Watykan
Po śniadaniu
pojechałyśmy do Watykanu. Tym razem w podróż wybrałyśmy się autobusem, by
oszczędzić siły i energię na zwiedzanie. I dobrze zrobiłyśmy, jak się później
okazało. Weszłyśmy w otwarte ramiona placu św. Piotra i zamarłyśmy z podziwu.
Mimo niezliczonej ilości ludzi plac ten napawał nas spokojem. Wyciągnęłyśmy
aparaty i zaczęłyśmy fotografowanie. Oczywiście rozmiary placu nie pozwalają go
sfotografować w całości. Poza tym słońce raz wychodziło, a raz chowało się za
chmury i padał taki wiosenny deszczyk. Ustawiłyśmy się w kolejce do bazyliki.
Kolejka była niczego sobie - oplatała w koło prawie cały plac. W tej długaśnej
kolejce stali przedstawiciele narodów całego świata. Przed nami stały dwie Niemki,
a za nami Rosjanie, czyli znajdowałyśmy się
w naszym odwiecznym geograficzno - historycznym towarzystwie. Kolejka poruszała się dosyć szybko, więc po
jakiejś godzinie dotarłyśmy do celu. Do bazyliki weszłyśmy pełne ciekawości,
ktora tylko potęgowała się z każdym krokiem. Po prawej stronie od razu stanęłyśmy
przed Pietą. Jest przepiękna! Icieszę się bardzo, że mogłam ją widzieć w jej
pełnej okazałości. Bazylika jest potężna i przepiękna! Obydwie stwierdziłyśmy,
że jako katoliczki jesteśmy bardzo zadowolone i dumne, że tak właśnie wygląda i
prezentuje swoją potęgę i majestat stolica - serce kościoła katolickiego. Tu
nie ma o czym pisać, tylko tu należy przyjechać i być.
Po Bazylice
przyszła kolej na muzea watykańskie. Kaplica Sykstyńska jest po prostu boska.
To wlasnie w tej sali odbywa się konklawe. Nie wolno tam fotografować i trzeba
zachowywać się cicho. Strażnicy co i raz krzyczeli „silentio” czyli „cisza”, bo
ludzie wszystkich nacji mają raczej w poważaniu wszelkie nakazy. Wzdłuż scian
znajdowały się ławki i tuż przed opuszczeniem sali siadłyśmy na chwilę, bo nogi
odmawiały nam posłuszeństwa. Obok nas siedziała chyba Japonka i grała w grę - pięć w jednym rzędzie – na swojej komórce.
To jest dopiero ciekawostka. Przeleciala pół świata, po to, żeby pograć sobie
na komorce w Kaplicy Sykstyńskiej. Paulina była tak zafascynowana Kaplicą, że
po opuszczeniu jej kupiła sobie w butiku w muzeum puzzle (1000 kawałków) z
freskami Michała Anioła. Po muzeum chodziłyśmy i ogladałyśmy wszystko od sztuki
antycznej do wspólczesnej. A i tak nie wszystko zobaczyłyśmy, bo zbliżała się
godzina zamknięcia. Fizycznie byłyśmy wyczerpane. Kawa i tiramissu kupione w
muzealnej kafeterii nie na długo wstrzyknęły nam energię. Po wyjściu z muzeum
skierowałyśmy się od razu do pierwszej z brzegu restauracji. Zamowiłyśmy pizzę
i w końcu wino, by uczcić ten bardzo udany dzień. Jesteśmy oszołomione Bazyliką, placem i
zbiorami sztuki. To był rzeczywiście mocny dzień.
Zdjęcia jutro, bo
już nie mam siły. Ten hotelowy internet jakoś wolno pracuje. A zapomniałam
dodać, że w tym ogólnym pokoju (tu działa internet, bo w naszym pokoju już
niestety nie) nagrzali dzisiaj. Jestem w miłym szoku, bo już nie muszę siedzieć
w kurtce, tak jak wczoraj. Zresztą widzieli mnie wczoraj siedzącą w pierzynie i
dlatego chyba postanowili nagrzać.
Cieszę się z tej poprawy wizerunku mojego ulubionego miasta :).
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że ten stan zachwytu się utrzyma i tak już pozostanie.
Kinga
Kingo, i tak wlasnie było - stan zachwytu utrzymal się, ale już wiedzialysmy gdzie się skierować;)
UsuńNo Asiu i ja się cieszę, że jednak nie "wszystko stracone"! Ja jestem fanką włoskości, Włoch, włoskiego języka i stąd też chcę tam pojechać. Watykan - no ba! Już po samych Twoich zachwytach ja sama jestem zachwycona. Bawcie się dobrze i czekamy na te zdjęcia :)))).
OdpowiedzUsuńmelduję, że zdjęcia wkleiłam :)
UsuńJoanno! Steskniona jestem wrazen
OdpowiedzUsuńLola
Już napisalam, ale to i tak nie wszystko jeszcze w temacie Rzymu, dołączę rownież wnioski końcowe :)
UsuńDzięki Pani dotykam Wiecznego Miasta ,niecierpliwie czekam na następny wpisy...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z domu. Przegladam zdjęcia, a narobilam ich całe mnóstwo i na nowo przezywam moją podróż. Zapraszam :)
UsuńRzym zwiedzałam w niemiłosiernym upale. Włochy kojarzą mi się z ciepłem, a Ty piszesz,że w hotelu zimno. Nawet nie wiesz, jak się zdziwiłam
OdpowiedzUsuńMuzea watykańskie na mnie zrobiły ogromne wrażenie. Serdeczności.
Droga DD, ten hotel, to szkoda gadać. Zimno było w nim cały czas. To znaczy może nie w ciągu dnia, ale my w ciągu dnia lazilyśmy do późnej nocy po mieście. Noce były zimne i wracalysmy do zimnego pokoju. Spałyśmy w swetrach. U mnie w domu nie jest tak zimno, gdy za oknem jest minus ponad 20 stopni. A sniadania, to jakieś nieporozumienie. Włosi widać jadają tylko te swoje slynne obiady. Ale o przeżyciach kulinarnych, to jeszcze napiszę. ściskam:)
Usuń