środa, 24 czerwca 2015

Pierwszy tydzień urlopu

Pierwszy tydzień urlopu minął mi na rozrywkach i ciężkiej pracy fizycznej. Rozrywki to świętowanie midsommar czyli beznocy lub bardziej po polsku nocy świętojańskiej. Bawiliśmy sie i jedlismy w gronie rodzinnym w piątkowy wieczór. Było nas ośmioro. W przeddzień midsommar Jens i Mikael poszli na ryby. Jens złowił dwa szczupaki. Jeden miał 1 metr dlugości i ważył 7,5 kilo, a drugi nieco mniejszy.


Szczupaki zostaly obfotografowane i wypatroszone. Wylądowaly w lodowce, by doczekać piątkowego grilla. Zrezygnowaliśmy jednak ze szczupaków, a Mikael podarowal je synowi sasiadów, ktory jest strasznie napalony na wędkowanie, nawet chodzil na ryby z Mikaelem, ale niestety jakoś jeszcze nic nie udało mu się złowić. Na midsommar pod wieczor, gdy Natta i Renee wrocily z pracy, zasiedliśmy do obiado kolacji na werandzie. Ja zrobiłam tym razem torta śledziowego według przepisu mojej teściowej. Teściowa zawsze inagurowała midsommar tym tortem.


Postanowiłam kontynuować tę smaczną tradycję. Nawet mój mąż się ucieszył. Ten tort byl tylko na przekąskę. Głównie danie to duszona polędwica z warzywami i grzybami, pieczona ryba röding - przepyszna (pisałam kiedyś o niej), o cale niebo lepsza od łososia. Kupiłam ją w mieście w wersji świeżej. Uprzejmy personel zapakowal mi tę rybę do kartona wypełnionego lodem, bym ją świeżą dowiozła do domu. Paulina zrobia dwie tarty + jedna rabarbarową, a drugą truskawkową, poza tym wino, polska wodka i szwedzkie piwo. No i czego do szczęścia więcej potrzeba? Może dobrej pogody? Nie bylo źle - slońce świeciło, bylo miło, do czasu naszych zabaw na łonie natury po godzinie 21 - szej.  Wieczorem nastapila prawdziwa inwazja komarów i meszek. Miliardy tych człekożernych istot niczym chmura otaczaly każdego z nas. No, ale pograliśmy w kołki, nie wiem jak mam tę nazwę przetlumaczyć. Szwedzka, bardzo stara gra zespołowa polegająca na trafieniu w podlużne klocki i przewróceniu ich należących do przeciwników. Podzielilismy się na dwie druzyny - jedną męską, a drugą żeńską.






  


Wygrali, niestety panowie. Następnym punktem programu było przeciąganie liny. Z Ronnym żaden z tych mlodzieńców nie wygrał. Potem linę ciągnęła Paulina i Renee i zdaje się, że Paulina wygrała. Szybko jednak wróciliśmy na werandę, bo na dworzy nie dalo się przez te komarzyska dłużej być. Że też takie komary mogą zepsuć zabawę.
Dzień po, czyli w sobote, Paulina przygotowała zdrowotne śniadanie - lunch, taki detox dla organizmu, ktory szczególnie potrzebny był chłopom. 
byly tez pomidory i mozzarella

Sobotnie popołudnie poświęcilysmy z Pauliną na sadzenie ziemniaków. Pole trzeba bylo najpierw oczyścić z zielska. Do tego poslużyła nam tak zwana glebogryzarka. Paulina przegryzla nią połowę pola, ja tylko dwa rzędy, resztę "przegryzł" Ronny. Nastepnie mój małżonek wyciągnął z zakamarkow jakies radło pamiętające czasy epoki żelaza, no i zaprzęgliśmy się do tego urządzenia, by porobić równe rzędy. Ronny ciągnął, a ja pchałam i sterowałam, by równo szło. To bylo coś okropnego! Radło ciągle skręcało, rzędy wyglądaly jak szlaczek dzieciaka z pierwszej klasy. Po zrobieniu pofalowanego szlaczka czy bardziej zygzaka, oznajmilam, że koiec na dzisiaj, bo nie mam normalnie sily, by to trzymać prosto, a po drugie komary uniemożliwiają jakiekolwiek dzialania w terenie. Nazajutrz, w niedzielę dokończyliśmy sztuki sadzenia ziemniaków. Sterowaniem radła zajęła się Renee. Ronny ciągnął, a ona nawet dziarsko pchała. Niestety, ja odpadłam w tej konkurencji. Aż sama sobie zaczęłam się dziwić, że ja żadnej krzepy nie posiadam. Oni porobili te rzędy, ale żeby one byly takie rownie, to już nie bylam taka pewna. Powrzucaliśmy ziemniaki do rowków i teraz Ronny i Renee przejeżdżali tym radłem między rzędami, by zasypać te ziemniaki. Myślałam, że padnę ze śmiechu, gdy zobaczyłam, że podczas operacji zasypywania ziemniaków w jednym rządku, odkopywaly się i wyskakiwaly na wierzch wczesniej zasypane ziemniaki w sasiednim rządku. Chodzilam z grabiami i zasypywalam ziemią te odsypane. Nie mam pojęcia jak te ziemniaki wyrosną, to znaczy w jakim porządku. Chyba w żadnym. Moje wysilki przy radle i grabienie pozbawily mnie totalnie sił na resztę niedzieli. W poniedzialek też czulam ból w ramionach i bylam przeraźliwie zmęczona. Wczoraj nareszcie doszłam do siebie. A dzisiaj siedze w domu i gapię się w zapłakane od deszczu okno. Psy śpią, ja piję kawę, no i czekam na "Morderstwa w Midsomer", bo nic tak nie ożywia akcji, jak kolejny trup! 

11 komentarzy:

  1. Ale fajnie, jakie okazy z tych szczupaków - ile osób by się najadło tym większym? Szczerze nie mam pojęcia i z ciekawości pytam :)
    I bardzo proszę o przepis na ten "tort" teściowej, wygląda smakowicie.
    Udanego wypoczynku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej :) nie mam pojęcia ile osób mogłoby się najeść tym olbrzymim szczupakiem. pewnie zalezy od tego, czy by im smakował. A tort teściowej, to tak jak inne te torty chlebowe - przełozony jest masą - jogurt wymieszany z kawiorem w tubie, a na wierzchu pokrojony por, szczypiorek, jajka i drobno posiekanyśledź. Śledź matias w zalewie z przyprawami (gotowy w słoiku ze sklepu) i to wszystko :) Wypoczywam mile, dziekuję :) i serdecznie pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Cześć Joasiu, widzę, że na poważnie zaczynasz uprawiać ekologiczne gospodarstwo, najpierw własne kury nioski teraz ziemniaki, ale wiesz przy tym jest trochę :)) pracy fizycznej. No ale urlop to też przyjemność, między innymi, z nic nierobienia albo z robienia co się chce, po całorocznej pracy umysłowej taki wysiłek na swieżym powietrzu to fajna sprawa, a potem satysfakcja ze zbiorów i konsumpcji młodych ziemniaczków. Ja lubię prosto i tradycyjnie - z koperkiem i zsiadłym mlekiem. Joasiu, Ty mi kiedyś obiecałaś przepis na bułki cynamonowe,
    może teraz jak masz trochę wolnego ?
    Pozdrawiam serdecznie i życzę słońca, ciepełka /u nas chłodnawo ale lubię tak/ uściski Ewelina
    Oglądasz już najnowszy Midsomer , u nas teraz powtórki z Johnem Nettles /lubię go bardzo, jeszcze z czasów kiedy grał w innym serialu kryminalnym "Bergerac"/.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czołem Ewelinko : w zeszlym roku posadziłam ziemniaki pierwszy raz w życiu. Wyrosły, obrodziły tak, że żywiliśmy się nimi przez całą jesień, zimę i kawalek wiosny. Nie pamiętam jednak, żebym tak się zmrodowala przy ich sadzeniu. W tym roku te ziemniaki normalnie pokonały mnie i powaliły, chociaż pole ziemniaczane wcale nam się nie powiększyło. Ewelino, przepis na bulki napiszę w kolejnym wpisie, obiecuję! I załączę film na youtube jak je się robi. Podam Ci skladniki i kolejne czynności. U nas jeden dzień w tym tygodniu bylo naprawdę lato. Od dwoch dni jest szaro i pada, pada i tylko 12-13 stopni. A Midsomer kocham! I ten aktualny i ten stary :) Ściskam :)

      Usuń
  3. Bardzo lubię Cię czytać. I podoba mi się Twoja rodzina. Ale dlaczego piszesz, że zrobiłaś torta. Przecież mówi się, zrobiłam kogo, co? Tort. Upiekłam kogo, co? Tort. Ciekawe bo taką odmianę jak twoja spotkałam na włoskich blogach? Czy to jakiś regionalizm?
    Uściski gg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć :) zadałaś dobre pytanie :) pierwszy powód - może jestem niedouczona, a drugi powod - może to wina szwedzkiego, bo "tort" po szwedzku to "tårta" (czyt. torta), więc nie chodzi tu o regionalizm, to jest raczej kalka językowa. A po włosku "tort", to też "torta". A co z "kotletem"? Zrobilam kotlet czy kotleta ;) (obie formy poprawne). Dziekuję za uwagę :) dołączam uściski i pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Hej Joanno! Ale Ty masz wesolo! I do tego musisz wyjasniac tort czy torta? ;) U nas na Mazurach ludzie gadajom tort ;) Ale czy to wazne? Wazne zeby byl smaczny i fajnie opisany. Ja juz robilam tort z Twojego przepisu i mojemu mezowi smakowal wybitnie! Pewnie dlatego, ze maz jest z Gdanska i wszystko lubi, co jest z Joanna zwiazane ;)
    Buziaki
    Lola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak juz jestesmy upierdliwi, to czy pisze sie "b lubie Cie czytac"? Moze i tak...

      Usuń
  5. Kurka, tak późno sadzicie ziemniaki? U nas to przeważnie na przełomie kwietnia/maja. Tort śledziowy zaś skusił mnie bardzo... jako wielbicielka śledzi mam na niego większa chrapkę, niż na jakikolwiek tort na słodko ;-).

    A tak poza tym - jak zwykle miło poczytać o Waszych rodzinnych poczynaniach :-). Pozdrawiam Asiu serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Wakacje i u nas, rozpoczęły się co prawda tydzień temu, ale zawirowania z gimbazą spowodowały że dopiero teraz po wynikach mogę zacząć spokojnie się resetować. A "Morderstwa w Midsomer" cudowny serial, a John Nettles tak jak wino, im starszy tym przystojniejszy i bardziej pociągający. Pamiętam Bergeraca z czasów mojego dzieciństwa/młodości i to jak wzdychałam do przystojniaka z Wyspy Jersey. Widzę i czytam, że wesoło ciekawie i z humorem spędzaliście pierwsze dni lata i święto Midsommar. Uściski dla wszystkich. Pozdrawiam ciepło, tak jak było u nas ostatnio- tem ponad 30 st. Jola z Mazowsza :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wypoczywaj! serdecznosci.

    OdpowiedzUsuń