środa, 21 marca 2012

Wiosna?

Podobno nastała wiosna, hmm. Niech i tak będzie. Ja w każdym razie znajduję się w stanie hibernacji, tkwię w białej scenerii i zadnej wiosny nie widzę.  Mój dom otoczony jest łańcuchem gór lodowych, które nie znajdują się na żadnej mapie świata. Moja psina usilnie zdobywa szczyt po szczycie, a ja się jej tylko przyglądam. Jedyne co zmieniłam w ciągu ostatniego tygodnia to buty. Nie chodzę już w moich czarnych zamszowych kozaczkach z dzyndzelkami i z futrzaną wyściółką, bo są za ciepłe. Teraz nadszedł czas na obcasy. Aktualne buty są eleganckie, powyżej kostki i dzięki obcasom jestem wyższa o te parę centymentrów, tak około siedmiu. Kurtka ciagle jeszcze zimowa, czarna i co chwilę brudna, bo gdy wysiadam z samochodu, to ciagle ocieram się nią o swój samochód lub czyjś inny stojący obok mojego na parkingu. Wszyscy mają strasznie brudne samochody! Mój obecny stan doprowadza mnie do tego, że potrafię wykonać tylko rutynowe czynności: rano wstać, umyć się, ubrać w co tam jest pod ręką. Położyć na twarz podkład, bez którego nie opuściłabym domu. Chociaż ostatnio zauważyłam, że nawet ten podkład nie zmienia mojego ziemistego kolorytu, a ma podobno rozświetlać lico. Rano wstaję nie z poczucia obowiązku, tylko z ciekawości. Wychodze z domu, wsiadam do samochodu i przkręcam kluczyk, a płyta z powieścią od razu włącza się i  nareszcie mogę wysłuchać dalszego ciągu powieści i to jest najprzyjemniejszy moment dnia. Za chwilę będę musiała rozejrzeć się za następną, bo obecna dobiega już końca. Jadę przez ten biały świat, ale tak naprawdę nie widzę go, bo nagle wskakuję do świata fikcji literackiej i już wszystko inne się nie liczy. Grunt to dobra powieść. W tej chwili słucham Marian Keyes Czarujący mężczyzna. Jest D O S K O N A Ł A! Właściwie to trzy powieści w jednej. Te wszystkie powieści właściwie podtrzymują mnie przy życiu, bo tak prawdę powiedziawszy nie mam na nic siły. Nie mam siły do tego stopnia, że  już nawet nie maluję rzęs, a szminki już od dłuższego czasu nie mogę znaleźć. Gdzieś się zapodziała. A ja, jak wiadomo, nie mam siły kupić nowej. Nie mam siły pomalować paznokci, chociaż lakiery nie zapodziały się, stoją na swoim miejscu. Jutro czeka mnie niesamowite wyzwanie - muszę upiec ciasto do pracy. Najpierw będziemy obradować, a potem będziemy jeść. Zaproponowałam catering, ale pomysł został zignorowany, każdy ma ochotę na domowe jedzenie. Ostatecznie zgodziłam się na zrobienie ciasta. Nic innego nie będę pichcić. Dosyć tego gotowania! Gdyby to było moje ulubione zajęcie, to pracowałabym w gastronomii. A teraz idę spać, bo na nic innego nie mam już siły.          

10 komentarzy:

  1. Joanno - ja, mimo, że u nas ni śladu po śniegu (ale i zieleni jeszcze nie ma) - też jestem taka "na odczep się"... Ale mniemam, że to się rychło zmieni (oby!). Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siedzę w pracy, piję kawę i mój humor balansuje na ostrzu noża. 7.00 rano minus 10 za oknem. Słońce jednak pojawiło się na niebie. Gdy 40 minut później odjeżdżałam spod domu, to temp.wynosiła minus 2. Dzisiaj czeka mnie to przeklęte ciasto. Takie nadprogramowe czynności w ciągu tygodnia dobijają mnie. W dodatku nie mogę się zdecydować jakie upiec - zwykły jabłecznik z cukrem i cynamonem na wierzchu, czy "miłosny smakołyk" - z czekoladowym kremem posypany wiórami kokosowymi. Ten czekoladowy jest nieprawdopodobną bombą kaloryczną. Pozdrawiam:)

      Usuń
  2. Upiec bombę - niech się potem odchudzają, jak im się domowego zachciało he he ;). U nas Asiu już temperatury na plusie, ufff. Ale dziś pada i jest buro jak w psiej budzie. M. choć w Waszej stolicy tez coś marudził, że zimno. A niby Polska to nie ciepły kraj był, ha ha. Na szczęście jemu zimno aż tak bardzo nie wadzi. Jednak ja bym nie chciała mieć nadal jak Ty lodowych górek... Brrr

    PS. Mam nadzieję, że mail dotarł...

    OdpowiedzUsuń
  3. Mail? Nie sprawdzałam, ale koniecznie to zrobię natychmiast. Aż umieram z ciekawości. Słońce świeci, powietrze zrobilo się łagodne, za chwilę jadę do następnego miejsca pracy. Właściwie to nie śnieg tylko śnieg zamieniony w lód panoszy się dookoła. Bałwana z tego już ulepić nie można. Wczoraj w dordze do pracy złapała mnie nieprawdopodobna śnieżyca. Na E4 nie było widać samochodów. Ten śnieg parę godzin później stopniał. Góry lodowe jakby zapadają się, tzn. kurczą się, ale ilości sa tak porazające, że nie mam pojęcia kiedy to wszystko stopnieje. W mieście wygląda lepiej, bo slużby oczyszczające jeżdża i najpierw kruszą te zwały śniego-lodu na mąkę, a potem ładują na ciężarówki i wywożą gdzieś za miasto. Na szczęście nie do mnie. My nie posiadamy żadnej kruszarki do śniegu, więc musi zniknąć sam siłami natury. A te siły są jakieś cherlawe, zresztą podobnie jak moje:)

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest calkiem niesamowite- czytam Twego bloga i znajduje w nim swoje klimaty, swoje mysli, odczucia... No ale tego sie mozna spodziewac, bo mieszkamy przeciez "naprzeciwko siebie". U mnie tez wiosny nie widac- to znaczy nie widac tej wiosny za ktora ja tesknie... Jest ta finska, ale ona obca mej duszy :( U mnie za oknem tez gory sniegu, stapia sie dopiero okolo maja. Moj pies tez lubi po nich sie wspinac i rozgladac sie dookola. Na ulicach czarnawy snieg pomieszany z antyposlizgowym zwirkiem. Serce mi placze, czuje, ze nie moge tego wszystkiego scierpiec, nic jakos nie ma sensu... Wszystko jedno jak sie ubiore, jak wygladam- tu wszyscy ubieraja sie zgodnie z panujacymi warunkami atmosferycznymi... Moj czarny samochod ciagle brudny. Czasami chce mi sie z tego wszystkiego plakac... Ja nie umiem polubic tej dalekiej polnocy, czuje, ze jestem wyrzucona poza Swiat, poza zycie. Moim pocieszeniem jest polski program w tv i radio TokFm. Jestem tu, ale mnie nie ma... Ach, czy wiesz, ze tez mam corke, ktora ma na imie Paulina (21 lat):) Serdecznie pozdrawiam, Malgosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małgosiu, głowa do góry!!! Przecież nie pozwolimy, żeby pogoda nas zdołowała. Jestem zmeczona, ale bez bicia przyznam się, że bardzo późno kładę się spać, w ciągu dnia jestem tak zajęta, że nawet nie zwracam uwagi na pogodę. Oczywiste jest, ze wolałabym polskie klimaty, zwłaszcza gdy w TV opowiadają o jakiś abstrakcyjnych dla mnie plus 20 - stu stopniach. Wiem, że śnieg zniknie tutaj 1 maja. Przynajmniej u mnie tak jest od dwudziestu lat. Na wcześniejsze zniknięcie śniegu zupełnie nie ma co liczyć. W maju panuje kilka dni wiosny, a nastepnie eksploduje lato. Nie bądź smutna:))) Pomyśl w jakich fajnych, twardych i surowych warunkach żyjemy, to jest wyzwanie. Niedługo będą białe noce, o to jest egzotyka i atrakcja. Nie wiem jak długo mieszkasz tam, gdzie mieszkasz. Ja tkwię tu już od 20 lat. Pierwsze lata mordowałam się, szczególnie pod koniec zimy, ktorej końca nigdy nie było widać. Teraz mogę stwierdzić, że zaasymilowałam się. Dzięki internetowi, polskiej telewizji, łatwym zamawianiu prasy czy książek, szybkim łączeniu sie z rodziną nie odczuwam już tak boleśnie rozstania z Polską. Gdańsk jednak w dalszym ciągu uwazam za najpiekniejsze miasto na świecie. A Ty Małgosiu nie popadaj w depresję, jesli jest chwilowa, to jeszcze nic strasznego, byle nie rozciągała sie w czasie. Niedługo już będą wakacje i na pewno wpadniesz do Polski, zaladujesz akumulatory i wszystko dobrze potoczy się. A gdzie Ty mieszkasz w tej Finlandii? W miescie, na wsi? Pozdrawiam, ściskam, macham do Ciebie z drugiego brzegu i nie daj się:))))

      Usuń
  5. Joasiu, dzieki serdeczne za przemile slowa. Masz racje, nie moge tak czarno na to moje zycie tutaj patrzec, tym bardziej, ze obiektywnie nie mm ku temu tak naprawde powodu. Bylabym szczesliwa osoba, gdybym to wszystko co mam miala w innym miejscu. Ja jakos nie umien znalezc w tej polnocnej Finlandii piekna, a klimat to juz wogole mi nie odpowiada. Mam gorsze i lepsze momenty. Mecza mnie te dlugie zimy, mecza mnie finowie ich- ich mentalnosc, przeraza mnie upadajaca opieka medyczna, rosnace podatki. Ja mieszkam w Oulu. Mieszkam tu juz od 24 lat- czym dluzej, tym jest mi gorzej. Piszesz, ze jestes zajeta od rana do nocy- ja mam wlasna firme, razem z mezem, pracuje w domu , ludzi prawie nie widze. Z drugiej strony mam duzo swobody, czesto podrozuje. Czyli nie jest zle. Wiem :) Mam dwoje dzieci, ale nie sa w Finlandii. Meza mam fina. Pochodze z Warszawy- tam mam nadal wielu przyjaciol. Tak jak i ty mam w domu polska tv, slucham duzo radio Tok Fm. dzieki internetowi mam kontakt ze swiatem. Gdybys kiedys wybierala, sie do polnocnej Finlandii, prosze , daj mi znac. Moze bysmy sie spotkaly. Moj mail maugosia21@gmai.com Serdecznie Cie pozdrawiam i macham jak zwykle przez morze :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Joasiu , zrobilam blad-ten moj mail to maugosia21@gmail.com
    Mam nadzieje, ze mialas mily weekend. czekam na dalszy ciag Twego bloga. A czy czasami bywasz w Ikei w Haparanda?
    Sciskam, Malgosia

    OdpowiedzUsuń
  7. Małgosiu, przepraszam, że nie od razu odpowiedziałam, ale wyjasniłam w ostatnim wpisie dlaczego. Nigdy nie byłam w Haparandzie, a na zakupy do Ikei zwykle jeżdżę do Sundsvall. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie byśmy mogły się spotkać:) Co do jakiegoś terminu możemy umówić się przez pocztę. Czy byłaś w ciągu ostatnich 25 lat w Szwecji? Może nawet w Umeå? Chętnie będę Cię gościć u siebie.
    POzdrawiam serdecznie:) Wyobraź sobie, że śnieg z każdym dniem się kurczy, płot powoli się wyłania.
    Ściskam:))))

    OdpowiedzUsuń
  8. Joasiu,w Szwecji bywam czesto- przewaznie lece do Sztokcholmu. Ostatnio bylam w styczniu. Bywam w Ikei w Haparanta, ale nie tak czesto. Czasami po prostu z mezem jedziemy tam samochodem, by gdzies sie przejechac. Od nas jest to 150 km. Bardzo fajnie byloby sie kiedys spotkac, moze Wy przyjedziecie sie do Oulu, a moze my wybierzemy sie na przjazdzke to Umea? Na poczatku myslalam, ze Ty mieszkasz w Lulea:) - to by bylo o wiele blizej- musze Ci teraz machac na ukos , a nie na wprost:) W porownaniu ze mna to mieszkasz na "poludniu". U mnie tez snieg sie juz topi (jest taki ciezki), ale nadal jest go duuuzo. Sloneczne usciski, Malgosia

    OdpowiedzUsuń