poniedziałek, 8 września 2014

Niech żyje wieś!

Nad moim domem wisi superksiężyc. Błyszczący i przykryty tu i owdzie kłębkami chmur uwodzi swoją urodą. Wygląda niesamowicie! Na internecie przeczytalam, że taki księżyc w pelni ma na nas wpływ i przy okazji dowiedzialam się, że "wrześniową pełnię określa się mianem "Księżyca Żniwiarzy". W 2014 roku wypada ona w znaku Ryb. Oznacza to, że poczujemy potrzebę ukrycia się przed światem i zajrzenia wgłąb siebie. Teraz uciekać będziemy od kontaktu z innymi ludźmi, zamiast tego zwracając się do własnego wnętrza, wsłuchując się w swoje potrzeby. Pełnia w Rybach sprzyja rozwojowi duchowemu, ale i emocjonalnym reakcjom. Możemy być bardziej podatni na zranienia i popaść w lekką depresję. Wrześniowa pełnia sprzyja uzdrawianiu, leczeniu ran i romantycznym gestom." Do domu dotarlam dzisiaj po pracy o godzinie 20.10, no przez to można popaść w depresję, niekoniecznie lekką. Gdy przekroczylam progi domu, to aż musialam uszczypnąć się w rękę, żeby uwierzyć, że w końcu w nim jestem. Umyłam ręce, wypiłam kawę i zabrałam się za robienie obiadu na jutro. Cały dzień w pracy, a wieczorem gotowanie obiadu. Czy o to walczą te feministki?
Oczywiście mam wybor - nie gotować, niech taki Ronny zmajstruje posilek. Tylko on pojedzie do sklepu, kupi jakieś zamrożone badziewie w kartonie i tak będzie wyglądał obiad przygotowany przez niego. Problem leży w tym, że ja jestem bardzo wybredna. Nie jem na obiad żadnych gotowych, odmrażanych w mikro czy piecu potraw z kartonu. Powiem jasno,  nie jadam byle czego. Moj obiad ma być domowy, mięciutki, pachnący, świeży, z ziemniakami z koprem. Pizza, taka z pizzerii gości na naszym stole raz na dwa miesiące. Jedzenie w knajpach jest paskudne (już kiedyś pisalam o tym) i nic się w tej dziedzinie nie zmieniło. Żadne chińskie, indyjskie, tajskie nie imponuje mojemu podniebieniu i po tych azjatyckich posilkach wcale nie czuję się najedzona.  Od kiedy zostałam ziemianką, po głowie chodzi mi tylko jedna myśl, by w diably rzucić miasto i zająć się rolnictwem czy jakąś hodowlą. Na razie mam tylko 8 kur i jednego koguta. Gdy będe wracać do domu wczesniej, to poczytam sobie, co tutaj w miarę dobrze rośnie, by te łąki zamienić w urodzajne pola. Może zasadzić same ziemniaki, takie Asterixy? Są przepyszne i żadne robactwo czy zgnilizna ich nie atakuje.
Cały weekend spędziłam na wsi. Nie pojechałam nawet do sklepu. Nie chciało mi się nawet na chwilę opuszczać mojej werandy, lasu, trawnika, tarasu.  Moje wszystkie córki sa zmotoryzowane, więc one zajęły się zakupami. Ja tymczasem wyprałam wszystkie dywany. Tak jest - wyprałam. Rozwiesilam je, popryskalam Vanishem, obsypalam proszkiem do prania i potraktowalam je wysokociśnieniową myjką. Bardzo dobrze sie prało, a dywany nie rozsypaly się. Za to są teraz pachnące i jak nowe. Paulina z Mikaelem urządzili grill. Jedliśmy hamburgery (domowej roboty) z mięsa renifera i sałatki z własnej grządki i maślaki z cebulką. Zbieranie maślakow zajęło jej kilka minut, bo rosną wokół domu. Było bosko! Laptopa nie otwierałam, wiadomości nie oglądalam, wyciągnęłam się za to na leżaku i czytalam książkę. Wieś jest cudowna!
 Paulina, ktora przyjechala na weekend do domu podzieliła się swoimi wrażeniami ze swojego pobytu (służbowego) w Harads  (Norrbotten). Mieszkała w hotelu na drzewie. Oprah Winfrey nawet rekomendowała ten hotel. Doba kosztuje różnie od 4 do 7 tysięcy koron. Paulina zamieszkala w domku, w ktorym kiedyś mieszkala ta slynna modelka Kate Moss.


pokój Pauliny i Kate Moss

A ja pomyslałam sobie tylko jedno, ze ja pracuję w wyjątkowo dziadowskiej firmie, w ktorej tylko szefowie i ich najbardziej zaufani jeżdżą sobie na atrakcyjne szkolenia, a po powrocie częstują nas swoimi przezyciami okraszonymi zdjęciami w formie  prezentacji powerpoint. Co powiecie na to, że jeden z szefow tuż przed emeryturą pojechał na szkolenie do Wietnamu?
Dobrze chociaż, że mieszkam w lesie, ktory mi rekompensuje wiele rozczarowań życiowych . A teraz, gdy las powoli zmienia barwy na jesienne i uwalnia aromaty po wieczornych i nocnych mgłach, to zapewniam że do szczęścia już nic więcej nie potrzeba. A teraz idę pogapić się na księżyc. Pa!

8 komentarzy:

  1. To by się nawet zgadzało, bo przez parę ostatnich dni popadałam w depresyjne nastroje, których zwieńczeniem były kąśliwe uwagi do Małża, oj dostało mu się ;-)
    Życie na wsi polecam, tylko ostrzegam Asiu, że bez stałego etatu choćby jednego z małżonków to ciężki los na polskiej wsi, szczególnie w niedużym areale.
    pozdrawiam serdecznie z mazowieckiej wsi spokojnej :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też chodzę ostatnio zdołowana. Może najprościej jest zwalić te nastroje na księżyc. Niech i tak będzie. Ja od ponad 20 lat żyję na wsi, ale pracuję w mieście. Jednak moje mysli szybują coraz częściej, by dać sobie z miastem spokój raz na zawsze. Jak wpadnę na jakiś pomysł, z ktorego da się też przezyć, to będe go realizować. Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Przy takim nawale pracy, nie mam czasu na depresję - niezależnie od pełni:-))) Niestety - na wsi też zycie nie polega na polegiwaniu w hamaczku. Na pewno nie na co dzień. Nawet nie pracując na etacie, dzień mam wypełniony po brzegi. Myślę, że nawet praca na własny rachunek jest bardziej absorbująca, bo nigdy sie nie kończy. Nie zamykasz drzwi od biura...Ale fakt - wychodzisz przed dom, a tam sarny tuz za płotem, orzeł nad siedliskiem i ten zapach powietrza po deszczu! Chce się żyć!Ale powiem Ci, ze nawet gdy pracowałam od rana do wieczora, nigdy nie gotowałam obiadków wieczorem. Albo robiłam coś " na szybko", czyli coś, czego przygotowanie nie zajmuje więcej niż 20 minut ( np jakaś grillowana ryba, albo pierś z kurczaka ), do tego świeże pieczywo i sałata. I już. Albo któreś z moich już cos tam upichciło ( moja córka zaczęła gotować w wieku lat 11:-))).
    Pozdrawiam serdecznie!
    Asia
    P.S. Jak smakuje mięso renifera?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam pracy się nie boję, bo i tak zasuwam od rana do wieczora, jestem więc dobrze wytresowana. Ja po prostu pragnę czegoś nowego w moim zyciu i nie chcę chodzić bezpiecznymi i utartymi ścieżkami, ktore to bezpieczeństwo mi zapewnią. Potrzebuję jakiejś rewolucyjnej zmiany. A obiad zaczęłam robić o godzinie 21 - szej, wstawilam do pieca i mięsko pieklo się coś ponad godzinę. O 23 - ciej siadlam do mojej obiado-kolacji, było pysznie! Jadlam w towarzystwie zaglądającego mi do talerza księżyca. To mięso renifera nie było surowe, tylko podwędzane i zaskakująco smaczne, soczyste, według mnie podobne w smaku do mięsa z łosia czy jelenia. Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. I nie tylko Kate Moss ....... ja tez tam bylam;-))
    http://www.inasparadis.blogspot.se/2014/08/ptakom-podobni-2.html
    Pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, wiem, wiem :) Mnie raczej nie stać na takie ekstrawagancje, może gdy będę obchodzić jakieś "okrągle" urodziny, to rodzina wyśle mnie w ramach prezentu. Miejsce jest po prostu bajeranckie!
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. No I wszystko jasne! To ze tak rozrabiam wokol siebie to wina ksiezyca. (A ja juz myslalam ze to moze jakies poczatki menopauzy albo kryzys wieku sredniego haha) Wlasnie wczoraj wieczorem stalam przy oknie I spogladalam w plena, pyzata twarz owego sprawcy. Czyli tylko przetrwac wrzesien Joasiu! Dziekuje I pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć :) w tej chwili wrzesień tutaj jest po prostu piękny. Jest caly czas ciepło, mgły zbierają się nad łąkami każdego wieczoru, powietrze jest wtedy wilgotne i aromatyczne. Lubię to! I już modlę się o to, by październik był pogodowo taki sam. Zima byla nienormalna, lato ponad normę upalne, to może jesień też będzie w tym roku odmienna? Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń