wtorek, 23 października 2012

Życie rodzinne czyli siostrzana miłość

Za oknem  jest czarna noc, chociaz to tylko godzina 20 - sta. Włączone lampy ogrodowe przytulnie przełamują tę czerń i tak widzę własnie jak moja kocica wyłania się z czerni, wchodzi w krąg światła i wskakuje na płot. Siedzi nieruchomo wpatrzona w jakiś punkt. Pewnie wypatrzyła mysz, a kysz, a kysz, a kysz... Renee upiekła ciasto z polewą czekoladową posypaną na wierzchu wiórkami kokosowymi, ja usmażyłam polędwicę, zalałam ją sosem kurkowym i podałam z jaśminowym ryżem i sałatką z sałaty lodowej, pomidorów, zielonego ogórka i czerwonej papryki z dodatkiem oliwy z oliwek i ziół. Do stołu zasiadła rodzina. To znaczy Natta, Renee i Jens, chłopak Renee. Ronny jest w pracy, a w garażu samotnie urzęduje Dennis - chłopak Natty. Siedzi tam nie za karę bynajmniej, ale z własnej woli. Czyści felgi do swojego BMW i maluje je na kolor złoty. Oryginalne są koloru srebrnego. Siedzi w oparach farby i zastanawiam sie powoli, czy nie uszkodzi sobie mózgu. Z zaproszenia na wspólne obiadowanie zrezygnował, bo przeciez przy stole siedział jego największy wróg - Renee. Podczas wakacji strasznie się pokłócili, on ją szarpnął za ramię, a ona w odwecie uderzyła pięścią w maskę jego ukochanego samochodu. Od tego momentu nienawidzą siebie, a topory wojenne nie są zakopane do dzisiaj. Nie mogą oddychać tym samym powietrzem, unikają siebie, a on nawet zawiadomił nas przez Nattę, że nie będzie siedział przy jednym stole z Renee. Renee od razu odpowiedziała, że to bardzo dobrze, bo w jego towarzystwie to porzygałaby się tylko i to w dodatku prosto na stół. Teraz na kuchence wolno gotuje się zupa, na jutro, na udkach kurczaczanych. Och, jaki przyjemny zapach rozchodzi sie po kuchni. Jens nie miał jeszcze okazji poznać osobiście Dennisa, bo Renee tak go opisała, ze jej ukochany nie ma chęci oglądać chłopaka Natty. No i oczywiście temat Dennisa jest zawsze przyczyną kłótni między Nattą i Renee. A Renee nie przebiera w słowach. Natta nie pozostaje jej dłużna i mogą tak obrzucać sie inwektywami bez końca. Gdy Ronny jest świadkiem takich potyczek to az łapie się za głowę, cierpliwość mu się kończy, wali pięścią w stół i jak nie ryknie, że to dom wariatow i ma juz dosyć, to nagle robi się cicho. Ale tylko na chwilę. Dziewczyny wracają do brutalnie przerwanej bitwy najpierw na pozór spkojnie, ale z jadowitą ironią w głosie. Słowa padają jak pojedyncze krople deszczu, najpierw niby spokojne. Za chwilę deszcz wzmaga się, zaczyna lać i dzwonić o szyby, żeby na samym końcu zakończyć gradem i walnięciem drzwi z taką siłą, że aż porcelana w szafkach dźwięczy. Renee odkrzykuje, ze nigdy, ale to nigdy nie będzie zadną druhną na ewentualnym slubie Natty z Dennisem. Nigdy! Bedzie jej druhną tylko pod tym warunkiem, gdy Natta z kim innym, nawet samym diablem weźmie slub, a nie z tym łachmytą Dennisem. Za miesiąc Natta będzie obchodziła swoją pierwszą dwudziestkę. To okazja do wielkiego świętowania, świętowania, ktorego ja w tej chwili nie jestem w stanie sobie wyobrazić, bo Renee nie przekroczy progu ich domu, gdy Dennis będzie obecny, a Dennis z kolei na pewno wyjdzie z domu, gdy ujrzy ją na horyzoncie. My z Pauliną podczas tych kłotni śmiejemy się do rozpuku, Ronnego szlag trafia, no i życie rodzinne toczy sie dalej. Pomysłowośc Renee w obrzucaniu różnymi epitetami Dennisa nie ma zadnych granic. Jest on dla niej gnidą, wszą, padliną, ciaptakiem z rozdziawioną gębą, sknerą i ma nadzieję, że wkrotce wszystkie robale świata go oblezą i zeżrą. Dennis kocha pieniądze i dla nich własnie może pracowac nawet całą dobę. Renee zatem czeka na ten cudowny moment, kiedy ten może zdecyduje się pracować w Kirunie w kopalni albo na platformie wiertniczej w Norwegii. Renee wybrałaby dla niego Norwegię. O, zupa się ugotowała. Pięknie pachnie. W garażu jest jakoś cicho. Chyba będę musiała tam zaraz pójść, bo może Dennis zatruł się tymi farbami i leży w malignie, z czego Renee bardzo by się ucieszyła.(...) No, proszę wróciłam właśnie z garażu, a tam pusto! Dennis poszedł sobie i nawet się nie pożegnał. Dobrze jednak, że już pomalował te swoje felgi. A oto dowód:

złote felgi, teraz zloto musi wyschnąć

te "kropki" na oponie to kolce, bardzo ostre zresztą. Tak wyglądają nasze koła zimowe. Ja też jeżdżę na takich. Te kolce wyłażą na zewnątrz jak kocie pazury, gdy samochód się toczy.

powiedzialam Dennisowi, że do tych złotych kół pasują śruby tylko z diamentowymi łebkami albo przynajmniej z krysztalami Svarovskiego
 

13 komentarzy:

  1. Usmialam sie do lez:)!!!(A felgi sa przepiekne)
    Ps.Jak zlikwidujesz werfikacje slowna, zapewne bede czesciej komentowac....szlag mnie trafia gdy chce skomentowac na komorce)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Magda! Ja nie instalowałam żadnej weryfikacji słownej. Wiem, że jest to przekleństwo i nigdy sama tego pomyslu nie chciałam mieć tu na blogu, więc skąd to sie wzięło. A jak mam w takim razie to zlikwidować?
      Pozdrawiam:))))

      Usuń
    2. Magdo, ju załatwione! Zlikwidowalam ten okropny ordverifering. Gdy załozyłam ten blog, to też zaznaczyłam opcję "nie", ale teraz kumam, że nie potwierdziłam tego i automatycznie wskoczyło "tak". Szkoda, że tego wczesniej nie wiedziałam. Dobranoc:)))

      Usuń
  2. Czy to taka moda na złoto nastała w Szwecji, czy może Dennis tymi felgami chce podkreślić swoje upodobania finansowe? Pytam bez złośliwości, za dużo by nas było na jednego ;) Diamentowe łebki, LOL XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haloj:) nic na temat"złotej" mody w motoryzacji nie wiem. Dennis oznajmił, że znudziły mu się srebrne felgi, chociaż sam model felg mu bardzo odpowiada. Powiedział, że ma czas, więc teraz może pobawić się w zmiany koloru. Tak oto bawią się dzisiaj chłopcy;)

      Usuń
  3. Felgi ładne! A niesnaski rodzinne - wygląda na to,że bywa podobnie w każdym kraju!
    Pozdrawiam Cię serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niesnaski-ładne określenie, takie łagodne:), a te kłótnie moich dziewczyn przypominają raczej wybuch wojny światowej:)
      Pozdrawiam również serdecznie:)

      Usuń
  4. ładny masz kabaret w domu, zobaczysz za kilka lat będą się z tego śmiać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kabaret to jest, tylko juz powoli staje sie monotematyczny, bo te kłótnie to ciągle wokół Dennisa, a jeszcze kłóca się o ciuchy, ktore sobie pożyczają, a potem nie oddają, albo oddaja w stanie nieużywalności. Zastanawiam się tylko nad tym, czy im się ciągle te same konflikty jeszcze nie znudziły?

      Usuń
  5. powienien teraz uwazac by mu ktos tych zlotych felg razem z samochodem nie ukradl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Żaneto:) samochód jest ubezpieczony, więc co mu tam:)

      Usuń
  6. Bardzo fajny blog, ja dopiero zaczynam ale gdybyś weszła byłabym bardzo wdzięczna :)
    myliveinmemoir.blog.pl

    OdpowiedzUsuń