poniedziałek, 22 września 2014

Europejski Dzień Języków

Tak jak rano wyjechałam do pracy, tak wrocilam po 20 - stej do domu. Wyrabiam ponad 100% normy. Zostalam poproszona o obslugę polskiego "stolika" podczas językowej imprezy świętującej Europejski Dzień Języków, ktory przypada 26 wrzesnia. No, ale biblioteka w mieście organizowała to świętowanie dzisiaj. Prosto z pracy pojechalam do biblioteki. Bylam bez obiadu, ale liczylam na kawę i ciastko na koszt Unii (tak ta impreza byla reklamowana). Moje zadanie polegało na tym, że kazdy z zainteresowanych mogl spytac mnie o język polski. Zainteresowanych szeroko rozreklamowana imprezą było żenująco mało, chyba każdy wolał zjeść przyzwoity obiad w domu, a nie jakieś darmowe ciastka. Ja na szczęście nie siedziałam znudzona i sama nad swoja europejską kawą z utęsknieniem wyczekując na zainteresowanych językiem polskim, bo do biblioteki przyszly moje kolezanki - Polki. Konkretnie trzy. Dziewczyny przyszły ze swoimi pociechami i tak dobrze się złożyło, że pociechy były w tym samym wieku. Wieczor ten dzieki kolezankom upłynął mi wesoło i bardzo przyjemnie, a do naszego polskiego stolika przyżeglował, w końcu, jeden starszy jegomość, ktorego zaintrygowal szelest polskiego języka i chcial się wobec tego czegoś więcej dowiedzieć na temat naszych spólgłosek szczelinowych i zwarto - szczelinowych. W pewnym momencia wyjasnienia chcialam nawet dac mu przyklad szyboletów typu: Grzegorz Brzęczyszczykiewicz czy coś dluższego -
W gąszczu szczawiu we Wrzeszczu klaszczą kleszcze na deszczu, szepcze szczygieł w szczelinie, szczeka szczenię w Szczuczynie, piszczy pszczoła pod Pszczyną, świszcze świerszcz pod leszczyną, a trzy pliszki i liszka taszczą płaszcze w Szypliszkach. Ale dałam sobie spokój. Czas minął szybko, wpakowałam się do samochodu i pojechałam do domu sluchając czwartej części powieści Jana Guillou, ktora ukazala się 3 września. Termometr wskazywał plus jeden stopień. Za to w domu przyjemnie i pachnąco, bo akurat Paulina rozlewala lato do butelek. Robiła sok z aronii, ktora ma nam zapewnić dlugowieczność i siłę na przetrwanie zimy. Sądząc po obfitych ilościach jarzębiny, to zima szykuje się siarczysta. Chociaż, dzisiaj w naturze wszystko się wymieszało i może zima będzie łagodna, kto wie...
Kończę, bo padam na twarz. W tej chwili to nawet sok z aronii nie pomoże. Dobranoc :)

6 komentarzy:

  1. Joanno! Piekny wierszyk. Nie znalam go. A Szypliszki objezdzam od czasu do czasu. Mieszkal tam moj znajomy i nigdy nie pochwalil sie, ze mial tak fajnych sasiadow (pliszki i liszke) Pamietam, ze przywozil mi pyszny litewski chleb, a jego zona piekla super sekacze. Ale nigdy nie przywiozl mi plaszczyka ;) Pozdrawiam serdecznie
    Lola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lola, no i co z tym znajomym? Piszesz o nim w czasie przeszłym. Juz nie przyjeżdża? A mnie z kolei najbliżej było do Wrzeszcza. Polacy wymyslili te nazwę, by żaden Niemiec nie mogl tego wymówić. To tylko taka refleksja, niekoniecznie zgodna z prawdą :) Pozdrawiam :))))

      Usuń
  2. Hejka! Dałam do przeczytania tn piękny tekścik moim uczennicom - gimnazjalistkom - nie miałam żadnego pojęcia - ani bladego ani zielonego, że tyle kłopotów im sprawi jego przeczytanie. Okazuje się, że spora grupa młodzieży ma kłopot z poprawną wymową i czytają tylko po tzw "łebkach", jak coś trudnego to przeskakują i aby dalej. Było dużo śmiechu - każda czytała i się śmiała. A potem same wymyślały teksty z niespodziankami. Jola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haloj! Pelno takich językowych lamańcow mozna znaleźć w internecie. A młodziezy mozesz powiedzieć, że poprawna wymowa odrózni ich od obcych ( cudzoziemców), bo zaden cudzoziemiec, nawet ten doskonale znający polski, nigdy nie wymowi tego poprawnie. A jak wyszły im te teksty, ktore same wymyslały? Możesz napisać tu jakiś? Pozdrawiam :)))

      Usuń
    2. Hejka! Oto niektóre z tych łamańców językowych.
      Jola lojalna, lojalna Jola, nielojalna Jola- to tak a'propos mojego imienia; Koszt poczt w Tczewie; Tracz tarł tarcice tak, takt w takt, jak takt w takt tarcice ratak tarł; Czy trzy, czy trzydziesci trzy, czy trzysta trzydziesci trzy- była w jednym z liceów pani ucząca matematyki, a raczej próbująca, bo słabo jej to szło,która zamiast trzysta trzydzieści trzy mówiła czysta czydziesci czy- oj był "ubaw z niej po pachy";Zziajany ziec z adzy zziebnał, z zdzbła z uł, z arł i z ółknał; a na koniec perełka moja często wykorzystywana na zajęciach chóru - Moje miłe małe, miłe moje małe, małe moje miłe, miłe małe moje, moje małe miłe, małe miłe moje. Pozdrawiam Jola

      Usuń
    3. Oj jeden łamaniec źle się opublikował - Zziajany zięć z żądzy zziębnął, z źdźbła zż uł, zżarł i zż ółknał. A na koniec łamaniec, który robi furorę w naszym gimnazjum - Wyindywidualizowaliśmy się z rozentuzjazmowanego tłumu, który entuzjastycznie oklaskiwał przeliteraturalizowaną i przekarykaturyzowaną sztukę. Miłego wieczoru. Jola

      Usuń