czwartek, 11 września 2014

O dobrej pogodzie i dobrym jedzeniu

Każdego dnia jest słonecznie, pieknie i gorąco. Gorąco do tego stopnia, że mam w samochodzie awaryjne ciuchy na przebranie. Poranki są wilgotno - chlodnawe, więc ubieram dżinsy, bluzkę z długim rękawem, a na nią sweter, raczej z tych jesiennych. W południe slońce tak daje do wiwatu, że w samochodzie przebieram się w letnie ciuchy i paraduję w nich do samego wieczora. Melduję zatem, że słońce jest, grzyby są i do tego wszystkiego w Umeå trwają do końca tygodnia międzynarodowe targi żywności. W zeszłym roku też odbywaly się tu u nas, ale w tym roku dołączyli do targów też Polacy. Na polskim straganie można zjeść bigos, gulasz i pierogi w czterech odmianach. Wczoraj nie wzięłam z sobą jedzenia do pracy, bo wiedzialam, że lunch zjem w mieście. Umówiłam się z Renee i we dwie od razu obrałyśmy azymut na bigos i pierogi. Nad starganami powiewają flagi narodowe, więc po flagach łatwo dotarłysmy do celu. Powiedzialam "dzień dobry" i zamowilam bigos, a Renee pierogi. Pogadalam sobie ze sprzedawcami i dowiedzialam się, że oni tak od wiosny do jesieni jeżdżą po Szwecji, a konkretnie do 25 miast. Wszyscy, nie tylko Polacy. W tę niedzielę jadą do Östersund. Zjadłyśmy nasz lunch i zaczęłysmy botanizować inne stoiska. No i czego tam nie było! Hamburgery z mięsa krokodyla, wielbłąda, kangura - to atrakcje australijskiej kuchni, katalońska szynka, holenderski ser kminkowy, włoskie i niemieckie salami, wypieki z Austrii, angielskie słodycze - fudge, kuchnia tajska, węgierska, włoska, hiszpańska, francuska.  Smakowałyśmy sery, salami, oliwę z Włoch (pyszna!). Włoscy sprzedawcy zatrzymywali Renee okrzykami "ciao bella!", do mnie zwracali się "signora". Niestey za mna już nikt nie woła "bella!" A tak ladnie modnie ubrana bylam :( Przy polskim stoisku ustawila się pokaźna kolejka, no i jak się okazuje nasze polskie jedzenie cieszy się dużą popularnością. Bigos faktycznie robi wielką karierę. Sprzedawca powiedzial mi, że gdy przyjechali do Luleå, to miejscowi kupowali polskie jedzenia jak szaleni. Znali je już z poprzedniego roku. Sam byl tak zdziwiony tym wielkim zainteresowaniem i pytaniem o bigos, że zastanawiał się, co w tym Luleå ludzie jedzą przez resztę roku. A ja mam zamiar zafundowac sobie lunch i w piątek i w sobotę. Poza tym może kupię jakies sery, ale tej wloskiej salami już nie. Kupiłam w zeszłym roku i tak jakoś nikomu nie wchodziła. Tak samo jak włoskie ciastka tortowe - sa bardzo kolorowe, wizualnie takie male dzieła sztuki, ale wygladają jak z plastiku. Nie bardzo wzbudzaja moje zaufanie. Mam przykre doświadczenia ze szwedzkich cukierni. Te szwedzkie ciacha sa też urodziwe, ale w smaku takie same, bo smakują tylko cukrem. Sa tak przeraźliwie slodkie, że po trzech kęsach rekomendowany jest sugar detox. Taki slodki szok przezylam w Rzymie po zjedzeniu na śniadanie wloskiego roglika wypachnego jakimś czerwonym słodkim dżemem. Smak dżemu byl tylko jeden - slodki, a owoce z ktorych byl stworzony niezidentyfikowane.
Mieszanka zapachowa unosi się nad rynkiem w Umea i panuje urlopowa atmosfera. I love it! Jutro zjem albo krokodyla lub cos z francuskiej albo węgierskiej kuchni. Z tej okazji nie zjem nawet śniadania, by być extra głodną.


angielskie słodycze


i Renee wśród nich




australijskie stoisko

salami prosto z Niemiec

włoskie menu

włoskie wypieki



Bistro de Paris




a tu te grzyby, o ktorych wspomniałam, w dodatku na moim trawniku.
        

12 komentarzy:

  1. Zdjęcia są bardzo apetyczne :} Szkoda że na takich targach żywności w Norwegii nie ma polskiego jedzonka. Jak najdłużej pięknej pogody życzę i dobrego żarełka:}}

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Pogoda się utrzymuje, mimo że miasta mam dosyć, to nawet dzisiaj w moją świętą sobotę pojechałam tam pożywić się, bo to dzisiaj ostatni dzień tego festiwalu smaków. Szkoda!

      Usuń
  2. No nie dziwię się Włochom :-) córcie masz śliczną!
    takich smaków mi tu narobiłaś, dobrze że zaraz idę jeść kolację :-)
    ciekawa jestem jak było dzisiaj? będą kolejne pyszne fotki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tygodniu pojawialam sie na targu codziennie. Nawet dzisiaj w sobotę, choć z reguły nie jeżdżę do miasta w soboty, pojechalam tam, by posmakować różnych delikatesów i spotkać znajomych Polaków. Fotek nie zrobilam, bo mam zapchana komorkę o czym sie przekonałam własnie dzisiaj chcąc pstryknąć zdjęcie :( Dzisia też był ostatni dzień tego targu. Będę za nim tęsknić. Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Dobre polskie jedzonko- jest pyszne i tyle. Wiele osób uważa, że tylko włoska lub francuska lub dalekowschodnia kuchnia jest najlepsza, że tylko makarony suszi lub inne potrawy. A ja wiem, że jak wracam z podróży to najlepiej smakuje mi nasza kuchnia. Ktoś powie, że nie jestem trendy - mnie to wisi. Wiele potraw jest przereklamowanych. Ja lubię naszą kaszę, ziemniaki w mundurkach, a nie frytki czy purre, nasze pierogi, wcale nie tortelini, naszą pomidorówkę a nie gaspaczo, nie znoszę oliwek i oliwy - wolę nasz polski olej, ani fety- bo nie lubię soli. Uwielbiam naszego bundza, nasze własne suszone śliwki, małosolne, nasze kopytka, a nie jakieś gnocci. nasze polskie warzywa i owoce - są smaczne i pachnące. Nasze dobre i własnoręcznie zrobione z dobrych świeżych surowców potrawy wcale nie są gorsze od innych, tych zagranicznych. Wiadomo, że nieświeże śmierdzące zepsute produkty powodują, że wszystko jest niejadalne ale jak mamy świeżutkie rzeczy i sami zrobimy i wiemy co tam w środku jest to ... aż slinka mi leci. Pozdrawiam i życzę smacznej poskiej wyżerki. A tak nawiasem mówiąc zazdroszczę Ci tej wsi i widoków. Miasto mnie coraz bardziej nudzi, wkurza, nie mam niestety perspektywy na zmianę mniejsca zamieszkania. Córcia - piękna!!! Pozdro Jola.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Jolu, co do jedzenia tego polskiego to mam podobne zdanie do Twojego. A co do gnocci, to one takie same jak te nasze kopytka czy kluski śląskie. Tylko sama nazwa "gnocci" umie zaczarować tę potrawę. U mnie w ICA sa te gnocci, gdy je kupiłam, to zbaranialam, że to nasze polskie kopytka tylko pod inną nazwą. Gnocci się sprzedaje, a takie kopytka mialby pewnie problemy. Włoska kuchnia umiala sie rozreklamować, a polska jakoś nie. Szkoda. Oliwke z oliwek pokochalam, gdy bylam w barcelonie, bo wynajmowalismy mieszkanie od pewnej kobiety, ktora miala swoje wlasne gaje oliwkowe i tłoczyla wlasną oliwę. Ta oliwa była nadzwyczajna w smaku! Corka dziekuje za komplement :)

      Usuń
    2. Hejka! Ja wiem, że te gnocci i nasze kpytka to to samo, ale nasze kopytka i tak lepsze, bo nasze. Co do oliwy i oliwek - mój organiznm ich nie toleruje, ani smaku ani zapachu, nie mogę ich jeść mimo, że już tyle razy próbowałam. Ale lubię mozzarellę- jej smak przypomina mi nasz bundz, nasze rodzime sery ostatnio robią furorę i wcale nie odstają od francuskich czy włoskich.Tak, włoska kuchnia rozreklamowana mocno, w przeciwieństwie do naszej. Wielka szkoda!!!!! Wspomniałaś o bigosie- zrobić dobry to majstersztyk.Ja rozumiem, że fajnie jest popróbować potraw z różnych stron świata, ale mówić, że nasza kuchnia jest beee, mimo, że się jej nie zna to totalna ignorancja. Patriotyzm lokalny czy już starość? ;) Pozdrawiam Jola

      Usuń
  4. Sycylijskie canneloni z pistacjami, sfogliatelle z ricotta - miec w Szwecji i nie sprobowac - to grzech !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i wyobraź sobie, że nie zgrzeszyłam! Zjadłam i bardzo mi smakowało! :)

      Usuń
  5. Ale smakolyki! Wzięłabym sobie urlop, zeby zjadac je codziennie. Chociaz wlasciwie macie przerwe na lunch, to jest czas na wszystko.Ja też dorastajac do zycia, lubie coraz bardziej polskie jedzenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć ardiola! Jednym słowem - powrot do korzeni :) Ja też lubię i bardzo sobie cenię polską kuchnię. Obiady u mnie w domu są polskie i prawdziwe, żadne tam półgotowce lub mikrofalowe dania. Każdy Szwed, ktory przewinął sie przez mój dom i mial okazję jeść z nami obiad byl zachwycony, a kobietki to nawet braly ode mnie przepis na zupę ogorkową!

      Usuń