wtorek, 29 marca 2016

Świąteczna idylla

Moja Wielkanoc minęła bezpiecznie i spokojnie,  mimo że Wielki Tydzień był krwawy. Najpierw zamachy terrorystyczne islamistów w Brukseli (22 marca) - 35 zabitych i 340 rannych, w wielkanocną niedzielę zamach na chrześcijańskie rodziny w Pakistanie - 72 osoby zabite, ponad 300 rannych i trwający w najlepsze terror na polskich nowoczesnych drogach - 28 zabitych, 315 rannych - bilans z trzech świątecznych dni. U nas bylo leniwie spokojnie, żadnych sztormów ani tych doslownych, ani tych w przenośni. Jesli mialabym opisać moje święta w trzech słowach to wybiorę takie: sielankowe, smaczne, radosne. W niedzielę obiad spozywaliśmy u mnie,a w poniedziałek u Pauliny. Niestety nie bylismy w komplecie, bo Natta pracowała i w sobotę i w niedzielę. Z radością piekłam i gotowałam, czulam autentyczną radość kręcąc się przy garnkach. Im gorzej jest w świecie, tym bardziej ja staram się stworzyć idylliczną atmosferę w domu. Te cztery ściany mają nam dawać bezpieczeństwo i schronienie. Rodzinna biesiada przy stole spowitym aromatami kuszących potraw, dźwięk sztućców dotykających porcelany, żółte tulipany, gałązki pokryte drobnymi listkami, pisanki i żonkile, nasze śmiechy, zadowolony mały Holger w swoim bujanym foteliku, psy czekające przy naszych nogach na swój posiłek, kot skulony na fotelu. Za oknem topniejący śnieg i słońce zaglądające przez okno do domu. To jest szczęście w czystej postaci. Chwilami mam wrażenie, że mieszkam na innej planecie. A dzisiaj w kurniku Paulina znalazla jajko! Pierwsze w tym roku. Tak proszę państwa, oto wiosna wkroczyła do mojego lasu. Prawie cale moje kurzęce towarzystwo wymarło, nawet Picasso - kogut zmarł ze starości na drugi dzień po zamachach w Brukseli. Zostały mi tylko dwie kury - jedna stara, a druga młoda. No i to jajko dzisiaj. Sama radość!
Kilka dni temu zakończylam lekturę Turnieju cieni Cherezińskiej. Wspaniala powieść! Gorąco polecam. Polacy w niej wystepujący - wypisz wymaluj bardzo wspólcześni - skłóceni. Nie szkodzi, że akcja rozgrywa się w czasach po powstaniu listopadowym - kłótnie były takie same jak dzisiaj. Widać tak już natura Polaków, ktorych największymi wrogami są sami Polacy. I nie ma tu być z czego dumnym. Ohydna cecha. Teraz czytam Szczygła Donny Tartt. Kolejna potężna powieść. Tym razem czytam szwedzkie wydanie, z tej prostej przyczyny, że nie mam jej w wersji polskiej.

wielkanocny stół Pauliny

obiad u Pauliny (mięsko z łosia)

fragment mojego stołu wielknocnego
na razie zimny "bufet" - łosoś, sałatka polska warzywna i śledzie w śmietanie.
Goście zaraz zasiądą do stołu

6 komentarzy:

  1. Twoj dom jest na pewno ostoja dla Wszystkich! A co do kur to ile one zyja? Wydaje sie jakbys dopiero niedawno swoj kurnik zaczela? Czy ten czas tak szybko leci. Ja dostaje swieze jajka od znajomych i u nich kury jak szalone przez cala zime dawaly jajka - 6 na dzien! No ale w Belgii zima to jak wiosna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Tunka, zgadza się co do mojego kurnika. Nie tak dawno zaczęłam swoj kurnik, ale my wszystkie kury wraz z kogutem dostaliśmy od znajomych Ronnego i cale te ptactwo było już w wieku 5-6 lat. Kry powoli wymieraly jedna po drugiej. Paulina kupiła wiosna zeszłego roku dwie młode takie ok. roku, ale nie wiedzieć dlaczego jedna z nich również umarła na jesieni. Nie wiem ile żyją kury, bo na forach internetowych można znaleźć różne dane. wydaje mi się jednak, że żyją tak 6-8 lat. Kogut był stary, nie doczekal wiosny. U nas kurnik jest murowany, ale nie jest ogrzewany jakimś dodatkowym źrodlem ciepla typu kaloryfer czy jakaś dmuchawa. W zimie mają w pomieszczeniu pełno siana, ale trzeba często do nich zachodzić, by patrzeć czy woda nie zamarzla, gdy temperatura na zewnątrz jest ponad minus 10 stopni. Ludzie mowią, że zimą kury malo niosą, a moje byly stare, a ta jedna mloda też niestety nie znosiła. Niedawno oglądalam polską bajkę Wielknoc kota Filemona (jest na yt) i dowiedzialam się z tej bajki, że gdy kury zaczynają znosić jajka, to znak że wiosna już przyszła. Popatrz, ile to można nauczyć się z bajek. Gdy moje kury były młodsze, to też znosily jajka, nawet w tym zimnie, ale dużo, dużo mniej. Może tak po jednym jajku co drugi dzień. A Ty gdzie mieszkasz w Beligii? Możę niedaleko Brukseli? Chociaż w tym malym kraju chyba wszystkie miejscowości leżą niedaleko Brukseli (żartuję). Pozdrawiam poświątecznie :)

      Usuń
  2. Ja w sumie to mieszkam 100 km od Brukseli wiec i daleko i nie, niestety jak niedawno sie do Brukseli wybieralam to te 100 km pokonalam przez 3 godziny... I tak z drogami w Belgii jest, mimo krotkich odleglosci jazda zajmuje nieskonczonosc. No ale tutaj nikt obowiazkowo nie musi isc do szkoly nauki jazdy, wiec czemu tu sie dziwic.... Ciesze sie jednak, ze blisko Brukseli nie mieszkam, tylko w malej miejscowosci w prowincji Limburg. Obejrze sobie bajke na yt:) Powodzenia z jajeczkami :)A zdjecia przepiekne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niesamowite, to co piszesz! Myslalam, że na "zachodzie", podobnie jak i w Szwecji samochodem szybko pokonuje się 100 km. 100 km w 3 godziny, no niezłe tempo, hm. W jaki sposob dostaje się w Belgii prawo jazdy? W Szwecji nauczycielem jazdy może być każdy pelnoletni, oczywiście posiadający przynajmniej 5 lat prawko. Na samochod nakleja się szyld z napisem nauka jazdy, no i jazda. Ale ten "nauczyciel" musi siedziec obok uczacego się w samochodzie podczas jazdy. Nie ma jakichś wymogow, by wyjeżdzić określoną liczbę godzin. Pamietam, że dla Renee wykupiliśmy pakiet na kurs, obowiązkowa teoria (to wszyscy obowiązkowo muszą przejść), no i do pakietu wchodziło chyba 8 lub 10 jazd. Potem jeździła z Ronnym czy Pauliną. Tutaj rownież muszą też jeździć na torze lodowym (obowiązkowe). Potem egzamin teoretyczny i jak się go zda, to wtedy z jazdy. Trzymaj się!

      Usuń
  3. Prawo jazdy w Belgii dziala w sumie na podobnych zasadach jak u Ciebie z tego co czytam. tylko, ze Belgowie naprawde nie potrafia jezdzic, kierunkowskaz jest im nieznany, skrecaja bez ostrzezenia, zatrzymuja sie na srodku drogi, jak pada deszcz to nie wiedza co maja robic - w Szwecji ze sniegiem to mielibyscie ubaw z Belgow.... No i wlasnie jak ktos kto sam zle jezdzi uczy kolejne pokolenie to pozniej tak jest, ze codziennie stoja kilometrowe korki, codziennie wypadki a jak sie jedzie na autostradzie gdy jest duzy ruch to juz zwykly zjazd z autostrady powoduje korek... ja lubie jezdzic samochodem ale kosztuje mnie to duzo nerwow..... Drogi w Belgii w porownaniu z Holandia sa w zlym stanie - mieszkam 10 km od granicy i od razu czuje roznice. To samo z drogami rowerowymi. Jazda do Brukseli to koszmar ale nawet jak jezdze z psami trenowac ok 70 km ode mnie to moja droga trwa miedzy 1 a 1,5 godziny.....

    OdpowiedzUsuń
  4. Joasiu, masz rację, najważniejsze to spokój, stabilizacja i radość i to wszystko w życiu rodzinnym. Uważam, że to zacietrzewienie, wręcz nienawiść wzajemna, brak zrozumienia a nawet niechęć do znalezienia zgody i porozumienia widoczna u wielu naszych rodaków, wynika w ogromnej mierze z frustracji i poczucia nieudanego życia a w końcu z zawiści, że komuś innemu jest dobrze bo mu się w życiu w ten czy inny sposób powiodło. Nie uważasz, że to taka polska cecha narodowa, zawiść a od niej nienawiść, bo przecież teraz ten, który coś posiada, stać go na więcej to po prostu złodziej. Takie i jeszcze gorsze komentarze można przeczytać w necie pod prawie każdym artykułem prasowym, wszyscy, którym się nie podoba obecna sytuacja w Polsce to według wielu frustratów oderwani od tzw.koryta.
    A odrywając się od niemiłych tematów, jedzonko świąteczne miałaś apetyczne i na pięknej porcelanie, jak mi się wydaje Lubiana kaszubska na stole Pauliny a u Ciebie Lubiana z lawendą, zgadłam?
    Życzę wiosennej pogody wreszcie, u nas już całkiem ładnie, chociaż nocami chłodno i mogłoby się już zazielenić.
    Pozdrawiam serdecznie i ściskam mocno Ewelina.

    OdpowiedzUsuń