środa, 22 października 2014

Moja wersja słodkiego życia

Środa. Cały dzień spędziłam z moimi koleżankami i kolegami z pracy na szkoleniu. Przyjechał ze Sztokholmu taki jeden objazdowy głosiciel mądrości, ktory gadał, gadał i gadał. Stał na scenie w auli i czytał nam na głos swoje prezentację, bez ktorych żadne szkolenie, zebranie, konferencja nie może po prostu się obyć. Facet przypominał z fizjonomii Woody Allena. Gdy to powiedziałam siedzącym obok mnie kolegom, to przyznali mi rację i zrobiło się jakoś wesoło w naszym rzędzie, a my z napięciem czekaliśmy na jakieś dowcipy. Niestety. Quasi Woody Allen nie posiadał  jednak skłonności do intelektualnego humoru. Najpierw głosno czytał nam to, co było widać na prezentacji, a potem, nam idiotom, tłumaczył  to, co przed chwilą przeczytał. I tak od rana do 16 - stej. Gdyby nie był ograniczony czasem, to gadałby tak do tej pory. Takie odnoszę wrażenie. Oczywiście mieliśmy czas na wytchnienie. Dwie przerwy na kawę i ciastko lub bułkę z plasterkiem sera i maciupeńkim kawałeczkiem czerwonej papryki. Jakaś taka biedna była ta kanapka. No i oczywiście przerwę na lunch.  Firma sponsorowała. Podczas lunchu prowadzilam konwersację z kolegą Anglikiem na temat kur. Wymienialiśmy się swoimi doświadczeniami i spostrzeżeniami dotyczącymi zdrowego chowu tego sympatycznego jajkodajnego ptactwa. Pokazalam mu nawet zdjęcie mojego koguta Picassa, bo te noszę w komórce. Po tym siedząco - sluchającym dniu wróciłam strasznie zmęczona i przemarznięta. W auli było zimno, bo wentylatory tak dmuchały, że aż zasłony fruwały. Na szkolenie poszłam ubrana służbowo - żakiet, biała koszula, do tego fantazyjny szal. Słuzbowa elegancja. I nie wiem po co skoro właściwie pół dnia przesiedzialam w kurtce w tej zimnej auli.  Na zewnątrz było jakoś lodowato . Powietrze przywędrowało z Arktyki, chociaż temperatura wynosiła 0 stopni. Także jutro ubiorę wełniany sweter i dziergany szal, a nie jakieś tam żakiety. Teraz siedzę w mojej ciepłej kuchni, za oknem minus 7 stopni i oglądam La dolce vita Felliniego. Przed chwilą zaczął się ten film. Od razu mam ochotę pojechać do Rzymu. A ten Marcello Mastroianni bosko przystojny. A kobiety wywołują tęsknotę za pieknymi sukienkami lat 50/60 - siątych.  Jedna z pieknych pań właśnie powiedziała: "Rzym! Jakie nudy!" A Anita Ekberg, która gra Sylwię - szwedzko - amerykańską gwiazdę filmową przybyłą do Rzymu  oznajmiła, że w życiu ceni sobie najbardziej trzy rzeczy: "miłość, miłość, miłość". A jutro zamiast Rzymu czeka mnie moje la dolce vita - mroźny i prozaiczny dzień pracy.  Zapomnialam dodać, że Ronny powiedział mi ostatni njus , ktory uslyszal w radiu. Otóż papież Franciszek odda czy oddał swoją czapkę na aukcję, a pieniądze przeznaczy dla romskich żebraków w Szwecji. Coś takiego! Czyżby szwedzki socjal nie miał już pieniędzy?

8 komentarzy:

  1. Chodząc na różne szkolenia u mnie w pracy miałam czasami wrażenie że prowadzący byli wybierani na zasadzie kto ma większy niekontrolowany słowotok :}}} Mój mąż się ze mnie śmieje że ja jestem największą miłośniczką swetrów na świecie- lubię zimę i ciepłe sweterki :}}.
    Trzeba przyznać że papież jest bardzo zorientowany w którym miejscu są najbardziej potrzebujący :[. Cieplutkiego dnia Joaśko i zmykam bo dziś jakaś uszczypliwa jestem :}

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, wydaje mi się, że ci gadacze chyba z tego żyją, z tego gadania. W sumie jestem pelna podziwu dla tego faceta, bo gadał przez prawie 7 godzin. Pamietam, gdy byłam tlumaczem na jednym kursie, powtarzalam słowo w słowo jak echo, tylko po polsku przez 8 godzin. Ja byłam sama, a ci co prowadzili ten kurs wymieniali się. Po osmiu godzinach wrociłam do domu i jedyne, co powiedziałam to "hej", potem zamilkłam, bo nie mialam siły wydobyć z siebie głosu. Ja też jestem miłosniczką swetrów. Z tej miłości do nich włozyłam dzisiaj na siebie aż dwa. Jeden cienki przez głowę, a drugi welniany do kolan rozpinany z przodu. Mam nadzieje, że dobry humor wrócił już do Ciebie :)

      Usuń
  2. Lubię takie szkolenia gdzie można sobie znaleźć "inny punkt zaczepienia" ;) I na pochybel takim co czytają prezentacje!!! a jak jeszcze co chwilę kończą zdanie mówiąc "tak?" to mam ochotę w modre przywalić.
    I jakie słodkie zakończenie dnia! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Izabelko :) ten nasz gadacz kończył, co trzecie swoje wytłumaczone jak do głąbów zdanie, słowem: "rozumiecie?" aż ciekawa jestem, jak facet wytlumaczyłby to samo zdanie, gdyby jakiś śmialek czy dowcipniś powiedział: "nie rozumiemy". A te prezentacje to osobny rozdział, ta wczorajsza to służyła do głosnego czytania ze zrozumieniem. Facet czytał, a potem nam tłumaczył, co przeczytał. Siedziałam zawinięta w moją puchówkę i trzymalam się dzielnie. Jakieś dwie godziny przed zakończeniem tego glosnego czytania nie wiedzialam w jakiej pozycji mam usiąść, bo zesztywnialy mi wszystkie gnaty. W przyszlym tygodniu czekają mnie dwa podobne do wczorajszego dni. Możesz mi zacząć współczuć. Chociaż wolalabym się mylić. Może szkolenia będą fantastyczne. Who knows? ;)

      Usuń
  3. Miał chociaż ciekawą wizytówkę trenerską?

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka Joanno!
    Miałam niedawno egzamin z BHP- od czasu do czasu coś takiego się robi- takie są wymogi. Na ten rzeczony egzamin miałam sie przygotować sama w oparciu o dostępne materiały - drobnym maczkiem, czcionka 10, ok 80 stron. Przybyłam na ten test - dzień wcześniej przeleciałam wzrokiem po przykładowych testach znalezionych gdzieś w pracy- i cóż sie okazało. Pani szkoleniowiec młoda dziewusia, bardzo pewna siebie, z rozdętym ego, dała nam do zrozumienia, że powinniśmy mieć szkolenie w ilości 8-10 godz, ale skoro dyrekcja tak się uparła, to my bierzemy to na swoje sumienie. Już mnie cosik tknęło- uszczypliwa paniusia nie może sie wykazać swoimi umiejętnościam. Ale mało tego - wyszło jeszcze coś mocno interesującego - otóż owa pani "starsza inspektor bhp" jak sie przedstawiła była uczennicą jednej z naszych koleżanek 9 szkoła średnia zaoczna) i z ledwością zdała z tego egzamin, a teraz miała nas szkolić i przeprowadzać testy. Jakaś paranoja. Ale jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o... wiemy sami. Dużo jest takich przykładów, że szkolący ma resztę za idiotów, zaś sam grzeszy inteligencją szpagatową zaledwie. Szczerze współczuję.
    Pozdrawiam. Jola z Mazowsza

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak Ty to wytrzymalas? W takiej temperaturze w tym slowotoku? Po owinieciu sie w puchowa kurtkę mysle ze zapadła bym w zimowy letarg:-)
    a jak zapowiadane szkolenia w tym tygodniu? Jest lepiej?

    OdpowiedzUsuń