poniedziałek, 3 marca 2014

Czy Rzym trzeba kochać?

Pranie. Pakowanie. Przymierzanie. Paulina wyciąga eleganckie ciuchy, bo stwierdziła, że nie jedziemy do dżungli, tylko do eleganckiego miasta i nie będziemy wyglądać jak traperzy. Najbardziej męczy problem butów. Ja nie posiadam zadnych adidasow czy w ogole obuwia pod etykietą "sportowe". A pamiętam gehennę jaką przeżyłam w Barcelonie z powodu obcierających mnie butów. Czegoś takiego nie chce przeżyć jeszcze raz. Poza tym z doniesień meteo musimy przygotować sie na deszcz. No i znowu te buty! Przecież nie będe jechać w kaloszach czy się z nimi targać. Poza tym nie mam takich "miejskich" gumiaków, tylko takie leśne. Wezmę dwie pary spodni, dwie bluzki, dwa swetry, cienka puchowa kurteczkę - modne! Bo mimo, że jest tam około 15 stopni, to upałem chyba tego nazwać nie można. Biegam między kuchnią, a walizką, zaraz wywieszę pranie. No i do tego brzuch zaczyna mi wysiadać, jak to zwykle przed podróżą. Najważniejsze nie zapomnieć szczoteczki do zębów.

Jest to niedokończony wpis z soboty. Wczoraj o godzinie 19.30 wylądowalyśmy na lotnisku da Vinci w Rzymie. Do hotelu Champagne Garden dotarłyśmy około 22-giej. W recepcji powitał nas starszy jegomość, dał mapę Rzymu, gadał szybko jakimś dziwnym anglowłoskim, pozaznaczał jakimi drogami gdzie dojść, chociaż wszystkie drogi podobno prowadzą do Rzymu. Hotel z czterema gwiazdkami mieści się w starej, bo liczcej sobie 200 lat kamienicy,  ma marmury na podłogach i marmurowe schody. Winda zawiozła nas na drugie piętro. Zostawiłyśmy manele w pokoju, trochę odświeżyłyśmy po podróży i udałyśmy się na zwiedzanie miasta nocą. Włoczyłyśmy się do godziny drugiej. O godzinie 00.30 zjadłyśmy w jakiejś knajpce makarony z czymś tam. Te słynne włoskie pasty. Siedziałyśmy na zewnątrz i moja kawa latte i te pasty stygły w zastraszającym tempie. Zachwycałysmy się wszystkim, ale zimno było jak cholera. No, my na upały w Rzymie na pewno nie będziemy narzekać. Zrobiłyśmy rundę z mapą w garści, ale coś kiepsko nam szło odczytanie mapy i błądziłyśmy, zapuszczałyśmy się w ciemne i wąskie uliczki, wchodziłysmy i schodzilysmy różnymi schodami i obawiałyśmy się, ze nie znajdziemy drogi powrotnej do hotelu. Obejrzałyśmy całą pólnocną część starego miasta z wyjątkiem fontanny di Trevi, do ktorej nie wiem dlaczego, po prostu nie trafiłyśmy. Po północy nie było już tłumów, tylko gdzieniegdzie natykalysmy się na grupki ludzi. A po ulicach nie jeździło dużo samochodów. Śmieciarki ruszyły do akcji. Bo musicie wiedzieć, że w nocy te ulice i uliczki były normalnie zasyfione wszystkimi możliwymi smieciami.  Po powrocie, jeszcze w nocy do hotelu. walnęłyśmy się na twarde łóżko. Mamy jedno wielkie łoże, przykryłysmy się prześcieradłami, a na te prześcieradła położyłyśmy koce. I dalej nam było zimno. Pokój sklada sie właściwie z wielkiego łoża, jednej szafy i biurka, na ktorym stoi pękaty niewielki telewizor. No i tyle. Przed wyjazdem Paulina otworzyla rozmowki włoskie i tak po prostu na chybił trafil odczytała pierwsze lepsze zdanie, a było to pytanie o gniazdko elektryczne w pokoju. Śmialysmy się z tego zdania, że w rozmowkach znajdują się takie jakieś idiotyczne pytania. Na miejscu okazało się, że wcale nie bylo ono takie głupie. W pokoju jest jedno gniazdko z  rozgałęźnikiem na trzy wtyczki. Mojego laptopa nie można do zadnej z nich podłączyć, bo otwory są za ciasne. Facet z recepcji powiedzial, że laptopa mogę ładować w... łazience, bo tam sa gniazdka uniwersalne. Wtyczka w lazience wlazla w dziury, ale i tak nie ładuje. Mamy też wlasną łazienkę, ktora sklada się z marmuru i suszarki do włosów.  A dzisiaj rano zeszłyśmy do piwnicy na sniadanie. Ludzie, śniadanie skladało sie głownie z cukru. Soki,do wyboru jeden czerwony o niezidentyfikowanym smaku, tak słodki, że gębę wykręcało, austriackie jogurty chyba bardziej mialy osłodzic nam żywot. Od jogurtow słodsze były już tylko rogaliki. Poza tymi słodkościami zapewniającymi la dolce vita w koszyku lezały zwykłe bułki, a na połmiskach plasterki salami (jakaś plastikowa w smaku) i żółtego sera też bezsmakowego. Jedynie jajka na twardo miały smak jajek na twardo. Kawa była okej, chociaż z automatu. Po słodkim śniadaniu ruszyłyśmy w dobrych nastrojach zaatakować fontannę di Trevi. W drodze do niej stwierdziłyśmy, że miasto jest dalej zaśmiecone, tak jak bylo w nocy. Do tego dołączył smród spalin z miliona samochodów pędzących po ulicach. Powiem szczerze - Rzym nie powalil mnie na kolana i  nie wywołuje u mnie orgazmów z zachwytu. Śmierdzące i brudne miasto zawalone przewalającym się tłumem. Przy tej fontannie to stały takie rzesze ludzi jak nad Morskim Okiem w Zakopcu. Powchodziłyśmy do różnych kościołow, ktore znalazly się na naszej trasie. Wszystkie budowle są potężne, masywne, przepraszam, że nie ulegnę zbiorowej histerii i nie będę piała z podziwu, ale jakieś przerażające mnie tymi swoim gigantycznymi rozmiarami. Rzym jest wielki, cięzki, a kamienne orły ozdabiające niektore budynki przywodza na myśl niemieckie nazistowskie gapy i odnosi się wrażenie, że za chwile z jakiejś ulicy wyjedzie odkryty samochod z Mussolinim, ktory dostojnie będzie machał ręką do przelewającego się tłumu. A skoro napomknęłam już coś o samochodzie, to tu kierowcy parkują, gdzie popadnie. Przynajmniej takie wrażenie odnioslysmy z Pauliną.
Gdy znalazłyśmy się na Hiszpańskich Schodach, to zgodnie stwierdzilyśmy, że mamy wrażenie, że już tu byłyśmy. Po prostu zobaczyłysmy to, co tysiąc razy widziałyśmy w telewizji, na zdjęciach w różnych czasopismach, no po prostu wszedzie. Człowiek wcale, ale to wcale nie czuje, że coś odkrył. Popularność Rzymu zostala wykreowana przez wszytkie mozliwe media i prawie każdy czuje sie w obowiązku odwiedzić to miasto i je podziwiać. Znacie chyba powiedzenie "zobaczyć Rzym i umrzeć". Sorry, jestem tu, ogladam, ale umierać mi się nie chce. W pewnym momencie naszej wędrowki, wdrapałyśmy się po schodach do parku Popolo znajdującym się nad potężnym (a jakże inaczej!) Piazza del Popolo. Paulina siadła na rozwalającej się lawce i oznajmiła: "Och! tu nareszcie można trochę odpocząć od tego Rzymu".   Nie wiem, czy to Hindusi czy Pakistańczycy, ale to oni opanowali tu handel uliczny. Kramy z owocami i warzywami, okulary, torebki, jakieś okropne piszczałki i cale inne chińskie badziewie, to oni sprzedają. Jest ich tu mnostwo! Wieczne Miasto jest zalane tandetą! Do tego biegają z bukietami róż i chcą wciskać po jednej ogłupiałym z podziwu nad Rzymem turystom. Oczywiście takie numery to ja znam ze Szwecji, bo i tam dotarły te pomysly na wciskanie róż. Do nas na tych wszystkich mozliwych Piazza też co chwilę podchodził jakiś człowiek z różami. Mój wzrok i krotkie "NO!!! Thanks!" powodował natychmiastowe odpłynięcie upierdliwego handlarza od mojego brzegu. W końcu moja mama sama napisala mi, że jestem bezkompromisowa. No, więc jestem. W parku poczułyśmy głód. Zeszlyśmy ze wzgórza parkowego i z niechęcią zanurzyłysmy się znowu w smrodzie spalin i okropnym halasie, by zacumować w jakiejś jadlodajni. Paulina powiedziała, że nie będzie zachęcać ludzi z chwiejną wiarą, by udali się do Rzymu, bo tam już tylko stracą resztki swojej nadwątlonej wiary. No i weszlyśmy do jakiejś pierwszej z brzegu malej knajpki i zamowiłyśmy...pastę. Paulina łyknęła tabletkę od bólu głowy i zaczęła mnie namawiać, żebym zamówiła sobie wino. Odpowiedzialam, że nie znam się aż tak na winach, żebym chciała jakies zamówić, a potem będę się tylko męczyć z piciem tego. Zamówiłyśmy wodę. Po obiedzie poprosiłam o kawę. Żadne tam latte czy capuccino, tylko ZWYKŁĄ kawę z mlekiem. No i dostalam, co chciałam -  kawę w filiżance wielkości naparstka. Jak im się jeszcze w niej mleko zmieściło, to cud! Łyknęłam te kilka kropel kawy, zaplacilysmy i poszłyśmy dalej w miasto. Około 17-stej stwierdzilysmy, że mamy dość! Chińska tandeta, Gucci, Cartier wszystko ze sobą wymieszane i wciśnięte między monstrualne budowle. Do tego smród, śmieci i ten okropny halas sprawiły, że chcialysmy znaleźć się w naszym zimnym i tandetnym pokoju hotelowym, który bardziej przypomina sklep z gratami, ktore tylko udają stare. Jutro jedziemy albo do Watykanu, albo zaliczymy częśc południową starego miasta z tym Panteonem, Colosseum itd. wtedy może doznam jakiegoś olśnienia i może powali mnie na kolana z podziwu nad ruinami czy innym architektonicznym cudem świata.
Zdjęcia dołączę potem, bo teraz zimno mi jak diabli. W czterogwiazdkowym hotelu poza sniadaniem nie mozna napić się kawy, ani niczego innego. Internet dziala tylko w piwnicy hotelu, która jest przerobiona na pokój śniadaniowy i relaksowy. Arrivederci. Znikam. Na razie!
  

18 komentarzy:

  1. Calkiem innych wrażeń oczekiwałam. Choć szczerze przyznam że ruch pojazdów i emitowane przez nie dźwięki i spaliny też mi się w Rzymie nie podobały. Sama nie odkryłam jeszcze dla siebie Rzymu. Wierzę że jest gdzieś ukryty. Na razie jest dla mnie nim wyłącznie Watykan. Może kiedyś... . Mimo wszystko mam sentyment do tego przedziwnego miasta, może dlatego że miałam szansę być tam kiedy było po prostu ciepło.
    Myślę że Małgosia ma tutaj dużo więcej do powiedzenia i może uratować Wasze wrażenia. No niech to się tak nie skończy!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, ja odkrylam dla siebie (plac) Piazza Navonna. Jesli kiedys tam wrócę, to moje kroki skieruję od razu na ten plac. A tak, to tylko Watykan i Zatybrze. Ściskam

      Usuń
  2. Hmm, każdy ma swój odbiór, trudno wpływać na wrażenia, bo one z natury są prawdziwe. Mówiłam, żebyście sobie znalazły jakiś klucz, bo bez pomysłu na Rzym - miasto oszałamia. A gdy się skoncentrujesz na konkrecie, to przestajesz zauważać niedogodności tak wielkiego miasta, którego "winą" jest przyjmowanie wszystkich, którzy do niego zawitają. Jeśli w czterogwiazdkowym hotelu marzniecie, to ja bym reklamowała te gwiazdki! Myślałam, gdy pisałaś na FB, że to jakiś skromny hotelik, więc się nie dziwiłam, bo mogli przyjąć opcję, że zaczął się marzec i jest ciepło. Chociaż byłam kiedyś dokładnie w tym czasie w Rzymie i nie marzłam w tanim hotelu. Jesteście klientami i macie prawo wymagać. Wiem, że możecie nie polubić Rzymu, miałam kiedyś takich współpodróżników. A może ja mam za duże różowe okulary?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosi, nie wyrobilam sobie jeszcze mojego stosunku do Rzymu. Wiem, że ma różne oblicza to miasto - Rzym, Zatybrze i Watykan. Obeszłyśmy Rzym wszerz i wzdłuż, cztery razy wylądowałysmy podczas naszych wędrowek na piazza Venezia, tyleż samo pod Kwirynałem, termy Dioklecjana oglądałysmy codziennie, bo niedaleko ich mieszkałysmy. A hotel naprawdę pozostawia wiele do życzenia jak na te 4 gwiazdki. Chyba sami sobie je dorysowali lu takie są włoskie standardy. Nie wiem. śniadanie było beznadziejne, ale to może też jest taki standard. W końcu ktos je zjada. ściskam

      Usuń
  3. No, jak dobrze spojrzeć na Rzym innym, prawdziwym, realnym okiem ;). Już mi się tak nie marzy! Czekam na dalsze, może mniej marmurowe relacje Asiu! No i ta kawa w naparstku... ;-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Amisho, jedź i sama sie przekonaj. Jedno wiem, że nigdy bym tam nie pojechała w środku lata. No way! W upale szwendanie się po Rzymie musi być katorgą. Zresztą, co kto lubi. Ja w niemozliwy upał łaziłam kilka lat temu po Krakowie. To był koszmar. Nogi odmawiały posłuszeństwa, czlowiek wlókł się i rozglądał jedynie za jakąś fontanną, a najchętniej za łóżkiem w jakimś chłodnym miejscu. A Krakowa jednak nie da się porownać z Rzymem. Pozdro!

      Usuń
  4. Oj..... szkoda, że tak Ci ten Rzym nie przypadł do gustu...Nie wiem, jak długo tam jeszcze będziecie i co macie w planie, ale jak znajdziecie trochę czasu, to idźcie na Zatybrze, stamtąd już niedaleko do Gianicolo. Znajdziecie trochę spokoju, nieco innego klimatu tego miasta. No i Awentyn - ze słynną dziurką od klucza.
    Ja tam Rzym lubię o każdej porze i w każdym miejscu. Ale ja jestem zboczona na Włochy w ogóle :)
    Bawcie sie dobrze - mimo wszystko :)
    Ściskam Was obie,
    Kinga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kingo, bawilysmy się dobrze! Bardzo dużo zobaczylyśmy. Myjesteśmy piechurami, mwięc dotarlysmy do wielu zakątkow, a Zatybrze rzeczywiście rozladowało poniedzialkowe napięcie spowodowane halasem, brudem, spalinami i tymi mega wielkimi budowlami. Ściskam :) A internet w tym hotelu to za przeproszeniem byl do d...y.

      Usuń
  5. Kocham Rzym pomimo tłumów i szalonego ruchu na ulicach. Dlatego jeżdżę poza sezonem - teraz jeszcze tłumów nie ma, w lecie trudno się przecisnąć chodnikiem w niektórych miejscach. Też polecam Zatybrze (Trastevere), zupełnie inny klimat i mniej ludzi. Co do kawy - dla rzymian zwykła kawa to malutkie espresso, jeśli chce się większą, to trzeba poprosić o doppio ( podwójne) lub o americanę.
    Życzę udanego pobytu i ciepła w pokoju
    Beata
    P.S. Nie chcę się czepiać, ale nikt nie umiera po zobaczeniu Rzymu - "zobaczyć Neapol i umrzeć"(Goethe), więc jeszcze wszystko przed wami. Chyba że ironii nie odczytałam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pokoju było ciągle zimno, mimo że powiedzialyśmy o tym w recepcji. Łazienka nie byla calkiem domyta, też o tym zameldowałyśmy, ale za przeproszeniem mieli gdzies nasze uwagi. Czy Ty wiesz, że my spalysmy w swetrach! O Neapolu i umieraniu, to znam, ale pozwoliłam sobie sparodiować słowa poety :), ponieważ w Neapolu jeszcze nie bylam. Poza tym jestem pelna uznania za Twoją spostrzegawczość:) A w środku lata nie wyobrażam sobie takiego włóczegowania/flanerowania po Rzymie.

      Usuń
    2. Faktycznie, musiałyście trafić na hotel do d... I fakt, wybór hotelu w Rzymie to trochę loteria. Akurat byliśmy w styczniu, w hotelu z 3 gwiazdkami i było ok, cieplutko (a zmarzluch jestem), łazienka codziennie myta, ręczniki świeże. Można byłoby się przyczepić do śniadania, że mało urozmaicone, ale w kraju, gdzie na śniadanie je się rogalika i popija kawą lub sokiem, to i tak było ok, zwłaszcza za taką cenę.
      Raz byłam w lipcu, 2 dni i masz rację - to nie jest doświadczenie dla ludzi z pólnocy, a nawet z południa Polski, gdzie mieszkam. Zwłaszcza jak się jest typem piechura-zwiedzacza - wtedy faktycznie można zobaczyć i umrzeć, ale poeta raczej na pewno nie taką śmierć miał na myśli:)
      Mam jednak nadzieję, że Rzym dał się pokochać, przynajmniej na Zatybrzu;)
      P.S. A jednak parafraza, tak podejrzewałam.

      Usuń
    3. Rzym jak sie okazało ma różne oblicza i chyba zawsze tak było, gdy tak popatrzeć na filmy i poczytać literaturę. Za krotko byłam w Wiecznym Mieście, ten pierwszy dzień, pod koniec ktorego zamieścilam wpis na temat moich odczuć, był zapiskiem wrażeń na gorąco. Rzym jest potężny i być może czulam się przytłoczona tą potęgą. Ale Rzym przeszłysmy wzdłuż i wszerz i z tego jestem zadowolona. Plan Rzymy mam odbity na siatkowce oka, powiedz tylko, co chcesz zobaczyć, a ja Ci od razu wskażę w ktorym kierunku należy się udać. Pozdrawiam Beatko :)

      Usuń
  6. Jak człowiek wybiera się w podróż do innego kraju, to wypadałoby najpierw trochę się o nim dowiedzieć, nie tylko o zabytkach i najważniejszych miejscach - które oczywiście będą oblegane przez tłumy - ale również o obyczajach miejscowych. Dlatego włoskie śniadanie, caffe', wtyczki itp. nie powinny raczej dziwić, a zastępy turystów hałas i brud przez nich głównie powodowany, tym bardziej....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuję za radę. Wiesz studiowalam historię sztuki, więc raczej orientuję się, co takiego można w Rzymie zobaczyć. Moglabym nawet błysnąć wykladami na temat sztuki barokowej, na przyklad analizą ekstazy św. Teresy. W przewodnikach nic nie wyczytalam o śmieciach i spalinach. Ta pierwsza noc i pierwszy dzień były dla mnie konfrontacją moich wyobrażeń o Wiecznym Mieście. Wiem, że Włosi jedzą slodkie śniadania (wiem o tym z programu podróżniczego), ale spodziewałam się, że w hotelach oprocz slodkości będzie coś na kształt śniadania kontynentalnego. A powiedz mi dlaczego mam sie interesować gniazdkami elektrycznymi? W czym ma mi pomóc ta wiedza? Fontanna di Trevi jest arcydzielem, jednym z wielu w Rzymie, dlaczego mialabym zrezygnowac z obejrzenia jej? Zauważ, że w tym wpisie napisalam o moim pierwszym wrażeniu. Halas, śmieci, gniazdka, slodkości, to wlasnie było moje odkrycie i przezycie. Gdybyś przeczytała moje wpisy przed podróżą, a i te z podróży - kolejne dni, to wiedzialabyś, że o tym wyjeździe dowiedzialam się 5 dni przed odlotem i ostatnią rzeczą, ktorą zainteresowalabym się byłyby gniazdka. Zdążylam jedynie obejrzeć film Rosselliniego Rzym, miasto otwarte no i oczywiście La dolce vita, by wejść w atmosferę miasta. Tego pierwszego dnia pobytu skonfrontowalam moje wyobrażenia o tym mieście z rzeczywistością. W tym i kolejnych wpisach nie zamierzalam zajmować się opisywaniem dziel sztuki czy zabytków, bo takowe są opisane na wylot w niezliczonych ilościach począwszy od prac naukowych po blogowe opowieści indywidualnych turystów, poszukiwaczy przygód i wrażeń itd. Bardzo cieszę się z tej wycieczki, bo moglam dotknąć, porównać, zobaczyć oryginały, no i przy okazji dowiedzieć się o gniazdkach elektrycznych. Pozdrawiam

      Usuń
    2. Myślę, że tak na zdrowy rozum śmieci, spaliny, tłumy są niestety przypisane wszystkim dużym miastom, które uznawane są za najbardziej turystyczne i najczęsciej zwiedzane. Grunt, żeby przed wyjazdem nie idealizować i nie oopierać się wyłącznie na wiedzy z przewodników, filmów, można popytać znajomych, zajrzeć na blogi i uniknąć w ten sposób zdziwienia/rozczarowania. A o rzeczach stricte praktycznych np. gniazdka, standard hoteli, kawa i typowe włoskie śniadania, to akurat nawet i w dobrym przewodniku można przeczytać...Dla chcącego nic trudnego. Italia to nie tylko zabytki, dzieła sztuki i muzea, a życie w Rzymie toczy się tak jak w innych wielkich miastach, tylko, że tłumy turystów robią swoje. Ważne żeby umieć dostrzec coś więcej!, poczuć atmosferę, zejść z turystycznego utartego szlaku i może nie krytykować tak wszystkiego od razu...

      Usuń
  7. Podpisuje sie w 100% pod ostatnim komentarzem "anonimowego"...
    Moze jednak warto byloby w przyszlosci troche jednak przygotowac sie do nastepnych podrozy(szczegolnie ze roznorodne informacje sa teraz tak latwo i szeroko dostepne) zamiast obwiniac wszystko i wszystkich...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kogo ja obwiniam? Proszę nauczyć się rozróżniać obwinianie od dziwienia się, a resztę proszę przeczytać w mojej odpowiedzi do anonimowej.

      Usuń
  8. Podpisuje sie pod odpowiedzia od "anonimowej" na Pani "odpowiedz"... dalszy komentarz niepotrzebny...

    OdpowiedzUsuń