niedziela, 14 grudnia 2014

Pieczenie, gotowanie, jarmark i spacer

Nie mialam czasu na internet i tym podobne. Najpierw odpoczywalam, nabierałam sił, zbierałam sie w sobie, by w piątek wieczorem wspólnie z corkami upiec bułki szafranowe na św. Łucję i knäck, czyli te cukierki ciągutki.
bułki i cukierki

bułki

cukierki
Bułki już wszystkie zjedzone (a miały być też na święta), cukierki jeszcze są, ale nie wiem czy nie trzeba będzie ich dorobić. I tak wyglada to cale przygotowanie do świąt dwa tygodnie przed samymi świętami! Wszystko zostanie zjedzone i tyle z tych przygotowań.
Wczoraj u Renee w szkole odbywal sie jarmark świąteczny. Trzeba było pojechac i odwiedzić corkę na jej stoisku. Ona z dwoma osobami z klasy w ramach lekcji - projektu z prowadzenia wlasnego biznesu, stali przy osobnym stole i sprzedawali rzeczy typu second hand. Każdy naznosił jakichś rzeczy do pozbycia się - ciuchy, perfumy, płyty, łyżwy i inne skarby, ktore im się znudziły i postanowili je sprzedać. Pieniądze jakie zarobili ze sprzedaży mają rozporządzić na następny jarmark, gdyż oni w trójkę stworzyli coś w rodzaju swojego interesu w ramach tego biznes projektu. Dzisiaj wieczorem zadzwonila do Renee jedna ze współudziałowczyń ich "firmy" i powiedziala, ze chce pieniądze za swoje sprzedane rzeczy. Renee stwierdziła, że nie ma siły być w tej"firmie" z taką wspólniczką. Przyjaźń zostala postawiona na ostrzu noża. Teraz jedynie martwi się o końcową ocenę z tego przedmiotu (zarządzanie i przedsiebiorczość) i że szlag trafi budżet, ktory sama (sic!) stworzyła, bo kolezanka i ta trzecia osoba tym akurat się w ogole nie zajmowali, chociaż to miala być praca calej grupy. Nauczyciel powiedzial jak to funkcjonuje, ze każdemu nalezy się 30% z zarobionych pieniędzy, a resztę trzeba zainwestować w interes - opłacenie miejsca na jarmarku. Niestety kolezanka oznajmiła, że większość sprzedanych rupieci nalezała do niej i chce swoją kasę i ma gdzieś ten budżet. Renee jej poradzila, żeby sama założyła jednoosobową firmę, a po pieniądze niech się zgłosi do nauczyciela. Pieniądze wraz z innymi rzeczami sa zamknięte w klasie. Także jak widac zła moc pieniądza jest wszędzie taka sama. Potrafi rozwalić przyjaźń, skłocić wszystkich ze wszystkimi. A Renee stwierdzila, ze niech ta dziewucha robi jak jej sie podoba, niech bierze te swoje pieniądze, a Renee sama chyba zajmie się tym projektem, by go doprowadzić do końca i dostać za niego przyzwoitą ocenę. Dziewczyna z kolei miala zająć się blogowaniem. Sama się zglosiła. Blog mial być o tym jak wystartować własny biznes - krok po kroku z opisem jak gromadzily rzeczy, jak je wyceniały oraz rezultat. Po rozmowie telefonicznej z kolezanką Renee otworzyla bloga, ktory okazal sie...pusty. Nie ma w nim ani jednego wpisu. Tak oto wyglada praca w grupie, nie wspominając o wspólnym biznesie! Renee marzy już o skończeniu tej szkoły, bo to sprawi, że nie będzie już musiala więcej ogladać tej okropnej kolezanki. Na jarmarku to, co zwykle - przede wszystkim pelno welnianych skarpet, zimne pączki, kielbasy i swiecidelka, no i błoto całkiem za darmo. 
stoiska rozstawione w szklarni

najprzyjemniejsze miejsce jarmarku - ogrod w szklarni




Paulina wśród zieleni

słomiany koziołek
A dzisiaj poszłam razem z mężem i psem w las.



dzielny Nemo

6 komentarzy:

  1. Pora roku nie ta, lecz na myśl przychodzi mi polskie przysłowie z jaskółkami... Joasiu, jak w Szwecji wygląda przygotowywanie młodzieży szkolnej do pracy zespołowej? Czy postawa wspomnianej dziewczyny wynika po prostu z jej charakteru?
    Lubię, gdy załączasz zdjęcia. Na jednym z tych tutaj sprawiasz wrażenie troszkę zmęczonej - a może przejedzonej tymi bułeczkami ;) No ja bym się im również nie oparła :)
    Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć N :) praca w grupach czy zespołowa jest świętością w Szwecji - wszędzie w szkole i w pracy. W szkole wyglada to tak, że czasami uczeń zostawia do sprawdzenia tylko swoja część tej pracy grupowej, bo inni olali swoje części. Jeden tyra, a inni dziwia się, co ten jeden robi. Nie wiem z czego wynika postawa tej dziewczyny, chyba z tego, że w ostatniej klasie szkoły średniej nie pojęła jeszcze, na czym właściwie polega praca w zespole. Na zdjęciach jestem zmeczona. Nareszcie zaczęłam urlop i mam nadzieję na rewitalizcję :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Buleczki apetyczne i pewnie pyszne inaczej by nie zniknely :)
    Tak, zdjecia mocno ubarwiaja Twoje opowiesci i czytam je z ogromna przyjemnoscia. Zapytam o pieska, czy ja cos przegapilam czy Twoja psina to byla Tilda? Pozdrawiam Cie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Ewelino :) nic nie przeoczyłas. Mamy dwa psy - Tildę i Nemo. Nemo właściwie do domu przytaszczyła Natta, ale on jest ciągle u nas, a nie u niej, więc to już się zrobił nasz pies. Jest kochany. Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Witaj Joanno - w Gdańsku potworna pogoda, czas można spędzać tylko na jarmarkach i przemykać po mieście. Jestem zachwycona szafranowymi bułeczkami, czy możesz podać przepis? Uważam podobnie, że nasza tv zupełnie nie ma nawyku, żeby transmitować tak wspaniałe uroczystości, jak o której pisałaś poprzednio. Nas karmią tylko awanturami, zamiast pokazać jak pięknie można spędzać czas bez szarości życia i tej codziennej kotłowaniny, nie ma u nas zwyczaju pokazywania kultury na wysokim szczeblu, są tylko sprawozdania z wyroków sądowych. Musielibyśmy mieć innych dziennikarzy. Z klasą. Pozdrawiam serdecznie. Dana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Dano :) ta wietrzna pogoda w Gdańsku trwa nadal. Dzisiaj rozmawiałam z rodzicami i powiedzieli, że jest szaro i bardzo wieje, a śniegu ani widu, ani slychu. Ja też odnosze wrażenie, że w Polsce poza polityką, nic innego się nie dzieje. No czasem dostarczą okropnych emocji młodzi ludzie, ktorzy mordują swoich rodzicow. Koszmar! Dana, obiecuję podać przepis, ale nie teraz, bo on jest trochę dlugi. Jedno jest pewne jest łatwe do zrobienia i wychodzi bez pudła. Oczywiście podam Ci. Ściskam i pozdrawiam :)

      Usuń