czwartek, 7 marca 2013

Rewitalizacja

Zima panoszy się w najlepsze, a ja urlopuję w domu. Można powiedzieć, że się w nim zamknęłam. Udaję, że wyjechałam. Odpowiadam tylko na telefony od rodziny, innych po prostu nie słyszę, gdy dzwonią. Nie rozumiem, dlaczego tak jest, ale w domu czuję się wyśmienicie! Nie mam najmniejszej ochoty na przejażdżki do miasta, nie tęsknię też za żadnym życiem towarzyskim. Moszczę się na sofie owinięta w dziergane chusty i ubrana w miękkie spodnie dresowe. Czytam, czytam i czytam. Kot leży po mojej prawicy, a pies po lewicy. Moją działalność w kuchni ograniczyłam do minimum. Widać to zresztą na zdjęciu - kuchnia jest czynna tylko chwilami. Gosposia ma też urlop, więc to jednak ja muszę skomponować jakieś obiady. Mają być jednak proste i szybkie w wykonaniu. Przykład takiego szybkiego i prostego obiadu widać na zdjęciach poniżej- łosoś spryskany cytryną, lekko posolony i zalany gotowym sosem koperkowo-rakowym. Tak przyprawiony posiedział w piekarniku 30 minut w 175 stopniach. Renee w zastępstwie gosposi obrała ziemniaki, ja wykonałam sałatkę i tak jedliśmy ten obiad dwa dni. Oprócz czytania, biegam na bieżni i wychodzę z pieskiem na spacer po bliższej okolicy. Z przerażeniem stwierdzam, że mimo zwolnionego (poza bieżnią) tempa, czas wściekle pędzi i za chwilę mój urlop się skończy. Mało patrzę w lustro, bo przestałam się malować, więc nie ma na co się gapić. Pomiędzy przeczytanymi książkami podjadam czekoladki. Czekoladą zakładam również strony w książce, gdy robię przerwę w czytaniu. Właściwie ten przemiły czas spędzam z Agathą Raisin i moimi zwierzętami. Z Agathą również Jadam śniadania. Właśnie dowiedziałam się, że czterdziestoparolatkowie mogą mieć talent do telekinezy, czyli potrafią siłą umysłu przesuwać przedmioty. Zatem zdarza mi się dłużej zagapić w stojącą na stole szklankę z wodą. Kto wie, może do końca urlopu uda mi się przesunąć ją wzrokiem. Gdybym odkryła w sobie taki talent, to używałabym go podczas sprzątania. Gapiłabym się na odkurzacz i kazałabym mu odkurzać, a brudnym naczyniom wskakiwać do zmywarki. Pranie również samo by się wstawiało. Muszę popracować nad tą telekinezą. Rano zazwyczaj oglądam Pytanie na śniadanie. Jestem zawiedziona tym programem. Ględzą w nim głównie czy karmić lewą czy prawą, a może cudzą piersią. Biorą do studia jakieś badylaste dziewczyny, które ubierają w dziwaczne ciuchy i wmawiają nam, że to modne. W tle jakiś kucharz nabija na wykałaczki robale i twierdzi, że to modny obiad. A mi na sam widok tego skrzydlatego świństwa gotowego do spożycia zachciało się rzygać. Dla kobiet 40+ ~ 90+ w tym programie niewiele mają do zaoferowania. Jest to normalnie dyskryminacja!!! Za to mogą dyskutować z ekspertami o wyglądzie i zapachu niemowlęcych odchodów. Niemowlaki są słodkie, ale ich kupy już niekoniecznie. Kończę, bo Agatha już się niecierpliwi. Pa! U mnie w tej chwili jest na zewnątrz minus 15 stopni. Jak to dobrze, że mam pełno książek, bo chyba już bym zwariowała.

obraz mojej duszy (znalezione w internecie)


poranne spacery


mój świerk


mój dom


kuchnia nieczynna


fast food czyli szybki obiad (łosoś)


łosoś gotowy do spożycia


deser - Agatha i miodowy melon,
a z ksiązki wystaje czekolada w opakowaniu ma się rozumieć


moje typowe urlopowe śniadanie


śniadanie, ktore nazwę pokusa, już bez przymiotnika "śmiertelna"


pomiędzy kotem, a psem ja mam swoje miejsce - zwierzęta śpią, a ja zwykle czytam



moja przyszłość...


a tu dwaj agenci - żebyście nie myśleli, że w mojej twierdzy straciłam humor

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz