czwartek, 3 lipca 2014

U mnie w arkadii

U mnie robi się ciepło, a nawet bardzo ciepło. Aż żal wyjeżdżać. Pierwszy raz nie martwię się o rodzinę, tylko o psy i kury, a nawet kota. Chociaż kocica łazi swoimi drogami i najlepiej daje sobie radę z tego całego zwierzęcego towarzystwa. Troche martwię się rownież tym, że gdy mnie nie ma, to Ronny zwyczajowo kupuje tylko mrożone gotowe żarcie. Renee poskarżyła się, że podczas mojego pobytu w Rzymie, czy Barcelonie, to ona ciągle chodziła właściwie głodna, bo w domu nic nie było do jedzenia, poza tymi paskudnymi mrożonkami. Będę jednak miła i zapobiegliwa i im nagotuję, a potem...zamrożę. Będą to znowu mrożonki, ale domowej roboty. Teraz, gdy dziewczyna ma już prawo jazdy, to powiedziałam jej, że to ona ma robić zakupy, a nie jej ojciec. Bo ten zawsze kupuje jakieś badziewie. Nawet kapusty od sałaty nie odróżnia. Jak na razie to czerpię przyjemności z wieczoru. Słońce, deszcz, aromat kawy Gevalia o nazwie Latin Sunset miesza się z zapachem trawy i lasu, do tego lody malinowe zrobione przez Renee, "Morderstwa w Midsomer" i Limoncello. Czy potrzeba czegoś więcej do szczęścia? Niby nie, a jednak...
Żeby szczęście było absolutne, to potrzebowałabym kogoś, kto mnie spakuje. Już kiedyś pisałam, czy napomknęłam o mojej nieumiejętności pakowania. Jest to najgorszy moment przed podróżą. Teraz zamierzam spakować się w siatkę plastikową. Naprawdę! Najwyżej w dwie siatki. Zwykle zabierałam za dużo ciuchów, a potem i tak chodziłam w dwóch zestawach, a reszta leżała w walizce. Cieszę się, że w końcu deszcz zaczął padać, bo codziennie lecę na pole ziemniaczane, popatrzeć czy już jakieś zaczynają rosnąć. I nic. Jedyne co zaczyna wyłazić z ziemi, to chwasty. Chyba sie załamię, gdy po moim powrocie z wakacji nie będzie żadnych kartofli. Mam jedynie nadzieję, że wczorajszy i dzisiejszy deszcz pobudzi te moje asterixy do wybicia się spod ziemi i rozmnażania. A tak poza tymi ziemniakami nic innego nie mąci sielanki. W mojej arkadii jest leniwie, spokojnie, aromatycznie i całą dobę jasno.
domek Pauliny i Mikaela

deszcz widziany z ganku

Limoncello Capri i Morderstwa w Midsomer

na ławeczce podczas deszczu

ganek w deszczu

  No i w mojej arkadii czuję się tak:

   Ta szczęśliwa kobieta, to rzeźba francuskiej artystki Niki De Saint Phalle. Czułabym się jeszcze lepiej, gdyby ta rzeźba stała na moim trawniku.

4 komentarze:

  1. Ile metrów ma ten domek Twojej córki? Wydaję się mikroskopijny z perspektywy zdjęcia ;) On ma przeznaczenie mieszkalne czy jakieś inne?
    Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domek ma standardowe 15 m kwadratowych. Takie domki można budowa bez specjalnego pozwolenia. A od tego roku, (chyba od 1 lipca) zmieniają prawo i będzie można budować 20 m kwadratowych. Do domku Pauliny zmieszczą się dwa łożka, stolik, szafa, dwa krzesełka i będa mogli spędzać w nim swój czas, gdy siedza tu u nas. Domek jest izolowany, trzyma ciepło. Pozdrawiam :))))

      Usuń
  2. piekniemasz tam u siebie i nowy domek tez fajny chociaz jak dla mnie to bardziej taki wakacyjny. My mamy podobna altanke ale skoro piszesz ze izolowany to bedzie im cieplutko a nawet bez izolacji nie narzekaliby pewnie na zimno;) U nas w Belgii niedawno pusicili serie morderstwa w Sandaham -nagralam, pbejrzalam i bylam zadowolona a tak w ogole to uwielbiam sluchac dzwieku tego jezyka! I babka mi sie tez podobala! Udanego wyjazdu, po wakacjach ogrmnych zbiorow na polu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć Tunka, przepraszam, że z ociąganiem się odzywam:) "Morderstwa w Sandhamn" są słabsze niż w Midsomer, według mnie. A glowna aktorka to Alexandra Rapaport. Wiesz o tym, że ona jest Polką? To znaczy jej rodzice to Polacy (ojciec to polski żyd), urodzila się jednak w Szwecji. Wyjazd jak na razie zaliczam do bardzo udanych i mam nadzieję, że ten status utrzyma się do końca mojego pobytu tutaj. Mam nadzieję rownież, że ziemniaki sparwią mi niespodziankę po moim powrocie. Pozdrawiam :))))

    OdpowiedzUsuń