poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Komu zazdroszczę

Nie mialam siły, by zostawić tu jakiś ślad mojej obecności na blogu w zeszłym tygodniu. Wpadłam w jakiś autystyczny period. Nie wiem wlaściwie co było tego przyczyną, powiedzmy, że wojna hormonów i beznadziejna pogoda, ktora w niczym nie przypominala wiosny, kwietnia. Było zimno, wietrznie, szaro, buro, ołowiano, padal śnieg. Jedynym innym i ciekawym momentem w tym beznadziejnym tygodniu była impreza urodzinowa matki mojego zięcia. Obchodziła ona jubileuszowe 70 lat! Wygląda oczywiście na znacznie mniej, bo dzisiejsze siedemdziesiątki, to młode babki. Kicki jest szczęsliwą emerytka, jej pasją jest ogród (ktory już przysposabia po zimie), w zimie wyjeżdża co roku na Wyspy Kanaryjskie na dwa tygodnie, gra na wyścigach konnych i prowadzi ekologiczną kuchnię. W dniu swoich urodzin miala tak zwany otwarty dom - rodzina i znajomi wchodzili i wychodzili. Nie wiem ile osob przetoczylo sie z zyczeniami. Paulina stała w kuchni i pomagała swojej teściowej, bo w tym dniu teściowa miała wygladac pięknie i jedynym jej zadaniem było przyjmowanie gości. Na stole pojawił się oczywiście tort kanapkowy, małe przekąski z łososiem i ciasta, napoje i kawa. Po pracy poszłam dp toalety i przebralam się odświętnie, w pobliskim sklepie kupiłam bukiet kwiatów, (prezent nabyłam już wcześniej) i pojechałam prosto do Kicki. Ona też mieszka za miastem, ale na południe, czyli droga do mojego domu znacznie mi się wydłużyła. Złożylam zyczenia i oklapłam na krześle. Czulam ogromne zmęczenie i zabralo mi trochę czasu, by się nieco ogarnąć i pozbierać. Dostalam torta, kawę i odżyłam. Gdy przyjechalam pod jej dom, to jacyś goście wlasnie odjeżdżali, ale zaraz po moim przyjeździe nadjechali nastepni. Siedzieliśmy przy długim stole w salonie, było niezwykle sympatycznie. Między innymi przyszly dwie pary takie w wieku jubilatki. Jeden z nich był lekarzem, inna szefową na jakims oddziale w szpitalu i tak opowiadali o swoich wnukach, ktorzy studiują medycynę. Lekarz miał ciekawe curriculum vitae -  wiele, wiele lat temu stał się znaną osobistością, gdy w mediach doniesiono, że przyjmował pacjentów będąc pod wpływem alkoholu, czyli po pijaku. Nikogo jednak przez to nie uśmiercił. Towarzystwo zabawnie opowiadalo o tym jak w przyjemny sposób spędzają swój czas na emeryturze. Ciągle gdzieś wyjeżdżają, dbają o siebie, spacerują, ćwiczą, zresztą ich wygląd świadczył o dobrym samopoczuciu i bezstresowym, niewymagającym i arkadyjskim bytowaniu. Obserwowalam ich i zazdrościlam im. Tak. Po prostu zazdrościłam. Ja czulam się przy nich jak wymięta ścierka i pięć razy starsza. Czułam się jak zmiętoszony w kłąb stary szalik rzucony na krzesło. Dobrze chociaz, że się przebralam w kiblu po pracy, bo przynajmniej bylam modnie ubrana w białą wydzierganą jak na szydełku tuniko - sukienkę vintage, za ktorą zgarnęłam kilka komplementów. Jedna z pań - młodsza ode mnie najpierw wpadla w zachwyt, a potem zapytala czy zrobilam ją sama. Najpierw odpowiedzialam jej, że tak, ale oczywiście rozesmialam sie i szybko powiedzialam "nie", bo przeciez te sukienki wisza w tej chwili w Kapphalu. Ona wykazala wielkie zainteresowanie, bo jak wyznala, sama robi sobie własnie na szydełku jakąś sukienkę, szydelkowala nawet w samochodzie jadąc z rodzina na urodziny do Kicki.
Wczoraj nareszcie przyszla prawdziwa wiosna! Pralka chodzila cztery razy i pranie schło na zewnątrz - pierwszy raz w tym roku! Dzisiaj zostawiłam kurtkę w samochodzie, bo, co tu dużo gadac, nagle zrobiło się gorąco i paradowalam w samym swetrze! Zmęczona jednak jestem tak samo jak w zeszlym tygodniu. No i jak ja mam się cieszyć z tego ciepla, wiosny i wszystkiego tego, co ona nam daje?      

2 komentarze:

  1. Mnie te szczesliwe emerytki angielskie we Francji tez bardzo drazniły. Nie znosiłam ich radosci i dawalam temu wyraz w swoich wypowiedziach do polskich przyjaciól, ze one tak zyja sobie beztrosko, bezmyślnie/!/ i o nic sie nie martwią, W zimie jezdzą do Azji, albo gdzies na Antypody, potem na wypady do Barcelony czy Amsterdamu i starzy mężowie trzymaja ich czule za rękę! A ja chociaz nie taka zapobiegliwa matka-Polka, to teraz jednak nie mam sily na podróze, bo po prostu brakuje mi na to pieniedzy. Ale ostatnio zawzięłam się w sobie i przestałam liczyć, ze ktos mi zycie ułoży. Sama to zrobię.
    Ale Ty na pewno przesadzasz w swoich żalach, a wiosna przyszla i jest super!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć Ardiola, miło Cię widzieć :) mnie te szczęśliwe szwedzkie emerytki nie rozdrażniły. Wręcz przeciwnie, uważam, że zycie na emeryturze tak własnie powinno wygladać, życzę tego wszystkim emerytom teraźniejszym i przyszłym. Ja jestem w tej chwili tak zmęczona, że autentycznie zazdroszczę im tego niekończącego się urlopu i beztroski, którą emanowali. Na pewno maja swoje problemy, ale dobrze je ukryli i na urodzinach opowiadali o swoich wnukach z dumą w głosie i o podróżach. Ty na szczęście objeździłaś świat, więc moglabyś pewnie ich przebić w swoich opowiadaniach :) A Szwecja, gdy spojrzeć wstecz, to ich powojenna historia to konsumpsjonizm, konsumpcjonizm i jeszcze raz konsumpcjonizm. Dopiero teraz w Szwecji mowi się w wysokich liczbach emerytów, ktorzy finansowo dziadują. Sama się zdziwiłam, że jest to az taki pokaźny odsetek. Tym "urodzinowym" emerytom nędza nie grozi - mieli dobre prace, bardzo dobrze płatne, na urodziny przyjechali dobrymi furami, mieszkają w willach, posiadają domy letnie, ktos tam nawet ma swoja kwatere na Cyprze, odwiedzaja się i jakos uprzyjemniaja sobie czas. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń