czwartek, 29 listopada 2012

Urodzinowy tydzień

Hej, hej:) narszcie jest wieczorny czwartek, no i jestem w końcu w domu. Sielanka. Renee mimo późnej wieczorowej pory gotuje obiad. Mielone mięso ze spagetti. Po proacy nie zdążyłam nic zmajstrować do jedzenia, bo gdy tylko weszłam do domu, to od razu z niego wyszłam w towarzystwie Renee i Ronnego ubranego w swoje eleganckie robocze ciuchy z pomarańczowymi dodatkami zaopatrzone w odblaski. Pognaliśmy do teściowej, która dzisiaj właśnie obchodzi urodziny. Ronny miał tylko 20 minut na świętowanie, bo musial jechac do roboty. Ja z Renee zostałyśmy dłużej. Do teściowej wkroczyłam głodna jak wilk i troche przerażała mnie slodka perspektywa w postaci tortów. Jakże się myliłam! Na gości czekały co prawda same torty, ale jakie!

oto dwa potężne torty chlebowe  i co tu dużo gadać - przepyszne!
a na deser takie oto słodkości:
princess tort w różowej czapeczce z marcepanu
a tutaj mamy tort bezowy z malinami na wierzchu
Od teściowej nie wyszłam, tylko wytoczyłam się. Tak było dzisiaj. A wczoraj wrocilam do domu totalnie zmechrana, ale zadowolona. Po pracy, ktorą kończyłam 17.15 pojechałam prosto do Pauliny. Zjadłyśmy to, co przygotował Mick czyli grzyby duszone w śmietanie. Wypiłam u niej kawę i pojechałyśmy do teatru na show znanego magika i komika Carla - Einara Häcknera. Häckner trochę śpiewał, odgrywał skecze i czarował. Teatr nie byl zaplanowany od miesiąca. Dowiedzialam się, że idę na show w przeddzień, bardzo późnym wieczorem. Troche wahalam sie, czy przyjąć zaproszenie Pauliny, gdyz pamietam Häcknera z jego bardziej przerażających niż komicznych numerów. Proszę samemu przekonać się, co ten facet może. Uprzedzam, że jest to widowisko tylko dla ludzi o stalowych nerwach. Ja na to patrzeć nie mogę, aż mnie wszystko boli.


Uprzedzilam Paulinę, że gdy tylko poleje sie krew, to ja zamknę oczy. I czy to nie jest strata - iść do teatru i obejrzeć "przedstawienie" z zamkniętymi oczami? Stąd to moje wahanie. Mikael nie mógł iść, bo w tym samym czasie i on i Paulina powinni siedzieć na swoim kursie mysliwskim. Paulina wybrała Häcknera, a Mikael - kurs.
Wczoraj jednak obeszło się bez krwi. Był bardziej kabareciarzem niż makabrycznym magikiem.
No, a w temacie urodzin, to te dzisiejsze mojej teściowej były drugie z kolei w tym tygodniu, bo w poniedziałek siedzialam, bawiłam się i jadlam takie oto słodkości na 20-letnich urodzinach Natty;


a oto nasza piękna dwudziestoletnia
Renee złożyła życzenia siostrze w ciągu dnia w mieście. Spotkaly się po lekcjach Renee i Natta zaprosiła Renee do jakiejś jadłodajni na... naleśniki. Dennis wrócił z pracy do domu wieczorem, prosto na urodziny. Nie mial zadnego prezentu, ani nawet kwiatów. I pomysleć, że na poprzednie jej urodziny przyjechał w nocy, dokładnie o tej godzinie, o której urodzila się Natta, zajechał samochodem z umocowanymi jakimś cudem płonącymi pochodniami i ryczącą muzyką, która postawiła całą wieś na nogi. Teraz siedzial przy stole w swoich wyświnionych łachach roboczych i w śmierdzących skarpetach. Niestety siedziałam naprzeciwko niego, więc więcej stałam i chodziłam po kuchni, niż siedziałam. Wyglądało raczej na to, że to on ma urodziny, a nie ona. Siedzial rozwalony na krześle z wyciągniętymi kopytami i nawet nie obsługiwal gości, to znaczy nas - Mikaela, Paulinę, mnie Ronnego, tylko robila to moja teściowa i Natta, która stwierdzila, że lepiej miała, gdy była dzieckiem. Wtedy siedziala przy stole niczym księżniczka i wszyscy wokól niej skakali, a teraz..."Właśnie tak wygląda bycie dorosłym, trzeba samemu obslugiwać gości" - powiedziala Paulina. Gdy wróciliśmy do domu, to Renee spytała, jak się bawiliśmy w towarzystwie Dennisa. Wymieniliśmy między sobą tylko porozumiewawcze spojrzenia i wszystko było dla niej jasne. "Ha!" - rzekła - "i dobrze, że tam nie poszłam! On jest jak, jak, jak (szukała odpowiedniego słowa)... wirus - wszędzie się rozprzestrzenia". Nie wiem, jak długo potrwa ta woja między nimi. Końca nie widać. A przez te urodziny Natty ma u mnie minus jak szlaban. Jeszcze trochę i się wtrącę. Chociaż ja jestem osobą nad podziw, nawet mnie wprawiający czasami w zdumienie, tolerancyjną, ugodową, wyrozumiałą i przychylnie nastawioną. Ale czara niedługo się chyba przeleje i wtedy będzie koniec z wyrozumiałością, tolerancją, ugodą i przychylnym nastawieniem! Jävlar!       

2 komentarze:

  1. Słodkości imponujące. Zapewne pyszne!
    No cóż- dorosłość wcale nie jest tak słodka, jak się dzieciakom wydaje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale spiesza sie do tej dorosłości jakby ona oznaczała zrzucenie jakiegoś jarzma;)

      Usuń