niedziela, 13 marca 2016

Ostatnie minuty urlopu

No i koniec mini urlopu! Jutro, tak jak większa część świata zresztą, idę do pracy. Przyznam, że wypoczęłam, chociaz zdarzalo mi się siedziec do trzeciej nad ranem z książką przed nosem. Razem z  córkami odwiedziłam ponownie Ikeę, kupilam ten przedstawiony wczesniej chodnik. Kolejka do kawy i ciastek byla tak dluga, że dalysmy sobie spokój z deserem, zwłaszcza, że bylysmy razem z Holgerem, ktory nie mialby tyle cierpliwości, a usiąść też nie było gdzie w tej restauracji, bo wszystkie miejsca byly zajęte!!! Mimo, że pojechalysmy do sklepu w poludnie. Nie mam pojęcia, ale wygląda na to, że nagle wszyscy wzięli sobie urlop w tym samym czasie, co ja. Holger nagle zaczął donośnym i rozpaczliwym głosem dopominać się o swój posiłek, cóż bylo robić?  W zaaranżowanym pokoju przy dziale meblowym siadłyśmy na wygodnych fotelach, a Paulina rozłozyła się na sofie na i zaczęła karmić małego. Fotele byly tak wygodne, że aż nie chciało nam się wstawać, a ja zaczęłam nawet, czy takiego fotela sobie nie sprawić. Musiałam wejść do działu meblowego, by go odnaleźć razem z ceną.
to jest ten fotel, odszukalam go wśród mebli, bo ten na ktorym siedzialam nie mial metki z ceną

moją uwagę przykuł również ten oto szezląg. Czyż nie jest piękny?
 Fotel i szezląg stały na samym początku działu meblowego. Po obejrzeniu cen i sfotografowaniu zrobiłysmy w tył zwrot i poszłyśmy do samochodu. Także dział meblowy w dalszym ciągu czeka na botanizację z mojej strony. Była to moja jedyna wizyta w mieście w ciągu urlopu. Mój świat zmniejszył się do rozmiaru domu i jego najbliższej okolicy. I tak mi było najlepiej. Zmarwiła mnie trochę książka Cherezińskiej Turniej cieni, bo przed urlopem połowe tej ksiązki przeczytałam. prosze sobie nie myśleć, ale ta książka do najcieńszych nie należy. Tylko 813 stron. No i nareszcie moglam czytać do utraty tchu. Moje wydanie tej powieści jest eleganckie, szyte i w twardych okladkach, gdy ksiązka do mnie przyszla, to nawet była opakowana w folię taki dziewiczy egzemplarz dostałam. No i tragedia nastąpila. Zaczęłam czytać część V i...stwierdziłam brak pierwszych 17-stu stron!!! Myslalam, że szlag mnie trafi. Bo ja tu obgryzam paznokcie podczas lektury przejęta losami bohaterów, przezywam razem z nimi ich nieprawdopodobne ptzygody, z rumieńcami na twarzy przewracam kartki powieści, a tu taki cios. Było już grubo po północy, przelecialam przez nieprzeczytaną część książki, by sprawdzić czy te brakujące strony nie znalazly sie przypadkiem w innym miejscu, a potem chwycilam za komorke, wyszukalam na facebooku profil wydawnictwa i napisałam do nich o problemie i pytaniem jakie widzą rozwiązanie tego problemu oraz z prośbą, by mi nie radzili udać się do księgarni, w celu wymiany tego wybrakowanego egzamplarza, bo nie mieszkam w Polsce. Wściekła poszłam spać. Rano obudzil mnie dźwięk messengera. Wydawnictwo odpowiedziało mi i poradziło, bym w księgarni wymienila egzemplarz i nic więcej nie mogą na to poradzić (?!) No, to ja im napisalam, by mi przemejlowali lub sfotografowali brakujące strony i wyslali na messenger. Poprosili o mój e-mail i powiadomili, że moje dane przesłali do kogoś i wkrotce "ktoś" skontaktuje się ze mną i prześlą mi e-booka.
-Super! - odpowiedzialam zadowolona i przeslalam im nawet kciuka do góry! Do tej pory, czyli cały tydzień, ten tajemniczy "ktoś" nie skontaktował się ze mną. Nie dostalam żadnego e-booka, czy zdjęć brakujących stron. Aż nagle pewnego dnia na facebooku była mowa o tej powieści Cherezińskiej. Opisalam mój problem i poprosilam forumowiczów o to samo, o co prosilam wydawnictwo Zysk i S-ka. Spytalam czy jest ktoś chętny, by sfotografować te brakujące strony i mi je przesłać. Zgłosila się jedna dziewczyna i w ciągu kilku minut przesłała mi brakujące strony w formie fotografii. Że też ja, taka durna nie wpadłam od razu na ten pomysł zamiast bawić sie w bezsensowną korespondencję z wydawnictwem, które liczy jedynie na zysk (jak jego nazwa wskazuje), a nie na zadowolonych czytelników. Mają we mnie wroga! I niech się pocałują w dupę!!!
Oglądałam konkurs piosenki polskiej i jestem nieslychanie zadowolona, że wygrał ten fajny chłopak Michał Szpak. On mnie po prostu oczarował swoją piosenką. Uważam, że ma ogromne szanse, by znaleźć się w czołowce najlepszych przebojów na konkursie Eurowizji. A gdyby ktos nie wiedział o jakiej piosence piszę, to tu ją załączam:


A gdy już klikacie na youtube, to możecie również kliknąć na video, ktore dzisiaj wstawił kolega - Pauliny, ktory fotografował jej ślub. Ach! Co to był za ślub!

 I jakie piękne lato!
A co mnie rozbawiło w mijającym tygodniu, a właśnie to:

Tak Kaczyński świętował dzień kobiet. Nie mialam pojęcia, że on ma aż taki status w naszym kochanym kraju. Patrzyłam w te zdjęcie jak sroka w gnat i nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Że też on pozwala na to, by kobieta aż tak się poniżała.

Innym rozweselajacym wydarzeniem był wstępny dokument Macierewicza, naszego ministra od wojny i pokoju dotyczący celow i zadań Wojsk Obrony Terytorialnej. Najciekawszy fragment tego dokumentu opisuje zadania WOT - "celem WOT powinno być wzmocnienie patriotycznych i chrześcijańskich fundamentów naszego systemu obronnego oraz sił zbrojnych - tak, aby patriotyzm oraz wiara polskich żołnierzy były najlepszym gwarantem naszego bezpieczeństwa". Kochani, to nie Jan Sobieski tak napisał, tylko jak najbardziej nam wspólczesny minister Macierewicz. Przypuszczam, że głownym uzbrojeniem takiego wojska będą ryngrafy, ktore niczym kamizelki kuloodporne będą ochraniać ciała żołnierzy, a ich gorące modlitwy zastąpią inne uzbrojenie. Przynajmniej państwo zaoszczędzi na wydatkach dla armii. A do zwycięstwa poniesie ich wiara niczym skrzydła husarskie.
A dzisiaj czy wczoraj tenże minister pogrozil Ameryce, by ta nie uczyła nas demokracji, ktorą oni mają zaledwie od wieku XVIII, a w Polsce początki tradycji demokratycznych, częsciowej demokracji siegają XVI wieku albo jeszcze wczesniej. No i jaki z tego wniosek? Że Polacy to ciężko myślący naród skoro niczego nie nauczyli się. Ta szlachecka demokracja pogrążyła Polskę, dzięki tej chorej szlacheckiej demokracji Polska przestała istnieć na całe 123 lata! Amerykanie nie potrzebowali tak dużo czasu, by demokrację uznać jako wspaniały wynalazek ludzkości. A Polacy? Swoją demokrację ciągle trwonili i jakoś źle pojmowali. A Wy jak sądzicie?

12 komentarzy:

  1. Film z Pauliny slubu przepiekny!!!
    A o polityce i chorych ludziach nie chce mi sie nawet pisac, juz sie poddalem bo uwazam, ze koltunstwa nie da sie wypleninc przez najblizsze 3 generacje. Usciski i milego tygodnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Ina :) Te zdjęcia przywołały wspaniale wspomnienia. A co do sytuacji w Polsce, to myślę podobnie jak Ty. Tobie rownież zyczę miłego :)

      Usuń
  2. piekna para, piekny slub i piekne zdjecia! Sliczna masz corke! Miala cudownie upiete wlosy! Sama radosc i milosc bije ze zdjec! A w naszej Ikei tez tlumy niezaleznie od godziny i dnia... Fotel ten czerwony to taki specjalnie dla Ciebie, na pewno czytaloby sie w nim ksiazki wysmienicie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Tunka, No, para niczego sobie ;) Pauliny fryzura rzeczywiścia była urocza i cholernie kosztowna. Dobrze, że nie zamierza wychodzić drugi raz za mąż ;)a te kwiatki, ktore ma we włosach są prawdziwe, nie sztuczne. Tak, ten czerwony szezląg to mebel po prostu zaprojektowany z myślą o mnie. Tylko muszę się pozbyć trochę gratów z domu, by móc gdzie go wstawić. Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Jestem zachwycona ślubem, atmosferą i uroczą para młodych.
    gratuluje Joasiu. taka rodzina to czysta radosc.
    reszte .....rozbic :))))
    Bogda z Krakowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Bogdo, podzielam twoje zdanie - moja rodzina, to radość. Lubię z nimi wszystkimi być. Pozdrawiam :))))

      Usuń
  4. Oburzyłaś mnie polityką firmy Zysk (moja babcia nazywała takie firmy firmami "Uduś"), rozśmieszyłaś zdjęciem całowania pierścienia (może to nowy, całkiem nieświecki obyczaj????), zachwyciłaś filmem ślubnym (cudna ta Twoja Paulina!), ale najbardziej - rozwaliłaś ryngrafem. Leżę i kwiczę :)))))))))))))))
    Kinga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kingo, to ten Zysk mnie oburzyl, a Twoja babcia miala świętą rację.Teraz i ja sie o tym przekonałam. A ryngraf, to może kazdy z nas powinnien sobie sprawić? By nas chronil od "dobrej zmiany"?
      Ściskam :)

      Usuń
  5. Joasiu, przepiękna para młoda, tacy szczęśliwi, zakochani, to widać, aż się serce raduje ja się ogląda, gratuluję jeszcze raz. Teraz jeszcze zdrowy, udany, rozkoszny brzdąc. I to jest sens i kwintesencja życia do przeżycia. Cała reszta... można sie tylko śmiać bo płakać nie warto.
    Kochana, kup sobie koniecznie ten szezlong i to czerwony :)) a co tam,wymarzony mebel na cudowne czytanie i więcej nicnierobienie, relax i olewanie tego naszego bajzlu. Ja jestem teraz chora zatokowo-oskrzelowo i to właśnie czynię, leżę i jak mi ból głowy pozwala, czytam "Rzeczy.Iwaszkiewicz intymnie".
    Ściskam Cię mocno, życzę zdrówka :)
    Ewelina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cześć Ewelinko, mi rownież bylo przyjemnie, by popatrzeć jeszcze raz na ten ślub. I pomysleć, że to już 3 lata temu. Ten szezląg naprawdę zalazl mi za skorę, ale najpierw muszę odgruzować moją bibliotekę, pozbyć się z niej kanapy, dokupić regały, upchnąć gdzieś ciuchy, ktore stertami zalegają sofę, wynieśc gdzieś toaletkę, ktora do niczego tam nie pasuje, a miejsce zajmuje, a kupilam ją, bo po prostu marzylam zawsze, by posiadać taki mebel, ktory teraz tonie w stertach gazet z Polski. Moja biblioteka, to w tej chwili najbardziej stresujące pomieszczenie w domu, dlatego tam nie wchodzę, bo od razu popadam w czarną rozpacz.
      Ściskam mocno i pozdrowienia ślę :)

      Usuń
  6. Piekna para... A to ostatnie zdjecie - az wierzyc mi sie nie chce. Moze to fotomontaz . Pozdrawiam z Italii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) No, ciężko uwierzyć, że to prawda, to, co znajduje się na ostatnim zdjęciu. Widzialam je jednak w kilku miejscach w różnych gazetach. Pozdrawiam :)

      Usuń