Jestem wykończona! We wtorki pracuję od rana do wieczora i po powrocie do domu po prostu siadam i tak siedzę na krzesle jakieś pól godziny, by się trochę pozbierać, a przede wszystkim, by zwolnić. Obiad na wtorek robię zawsze w poniedzialek wieczorem. Wczoraj mialam szczęście, bo obiad - lasagne zrobiła Renee. Z mężem wlasciwie nie widzę się we wtorki, bo mijami się tylko rano w drzwiach. On wraca do domu, a ja ten dom wlasnie opuszczam, a gdy ja wracam do domu, to on już zdążył go opuścić. Dzisiaj to nawet nie spieszylo mi się do domu, bo czekaly na mnie w domu dwa psy i kot. Natta kupila sobie psa, ktorego zostawia u nas, gdy sama jedzie do pracy. Rasa mieszana, kudłaty, średniej wielkości. Uroku dodaje mu przodozgryz czyli żuchwa wysunięta przed szczękę. Jest śliczny! Ale też jest NIEMOŻLIWY!!! Chyba lepiej już opiekować się malym dzieckiem, bo te przynajmniej leży tam, gdzie się je poloży, a ten wariat chodzi za mną i podgryza mnie. Podziurawil mi kilka par rajstop, dwa szaliki, w salonie na podlodze na moim jasnobeżowym dywanie leżą wszystkie mozliwe buciory, ktore ten ściąga z półki przy drzwiach i zanosi do pokoju. Tilda na jego widok prawie dostaje ataku serca, piszczy i wdrapuje się na mnie. Na szczęscie pojęła, że gdy to male bydlę zaczyna na nią nacierać, to ona wskakuje na krzeslo lub sofę, bo tego jeszcze ten dzikus nie umie zrobić. Czy ktoś może powiedzieć mi jak ujarzmić tę przesympatyczną bestię? Jest jeden sposob, by go zmęczyć - to dłuuuuuugie spacery. Tylko jest jeden problem. On nie spaceruje, on cały czas biegnie. Gdy z nim wyszłam na tak zwany spacer, to ten ciągnął mnie za sobą. Przebieglam chyba ze dwa kilometry i myślałam, że ducha wyzionę. Ja po prostu nie mam fizycznej kondycji dla tego psa. Po tym "spacerze" on dalej szalał i wcale nie wyglądał na zmęczonego, natomiast ja potrzebowałam reanimacji. Zatem na spacery chodzi z Nattą, Pauliną albo Renee, bo ja w zawody z nim już nie staję. Co innego z Tildą. Ta przynajmniej spaceruje, jak na prawdziwą damę przystało. Summa summarum - dzisiaj po powrocie do domu nawet sobie spokojnie nie posiedzialam na krzesle przez te moje przepisowe pół godziny. Ale, ale! Przed chwilą zrobiłam test na mój mentalny wiek, nie ten biologiczny, bo ten akurat znam aż za dobrze. Po udzieleniu odpowiedzi na 6 pytań wyszlo mi, że mentalnie mam 16 lat! (?). Zbaranialam widząc ten rezultat i jakos mnie on wcale nie ucieszył. To ja jestem aż taka kopnięta? Mam nadzieję, że nie ujawnia się to wśród ludzi i w pracy. Chyba, że ten wiek jest pierwszym zwiastunem zdziecinnienia na starość. A na fejsie znalazlam taki oto obrazek z komentarzem. Skopiuję go, wydrukuję i powieszę na lodowce, by małżonek mogl sobie przeczytać i nauczyć się na pamięć.
Tłumaczenie: Jesli mężczyzna oczekuje, że jego kobieta będzie aniołem w jego życiu, to najpierw on musi stworzyć dla niej niebo. No, właśnie!
a jak tego nieba jej nie stworzy to ona zrobi mu ...... pieklo!!!
OdpowiedzUsuńpozdrowionka
Zgadza się absolutnie! Pozdrawiam :)
UsuńZ wielką radością dołączam go grona Pani blogowych fanów! Trafiłam na stronę zupełnym przypadkiem i po przeczytaniu kilku postów doznałam odczucia, że chcę więcej. I tak przez ostatnie trzy dni przeczytałam wszystkie wpisy od 2009 roku. Teraz już mam pełen obraz sagi Pani rodziny i będę śledzić na bieżąco ;)
OdpowiedzUsuńA piesek to szczeniaczek domniemam - musi się wyszaleć, nie ma rady :) A jak będzie później nadal ciągnąć na spacerach, to polecam obrożę behawioralną, taką zakładaną na pysk. Ja mam dwa psy i dwa koty, więc troszkę doświadczenia też ;)
Przesyłam pozdrowienia ze słonecznego dziś Poznania.
Dorota
Cześć Doroto! Jak mi miło :) od razu humor się poprawia po uslyszeniu tylu przyjemnych komplementow. Dziękuję baaaaaaardzo! Pies to szczeniak, ale nie wiem czy można mu coś na ten pyszczek zalożyć, bo on mam bardzo wklęsly ten pysk. Jemu nic nie wystaje. Nos też ma jakby naklejony. On jest takim kudlatym mopsem. Dorotko, chcialam Ci powiedzieć, że to moj drugi blog. Jeśli interesują Cię jeszcze starsze wydarzenia, to ten mój pierwszy nazywa się www.kaffe-latte. blog onet.pl Pozdrawiam :))) też ze slonecznego Umeå. http://kaffe-latte.blog.onet.pl/
UsuńCzytanie zaczęłam właśnie od tego pierwsze tzw. starego bloga. Chciałam zachować chronologiczny ład ;)
OdpowiedzUsuńWięcej napiszę następnym razem, bo miałam długi ładny komentarz i trochę przemyśleń i gdy kliknęłam "opublikuj" coś się zawiesiło wszystko poszło do diabła... ;( I to uczucie, że drugi raz nie ujmie się tego tak jak to było w pierwotnym zamierzeniu. Takie wpadki są znajome, a o dziwo zawsze wkurzają tak samo mocno, ehhh! ;) Miłego popołudnia!!
Dorota