poniedziałek, 24 września 2012

Sztuka kulinarna i sztuka teatralna

Dzień roboczy zakończyłam o 19.20. Po prostu po normalnych godzinach pracy zafundowano nam konferencję. Do domu pędziłam z prędkością światła, bo jeszcze po drodze chciałam zahaczyć o ICĘ, bo w domu skończyło się mleko i kawa. 10 minut przed zamknięciem wpadłam do sklepu jak błyskawica. Oprócz wyżej wymienionych produktów kupiłam kawałek świnki, czyli karkówkę, do tego pora, dwie papryki - pomarańczową i czerwoną, sok tropikalny składający sie z mieszaniny różnych egzotycznych owoców, a następnie pognałam do domu, bo za kilka minut miał się rozpocząć teatr telewizji, którego nie mogłam po prostu nie zobaczyć. "Trzy siostry" Czechowa to naprawdę miłe zakończenie dnia. Oglądając sztukę teatralną, kroiłam zakupioną sztukę mięsa na kawałki. Zadumalam się nad słowami Iriny: "
Przyjdzie czas i ludzie dowiedzą się, po co to wszystko, po co te cierpienia, nie będzie
żadnych tajemnic, a na razie trzeba żyć... trzeba pracować, tylko pracować! Jutro wyjadę
sama, będę uczyła w szkole i całe życie oddam tym, którym może to będzie potrzebne. Teraz
jest jesień, niedługo przyjdzie zima, zasypie wszystko śniegiem, a ja będę pracować,
pracować..." No właśnie, ja też będę pracować. Pokrojone na kawałki mięso podsmażyłam, oprószyłam mąką zmieszana z curry i wrzuciłam do garnka i zalałam tym egzotycznym sokiem. Wsypałam wiórki kokosowe, dodałam kostkę z kury, no i zaczęłam dusić to pod przykryciem. Renee pokroiła papryki i pora. Podsmażyłam warzywa na oleju z drobno posiekanym ząbkiem czosnku i wrzuciłam do garnka pod koniec duszenia mięsa. Jutro wstawię ryż, pogrzeję ten indyjski "gulasz" i obiad gotowy. Ta niemoc, rozczarowanie życiem, marazm, obezwladniająca i wszechogarniająca nuda, bezsilność i ta melancholia bijąca od "Trzech sióstr" zmobilizowały mnie do działania, czyli ugotowania obiadu. Ta sztuka opowiada o tym, jak nie należy żyć. Jakieś dwadzieścia lat temu byłam jak ta Irina - ona tęskniła do Moskwy, ja do Gdańska. Snułam sie jak ona z różnymi postanowieniami, ktore ja w przeciwnieństwie do niej zaczęłam jednak realizować. Ona nigdy nie pojedzie do Moskwy, a ja jeżdżę do Gdańska co roku. Siostry uważały, że tylko Moskwa może uczynić je szczęśliwymi, ja podobnie myślałam tu w Szwecji tak o Gdańsku. One na tej swojej prowincji niugdy nie będą szczęsliwie, a ja na mojej jestem. Tak, by nie zaplątać sie w depresję trzeba zabić w sobie trzy siostry. A gdy się tęskni do jakiejś swojej Moskwy, to powinno się tam jechać, a nie tylko tęsknić. Teraz moją "Moskwą", do której tęsknię jest po prostu łóżko. Dobrze, że w zasięgu ręki.     

25 komentarzy:

  1. Uwielbiam "Dwie siostry". Wczoraj zupełnie przypadkiem natknęłam się na spektakl - mąż skakał po kanałach, kiedy kierowałam się z książką do łóżka. Wygoniłam go, oczywiście, sprzed tv i usnęłam na sofie w salonie rozmyślając nad życiem :)
    Pozdrawiam, Joasiu, cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwie? A może jednak trzy? ;)A co Ci się śniło?
      Pozdrawiam jesienno-nastrojowo:)

      Usuń
    2. trzy, ale myślałam o drugiej kawie ;)

      Usuń
    3. a wiesz, że ja prawie nigdy nie pamiętam swoich snów... przypuszczam, że to kwestia przemęczenia (od ciąży starszego dziecka jeszcze nie przespałam pełnej nocy)

      Usuń
    4. Wiesz, gdy ma się śnić cos okropnego, to lepiej takiego snu nie pamietać. A ja kiedys tez przerabialam takie nieprzespane noce. Chodzilam tak wykończona, ze dzisiaj normalnie niewiele z tego okresu pamiętam. Najbardziej pamiętam własnie chroniczne zmęczenie.

      Usuń
  2. Faktycznie, po co myśleć o tym co nierealne, lepiej poszukać plusów obecnej sytuacji. Ale dzięki Ci piękne za pomysł na obiad, bo czasem to już nie mam do tego głowy - ten sok to połączenie jakich owoców?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja Droga, sok wedle przepisu powinnien być ananasowy, ale ja nigdy takiego czystego ananasowego jakoś nie mogłam znaleźć, więc kupuję taką mieszanine cytrusow, z granatem, ananasem, byle nie z bananem i nie z jablkami. Wiórki kokosowe tak pól polskiej szklanki. Jedna kostka rosołowa z kury, dzieki niej nie musisz dodatkowo solić, czy jakos tam przyprawiać. Gdy podsmażysz na patelni mięso, to pod koniec smażenia zasyp je wczesniej przygotowaną mieszanką w kubku - 1 łyżka mąki i 1 łyżka curry. Z patelni wrzuć mięso do garnka, a patelni nie myj, tylko wlej do niej sok, tak ok. 0,5 l i pogrzej, bo na patelni zostalo trochę mąki i tego curry. Następnie wlej to do garnka z mięsem, dodaj kostkę i wiorki i niech pyrka do miękkości. Gdy sok trochę wyparuje, to dolej więcej. Mieszaj od czasu do czasu, bo ta mąka lubi się przyklejać do dna. W tym czasie zajmij się tą papryką (mogą być trzy kolory) i porem i czosnkiem. Tylko nie smaż za długo. Do tego dania dolewa sie jeszcze na koniec śmietanę (20/25 ml). Taką lejącą, nie gęstą. Mięsa wzięłam coś ok. 600 - 800 g. Jezenie będzie na 2-3 dni. Mozna tez je spokojnie zamrozić.U mnie wszystkim to smakuje, a tak w ogóle to jest to moje popisowe danie. Gości też tym karmię:) Smacznego!

      Usuń
    2. Ależ ja Ci bzdurę napisałam co do ilości śmietany- trzeba wlać cale opakowanie takie 200 lub 250 ml. A nie jak wyżej:)

      Usuń
    3. dzięki Kochana, jutro robię to na obiad:):*

      Usuń
    4. Mam nadzieje, że napiszesz, czy był to sukces, czy...porażka:)))

      Usuń
    5. niedługo idę do sklepu po karkówkę :) już się nie mogę doczekać, moja rodzina też :)

      Usuń
    6. no to powodzenia. Kup śmietanę niskoprocentową, żeby za bardzo w biodranie poszło;). Mieszaj, bo lubi się przypalać, soku też wlej tak, by przykryło mięso i uzupelniaj w miarę potrzeby. Nie wiem, ale wydaje mi się, że Tymbark ma sok z ananasów, ale pewnie sa i inne firmy, ktore maja cos egzotycznego.

      Usuń
    7. Asia właśnie kupiłam HORTEX ANANASOWY :]]]] śmietanę mam 12% :P

      Usuń
    8. Boże jakie zapachy, warzywa skwierczą na patelni, mięsko z kokosem pachnie w całym domu, jejku a towarzystwo na obiad zjeżdża się dopiero między 15:00, a 16:00 :((((

      Usuń
    9. Asiu wyszło pysznie, wszystkim strasznie smakowało :)))

      Usuń
    10. To rozumiem, że ta karaibska potrawa otrzymała od Ciebie kciuk do góry! Fajnie. Najważniejsze, ze nie jest skomplikowana w produkcji:)))

      Usuń
  3. Ale narobiłaś smaku Joasiu :))
    A może marynujesz czasem śledzie i masz jakiś fajny lokalny przepis. Byłabym wdzięczna.
    pozdrawiam Bogda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Bogda! Jak to fajowo, że się odezwałaś. Na sledziach się nie znam, ale mogę poszperać w szwedzkich przepisach. Tylko sie nie zdziw, bo tu robią śledzie na slodko, zawsze z dodatkiem cukru. Tu nie znaja śledzia w oleju, tylko ocet i cukier. Fuj!Pozdrawiam i ściskam:)))))

      Usuń
    2. Hej.
      Teraz już wiem, że śledzie, które robię nazywają się fuj :))))))))
      Ja właśnie tak robię z cukrem i octem- bez oleju.
      Taka u mnie tradycja w domu.
      Na Twoją stronę zaglądam regularnie, tylko nie umiałam na tej nowej stronie dodawać komentarza,( bądź wyrozumiała dla starszej pani).
      Może uda mi się to z czasem rozgryźć :))
      Pozdrawiam serdecznie. Bogda

      Usuń
    3. Oto moja specjalność: popełnianie faux pas. Jestem calkowicie przekonana, ze Twoje sledzie są wyśmienite. Ja mam tu dwa ulubione rodzaje, firmy abba. Jedne w sosie śmietanowym z kawiorem, gdzie ten ocet jest tylko delikatną nutą, a cukier gdzieś tam błąka się w bardzo oddalonym tle, a te drugie to po prostu sledzie z cebulką z dodatkiem jakiejś przyprawy, ale nie pamiętam co to za jedna, bo w tej chwili nie mam ich w domu, więc nie mogę przeczytać. Ta przyprawa neutralizuje w znacznej części cukier, też w nich obecny. Ale te "fuj" krzyknęłam 20 lat temu, gdy pierwszy raz jadłam te śledzie z cebulą w zalewie octowo-cukrowej. Zwłaszcza, że byłam wtedy w ciąży i ich smak zszokował mnie. A gdy do mnie piszesz i musisz wybrać w oknie "odpowiedz jako", to wybierz "anonimowy" i tyle. Ściskam Cię i cieszę sie bardzo, że piszesz do mnie:) Poza tym, po przeczytaniu tej powieści o emerytach, ktorzy napadli na muzeum i skradli dwa obrazy zauważylam, że w emerytach tkwi nieprawdopdobny potencjał. Teraz, gdy czekam na przejściu dla pieszych, gdy przez ulicę przejdzie taki bardzo starszy emeryt/ka pchający przed sobą ten swój wózko-koszyk (jak to się nazywa po polsku?)to zastanawiam się, co może teraz w trakcie spaceru planowac w swojej głowie ta osoba, ktora jest prawie niezauważalna. Emeryci to najfajniejsza grupa ludzi. Już sama nie moge się doczekać emerytury! Pa!

      Usuń
    4. Nie odczułam , żeby to było faux pas,
      po prostu lubisz inne smaki.
      Od kiedy jestem na emeryturze
      - w grudniu skończę 61 :(((
      to czuje w sobie niezły potencjał , ale napadać na muzea nie będę!!!. :)))
      Bycie emerytem to nie taki znowu miód.
      Też na to czekałam, ale widziałam siebie jako sprawną , pogodną panią w słusznym wieku.
      Nic bardziej złudnego.
      Tu boli, tam szczyka ale trzeba się uśmiechać i mówić ze jest ok.
      Ale Ci fajnie, że jesteś młoda, sprawna i pełna życia.
      Pozdrawiam serdecznie - wymądrzająca się Bogda.


      Usuń
    5. Bogda a może powiedz głośno, że nie wszystko jest takie kolorowe jak się wydaje? Na wszystko jest jakiś sposób, uszy do góry :*

      Usuń
    6. Bogda! Co Ty wypisujesz? 61 lat to żaden wiek. W tym wieku kobiety są jeszcze super młode. Bardzo dobrą stroną Twojego wieku jest to, że wcale nie musisz nic udawać, ani sie usmiechac, gdy nie masz na to ochoty. Teraz nareszcie można byc sobą i na swoich warunkach. Masz ochote na popelnianie glupstw czy szaleństw, to popełniaj i już. Ściskam:))))

      Usuń
  4. Bardzo mi się podoba cała idea tego wpisu - łącznie z przepisem na mięsko z sokiem i kokosem :)).
    I - myślę podobnie: jeśli świat się nie może zmienić podług naszych upodobań, to my musimy zmienić nasze o nim myślenie, znaleźć w tym, co mamy, rzeczy, które warto docenić, którymi warto się cieszyć. W przeciwnym razie chandra unyńska murowana :))).
    Ściskam,
    Kinga

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć Kochana:) a bo to niby tęskni sie ciągle do jakiejś odmiany, a tymczasem w brzuchu burczy z glodu i zamiast tęsknić i gapić się w okno z ciągle tym samym widokiem, to trzeba rękawy podkasać i zająć sie tworczością kulinarną. Cos mi sie wydaje, że nostalgia wywoływana jest chyba przez zwykłe nieróbstwo. Całuski:)))))

    OdpowiedzUsuń