poniedziałek, 17 marca 2014

Powrót do rzeczywistości.

Po powrocie  z Rzymu i  przejażdżkach po Umeå w ciągu minionego tygodnia popadłam w lekką deprechę. Popatrzyłam na to nasze miasto - stolicę kultury i się zastanawiałam, gdzie znajduje się ta kultura. Gdzie jej szukać? Może w tym naszym Bild muzeum, którego sześć pięter można oblecieć w ciągu 2 godzin. I to dwoch godzin wypełnionych kontemplowaniem i przygladaniem się tej wystawionej sztuce. No, po prostu to muzeum to ...zagłębie sztuki.  Chociaż w tej chwili na jednym z pięter podziwiać można wystawę POURQUOI PAS? - Dlaczego nie? Leonor Fini (1907-1996), argentyńskiej malarki surrealistycznej pochodzenia włoskiego, a tworzącej w kręgu francuskich surrealistów. Obok niej pojawia się nawet mężczyzna o polskim nazwisku, niejaki Konstanty Jeleński (byli parą). Podziwiać można jej malarstwo, ilustracje do książek, upiorne maski, projekty kostiumów teatralnych i operowych, no i ją sama w autoportretach w dziwacznych (czytaj: surrealistycznych) strojach oraz meble, ktore ta zdolna artyska zaprojektowała. Najwięcej publiki zbiera się jednak przy jej ilustracjach do książki markiza de Sade. Szwedzcy krytycy sztuki zachwycali się tworczością tej Leonor, a ja nie. Po obejrzeniu tej mrocznej sztuki nie zostalo we mnie nic, po prostu pustka, a Rzym w dalszym ciągu we mnie siedzi. Przeżywam na nowo to co zobaczyłam, czytam teraz na spokojnie o miejscach, w których byłam i stwierdzam, że zostałam Rzymem zauroczona. Mimo nudy w Umea w mieście bylo jakby wiosennie. Chociaż to! Jednak w piątek nastapiło załamnie pogody, zimny wiatr zdmuchnął wiosnę, posypało śniegiem i na nowo zaczęła się zima. Poza tym caly tydzień zanurzona aż po uszy byłam w pracy, co na tyle miało swoje dobre strony, że zapadlam w powierzchowną, a nie głęboką depresję. Teraz liczę już tylko na to, że zima w sposób kulturalny po prostu zniknie.

9 komentarzy:

  1. Wykonałaś niezłą voltę myślową od pierwszego wpisu na temat Rzymu :) He, he, he :) Całusy słoneczne ślę :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana Gosiu, jak zapewne wiesz kobieta zmienną jest;) okazalo się, że Rzym jest jak wino - pierwszy łyk był dosyć cierpki, ale wolno sącząc odkrywamy niuanse smakowe i uczuciowe. Teraz namiętnie szukam różnych opisow Rzymu w literaturze. Jak znani i wielcy go postrzegali i czy łączy nas jakiś wspólny mianownik. A ja rozkoszuję się Twoją Babską Bolonią. Świetną eskapadę zrobiłyście. I wizyta u Dominika baaaaaaaaaardzo interesująca i ciekawa. A u nas jak na złość mróz, co prawda tylko minus 5, ale zawsze. Ale serdeczne pocałunki wysyłam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Joanno, na milosc boska nie popadaj w depresje! Ja mieszkam w wiosce gdzie jest 14 domow i nie wszystkie zamieszkale (na Mazurach) i mimo ze przyroda i dzika i nieokielznana, to tu dopiero brakuje kultury, panie i sztuki panie i tego tam muzeum i koncertow itd itd Twoj blog pomaga mi w beznadziejnych chwilach. Takze zabraniam kategorycznie dolowania sie;)

    lola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Lola, dzięki za ustawienie mnie do pionu. Ja popadam w depresje raczej krotkodystansowe. Piję dużo kawy, bo jak badania naukowe donoszą, to wlasnie spozywanie dużej ilości kawy chroni przed depresją. Gdy to uslyszałam, to zrozumialam, że to wlasnie kawa chroni mnie, bo zawsze dziwilam się dlaczego ja nie mam jakiejś depresji, bo powodow do niej mialam strasznie dużo. Wytłumaczenie leży w kawie i aż się boję przestać ją pić;) Zaintrygowalas mnie swoim miejscem zamieszkania, bo ja mieszkam prawie podobnie jednak w naturze oswojonej i okielznanej. Ale moja wieś też raczej świeci pustkowiem. Czy dojeżdżasz codziennie do pracy/szkoły w pobliskim mieście? Jak Ci się żyje na pięknych Mazurach? Pozdrawiam serdecznie:))))

      Usuń
  4. Hej Joanno! Jak ja sie ciesze, ze Ciebie znalazlam ;) Czytam Twoj blog lapczywie. Jestem juz w polowie 2013 roku, a jeszcze przede mna stary Twoj blog ;) Moja ulubiona ksiazka z dziecinstwa byly "Dzieci z Bullerbyn", a teraz mam Joanne z Umea. Urocza bohaterka i jej zakrecona Rodzinka :) Temperamentne i nietuzinkowe Cory. Maz od kawki i ciastka z kremem. Zyje sobie w slicznym domku, a jej tesciowa jest wlascicielka lasku (2000ha). Domyslam sie, ze w tym miodem plynacym zyciu znajdzie sie nie jedna lyzka dziegdziu. Inaczej zycie byloby za mdle. (jak ten dzemik truskawkowy- aby nie za mdly z "Seksmisji") W tym roku zima rozczarowala mnie na Mazurach. Odkrylam frajde biegania na nartach. Bylo jednak za malo sniegu. Z zazdroscia patrze na Twoje zdjecia. Przeczytalam juz Braci z Vestland, teraz czytam Agathe Raisin, nie wiem czy dam rade z Cherezinska. Sredniowiecze jest mi dalekie, a za tematyka zwiazana z obozami, wojna nie tesknie. Ale jak piszesz, kobieta zmienna jest. Tesknisz za Rzymem, a pamietasz jak pisalas: o brudzie na ulicach, o przeslodzonych sniadaniach, zimnie w hotelu i problemach z gniazdkiem elektrycznym? Dobrze jest tam, gdzie nas nie ma ;) Fanie jest pojechac, pozwiedzac i wrocic do cieplego domku z trzema szybami ;) Na Mazurach realizuje plan: rolnictwo, hodowla zwierzat, ekologia, agroturystyka i moze rowniez lowiectwo. Tu sie urodzilam i tu najlepiej mi sie zyje. Joanno! Masz wspanialych Rodzicow, ktorzy przekazali Ci dobre wartosci. Teraz Ty przelalas wpojone wartosci Twoim Dziewczynkom. A ze sa czasami kryzysy, ze snieg popada. To nic. Odwalilas kawal dobrej roboty i badz z siebie dumna. Blogowiczki- czytelniczki kochaja Cie i trzymaja za Ciebie kciuki bys dalej pisala :)
    Lola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haloj Lola:) dziękuję za przemiłe słowa. Nawet nie wiesz jak bardzo ich potrzebowalam, zwlaszcza dzisiaj. Caly moj dzień od rana to była nie lyżka, tylko caly gar dziegciu. Łyżką miodu okazala się sangria;) nawet Paulina zadzwonila do mnie po poludniu i zapytala czy przeczytalam Twój komentarz. Przeczytalam w trakcie tego posiedzenia:) i od razu zrobiło mi sie lepiej. Moje córki są bardziej niż zakręcone, co chwilami doprowadza mnie do rozpaczy. cale szczę są już pelnoletnie, a ja im przypominam, że już żadne rodzicielskie obowiązki mnie nie obowiązują (zgodnie z prawem szwedzkim), pępowiny zostaly odcięte raz na zawsze. O mężu nie chcę pisać, bo ostatnio znajdujemy się na kolizyjnym kursie i nie uważam, by byl godnym obiektem do opisywania. Ale, ale to Ty prowadzisz bardzo interesujący zywot. Własnie taki, o jakim marzy Paulina - rolnictwo, łowiectwo, hodowla jakiejś zwierzyny. Gdy w końcu wybuduje obok nas dom, to będzie realizowala te swoje marzenia. Ekologiem i mysliwym już jest, bo wiesz, że zrobila licencję myśliwską. My zamierzamy wybrać się na Mazury i to pewnie jeszcze w te wakacje, tylko nie wiem w jakim skladzie. Czy mozna znaleźć gdzieś w internecie informację o Twoim gospodarstwie agroturystycznym? A Rzym, no cóż w dalszym ciągu podtrzymują to, co o nim napisalam - brud, smrod i te ohydne sniadania, to po prostu prawda. Chyba, że ktoś lubi zapach spalin i cukier na sniadanie. Ale tez jednak trzeba wziąć pod uwage szlachetny wiek Rzymu - 2700 lat, to nie w kij dmuchał. Ludzkość pozostawila po sobie nadzwyczajne pamiątki - ogromną jej ilość zgromadzoną w jednym miejscu. Czlowiek jest jednak wielki i genialny. Ściskam i pozdrawiam:)

      Usuń
  5. Hej Joanno! Pokoje dla turystow sa jeszcze w trakcie mojej realizacji, ale chetnie pomoge wam spedzic czas na Mazurach. Zorganizowanie rowerow, kajakow, czy innych atrakcji (myslistwo, nurkowanie) nie bedzie dla mnie problemem. Mozecie zatrzymac sie u mojej znajomej http://www.booking.com/hotel/pl/folwark-stara-kuznia-przykop.pl.html, lub jesli wolicie na bogato, to http://www.mazurskiesiedliskokruklin.pl/. Jest wiele mozliwosci, a Mazury potrafia zaczarowac ;)
    Lola

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo zmienne opinie o Rzymie... nawet w tym samym wpisie...

    Szkoda tylko ze wielu ludzi daloby wiele za tego typu podroz a tymczasem Twoje wspomnienia z Rzymu sa tak negatywne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę? W tym wpsie piszę o dwoch miastach kilka słów o Rzymie i więcej o mieście, w ktorym mieszkam. Widzisz, Rzym zadziałał na mnie w dwojaki sposób. Stąd te zmienne opinie. A wspomnienia z Rzymu mam wspaniale, a nie negatywne. Chyba nie przypuszczasz, że przeslodzone sniadanie czy głupie gniazdko elektryczne mogłoby zaważyć na mojej randce z tym miastem. Nie jestem małostkowa. Przykro mi, że nie odpowiadam Twoim oczekiwaniom. Na pewno jest mnostwo blogów, na ktorych ludzie rozpływają się z zachwytu nad wszystkim, co rzymskie, więc jako detox na moje przezycia polecam odwiedzić blogi osob bezwarunkowo oczarowanych Rzymem. Ja w każdym razie znalazlam sobie jeden plac, do ktorego na pewno powrocę -
      W Rzymie na Campo di Fiori
      Kosze oliwek i cytryn,
      Bruk opryskany winem
      I odłamkami kwiatów.
      Różowe owoce morza
      Sypią na stoły przekupnie,
      Naręcza ciemnych winogron
      Padają na puch brzoskwini.
      Poznajesz kto napisal ten wiersz (tu podalam tylko jego krociutki fragment) Bylam na tym placu, znajdowal się na mojej liście typu "muszę być", by odczuć i odnaleźć atmosferę, ktora sprawiła, że Miłosz stworzył ten fantastyczny wiersz. Chcialam na wlasne oczy zobaczyć kosze oliwek i cytryn i udalo mi się to. Poczulam się urazona, że turyści siedzieli wokół pomnika i nie mieli nawet pojęcia kogo on przedstawia.

      Usuń