sobota, 12 lipca 2014

A w Gdańsku pada deszcz

Nareszcie zaczął padać deszcz! Nareszcie! Bo w końcu mogę założyć któryś z moich pięknych swetrów, które kupiłam przed wyjazdem, pochodzić w moich ulubionych dżinsach, odsapnąć po upałach i w końcu usiąść i poczytać książki. Wczoraj poszłyśmy z mamą do jej biblioteki i pożyczyłyśmy. W Gdańsku najbardziej lubię czytać powieści, które rozgrywają się w Gdańsku, bo skoro bohaterom coś się przytrafia w tym mieście, to i może mi się też przytrafi. Wybór padł na nieznaną mi do teraz pisarkę gdańszczankę - Hannę Cygler. Wczoraj, wietrznym i zachmurzonym wieczorem, zaczęłam czytać jej powieść "Kolor bursztynu" - główna bohaterka mieszka w Gdańsku, kocha bursztyny i poznaje faceta Szweda, który jeździ volvo. No, chciałoby się wręcz powiedzieć, że to o mnie! Niestety bohaterka jest znacznie młodsza ode mnie, uwikłana w kryminalną historię i przeżywającą uniesienia miłosne takie, że ho, ho. I to jest ta diametralna różnica, bo Ronny i ja w tych sprawach - momenty i uniesienia - raczej przypominamy parę - Barbarę i Karola ze sztuki teatralnej "Seks dla opornych", którą obejrzałyśmy z mamą w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Sztuka została wyreżyserowana przez samą Krystynę Jandę i jest komedią (w I akcie) z dodatkiem refleksyjnym(w II akcie), zresztą mogę wkleić tu z gościnnych stron www. teatru szybki podgląd o czym ta sztuka jest:
Karol i Barbara, uzbrojeni w egzemplarz SEKSU DLA OPORNYCH, meldują się w modnym hotelu z misją niemal rewitalizacji swojego związku. Przeżyte lata odcisnęły na nich swoje piętno, dołożyła się do tego trójka dzieci, stres i codzienna rutyna. Czy jeszcze sprostają wszystkim szalonym i swawolnym pomysłom, jakie podsuwa im autorka wyrafinowanego poradnika, mającego uratować ich więź? Czy Karol jest rzeczywiście gotowy na widok swojej pięćdziesięcioletniej żony, matki ich dzieci, ubranej w seksowne lateksowe wdzianko?
Krystyna Janda o SEKSIE DLA OPORNYCH: „To gorzki ale zabawny tekst. Małżeństwo z niemal trzydziestoletnim stażem, architekt i jego żona, całe życie zajmująca się domem i dziećmi, przeciętni inteligenci, którzy nigdy nie pozwolili sobie na żadne szaleństwo, wiodący dotąd raczej banalne, pracowite ale spokojne życie, zapragnęli jakoś ożywić swój związek, obudzić dawne emocje. Postanawiają więc uciec z domu i spędzić weekend w najmodniejszym hotelu. Co prawda zabierają ze sobą praktyczny poradnik SEKS DLA OPORNYCH, ale nim do niego sięgną, by osiągnąć pożądaną gotowość, muszą dokonać głębokiego obrachunku. Będzie burzliwie i dramatycznie, wzajemne pretensje i urazy zaprowadzą ich niemal do ostatecznego zerwania, poradnikowe recepty dostarczą zdecydowanie groteskowych przeżyć, narażając na zawstydzenie raczej niż powrót wielkich namiętności. Ale też to doświadczenie pozwoli im docenić wartość codziennej, może szarej ale nieodzownej bliskości i przywiązania, zaufania i poczucia bezpieczeństwa. Ich własnej miłości po prostu. A to może się okazać ważniejsze niż podniecający może, ale krótkotrwały błysk ekscytacji."
Przedstawienie powstało w koprodukcji z warszawskim Teatrem Polonia.
Na scenie pojawiła się wspaniała Dorota Kolak, a jej "mężem" był Mirosław Baka - doskonały duet, świetna gra aktorska.
 W przyszłym tygodniu idziemy znowu do teatru na "(g)DZIE-CI faceci" tym razem zabieramy z sobą mojego tatę. Aktor - sąsiad moich rodziców, zaprosił nas również na "Broniewskiego" wręczając moim rodzicom miejscówki. Najgorsze jest to, że wtedy już będzie tu bawił mój mąż i akurat w tym czasie ma on ochotę przejechać się ze mną do Białegostoku, bo stwierdził, że muszę odwiedzić moich dziadków na cmentarzu.
Ale wracając do literatury pięknej. Wczoraj zaczęłam czytać "Kolor bursztynu", no i przed chwilą dotarłam, do ostatniej strony. Mama jest w trakcie drugiej powieści tejże pisarki, więc muszę trochę odczekać.
Czas upływa mi błogo. Ciągle coś jem. Bilans ostatnich dni to kilogram zjedzonego przeze mnie sernika z makiem, butelka wina z Mołdawii, pierogi z mięsem, fasola szparagowa, no, a dzisiaj obiad robiony przez mojego tatę, spécialité de la maison - kotlety schabowe! Nikt takich kotletów nie robi jak mój tata. Do tego maślanka - napój w Szwecji nieznany i ogóreczki małosolne, też Szwedom nieznane. Aż chwilami się zastanawiam, co oni w tej Szwecji jedzą? Jednym zdaniem to moje wakacje marzeń - teatr, dobra książka i smaczne polskie jedzenie. To jest to!
 schaboszczak pychotka
 po wyjściu z teatru - ja w tej kwiecistej chuście
moja mama też po wyjściu z teatru, a w tle katownia
 
PS. Dowiedziałam się od Renee, że moje ziemniaki zaczęły rosnąć, a od Pauliny, że pracuje za kręgiem polarnym podpalając lasy i to w 30 stopniowym upale!

12 komentarzy:

  1. Wakacje marzenie-rodzinka, polskie jedzonko, teatr-zazdroszczę:}}
    Nie wiem jakiej pogody Tobie kobietko życzyć-chodzi mi o Twoje sweterki:}}}. Książka niezła, dobrze się czyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym teatrem, to jak z polskim jedzeniem - jestem zachłanna i ciągle nienasycona. Mogłabym oglądać po dwa spektakle na dzień, gdyby była taka możliwość. A teraz kręcę się koło mamy, by szybciej czytała i zwolniła tę książkę dla mnie. A pogoda? Każda dobra - byleby śnieg nie spadł;) Pozdrawiam :))))

      Usuń
  2. Lateksowe wdzianko i „Ciągle coś jem” miażdżą system :))) Joasiu, miło się czyta, że Twoje wakacje bynajmniej nie są nudne. Obie z Mamą - szykowną jak Ty, ukłony! - wyglądacie na wyraźnie zadowolone ze swojego towarzystwa. Toteż co tam deszcz, gdy nastroje tak dopisują. Daj znać, jak Tacie podobało się przedstawienie ;) Najlepszego na ojczystej ziemi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wakacje mam superowe! Pogoda również! Jedzenie wspaniałe! Program teatralny bardzo interesujący. Czegóż więcej pragnąć? "Ostatni spektakl - (g)dzieci mężczyźni okazał się przedstawieniem śpiewającym - istna mieszanka znanych piosenek z lat 70 - siątych i 80 - dziesiątych w wersji współczesnej z mieszanką gender. Facet na przykład spiewał przebój Maanam "Oddałem ci ciało, ty prosisz o więcej itd. do kobiety. Nam wszystkim przedstawienie się bardzo podobało! Pozdrawiam:))))

      Usuń
  3. I w Słupsku pada deszcz. Jutro już będzie słońce, przynajmniej takie są prognozy! Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słoneczne buziaki! Po deszczu ani śladu, a przydałby się. Całuski!

      Usuń
  4. A ja dziś wróciłam z weekendu spędzonym w Gdańsku. Wspaniałe, przepiękne miasto, te urokliwe kamienice, uliczki, poezja...Byłam tam dwa dni w drodze powrotnej z tygodniowego plażowania w Jastarni heh...Tym razem za punkt główny obraliśmy stocznie - załapaliśmy się na spacer z przewodnikiem, a tematem były kobiety stoczni.... ;) I nocleg był bardzo komfortowy w hostelu u księdza ;) Co do zupy rybnej w barze "Przystań" to powiem, że się zawiodłam jej smakiem, poza ilością rybki to taka sobie...woda z nadmiarem przyprawy rybnej. Twoja łososiowo-pomidorowa o niebo lepsza i tą i ja również praktykuję!! ;)
    A Tobie życzę niezakłóconego relaksowania się w gronie najbliższych!! Pozdrawiam.

    Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Dorotko! Przepraszam, że po długim czasie odzywam się. Ja nawet miałam chęć przejść się do stoczni w tym dniu oprowadzania, ale w końcu obraliśmy kierunek na Oliwę. No, zobacz nawet nie przypuszczałam, że ktoś poza mną gotuje tę zupę łososiowo pomidorową. Jest smaczna, sycąca i szybka w gotowaniu. I jakoś wszystkim smakuje. Dzisiaj wchodzę w ostatni tydzień mojego relaksowania się w Gdańsku. Ściskam i pozdrawiam :))))

      Usuń
  5. Dorotko, masz racje, caly "Bar Przystan" lepszy jest poza sezonem- jak na Mazurach
    Lola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale takie rzeczy wiemy tylko my - stali mieszkańcy albo byli stali mieszkańcy;) Bar Przystań jest tak zapchany ludźmi, że czasami nie ma nawet gdzie usiąść. A do kasy stoją długie kolejki. Turystom smakuje:)

      Usuń
  6. Joanno - życzę Ci udanego urlopu w Gdańsku, który w tym roku wyjątkowo obfituje w słońce. Zazwyczaj jak wiesz tutaj wakacje są chłodne, ja zawsze marznę i muszę wyjeżdżać na południe kraju. Teatr wspaniały jak zwykle. Miałam ochotę zobaczyć się z Tobą kiedyś w Gdańsku, ale teraz spędzam czas w innym miejscu - a więc do kiedyś. Pozdrawiam Dana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Dana:) to mam nadzieję, że podczas następnych wakacji uda się zgrać jakieś spotkanie. A w tym roku lato nie ustępuje. Jest bosko! Gorąco - goręcej - najgoręcej. Można spokojnie stopniować to słowo każdego dnia tutaj nad morzem. Pozdrawiam :)))

      Usuń