piątek, 26 października 2012

Sezon na skarpety

No i czym Wam tu Kochani zaimponować? Juz wiem! Czy wiecie, ze u mnie w tej chwili jest minus...10 stopni! Czy jest kto w stanie przebić taką sensację? Zero śniegu, ale za to tak mroźnie, że ręce bez rękawiczek robią się sztywne od zimna już po kilku mniutach. Wiem, bo przed chwilą byłam z pieskiem na trawniku. Siedzę okutana w chusty takie á la babcia i rozgrzewam swoje wnętrze likierem Country Lane. Jednak ten likier jest pyszny, nie tylko rozgrzewający. Każda okazja jest dobra. O, i jeszcze jedna nowina - śnieg zaczął sypać. No, to czas ubrać wełniane skarpety góralskie. Ja lubię mieć miękko, ciepło i przytulnie. Ogłaszam zatem otwarcie sezonu na skarpety, te wełniane oczywiście. Ja zresztą już od kilku nocy śpię w takowych, bo mam tak ciągle lodowate stopy, że nie mogę przez nie zasnąć. Dzisiaj zrobiłm rundę w mieście. Oczywiście rundę sklepową. Nie ja jedna, jak się okazało. W czwartek i dzisiaj były wypłaty. Ludzi w sklepach pełno. Kupiłam grubą kołdrę w sklepie, który znacie  - Jysk, a żeby kołdra nie czuła się osamotniona, to dorzuciłam do niej poduszkę. Bo musicie wiedzieć, że ja uwielbiam nurzać się w puchach i w otoczeniu kilku poduszek. I tak to wygląda moje życie. Jedyne towarzystwo to kołdra, poduszki i internet. Ronny ogląda jakieś pif-paf w tv, a ja tu sobie piszę, popijam, jem cukierki  e"m" - ki, te z orzechami. W ICA byłam świadkiem mega awantury. Kiedyś pisałam, że gdy kupuje się artykuły dozwolone od lat osiemnastu (papierosy, piwo czy snus) to trzeba okazać legitymację, bo te zmyślne kasy, nie przyjmą towaru, gdy nie wklepie się daty urodzenia. No i jakiś jegomość taki 70 plus zaczął wrzeszczeć, normalnie wrzeszczeć, że go słychać było przy pólkach z mlekiem ( a znajdują się one daleko od kas). Krzyczał, że wszyscy mogą iść åt helvetet - do piekła! proszę się nie śmiać, ale tego typu życzenia zaliczają się do tych z ciężkiej artylerii, a co w polskim może odpowiadać siłą rażenia wyrażonku "odpier...lcie się". Krzyczał, że te młode dziewuchy siedzące w kasie nie mają prawa żądać od niego dowodu tożsamości, by w ten sposób kontrolować go, co on kupuje, bo on to nazywa kontrolą i już. Według niego w tym kraju już chyba wszyscy zwariowali, a reszta spoleczeństwa to zwykłe stado baranów, które posłusznie wyciąga dowód tożsamości na życzenie jakiejś panienki w kasie! Panienka w kasie, nota bene, jakaś osiemnastka, chciała go trochę uspokoić, więc powiedziała, żeby już nie pokazywał swojego dowodu, niech jej tylko powie te swoje sześć cyfr. To on huknął ze zdwojoną siłą, że to już ludzkie pojęcie przechodzi, żeby on teraz tu stał i recytował swoje daty urodzenia, może jeszcze tak pesel, a  może jeszcze na dokladkę ma wykrzyczeć numer swojego konta bankowego i podać numer rejestracyjny swojego samochodu!!! Ludzie stali w kolejce do kas i udawali, że nic nie widzą i nic nie słyszą. A to patrzyli w sufit, a to po bokach, czy w podłogę, czy nagle porządkowali swoje towary w wózkach. Obojętność na twarzch, nikt się wtrącał. A ja popatrzyłam na jegomościa. Wysoki, postawny, no co tu dużo gadać, po prostu przystojny i ubrany jak europoseł spieszący do Brukseli na konferencję dotyczącą ratowania Grecji przed bakructwem. Dowodu nie pokazał, daty urodzenia nie wyśpiewał, snusa nie dostał. Snus, to tobak w małych torebeczkach, ktore wkłada się pod górną wargę i tak się chodzi. Gdy byłam pierwszy raz w Szwecji, to myślałam, że to jakieś narkotyki i byłam przerażona, gdy na jakiejś zakrapianej imprezie mój narzeczony, a obecny mąż,  nieźle podpity wyjął z czyjegoś pudeleczka tę maluteńką torebeczkę, zaaplikowal sobie pod wargę i spytal mnie czy ja też to chcę. Chciałam wtedy uchodzić za osobę światową, ale na widok tej dziwnej torebeczki, to az mi oczy wyszły na wierzch ze zdziwienia i zgorszenia i wystękałam tylko, że ja nie biorę narkotyków.  Wtedy on zbaraniał, a za chwilę zaczął się głośno śmiać, że ja to dopiero jestem dowcipna(!?). On myślał, że ja żartuję! On po prostu nie wiedział, że ja nie wiem, co to takiego jest ten snus. No i wytrwałam. Mieszkam tu ponad 20 lat, a tego "narkotyku" snusa jeszcze nigdy nie sprobówałam. To się nazywa mieć silny charakter! Czołem!
PS. W niektorych sklepach już wyłożyli towar świąteczny - choinki, lampki wszelkiej maści, ozdoby, bombki, aniołki, zasłonki, obrusy, świeczniki, mikołaje itd.

6 komentarzy:

  1. U nas jak na razie tylko -2 ale zawiewa arktyczne wiatrzysko....wieczorny spacer z psem zakonczyl sie bardzo szybko.Bylam swiadkiem niedawno podobnej wymiany zdan w Ice:) tyle ze tamten gosc poddal sie i wyciagnal legitymacje.Moze mial wiekszego gloda snusowego?:)
    A ja snusik bardzo lubie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Śniegu na szczęscie tyle nasypało, co kot napłakał, ale to zimno normalnie może powalić. Zwlaszcza, że jeszcze nikt nie przestawil sie na pierzaste kurtki. Moja polska kumpelka mieszkająca w Umea, też snusar. A mnie w ogóle nie ciągnie, by sprobować. Może dlatego, że a nuż polubię i się uzależnię. To by dopiero było! A ten jegomość stal tak potem obok kasy i gapil się na te kasjerkę. Miotal wzrokiem błyskawice. Ale w tych ICAch to okazywanie leg. jest naprawde męczące. W człowieku automatycznie budzi się opór i chęć przyłożenia kasjerowi w maskę. A w Systemie nikt nie prosi mnie o okazanie legitymacji. Ciekawa jestem dlaczego?;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyzwyczailam sie do pokazywania legitymacji.Lepsze to,niz sprzedawanie fajek,snusa,czy napojow energetycznych nieletnim.Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Kochana u nas też tej nocy padało i to jak, 10cm warstwa na aucie była, nagibałam się w skórzanej kurteczce bez rękawiczek z tym śniegiem, a potem przez 35km odtajałam w samochodzie, a mama mówiła - weź kurtkę zimową to nie, jajko mądrzejsze od kury :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie chcę Cię, Joasiu, denerwować, ale u nas średnio 24°C, w słońcu wręcz gorąco. Nie dojechaliśmy do hali snowboardowej (zmiana planów, wkrótce na blogu), ale mój Mąż podtrzymuje: w Szwecji to by się śmigało... ;)
    Czy w Polsce też bywasz w Jysk? Ciekawa jestem, czy asortyment jest porównywalny z dostępnym u Was.
    Starszy pan w sklepie poruszył istotny problem naszych czasów. Po lekturze posta sama nie wiem, co lepsze - dystansowanie się świadków zdarzenia od istoty awantury czy popularne w polsce podgrzewanie atmosfery...

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Brrrr. Ja się trzęsę przy - 2

    OdpowiedzUsuń