U mnie robi się ciepło, a nawet bardzo ciepło. Aż żal wyjeżdżać. Pierwszy raz nie martwię się o rodzinę, tylko o psy i kury, a nawet kota. Chociaż kocica łazi swoimi drogami i najlepiej daje sobie radę z tego całego zwierzęcego towarzystwa. Troche martwię się rownież tym, że gdy mnie nie ma, to Ronny zwyczajowo kupuje tylko mrożone gotowe żarcie. Renee poskarżyła się, że podczas mojego pobytu w Rzymie, czy Barcelonie, to ona ciągle chodziła właściwie głodna, bo w domu nic nie było do jedzenia, poza tymi paskudnymi mrożonkami. Będę jednak miła i zapobiegliwa i im nagotuję, a potem...zamrożę. Będą to znowu mrożonki, ale domowej roboty. Teraz, gdy dziewczyna ma już prawo jazdy, to powiedziałam jej, że to ona ma robić zakupy, a nie jej ojciec. Bo ten zawsze kupuje jakieś badziewie. Nawet kapusty od sałaty nie odróżnia. Jak na razie to czerpię przyjemności z wieczoru. Słońce, deszcz, aromat kawy Gevalia o nazwie Latin Sunset miesza się z zapachem trawy i lasu, do tego lody malinowe zrobione przez Renee, "Morderstwa w Midsomer" i Limoncello. Czy potrzeba czegoś więcej do szczęścia? Niby nie, a jednak...
Żeby szczęście było absolutne, to potrzebowałabym kogoś, kto mnie spakuje. Już kiedyś pisałam, czy napomknęłam o mojej nieumiejętności pakowania. Jest to najgorszy moment przed podróżą. Teraz zamierzam spakować się w siatkę plastikową. Naprawdę! Najwyżej w dwie siatki. Zwykle zabierałam za dużo ciuchów, a potem i tak chodziłam w dwóch zestawach, a reszta leżała w walizce. Cieszę się, że w końcu deszcz zaczął padać, bo codziennie lecę na pole ziemniaczane, popatrzeć czy już jakieś zaczynają rosnąć. I nic. Jedyne co zaczyna wyłazić z ziemi, to chwasty. Chyba sie załamię, gdy po moim powrocie z wakacji nie będzie żadnych kartofli. Mam jedynie nadzieję, że wczorajszy i dzisiejszy deszcz pobudzi te moje asterixy do wybicia się spod ziemi i rozmnażania. A tak poza tymi ziemniakami nic innego nie mąci sielanki. W mojej arkadii jest leniwie, spokojnie, aromatycznie i całą dobę jasno.
|
domek Pauliny i Mikaela |
|
deszcz widziany z ganku |
|
Limoncello Capri i Morderstwa w Midsomer |
|
na ławeczce podczas deszczu
ganek w deszczu |
No i w mojej arkadii czuję się tak:
Ta szczęśliwa kobieta, to rzeźba francuskiej artystki Niki De Saint Phalle. Czułabym się jeszcze lepiej, gdyby ta rzeźba stała na moim trawniku.
Ile metrów ma ten domek Twojej córki? Wydaję się mikroskopijny z perspektywy zdjęcia ;) On ma przeznaczenie mieszkalne czy jakieś inne?
OdpowiedzUsuńDorota
Domek ma standardowe 15 m kwadratowych. Takie domki można budowa bez specjalnego pozwolenia. A od tego roku, (chyba od 1 lipca) zmieniają prawo i będzie można budować 20 m kwadratowych. Do domku Pauliny zmieszczą się dwa łożka, stolik, szafa, dwa krzesełka i będa mogli spędzać w nim swój czas, gdy siedza tu u nas. Domek jest izolowany, trzyma ciepło. Pozdrawiam :))))
Usuńpiekniemasz tam u siebie i nowy domek tez fajny chociaz jak dla mnie to bardziej taki wakacyjny. My mamy podobna altanke ale skoro piszesz ze izolowany to bedzie im cieplutko a nawet bez izolacji nie narzekaliby pewnie na zimno;) U nas w Belgii niedawno pusicili serie morderstwa w Sandaham -nagralam, pbejrzalam i bylam zadowolona a tak w ogole to uwielbiam sluchac dzwieku tego jezyka! I babka mi sie tez podobala! Udanego wyjazdu, po wakacjach ogrmnych zbiorow na polu :)
OdpowiedzUsuńCześć Tunka, przepraszam, że z ociąganiem się odzywam:) "Morderstwa w Sandhamn" są słabsze niż w Midsomer, według mnie. A glowna aktorka to Alexandra Rapaport. Wiesz o tym, że ona jest Polką? To znaczy jej rodzice to Polacy (ojciec to polski żyd), urodzila się jednak w Szwecji. Wyjazd jak na razie zaliczam do bardzo udanych i mam nadzieję, że ten status utrzyma się do końca mojego pobytu tutaj. Mam nadzieję rownież, że ziemniaki sparwią mi niespodziankę po moim powrocie. Pozdrawiam :))))
OdpowiedzUsuń