niedziela, 25 listopada 2012

Oczywiście, że potrafię!

Week-end ot tak po prostu minął sobie w olimpijskim tempie. Jak zwykle zresztą. W piątek wieczorem lałam wosk na Andrzejkach, pogryzałam przy tym polskim kabanosem, polską kielbaską, orzechami pistacjowymi i zupą z dyni. Wszystko smaczne. Przyjechałam spóźniona na imprezę dobre pół godziny, chociaż z domu wyjechałam punktualnie. Nie znam jednak tej dzielnicy, w ktorej impra miała miejsce. Jeździlam troche po omacku, chwilami pod prąd i momentami drogą przeznaczoną tylko dla autobusów. W końcu przypomnialam sobie, że mam tego cudownego iPhona, a w nim mapy. Że tez mi to wczesniej do głowy nie przyszło. Zaparkowalam pod jakąś pizzerią, sprawdzilam jak nazywa się ulica na której aktualnie się znajdowłam i okazało się, że znajduję się od miejsca przeznaczenia około 100 metrów. Zaparkowalam, zmieniłam buty, na te z tych eleganckich, no i poszłam. Z wosku wyszło mi coś makabrycznego. Cień prezentował wyszarpane serce z wszystkimi żyłami i aortami i Bóg wie czym, chociaż inne kobietki zauważyły że przypomina to bardziej trzos z pieniędzmi. Na koniec stwierdziłam, że ewentualnie cień do złudzenia przypomina buraka z wiechciem lub jakąś rzepę. No i co? Niby co mi to wywróżyło? Czy ktoś się zna na tego typu symbolice? Pół soboty spędzilam w łóżku. Nie z powodu jakiejś choroby, tylko z wygodnictwa. W stopach leżała moja kocica, a pod pod moim prawym ramieniem moja psina. Czytalam kolejną książkę "Agatha Raisin", którą znalazlam w czwartek w skrzynce pocztowej. Kochani Rodzice przysłali mi trzy kolejne tomy. Niestety został mi już tylko jeden do przeczytania. No i jak tu żyć? Chociaz zaopatrzyłam się w kilka nowych powieści po szwedzku tej samej pisarki, której powieść wysłuchałam, a o ktorej tu na blogu napomknęłam - Kaffe med musik ("Kawa z muzyką"). A teraz czekam na święta. Naprawde. I nic mnie nie przeraża. Nic! Żadne kolejki, żadne przygotowania, sprzątanie czy kupowanie prezentów. Normalnie, nie wiem co mi się stało, ale czekam na te święta i to całe zamieszanie wokół nich z wielką niecierpliwością i radością. Chce ubrać choinkę, poobstawiać pólki świątęcznymi aniołkami, mikołajkami, pozytywkami. Już za tydzień będzie pierwsza niedziela adwentu. Podczas obiadu zapalimy pierwsza świeczkę adwentową, a oknach poustawiam świeczniki adwentowe i różne takiem tam świecące gwiazdy. Zaplanuję zakupy, uporządkuję mój pokój  - bibliotekę, ktory z biegiem czasu stał się graciarnią i do samych książek ciężko się dostać. Z przyjemnością, zaznaczam, Z PRZYJEMNOŚCIĄ - zabiorę się za świąteczne menu. Podczas sprzątania i gotowania zamierzam wesoło sobie podśpiewywać i rozsiewać wokół siebie radosną aurę. Będę taką zaradną gospodynią i idealną żoną prosto z lat pięćdziesiątych. Bo ta dekada zdecydowanie należała do idealnej żony. I ja nagle też zapragnęłam być idealną gospodynią, chociaż w okresie świątecznym:))) Taka będę, jak na tych fifties housewifes posters (google). Myślicie, że nie potrafię?

myślisz, że kobieta może to otworzyć?

oczywiście, że mogę!
A dzisiaj wieczorem kuchnia znowu zamieniła sie w salon Szalonego Paznokcia. Tym razem to Paulina użyczyla swoich, by Natta trenowała swoje umiejętności:

w trakcie szlifierki
efekt końcowy

3 komentarze:

  1. Po paznokciach sądząc u Ciebie zamiast nadchodzącego adwentu zaczął się karnawał:-) Czas adwentu można przeżyć radośnie i przyjemnie, czego Tobie i sobie życzę ale łatwe to nie jest bo w zasadzie to czas szału i obłędu.
    Co jest takiego w tej Raisin że popadasz w rozpacz z powodu zakończenia serii? Jest jakoś wyjątkowa? Ja nie zauważyłam żeby u nas była popularna ale może źle widzę. Wyszła za to już ostatnia część "Północnej drogi" Cherezińskiej, zauważyłaś?

    OdpowiedzUsuń
  2. Aniu Kochana, jakie to szczęście, że mi powiedziałaś o tej następnej Cherezińskiej. We wrześniu sprawdzalysmy z Pauliną czy jest kolejna część "Północnej drogi". Szybko ją zamówię. A paznokcie no zapewne są karnawałowe, ale tu u nas jest szaro, buro, deszczowo, nuuuuudna pogoda i te paznokcie wprawiaja człowieka w lepszy humor, jak to powiedziala Natta, ktora nie pozostawila żadnego wyboru Paulinie, bo koniecznie chciała potrenować nakladanie brokatu na paznokcie. Paulina od biedy mogła wybrac kolor brokatu. Całuję:))))

    OdpowiedzUsuń
  3. No to juz wiem mamo co mi Swiety Mikolaj da pod choinke ;)

    OdpowiedzUsuń