piątek, 1 marca 2013

Urlop!

Rozpoczęłam urlop! Do pracy wracam 11 marca. W pierwszym odruchu wolności postanowiłam, że cały tydzień poświęcę ma spanie, ale zmieniłem zdanie, bo już sama myśl o urlopie wymiotła zmęczenie z mojego ciała i umysłu. Ale każdego wolnego dnia rano na pewno nie będę się zrywać! Przysięgam! Czterodniowa "wiosna" z dodatnimi stopniami i nawet słońcem niekiedy w tle spowodowała ożywienie martwoty. Na wiejskich drogach asfalt zaczął wypełzać spod lodu, który zamienił się w fantastyczną bryję, która strzelała gejzerami pod kołami pędzących samochodów. Samochód mój wygląda w tej chwili jak piękna, szczęśliwa utytłana błotem świnka. W środę jednak było nam smutno. Nasz maleńki kotek umarł. Tak po prostu. Kocica często wychodziła z szafy, czasami zapędzaliśmy ją z powrotem, by zajęła się swoim dzieckiem. W środę rano, przed wyjściem do pracy zajrzałam do maluszka i ku mojemu przerażeniu odkryłam, że leży ono tak jakoś bez życia. Ruszył łapką i jakby ocknął się. Kocica była w tym czasie poza domem. Zadzwoniłam do Pauliny i powiedziałam, że kotek jest umierający a ja muszę jechać do pracy. Przecież nikt nie da mi wolnego z powodu kota. Paulina natychmiast wsiadła w samochód i najpierw pojechała do apteki, by kupić mleko w proszku dla kociąt i buteleczkę ze smoczkiem. Utrzymała go przy życiu cały dzień, wieczorem jednak maluszek zmarł. Kocica całą noc chodziła po domu i szukała swojego dziecka. Musimy znowu zacząć podawać jej tabletki antykoncepcyjne, bo za stara już jest na dzieci. Ten mały kociak miał pewnie jakąś wadę. Szkoda, wielka szkoda!
Dzisiejszy wieczór spędziłam z moją koleżanką, która zaprosiła mnie do restauracji na obiad. Był to obiad na cześć moich poniedziałkowych urodzin. Już nie pamiętam, kiedy ostatnio tyle się nażarłam. Na talerz można było dokładać sobie, ile wlezie, bo to był bufet, w Polsce znany jako szwedzki stół. Wnętrze knajpy wyglądało jak sklep typu Mediamarkt, wszędzie wisiały telewizory. I to włączone! Na ekranach leciały tylko sportowe wyczyny, te aktualne. Zatem były narty i jakieś lekkoatletyczne zawody. To taka knajpa o niby sportowym profilu, która ma chyba wpędzić w kompleksy obżerających się klientów. Trenować! A nie wcinać! Ja jednak nie miałam wyrzutów sumienia dokładając sobie na talerz, bo dzisiaj przebiegłam na bieżni pół godziny i spaliłam trochę kalorii. Prędkość nastawiłam na 4,8 i po pól godzinie wyglądałam tak, jakbym wyszła spod prysznica. Myślałam, że ducha wyzionę! Z bieżni zeszłam na wacianych nogach, świat mi zawirował, siadłam na podłodze, żeby dojść do siebie. Pomyślałam o Kowalczyk. Ile wysiłku musiałam włożyć w ten speed 4.8, to tylko ja wiem. Straszne! Żeby te pól godziny jakoś szybciej mi nęło, to czytałam wiadomości na Onecie z mojego iPhona. Telefon jednak mi się spocił po kilkunastu minutach i musiałam włożyć go do kieszeni. Paulina biega na 16- tce, to strach już myśleć, na jakiej szybkości trenuje Kowalczyk. Przecież ta kobieta musi mieć siłę tura! A ile to się trzeba namordować! No, ja już wiem ile. Jutro też będę biegać, ale razem z Justyną Kowalczyk. Tylko, że ona pokona 30 km, a ja jakieś dwa. Ja jednak mam swoje hmm, lata.

tak nazywa się restauracja


czy te oczy mogą kłamać? obiadek w Allstars


a tak wygląda wnętrze Allstars - wszędzie telewizory, na prawo ode mnie


za mną


z lewej strony


a ja siedziałam naprzeciwko tego faceta



w drodze do domu zahaczylam o sklep i oniemiałam! Zima wróciła! A juz tak pięknie było!

2 komentarze:

  1. Ładna kompozycja na talerzu, nawet arbuz wygląda jakby wypożyczył krewetkowe oczęta.
    Mam nadzieję, że przyjemnie się rekreujesz. U mnie wiosna całą parą, leśne żonkile w kwiatach,szafirki na miejskich klombach też już kwitną. Nic tylko się radować.
    Pozdrawiam
    Iszka

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć Iszka, u mnie głęboka zima. Nie mam żadnych złudzeń, że zniknie przed majem. Wypoczywa mi się nadzwyczajnie, poza czytaniem niewiele robię. I oto chodzi. Napisalam przed chwilą kolejny wpis na blog o tym jak spędzam urlop. Pisalam na iPhonie i teraz ten cholerny wpis jakos nie chce się opublikować. Zaznacza tylko, że się "publikuje", no zobaczymy, może zdąży to zrobić zanim urlop mi się skończy. A wiosny Ci nieprawdopodobnie zazdroszczę! Pozdrawaim serdecznie!!!:)))))

    OdpowiedzUsuń