niedziela, 7 października 2012

Przywitanie z bronią

Sobota minęła nienormalnie szybko. Zresztą niedziela też. Dlaczego tydzień pracy nie może tak mijać? Dwa prania, jedno odkurzanie, nie tylko ze względu na estetykę, ale przede wszystkim ze względu na gości. A byli nimi Paulina i Mikael. W połowie odkurzania zaatakowala mnie migrena. Renee przejęła sprzątanie, a ja położyłam się w ciemnicy, czyli pokoju z opuszczonymi roletami. Tuż przed przybyciem gości wstałam blada jak śmierć, pokręcilam się po kuchni i znowu migotki w oczach odebrały mi częściowo widzenie. Nie kladłam się już jednak, tylko chodzilam tak półniewidoma, obijałam się o meble i rzucałam przekleństwa, że też ta cholerna migrena musiała mnie dopaść akurat, gdy chcę poużywać życia towarzyskiego. Paulina i Mikael przybyli z koszem pełnym dobrodziejstw natury. Moja córuś podwinęła rękawy, stanęła przy kuchence i zaczęła robić wegetariańską paellę. Przywiozła również upieczone przez siebie brownies z orzechami włoskimi. Ja, jako gospodyni nie wykazałam się niczym, poza braniem udziału w dyskusjach na ulotne tematy. Po obiedzie szybko zawiozłam Renee do miasta, bo tam już czekal jej chłopak z grupą towarzystwa i minibusem, bo wybierali się na wycieczkę do Örnskildsvik - 120 km na południe od Umeå na jakąś paradę samochodów. Wróciłam niczym koń wyskoczy do domu. Zastałam towarzystwo - Ronny, Paulina i Mikael - oglądających uzbrojenie mysliwskie Ronnego.
Mikael - "Oskar"
Wyglądali, jakby knuli jakiś spisek i wybierali się na akcję. Patrząc na Mikaela przymierzającego się do strzelby przemknął mi przed oczami bohater ostatniej sluchanej przeze mnie powieści. I wojna światowa w koloniach afrykańskich i bohater Oskar celujący swoim mauserem w łeb angielskiego oficera, ktory ma własnie zastrzelić jego przyjaciela. Anglik nie zdążył tego zrobić, bo jego głowa przyozdobiona białym hełmem (noszonym w tropikach) rozpryskuje się na drobne części jak arbuz, który eksploduje od wewnątrz. Z podobnej do tej Ronnego strzelby strzelał Oskar. On nie strzelał z broni wojskowej, tylko myśliwskiej, wobec tego naboje były na grubego zwierza. Już wysłuchałam I część powieści Jana Guillou (600 stron), od jutra zaczynam słuchać drugą  pt. Dandy (dandys). Już z wielka niecierpliwością czekam na kolejny tom.
"Budowniczowie mostów" część I, już wysłuchana
od jutra część druga
Uwierzcie mi, z wielką przyjemnością jeżdżę do pracy. Przyłączyłam się do zabawy z bronią. Wzięłam do ręki drugą strzelbę i usiłowałam popatrzeć w lunetę, co nie bardzo mi się udawało, bo strzelba okazala się dosyć ciężka i strasznie trudno było utrzymać ją całkiem nieruchomo przy oku. Nie moglam nawet zlokalizować lampy sufitowej. Przypuszczam, że strzelanie do celu byłoby dla mnie zbyt trudne, za to w strzelaniu na oślep, zostalabym mistrzynią.
A tak dzisiaj wyglądała jesień w Sävar. Tam znajduje się najbliższy sklep, w ktorym zaopatruję moją rodzinę w żywność, przez co nazywam go moja ICA.
to nie jest moja ICA, tylko czyjś dom, pewnie jakiś Andersson w nim mieszka

a w tym domku zapewne miło czas spędza jakiś Svensson 

Tylko dzięki tym kolorowym drzewom nie jest tak beznadziejnie - depresyjno. Te złociste drzewa to jedyne punkty rozjaśniające i ocieplające wizerunek deszczowej jesieni.

10 komentarzy:

  1. o jeny, pieknie tam :)
    zabierz mnie do siebie, hehe ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, pięknie. Ale z urody przecież słynie polska złota jesień:) W Polsce jest dużo gatunków drzew, tu u mnie na północy dwa główne to sosna i brzoza. Potem jarzębina, czasem klon. Zatem bardziej kolorowa jest polska jesień:)))

      Usuń
    2. to juz nie chodzi o drzewa, zawsze urzekaly mnie skandynawskie klimaty (domki, pola, itd.). nie mow mi, ze w PL jest lepiej, bo to akurat widzialam na wlasne oczy, szwedajac sie po Danii, Szwecji, czy Norwegii.

      Usuń
  2. Uwielbiam ten skandynawski klimat :) mogę patrzeć i patrzeć. Paula to kuchara jak się patrzy, Mikael ma z Nią bardzo dobrze :) chociaż czy Twój przyszły zięć gotuje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, rzeczywiście Paulina radzi sobie bardzo dobrze w kuchni i to wcale nie jest moja zasluga tylko, jak to ona tu już napisała, to właśnie Mikael nauczyl ją gotowania. Mikael lubi gotować, potrafi nawet zrobić prawdziwe nadziewane pralinki, ktore tak wyglądają jak te kupione, a są o całe niebo smaczniejsze i smakowo wyrafinowane. Paulina za to piecze doskonaly chleb żytni:)

      Usuń
    2. wow to wspaniale :)))

      Usuń
  3. To wlasnie Mikael nauczyl mnie sztuke gotowania ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha wiesz co, mój mąż umie sobie tylko coś odgrzać, ale raz jak mu się żołądek do żeber przykleił wyczarował pomidorówkę bez warzyw :)))

      Usuń
  4. A matka, to już tak niczego Cię nie nauczyła? ;)
    Całuję

    OdpowiedzUsuń
  5. No tez ale wkoncu ty miesozerna, a ja nie..

    OdpowiedzUsuń