Niedawno nasza Tilda zlamala sobie pazur, krew leciała i pies nie mógł stąpać na tę łapę. Przejęte dziewczyny najpierw zadzwoniły do weterynarza po poradę - mialyśmy obciąć ten zlamany pazurek. Tilda jednak nie dala się dotknąć w obolale miejsce. W końcu zapakowaly się z Tildą do samochodu i pojechały hen za miasto do jedynego dyżurnego weterynarza, bo oczywiście ta historia z pazurem musiala się zdarzyć w sobotni późny wieczór. Tilda zostala przyjęta, uśpiona i pozbawiona całkowicie pazura. Dzisiaj przyszedł rachunek za tę skomplikowaną operację - 4000 koron, co tłumacząc na polskie pieniądze wynosi 1833 zł i 18 groszy! Co jak co, ale ceny u weterynarza są tu po prostu chore. Powiem wprost złodziejskie! I dlatego moj pies jest ubezpieczony. Od początku istnienia Tildy w naszej rodzinie czyli od ponad sześciu lat płacę ubezpieczenie raz na rok w wysokości 4000 kr. Oczywiście jest coś takiego jak ryzyko własne przy ubezpieczeniu w wysokości 1700 koron. Czyli ubezpieczenie pokryje 2300 koron. I w tym momencie czuję się oszukana, zwłaszcza gdy przemnożylam te sześć lat ubezpieczenia przez 4000 i z przerażeniem uzmysłowiłam sobie, że w te ubezpieczenie władowałam niebagatelną sumę 24 tysięcy, a ci oszukańcy wyłożą teraz na mojego psa tylko 2300!
W sobote nie będę mogła zbierać runa leśnego - borówek i jagód, bo znowu będziemy jedli tego śmierdzącego śledzia, tym razem w innym towarzystwie, ale u nas w domu. Zatem będę pełnić rolę gospodyni. Muszę upiec jakieś ciasto i muszę wyrwać kilka ziemniaczanych krzakow, by sprawdzić jakie skarby znajdują się pod nimi, w jakiej ilości i jakiej jakości. Do śledzia podaje się ugotowane ziemniaki, więc wolałabym, by to były moje własne, ekologiczne. Z przyczyn wszystkim znanych panuje moda na jabłka. Może na deser zrobię coś z jabłkami? Nie wiem jeszcze, ale w dzisiejszej gazecie natknęłam się na przepis na jabłkowy deser. Proszę bardzo oto on ze zdjęciem:
- Obrać, wydłubać pestki i pokroić na cząstki 4 jabłka
- Usmażyć cząstki jabłka na maśle (ja zawsze smażę na margarynie), doadać trochę kardamonu i cukru, może być cukier brązowy i ewentuaknie trochę soku z cytryny
- Wyłożyć posmazone jablka na wysmarowaną formę.
- w garnuszku rozpuścić 100 gram masła (ja zawsze rozpuszczam margarynę) i dodać 100 gram cukru oraz 100 gram mąki migdałowej (lub zmielić migdały) i dolać odrobinę śmietany
- zagotować punkt 4 mieszając
- Rozprowadzić tę ciepłą masę po jabłkach, posypać platkami migdałów
- Wsadzić do pieca, 200 stopni na 10 - 15 minut.
- Zjeść!
W związku z tym, że ciągle teraz jeżdżę, to zaopatrzylam się w audiopowieść. Tym razem slucham drugiej części powieści o emerytach, ktorzy teraz sa w Las Vegas i rabują casino. Polubiłam na fejsie autorkę powieści o szalonych emerytach i zapytalam ją, kiedy będą te powieści - pierwsza i druga - przetłumaczone na polski, odpowiedziała mi, że będą, tylko w tej chwili nie wie kiedy. Teraz ta jej pierwsza powieść o gangu emerytów jest na topie w Anglii. Gdy tylko się ukażą po polsku, to od razu Was powiadomię, bo śmiech to zdrowie, a te powieści zapewniają niekontrolowane erupcje śmiechu. Także wesolo mam teraz w samochodzie podczas moich codziennych peregrynacji do roboty.
U góry znajduje się pierwsza część powieści, a na dole ta nowa nosząca tytuł: "Pożyczanie jest srebrem, rabowanie - złotem".
Można sobie wyobrazić, że tak wygląda jedna z bohaterek obu powieści.
Ja też taka będę na starość!
Ten krotki filmik zakończony jest ciekawą puentą:
"samochody są twarde...
ale baby też!"
Czytam sobie Twojego pościka i przypomina mi się początek pobytu w Norwegii. Jedną z pierwszych rzeczy która mnie uderzyła była mała ilość psów. Z czasem dowiedziałam się że posiadanie zwierzaka to kosztowny "kaprys"- ubezpieczenie, leczenie zaczipowanie. Takie sumki odstraszają .
OdpowiedzUsuńFilmik rewelacja rozbawia do łez. Ja podpisuję się pod tą puentą też bywam taką twardą babą i potrafię użyć torebusi hahaha, a co to bedzie na starość :}}}. Życze Tobie udanego spotkania i smakowitego jedzonka :}
Nie mam pojęcia skąd oni (weterynarze) wymyślają takie ceny. Cena jak za jakąś skomplikowaną operację. Do tego jeszcze załączona była recepta na lekarstwo, bo w cenę operacji oczywiście nie zostało ono wliczone. Jestem po prostu wściekła. I na tych weterynarzy i na ubezpieczenie. Kiedyś mielismy konie, na szczęście byly caly czas zdrowe, bo skoro pies tyle kosztuje, to ile taki koń może kosztować, to znaczy jego leczenie, gdyby byla taka potrzeba. Szkoda gadać. A babcia na filmie jest czadowa! Pokerowa twarz i nawet nie zauważyła, co się stało, po tym jej walnięciu torebką. No, a jutro znowu sledź, chociaż może kupię również raki. Zobaczę jeszcze. Pozdrawiam :)))
Usuń