wtorek, 4 marca 2014

Watykan

Watykan
Po śniadaniu pojechałyśmy do Watykanu. Tym razem w podróż wybrałyśmy się autobusem, by oszczędzić siły i energię na zwiedzanie. I dobrze zrobiłyśmy, jak się później okazało. Weszłyśmy w otwarte ramiona placu św. Piotra i zamarłyśmy z podziwu. Mimo niezliczonej ilości ludzi plac ten napawał nas spokojem. Wyciągnęłyśmy aparaty i zaczęłyśmy fotografowanie. Oczywiście rozmiary placu nie pozwalają go sfotografować w całości. Poza tym słońce raz wychodziło, a raz chowało się za chmury i padał taki wiosenny deszczyk. Ustawiłyśmy się w kolejce do bazyliki. Kolejka była niczego sobie - oplatała w koło prawie cały plac. W tej długaśnej kolejce stali przedstawiciele narodów całego świata. Przed nami stały dwie Niemki, a za nami Rosjanie, czyli znajdowałyśmy się  w naszym odwiecznym geograficzno - historycznym towarzystwie.  Kolejka poruszała się dosyć szybko, więc po jakiejś godzinie dotarłyśmy do celu. Do bazyliki weszłyśmy pełne ciekawości, ktora tylko potęgowała się z każdym krokiem. Po prawej stronie od razu stanęłyśmy przed Pietą. Jest przepiękna! Icieszę się bardzo, że mogłam ją widzieć w jej pełnej okazałości. Bazylika jest potężna i przepiękna! Obydwie stwierdziłyśmy, że jako katoliczki jesteśmy bardzo zadowolone i dumne, że tak właśnie wygląda i prezentuje swoją potęgę i majestat stolica - serce kościoła katolickiego. Tu nie ma o czym pisać, tylko tu należy przyjechać i być.
Po Bazylice przyszła kolej na muzea watykańskie. Kaplica Sykstyńska jest po prostu boska. To wlasnie w tej sali odbywa się konklawe. Nie wolno tam fotografować i trzeba zachowywać się cicho. Strażnicy co i raz krzyczeli „silentio” czyli „cisza”, bo ludzie wszystkich nacji mają raczej w poważaniu wszelkie nakazy. Wzdłuż scian znajdowały się ławki i tuż przed opuszczeniem sali siadłyśmy na chwilę, bo nogi odmawiały nam posłuszeństwa. Obok nas siedziała chyba Japonka i grała w grę  - pięć w jednym rzędzie – na swojej komórce. To jest dopiero ciekawostka. Przeleciala pół świata, po to, żeby pograć sobie na komorce w Kaplicy Sykstyńskiej. Paulina była tak zafascynowana Kaplicą, że po opuszczeniu jej kupiła sobie w butiku w muzeum puzzle (1000 kawałków) z freskami Michała Anioła. Po muzeum chodziłyśmy i ogladałyśmy wszystko od sztuki antycznej do wspólczesnej. A i tak nie wszystko zobaczyłyśmy, bo zbliżała się godzina zamknięcia. Fizycznie byłyśmy wyczerpane. Kawa i tiramissu kupione w muzealnej kafeterii nie na długo wstrzyknęły nam energię. Po wyjściu z muzeum skierowałyśmy się od razu do pierwszej z brzegu restauracji. Zamowiłyśmy pizzę i w końcu wino, by uczcić ten bardzo udany dzień.  Jesteśmy oszołomione Bazyliką, placem i zbiorami sztuki. To był rzeczywiście mocny dzień.

Zdjęcia jutro, bo już nie mam siły. Ten hotelowy internet jakoś wolno pracuje. A zapomniałam dodać, że w tym ogólnym pokoju (tu działa internet, bo w naszym pokoju już niestety nie) nagrzali dzisiaj. Jestem w miłym szoku, bo już nie muszę siedzieć w kurtce, tak jak wczoraj. Zresztą widzieli mnie wczoraj siedzącą w pierzynie i dlatego chyba postanowili nagrzać.   

10 komentarzy:

  1. Cieszę się z tej poprawy wizerunku mojego ulubionego miasta :).
    Mam nadzieje, że ten stan zachwytu się utrzyma i tak już pozostanie.
    Kinga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kingo, i tak wlasnie było - stan zachwytu utrzymal się, ale już wiedzialysmy gdzie się skierować;)

      Usuń
  2. No Asiu i ja się cieszę, że jednak nie "wszystko stracone"! Ja jestem fanką włoskości, Włoch, włoskiego języka i stąd też chcę tam pojechać. Watykan - no ba! Już po samych Twoich zachwytach ja sama jestem zachwycona. Bawcie się dobrze i czekamy na te zdjęcia :)))).

    OdpowiedzUsuń
  3. Joanno! Steskniona jestem wrazen
    Lola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już napisalam, ale to i tak nie wszystko jeszcze w temacie Rzymu, dołączę rownież wnioski końcowe :)

      Usuń
  4. Dzięki Pani dotykam Wiecznego Miasta ,niecierpliwie czekam na następny wpisy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrawiam z domu. Przegladam zdjęcia, a narobilam ich całe mnóstwo i na nowo przezywam moją podróż. Zapraszam :)

      Usuń
  5. Rzym zwiedzałam w niemiłosiernym upale. Włochy kojarzą mi się z ciepłem, a Ty piszesz,że w hotelu zimno. Nawet nie wiesz, jak się zdziwiłam
    Muzea watykańskie na mnie zrobiły ogromne wrażenie. Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga DD, ten hotel, to szkoda gadać. Zimno było w nim cały czas. To znaczy może nie w ciągu dnia, ale my w ciągu dnia lazilyśmy do późnej nocy po mieście. Noce były zimne i wracalysmy do zimnego pokoju. Spałyśmy w swetrach. U mnie w domu nie jest tak zimno, gdy za oknem jest minus ponad 20 stopni. A sniadania, to jakieś nieporozumienie. Włosi widać jadają tylko te swoje slynne obiady. Ale o przeżyciach kulinarnych, to jeszcze napiszę. ściskam:)

      Usuń