem zagadamy, to znajduje szybko wymowkę na zakonczenie rozmowy. A nieraz , jak mam odwagę, to cos mowię ironicznego na ich temat. U siebie nie znam zadnych Polakow, ponadto tu nawet nie mieszkaja w okolicy, bo nigdy nie slyszalam naszego jezyka, nawet w wakacje. Nie mam strony startowej w komputerze po polsku i nie ogladam telewizji polskiej. Nasi rodacy to wyjatkowo sfrustrowani ludzie, ja obserwuje podobne uczucia u siebie czasami, bo mi zal, ze takiego wygodnego zycia nie zaczelam wczesniej. Ale to dlatego, ze w kraju, wg mojego mniemania tez mialam dobre zycie, troche prowincjonalne,ale bardzo bezpieczne, moj zagr mąż mowi, "big fish in the small sea". I kiedy sie wreszcie zdecydowalam zyc za granicą, to mam prawie pewnosc, ze za późno dokonalam tej przemiany zyciowej. I ,że ta wygoda i lenistwo to nie dla mnie. I dlatego nie tworze pomostow z Polską, bo obawiam się, ze będę chciala tam wrocić jak najszybciej.
    Życze stopnienia sniegow i tymczasem pozdrawiam z poludniowego ciepełka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz, wydaje mi się, że niektórzy wymuszają i uparcie żądają i oczekują potwierdzenia od słuchacza/rozmówcy - swojego zdania, swojego stanu wiedzy itd. Gdy ich poglądy, opinie nie znajdują potwierdzenia i uznania w oczach innych, to nerwowo tego nie wytrzymują - zacietrzewiają się, atakują, każą, by im nie przerywać, chociaż zdążyli wypowiedzieć się. Ja nie mam siły prowadzić takich rozmów. Zauważyłam u siebie jakis brak koncentracji w wysłuchiwaniu do końca przemowień typu "wiem, co mowię i to jest jedyna słuszna racja" i nudzi mnie, gdy ktoś udowadniania mi coś w co i tak nie wierzę, bo na temat rozmowy patrzę na przykład z innej perspektywy. Jesli chodzi o malkontentów, co by się nie stało, to sa wiecznie, po prostu wiecznie niezadowoleni, to działają na mnie jak płachta na byka. Chociaż nie nacieram, to uciekam gdzie pieprz rośnie. Mój mąż przysłuchując sie w początkach naszego małżeństwa rozmowom moich rodakow przy stole, to chociaż nic nie rozumiał o czym gadano, to siedział i czekał, kiedy przejdzie do bijatyki, bo wydawało mu się, że my nie rozmawiamy, tylko się kłócimy - ton głosu, intonacja, przekrzykiwanie się, wszyscy ględzą jednocześnie i nikt nikogo nie słucha. Czekał, czekał na bitwę, ale miał jeden zgryz, bo nie wiedział, po czyjej ewentualnie stronie stanąć, jakby co. Po rozmowie z niektórymi rodakami wracam wyczerpana, po romowie ze Szwedami znudzona. Co Ty masz na myśli, pisząc, że "ta wygoda i lenistwo to nie dla mnie. I dlatego nie tworze pomostow z Polską, bo obawiam się, ze będę chciala tam wrocić jak najszybciej"?
    Pozdrawiam:))))

    OdpowiedzUsuń
  4. Asiu, ja też nie cierpię takich ludzi, zwłaszcza, że jestem grzeczna i zwykle słucham potakując. No cóż, nie jestem asertywna - co zresztą ostatnio usłyszałam od własnej szefowej, która kazała mi się "stawić" pewnym osobom, które ciągną do mnie jak muchy do miodu, bo mam problem z odmawianiem... I jest prawdą, że wielu naszych rodaków to ludzie sfrustrowani, często wszechwiedzący a zarazem ograniczeni. To odkrył już dość dawno mój mąż - jakby nie było światowiec. Ja ogólnie wolę sobie czasem pogadać z wybranymi ludźmi poznanymi w internecie niż zaznajamiać się z osobnikami z sąsiedztwa - bo często-gęsto moje poglądy, problemy i wizje są jakby z innego świata.

    Pozdrawiam Cię, życzę wiosny i uśmiechu. Jak najmniej TAKICH rozmówców. :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Amisho:) cieszę się, że tu mogę spotkać moje siostrzane dusze. Ja jestem asertywna, ale tego nauczyłam się tutaj, nie wiem czy to przyszło ot tak sobie z wiekiem, czy jest to wynikiem nazwijmy to doświadczenia życiowego. Tylko ja staram się nie ranić nikogo moją asertywnością. Tu znam tylko same "asertywne" jednostki, bo tu wchodzi to w kanon wychowania od pieluch. Młodzież to kwintesencja asertywności - idywidualiści zapatrzeni sami w siebie i wsłuchący się we wlasne potrzeby. Problem w tym, że nie wszystkie dorosłe asertywne idywidualności odznaczają się taktem i subtelnością, umiarem i wyczuciem. Tu w internecie i na blogu mam Was dziewczyny i nie tęsknię za innym towarzystwem. A odnośnie tego, co napisalaś, że często Twoje poglądy są jakby z innego świata dla osobników z sąsiedztwa - to rzeczywiście masz dwie możliwości, albo z nimi się ze wszystkim zgadzać, wtedy unikniesz kłótni i nieporozumień albo ograniczyć się tylko do "dzień dobry" i mieć święty spokój. Daj znać, kiedy wybierasz się do Szwecji. Tylko wiedz, że ode mnie do Sztokholmu jest, bagatela, 640 km.:)))) ściskam

      Usuń
  5. Ja juz nauczylam sie nie byc asertywna i przerywam potok głupocizny, czy to w poczekalniach lekarskich , czy z sąsiadami czy na jakichs spotkaniach towarzyskich. A w pracy, to jestem szefową, nie ma szans, zeby ktos mi bzdury wciskal- to dla milej Amishy, ktora uwielbiam i tez wole teraz on-line contacts.
    Asiu, ja tu nie pracuje, w przeciwienstwie do ciebie, bo czytam o twoich roznych funkcjach pracowniczych. Ucze sie tylko francuskiego na trzech roznych kursach,nie ma co sprzatac w domu, bo jest maly, nie musze gotowac, chociaz czasmi cos upichce, co i tak nie bardzo smakuje mojemu mezowi, w zwiazku z tym sie nie wysilam. Szukam sobie zajecia, rower, spacery,zdjecia, ciagle odkrywanie okolicy, spotkania towarzyskie, blog.Uprawy ogrodkowe zawsze mnie nudzily, bo sie nie znam na kwiatach, chociaz w tym wzgledzie sie troche przyuczam, bo wstyd nie znac tej pieknej przyrody tutaj. Taka wczesniejsza emerytura. W Polsce prężnie prowadzilam swoją dzialalnosc,corka przejęła, taką tam mialam misję do wykonania, a tutaj zwolnienie z zycia i obowiazkow zupelnie. I pracy nie szukam zadnej, bo nie znam dobrze francuskiego,a takie tu są wymagania. I dlatego Polska to dla mnie aktywne, wazne zycie, a tu postąpilam wg przyslowia Ubi tu caius, ibi ego Caia.
    A jeszcze a propos rozmow z rodakami, to moj mąż mówi podobnie, ze sie klocimy caly czas i pewnie stale rozpatrujemy kwestie swojej martyrologii komunistycznej. Tak tez slyszy jezyk slowianski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pomyłka słowna,.. nauczylam sie asertywnosci...Ale rzeczywiscie brzmi jak choroba, nigdy sie nad tym nie zastanawialam wczesniej..nad brzmieniem, bardziej nad znaczeniem.

      Usuń
  6. Aśku - wersja wypadu do Was do Szwecji - już póki co odpadła, bo ja nie podołam - z dwoma maluchami, walizkami, wcześniej podróżą z rGajewa do stolicy - no niby mogę, ale... umrę z nerwów albo szlag mnie trafi nim dotrę na jakikolwiek terminal... Więc mimo zapędów i chęci - odkładam to na tak zwany święty nieznany... :(. Poza tym Twoje 640km do Waszej stolicy? Religijnie zakrzyczę - Jezu! Nie upadam na duchu i wierzę, że jednak kiedyś się spotkamy, ale może nie tym razem....

    Asertywność o jakiej ja myślę i jaka jest właściwa naszej i Waszej młodzieży to pewnie jak niebo i ziemia Asiu... To, co jest asertywne dla mnie - dla pewnych nastolatków nawet nie istnieje... a tak w ogóle to ja nie cierpię tego słowa. Nigdy nie znajdywałam w nim "zgłoski" dla siebie. Nie rozumiem go tak do końca. Za głupia. Za prosta jestem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Amisho, jak na razie nie wyprowadzam się stąd, więc spokojnie poczekam. "Asertywność" znajdziesz w wikipedii;), tak przypuszczam, bo jesli czegoś nie ma w internecie, to po prostu nie istnieje. Za tym określeniem też nie przepadam, brzmi trochę jak jednostka chorobowa. Nie oceniaj sie tak surowo, wcale nie jesteś za głupia. Jesteś bardzo, bardzo sympatyczna, przemiła, przyjazna i bardzo ciepła. Trzymaj się:))))

      Usuń
  7. ardiola:))), no to jak przestałaś być asertywna? Dajesz sobie radę z męczącymi ludźmi,to jak najbardziej jesteś asertywna, ha;)Wiesz, tez bym sobie wzięła urlop od życia i obowiązków, muszę stwierdzić, że masz fajnie, nawet bardzo fajnie.(hmmm)Ja tęsknie za spokojem i spowolnieniem. Ja mam wrażenie, że żyję w jakimś ciągłym wirze i że ciągle jestem gdzieś w drodze albo mam wiecznie coś do zrobienia. Nawet gdy mam normalny dlugi urlop, taki wakacyjny, to też pędzę, bo chcę zebrac jak najwięcej wrażeń i przeżyć, zobaczyć to, zobaczyć tamto, a najlepiej by było gdybym mogła być w dwóch albo trzech miejscach jednocześnie. Wracam z urlopu i stwierdzam, że teraz dopiero to ja muszę odpocząć. Pa!

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam podobną naturę, do działania i aktywnosci, bycia, zarządzania i dlatego trochę meczy mnie to lenistwo.Sama nie wiem, co mam robić. Czasami spełniające się marzenia nie przychodzą w odpowiednim momencie.Niby super, ale inne problemy sie pojawily.Zycie sie potoczy.
    Wesolego Alleluja!

    OdpowiedzUsuń