poniedziałek, 1 września 2014

Taki sobie poniedziałek

Przed chwilą właśnie wzięłam udział w wielkim teście z historii - II wojna światowa przeprowadzonym na TVP. Poszło mi calkiem dobrze. Renee nawet poprosila mnie, żebym podarowala jej moją głowę. Z ciekawostek historycznych oburzyła mnie informacja, że polscy żołnierze, ktorzy zdobyli Monte Cassino zostali oskarżeni o wymordowanie rannych niemieckich żolnierzy ukrywających sie w klasztorze. Polacy oczywiście zaprzeczali, ale nikt nie chcial ich słuchać. I to potem ktoryś z tych rannych niemieckich żołnierzy zaprzeczyl tym oszczerstwom mówiąc, że Polacy opatrywali rannych i pomagali im. Mozna też wspomnieć tragiczne losy Sosabowskiego, czy powojenną egzystencję gen.Maczka. Od siebie dodam, że w szwedzkich podręcznikach do historii utrzymują w dalszym ciągu mit o szarży polskiej kawalerii z szablami na niemieckie czołgi. Mit stworzony przez wloskiego korespondenta - Indro Montanelli. Zrobil on to w dobrej wierze, by pokazać bohaterstwo Polaków. Propaganda niemiecka natomiast wykorzystała to do ośmieszenia Polaków, bo nie mogła znieść, że ktoś o walce Polakow może wyrażać się z podziwem i uznaniem. Dodając przy tym, że polska armia była słaba i obrona kraju trwala tylko miesiąc. Gdy czytalam te bzdury, ktorych uczyły się moje corki, to trzęslam się z oburzenia. Do dzisiaj nie rozumiem, dlaczego pomniejszano zasługi Polakow na wszystkich mozliwych frontach? Dlaczego według szwedzkich historykow opracowujących podręczniki dla szkół Polacy bronili się TYLKO, a nie AŻ jeden miesiąc mimo przeważających sił wroga? Dlaczego ciągle szkalowano Polaków? I nie mam tu na mysli odwiecznych wrogów Polski - Niemców czy Rosjan, tylko naszych sojuszników. Może dlatego Polacy są dumni, ale też i podejrzliwi i wrazliwi na swoim punkcie, bo komu tak naprawdę można ufać? Mój dziadek - więzień obozu koncentracyjnego Gross - Rosen, miał odpowiedź - nikomu. I ja wierzę mojemu dziadkowi. Przyjaciel Polski i Polakow niejaki Churchill oddał Stalinowi Polskę już w Teheranie, dokonal tego za pomocą kilku zapałek, ktore rozłozył na mapie.
A do naszej wiejskiej idylli wkradl się przykry incydent. Ktoś w nocy ukradł Paulinie i Mikaelowi panel solarny. Przeciął kabel i po wszystkim. Dzisiaj o świcie Mikael idąc na polowanie zauważył, że ich domek zostal pozbawiony solara. Zawsze zostawialam pod domem samochodod z kluczykami w stacyjce. Zawsze. No i muszę zerwać z tym zwyczajem, bo gdy złodziej odjedzie moim samochodem, to nawet nie dostanę odszkodowania. A teraz po lesie lata pelno różnych zbieraczy jagod, grzybów i innego dobra, ktore nie znajduje się pod kluczem. Ciągle przejeżdzają jakieś nieznane mi samochody pod domem i po wsi, ale tej to nie wiedzę z okna. Urzędowaliśmy dlugo w nocy z Ronnym, on wlaśnie przygotowywal się do polowania. Szkoda, wielka szkoda, że nie wyszedl z bronią na drogę (naszą drogę, po ktorej i tak każdy jeździ, kto ma na to ochotę) i akurat nie trafił na złodzieja. Nie mowię, żeby go od razu postrzelił, ale na pewno by zatrzymał, a ja zadzwoniłabym spokojnie na policję. Czy to jednak w czasach wojny, czy pokoju warto posluchać Broniewskiego i nałożyć "bagnet na broń"! Bardzo lubię ten wiersz, za rytm, prostotę i jasny przekaz. Posluchajcie tylko:

"Kiedy przyjdą podpalić dom,
ten, w którym mieszkasz - Polskę,
kiedy rzucą przed siebie grom
kiedy runą żelaznym wojskiem
i pod drzwiami staną, i nocą
kolbami w drzwi załomocą -
ty, ze snu podnosząc skroń,
stań u drzwi.
Bagnet na broń!
Trzeba krwi!(...)

Mocne, prawda?
Po pracy wylądowałam w domu tuż przed 19 - stą. I tak będzie w każdy poniedziałek. Praca od rana do wieczora. Mam tak napięty poniedziałkowy grafik, że nawet lunch wcinam podczas jazdy. Dzisiaj zaprosiłam siebie na kanapkę z rakami i jajkami. Bardzo trudno mi się to jadło podczas jazdy. Raki spadaly, jajka odklejały się, a moja twarz cala wymazana byla majonezem. Nigdy więcej nie będę jadła takiej nie - trzymającej się kupy i skomplikowanej w obsłudze kanapki. W drodze do domu bylam pelna ambicji, by ugotować obiad na jutro, bo na dzisiaj Paulina przygotowala absolutnie przepyszne wegetariańskie crepes. Wypchane byly one warzywami z jej grządek. Niestety, po obiado - kolacji rozpoczął się wielki test w tv, a ja opadlam z sił i entuzjazmu. Koniec na dzisiaj!  
Męcząca kanapka, ale kusząco wygląda, nieprawdaż?

2 komentarze:

  1. Ja muszę podziękować mojej mamie która miała nieszczęście uczyć mnie historii haha że udało jej się coś wtłoczyć do mojego blond łba i wiedza pozostała. Moje starsze dziecko ma godzinę tygodniowo polskiego w pigułce ale niestety bardziej interesuje ją to co norweskie. Próbujemy jej przemycić jakieś informacje podczas rozmów czy wybierania książek.
    Mam nadzieje że się nie pogniewasz. Wiersz też bardzo lubię ale wyobraziłam sobie jak stoisz z tym bagnetem i czekasz na złodziejaszka i baaardzo Cię przepraszam ale ....:}}}
    Tak swoją drogą kobieto w jakich czasach żyjesz teraz niestety wszystko trzeba mieć pod kluczem bo nigdy nic nie wiadomo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Zolicha, Twoja mama uczyla Cię historii, a teraz, tak wygląda, na Tobie spoczywa ten obowiązek. mnie interesuje historia, a obecnie na rynku wydawniczym jest mnostwo książek historycznych. Weź taką Cherezińską. Kobieta tworzy takie opowieści historyczne, że aż dech zapiera i jednocześnie pobudza, mnie, do sięgnięcia do źrodel historycznych. Ostatnio czytany przeze mnie jej "Legion" zainteresował mnie Polską podziemną w czasie okupacji. Poza tym świetne ciekawostki - fakty historyczne podaje Newsweek Historia. Niedlugo biorę się za "Tajne państwo" Jana Karskiego. Na mojej pólce znajdują się również pozycje stricte historyczne np. książki Normana Daviesa. No, ale dosyć o historii.
      Jak będzie trzeba, to będe stala z bagnetem na broni na drodze pod moim domem, tylko mój mąż powiedział, że na broń myśliwską, nie można nasadzić bagnetu. Przynajmniej tą, ktorą on dysponuje. Na razie przez ostatni tydzien nie mialam czasu na blogowanie. Calymi dniami pracowalam, a w weekend rehabilitowalam się i pralam...dywany. Pozdrawiam slicznie :)

      Usuń