wtorek, 27 listopada 2012

Czas na lunch

Właśnie zajadam się wyśmienitym lunchem, ktory w dodatku skoponowałam sobie sama. Każdy szanujący się sklep spożywczy posiada kolorowy i smakowity bufet, typu stół szwedzki. Jedzenie jest na wagę. kilogram kosztuje 99.90 koron (ok.40 zł). Tym razem zaladowałam sobie do miski 470 gram. Nie wiem, czy to nie za dużo, ale pakując jedzenie byłam przeraźliwie głodna i miałam największą chęć zapakować sobie cały ten bufet. Niestety mam tylko pół godziny na zjedzenie i czerpanie z tego przyjemności. Zatem niech przemówią zdjęcia sklepowego bufetu:
na krawędzi stoi moja miseczka pełna różności




a to gorąca część bufetu
A w czasie lunchowania polecam Wam wyśmienite bajeczki do obejrzenia. Kazda z nich trwa tylko 7 minut, ale warto. Masza i niedźwiedź. A skoro jestem w temacie jedzenia, to Masza będzie gotować. Masza przypomina mnie samą. Jak nie wierzycie, to zapytajcie Paulinę.
Masza i kasza

Smacznego!
W podobny sposób jak Masza robi pierogi, to ja kiedyś robiłam pączki, mam na myśli efekt końcowy.
Uwielbiam Maszę, bo Masza to ja (przynajmniej w kulinarnym sensie)! Nawet nie wiedziałam, że mogę być aż tak zabawna, gdy gotuję strawę rodzinie.
Poza tym dzisiaj, zupełnie nie wiem dlaczego, jestem w wyśmienitym humorze. Coś niebywałego! Żeby tak z bez powodu być zadowoloną.

PS. Dzisiaj rano w radiu usłyszałam, że w Umeå, czyli tu gdzie mieszkam, było w sumie 1,7 godzin słonecznych w zeszłym tygodniu (w ciągu siedmiu dni!). Słońce świeciło swoją nieobecnością.  




8 komentarzy:

  1. Smacznego! Ja tez dosc czesto odwiedzam ta siec sklepow i wcinam ich bufet. Szybko i smacznie!!!
    Pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ina, dzięki! Nie odchodź od komputera. Koniecznie zobacz Maszę i kaszę:)))
      Pozdrawiam:)))

      Usuń
  2. No, ty lepiej napisz bloga jak tobie kiedys sie zachcialo polskie paczki.. na pewno ludzie padna ze smiechu ale chce przypomniec ze ja siedzialam w swoim pokoju modlac sie o swoje zycie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś mi sie wydaje kochanie, że ja o tych pączkach chyba już kiedyś pisałam na moim pierwszym blogu.

      Usuń
  3. taaaa, ja tu w pracy o kanapkach z jakimś mięsiwem byle jakim a tu takie.... uciekam stąd, ratunku!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też często jadę na kanapkach, ale raz w tygodniu i to wlaśnie we wtorki w porze lunchowej jestem zawsze w pobliżu tego marketu, więc korzystam z tego. Dzisiaj na ciepło wybralam sobie łososia pod kolderką z serem feta i urżnęłam sobie kawalek pizzy z salami i z serem brie. A z zimnego bufetu wybralam sobie raki, trochę salami, jakies warzywka i podlałam sosem, ktorych jest dosyć duży wybór. Nie udało mi sie zjeść w pracy tego wszystkiego. Resztę dojadlam w domu na kolację:) Jutro będa natomiast kanapki z topionym serem wymieszanym z rakami. Pyszny ten ser. Już prawie nie mogę doczekać się jutra;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Joanno! Odnośnie liczby godzin słonecznych w Twoim mieście. Właśnie oglądałam Teleexpres i w nim mówiono, że zamontowano w Umea na przystankach i w innych miejscach na zewnątrz specyjalne lampy antydepresyjne. U nas w Polsce chociaż bardzo ciepło jak na koniec listopada, bo + 10-12 stopni, to jednak przez większośc dnia utrzymują się mgły i słońca jak na lekarstwo, więc lampy jak najbardziej by się przydały. Pozdrawiam! Basia z sieradzkiego

      Usuń
    2. Witaj Basiu:))) no zobacz, nie miałam pojęcia, że o Umeå mówi się w polskich mediach. Chociaż to dobrze, bo Umeå będzie w 2014 roku europejska stolicą kultury, więc dobrze wiedzieć przynajmniej, gdzie ta stolica się znajduje. A co do tych lamp, to dla mnie to co napisalas, to rzeczywiście nowina. Nie jeżdżę autobusami, ale przejeżdżam koło przystanków i widzialam, że sa rzęsiście oświetlone, ale nie miałam pojęcia, że to antydepresanty. Chyba posiedze sobie na takim ośswietlonym przystanku i zobaczymy, czy wprawi mnie to w lepszy nastrój;)
      Pozdrawiam serdecznie, wpadaj częściej. Pa!

      Usuń