niedziela, 26 kwietnia 2015

O pelargoniach i rodzinnym siedzeniu przed telewizorem

Za chwilę kończy się niedziela. Ponura,deszczowa z zaplesnialym niebem zresztą. By zmienić trochę nudne barwy dnia pojechalyśmy z Pauliną na targi ogrodnicze, ktore trwały od piątku hali Nolia w Umeå. Oczywiście przy wejściu trzeba bylo kupić bilet wstępu. 80 koron (ca. 34 zł) od osoby kosztowała ta przyjemność. Cena biletu nie dała zbyt wielkiej satysfakcji w oglądaniu kilku ogrodowych/balkonowych aranżacji, półek z pelargoniami i bratkami, drzewek pomarańczy za 1000, koron ziół w malutkich doniczkach, ktore mozna kupić za pół ceny w każdym sklepie spozywczym. Oprocz zieleniny mozna było zobaczyć sztuczne zwierzątka ogrodowe, fontanny, oświetlenia ogrodowe i narzędzia. 3 pelargonie kosztowały 150 koron. Obeszłyśmy te kilkanaście stoisk i pojechalyśmy do Lidla. Tak, do Lidla, gdzie Paulina kupiła sześć pelargoni za symboliczną sum 40 koron. W hali zrobiłam kilka zdjęć, by mieć jakąś pamiątkę, że w ogóle tam byłam. Sorry, ale to miejsce nie zrobiło na mnie piorunującego wrażenia. Jak na targi, to po prostu było wszystkiego za mało. Jakieś takie skromne były.
   



















Jutro wkleję tu więcej zdjęć, bo coś słabo chodzi mi Internet i nie mam cierpliwości do niego. (Zadanie wykonałam - zdjęcia wkleiłam.)
W każdym razie oprocz pelargonii w Lidlu zrobiłysmy zakupy w naszej ICA. W domu dziarsko przystąpiłyśmy do gotowania obiadu. Obiad był rodzinny i wspaniały - wysmienita salatka, wyśmienita polędwica i wyśmienity łosoś. Żyć nie umierać! Wieczorem obejrzałam kolejny odcinek Ranczo, w ktorym babka dawała Kusemu terapeutyczne rady typu: "nic nie muszę, nic nie muszę, nic nie muszę", ktore mial tak powtarzać tak dlugo, aż sam w nie uwierzy.
Powiedzialam Paulinie, że bardzo fajna terapia, ja też chetnie powiedzialbym, że nic nie muszę zwlaszcza jutro rano. Gdybym jeszcze w dodatku wdrożyła to w życie, to skończyłby się te wyśmienite rodzinne obiadki. Po naszym filmie rodzina rozsiadła się w salonie przed dużym ekranem. Jens przyniosł jakąś amerykańską komedię. Rodzina zaprosiła mnie do wspólnego ogladania. Zatem siadłam razem z ferajną i zaczęłam oglądać tę komedię, bo czegóż nie robi się dla rodziny. I nie wiem, co się ze mną stało, albo humor mi gdzieś po drodze przepadł, albo nie rozumiem się na tych amerykańskich żartach, typu pokazywanie środkowego palca, takiego wała i obrzucanie hamburgerami wlasnego szefa lub walenie pięścią (damską) w cokolwiek, ale tak głupiego i beznadziejnego filmu, to od dawna nie oglądałam. Znane amerykańskie aktorki Susan Sarandon czy Kathy Bates były jakies głupio - śmieszno - żałosne w tym filmie. Najczęściej powtarzanym wyrazem była "dupa". "Dupa" tu, "dupa" tam i w sumie film wedlug mnie był do dupy. No, ale spędziłam w gronie rodzinnym te póltorej godziny, żeby nie myśleli, że nie stać mnie na to. Zintegrowaliśmy się jako rodzina. Bo u nas każdy ogląda swoje programy i raczej osobno. Renee na przykład ogląda namiętnie u siebie w pokoju  wszystkie odcinki, wszystkich sezonów serial "Gotowe na wszystko". Ludzie! Ratunku! Ja widziałam dwa, czy trzy odcinki pierwszej serii i miałam dosyć. Wiedziałam, że ten serial jest nie dla mnie. A tu młoda dziewczyna gapi się namiętnie jak baby 40 i 50 plus bawią sie w żony. Jej ulubioną aktorką jest w tym serialu Eva Longoria. Czy ten serial to jakaś współczesna wersja "Szkoły żon"?   

6 komentarzy:

  1. A mnie brakuje zajęć, zamieńmy się :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Joasiu, no to w takim razie w Twoim guście absolutnie nie będzie serial "Seks w wielkim mieście", ja odbieram w swojej tv kilka kanałów , w których ciurkiem lecą typowe, amerykańskie, obyczajowe albo lepiej pseudoobyczajowe seriale tego typu , gdzie wszystko kręci się wokół dupy. Podobno osiągają wielką oglądalność i mega popularność. O gustach się podobno nie dyskutuje, ale można chyba powiedzieć, jeżeli się tego rodzaju filmów nie lubi, że to nie jest kino wysokich lotów, raczej hołduje marnym gustom, mnie nie bawi a momentami zniesmacza. Pamiętam jak leciał w tv serial "Rodzina Bundych" /teraz po latach będzie podobno reaktywowany/, pokaz męskiego szowinizmu i kobiecej głupoty, wszystko niby z humorem ale przejaskrawione, przerysowane, dla mnie niestrawne , nieśmieszne a mój mąż się zarykiwał ze śmiechu. Palnęłam coś, że wszystko się kręci wokół dupy, no zdziwił się moją reakcją i od wtedy oglądamy każde swoje... na szczęście są dwa telewizory.
    Moja córka nie lubi tv i wszystko co się da ogląda w kompie, nawet swój ulubiony serial "Gra o tron" na HBO GO, mamy taką opcję w kablówce.
    Fajnie, że masz kawał trawnika do obsiania i zasadzenia kwiatów, na moim zabetonowanym i przez to dusznym balkonie nic nie przetrwa oprócz tui albo cyprysów, i to pod warunkiem, że nie będzie latem zbyt upalnie . No ale wiosna ruszyła i jest tak pięknie zielonawo i seledynowo. Pozdrawiam i ściskam serdecznie
    Ewelina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Sex w mieście" też mnie nie interesuje. Obejrzałam jeden odcinek, nie porwał mnie, amerykańskiego dowcipu kobiet wyzwolonych nie kupiłam albo nie pojęłam. To nie moje klimaty. Te wyzwolone babki wydały mi się po prostu głupie. A moje córki ten serial oglądały! O zgrozo! Zastanawia mnie ten fenomen, dlaczego młodym dziewczynom podobają się seriale o podstarzałych babach? Aż zapytałam je kiedyś czy chciałyby, żebym ja była taka jak te wyzwolone panie. Ściskam :)

      Usuń
  3. No.... ale zdjęcia świetne. Na mnie zrobiły wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Część z nich przedstawia balkony w różnych odsłonach. Ten balkon z kukłą jest tak zagracony i "obsiany" roslinnością, że już nie ma miejsca dla właścicielki balkonu. Ale reszta "balkonów" jest okej.

      Usuń